CHRYSTUS W CIERPIENIU I W CHWALE

WYDAWNICTWO DZIEŁ KS. DR. TIHAMERA TÓTH’A TOM VI.

CHRYSTUS W CIERPIENIU I W CHWALE

WYDAŁ: KS. DR. FERDYNAND MACHAY KRAKÓW — MAŁY RYNEK 7.

KS. DR. TIHAMER TÓTH PROFESOR UNIWERSYTETU W BUDAPESZCIE.

CHRYSTUS W CIERPIENIU I W CHWALE

ł

KRAKÓW NAKŁADEM KS. DR. FERDYNANDA MACHAYA 1934.

a o .k - r w » n tw rO ,

^ IEW tó V r0 N© 6 NIHIL OBSTAT. Ks. Dr. Karol Kozłowski. Cracoviae, 4 Januarii 1934

L. 59/34.

POZWALAMY DRUKOWAĆ. Z Książęco Metropolitalnej Kurji. Kraków, dnia 5 stycznia 1934.

f Stanisław, Bp. Wik- gen.

Ks. Stefan Mazanek kanclerz.

DRUKARNIA „GŁOSU NARODU** W KRAKOWIE.

CHRYSTUS W CIERPIENIU. KSIĘ &a LWC*

'ONARZE Y N1 ZSIENiE,

I. DLACZEGO SYN BOŻY STAŁ SIĘ CZŁOWIEKIEM? Kochani Bracia w Chrystusie! iedawno skończyłem część cyklu kazań o Jezusie Chrystusie, rozpoczętą przeszło rok temu. Dzisiejszem kazaniem roz­ pocznę dalszą część kazań o Panu Jezusie, które również prze­ szło rok potrwają. Dotychczas mówiłem o Jezusie Chrystusie, jako o Mistrzu ludzkości. W kazaniach na ten temat wyczerpałem ledwie po­ łowę materjału z działalności Pana Jezusa. Chrystus nie wten­ czas był największy między nami, kiedy nas nauczał, ale wtedy, kiedy zawisł na krzyżu i umarł dla naszego zbawienia. Po uważnem wysłuchaniu kazań o Chiystusie, jako Nauczycielu, przypatrzmy się obliczu Chrystusa, jako Najwyższego Arcyka­ płana, jako cierpiącego i zwycięskiego Zbawiciela. W poprzednim cyklu kazań rozpatrywaliśmy, kim był Chry­ stus i czego nauczał. Teraz zobaczymy, co zrobił dla nas Chrystus: jak nas zbawił. W poprzednich kazaniach zastanawialiśmy się nad prawdą: „Wierzę w Jezusa Chrystusa, Syna Jego Jednorodzonego, Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Marji Panny". Dziś w dalszym ciągu będziemy rozpatrywali prawdę, że Chrystus „umęczon, ukrzyżowan, umarł... zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa". Jestem przekonany, że cykl kazań, który rozpoczynamy dziś, zbliży nas bardziej do Boga. Poprzednio zastanawiając się nad tem, czego uczył nas Chrystus, zajmowaliśmy się przeważnie dowodami rozumowemi; obecnie rozważając: „Co cierpiał dla nas Chrystus?" — posłuchamy głosu naszych serc. Jeśli po skończeniu poprzednich kazań mogliśmy z miłością stanąć przy boku Chrystusa, to teraz tem bardziej zapłoniemy miłością, poi*

4

znawszy Jego nieograniczoną, pełną poświęcenia miłość, Jego trudy, krwawą ofiarę i śmierć dla nas! Żebyśmy z rozważania męki Chrystusa Pana mogli odnieść jak największe korzyści, musimy najpierw poznać ceł Jego cier­ pienia. Zan im zacznę mówić, co cierpiał Chrystus, musimy sobie zdać sprawę, dlaczego cierpiał? Musimy poznać nędzę i rozterki duszy ludzkiej, wołającej o przyjście Zbawiciela, w czasach przedchrystiusowych. Dlaczego Syn Boży stal się człowiekiem, co to jest grzech pierworodny, kim jest Zbawiciel, czem jest dzieło odkupienia, co to znaczy, że jesteśmy odkupieni? Oto pytania, którym poświęcę kilkanaście kazań, żebyśmy mogli przystąpić do zagadnienia o cierpieniu i śmierci Chrystusa Pana. Dlatego pytam: Z jakiego powodu Chiystus przyszedł na ziemię? Dlaczego Syn Boży stal się człowiekiem? Na to pytanie możemy odpowiedzieć: Syn Boży dlatego stał się człowiekiem, 'żebyśmy 1. poznali prawdę, 2. żeby nas zbawił i :i. wychował dla wiecznej chwały Bożej. I. Chrystus uczy nas prawdy. \) Tylko wtenczas zrozumiemy, jakim nieocenionym skarbem dla ludzkości stal się Bóg, przybrawszy na się ludzkie ciało, jeśli poznamy pragnienie, które wypływa z natury duszy ludz­ kiej: posiadać Boga! Człowiek pragnie podnieść się z nizin życia, z bagna grzechu i smutku, do Boga. Chrześcijaństwo najzupełniej zaspakaja to pragnienie, dając wiarę w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego; wprowadza przez to do duszy Boga! W innych religjach tęsknota duszy ludzkiej za Bogiem nie znajduje ukojenia; zdała od Boga są niebo i ziemia, tylko w rebgji chrześcijańskiej panuje harmonja. Tylko chrze­ ścijaństwu) zna tajemnicę: w jaki sposób można połączyć się z Bogiem, żyjąc na nizinach. Bóg dał nam za przykład .Swego Syna. Chrystusa, który przybrał na siebie ludzkie ciało, żył na ziemi, pnicował, znosił trudy, cierpienia, a czysty, bez grzechu wrócił do Ojca. Zostawił nam Clnystus potęgę przykładu i naukę: „Dałem wam przykład, abyście jakom Ja wam uczynił, tak i wy czynili" (Jan. 13. 15). Czyli, Bóg stał się człowiekiem, żeby nas ■nauczyć Prawdy boskiej.

5

Chrystus nauczył naw. jak mamy żyć, żebyśmy przez wy ■ pełmanie codziennych, zwyczajnych obowiązków, mogli się pod­ nieść do Boga. Jest to bardzo ważne. Chrystus był prawdziwym człowiekiem: miał ludzką naturę, pracował, żył w niedostatku, znosił obelgi, oszczerstwa, cierpiał i umarł, — ale we wszystkieni przejawiała się myśl o wieczności. I nas chce nauczyć tej sztuki, żebyśmy wśród kłopotów ziemskich ani na chwilę nie zapomi­ nali o wieczności. Podobnie, jak sól rozpuszczona w wrodzie morskiej, chroni ją przed zepsuciem, tak i nas powinna strzec przed małodusznością i rozpaczą, myśl o życiu wiecznem. B) Tylko wtenczas ocenimy zbawienny wpływ nauki Chry­ stusowej, jeśli zastanowimy się, jak smutnem byłoby bez niej życie. Jaka panowałaby niepewność i brak celu w życiu! Trudno byłoby poznać zalety ducha, prawdziwe bohaterstwo, skromność, odwagę, roztropność! Ludzkość przed Chrystusem wyobrażała sobie Boga jako potężnego pana otoczonego blaskiem gromów, dlatego też za ideał poczytywała brutalną siłę. upór i dumę. Bałwochwalstwo nieokiełznanej siły i druzgocącej potęgi było tak głęboko zako­ rzenione w duszy ludzkiej, że nawet ręligja chrześcijańska z po­ czątku musiała się powstrzymać od przedstawiania Chrystusa, jako wzoru cierpienia, żeby nie odstręczyć pogan. Dziś już otwarcie mówimy o wszystkich zaletach Chrystusa, i najbardziej imponuje nam Jego bezgraniczna miłość, która skłoniła Go do cierpień, łez. do śmierci dla naszego zbawienia. Syn Boży stał się człowiekiem nietylko. żeby nas uczyć, ale żeby nas przez Swe cierpienie odkupić. II. Chrystus nas odkupił. A) Przed Chrystusem duch ludzki błąkał się w gęstej mgle niepewności. Człowiek po omacku szukał drogi. U Żydów rów­ nież zaledwie świtał brzask .... aż wyszło skońce. rozprószyło ciemności, przyszedł Chrystus. Kiedy wypełniły się proroctwa i nędza ducha ludzkiego doszła do szczytu natężenia, przyszedł Zbawiciel, żeby spełnić wolę Bożą. Ludzkość przygnieciona do ziemi ciężką chorobą, czekała na Niebieskiego Lekarza. Święty Jan Złotousty tak

6

przedstawia fakt odkupienia: Pan Bóg trzyma w ręku papier, na którym Adam zapisał swój grzech, a późniejsi ludzie zrobili to samo, zapisując czyste miejsce do końca. Chrystus przybił papier do krzyża i Swoją krwią zmył wszystko, co było napi­ sane. Rany Chrystusa uleczyły nasze bolączki, Jego śmierć wybawiła nas od śmierci wiecznej. Już teraz wiem, kim jest dla mnie Chrystus! Jestem chory — Chrystus jest moim Lekarzem. Jestem grzeszny ■ — Chrystus jest moim Wybawicielem. Zbłądziłem — Chrystus jest moim Drogo­ wskazem. Znajduję się na manowcach ducha — Chrystus jest Prawdą. Umarłem — Chrystus jest Życiem! Trzeba się tylko zastanowić i pokochać Chrystusa. Gdyby nie Chrystus, Ojciec Przedwieczny byłby nas ukarał bez litości, tak, jak niegdyś uczynił ze zbuntowanymi aniołami. Chrystus mógł przyjść na ziemię w postaci anioła, ale wola! być człowiekiem. Przez grzech człowiek znalazł się w przepaści, z której wydostał go Chrystus. Historja mówi nam o pełnych poświęcenia bohaterach, ale nie można ich porównać z Chry­ stusem. który będąc Bogiem, umarł za nas. Myślą przewodnią w Jego ziemskiem życiu było odkupić pogrążony w grzechu rodzaj ludzki. Chrystus dużo naucza sło­ wem i przykładem, ale cała Jego nauka da się streścić jednem słowem: krzyż. Uczynił wiele cudów, spełnił nieskończenie wiele dobrych uczynków, ale to wszystko można zamknąć w jednym wyrazie: krzyż. Jaki jest skutek męki i śmierci Chrystusa? Chrystus zwy­ ciężył na krzyżu tego, który okłamał ludzkość -— śpiewa Kościół w jednej z prefacyj Mszy świętej. Chrystus pokonał śmierć, śmierć duszy wypływającą z grzechu: „Dał samego Siebie za nas, aby nas wykupił od wszelakiej nieprawości" (Tyt. 2, 14). Wykupił nasz skrypt dłużny, oczyścił z winy przed Bogiem. B) Ale człowiek wysuwa zaraz zarzuty: Pan Bóg zgóry wiedział, że zgrzeszę; wiedział naprzód, że mnóstwo cierpień wypływa z grzeoliu — więc poco mnie stworzył i dlaczego po­ zwolił mi zgrzeszyć? Często spotykamy podobny zarzut! Jaką na to dać odpowiedź? a) Możemy odpowiedzieć słowami Hioba: „Któż mu odpo­ wie: Przecz tak czynisz?" (Hiob. 9, 12), albo słowami świętego

7

Pawła: „O, człowiecze, coś ty jest, który odpowiadasz Bogu? Żali rzecz ulepiona mówi temu, który ją ulepił: Czemużeś mię tak uczynił?" (Rzym. 9, 20). b) Ale możemy dać jeszcze inną odpowiedź. Choć nie znamy Bożych zamiarów, tylko możemy o nich wnioskować, i tak wy­ jaśnia się nam dużo w tym wypadku. Bóg, będąc samą Dobrocią, nie pragnął, by człowiek zgrzeszył, ale skoro już się tak stało, starał się Bóg wybawić człowieka przez radosne odkupienie. Gdyby nie było grzechu, nie byłoby odkupienia; gdyby nie było grzechu, Chrystus nie byłby przyszedł na świat. Zrozumiała jest radość brzmiąca w słowach świętego Augustyna, które Kościół śpiewa rano w Wielką Sobotę: O, felix culpa! O, szczęśliwa wina, która spowodowała, że Chrystus przyszedł na świat. C) Jaka więc musi być wartość duszy ludzkiej; jakim nie­ ocenionym musi być ona skarbem, skoro Chrystus ofiarował za nią Swoje życie! Be jest wart człowiek bez duszy? Jak wykazują obliczenia chemiczne, przedstawia niewielką wartość. Z żelaza nagromadzo­ nego w ludzkiem ciele, możnaby zrobić mały kluczyk; z tłuszczu możnaby ugotować dwa kawałki mydła. Cukrem zawartym w organizmie ludzkim, można osłodzić filiżankę herbaty. Fosforu wystarczyłoby do sfabrykowania 2.200 zapałek, magnezji do zrobienia jednego zdjęcia fotograficznego, czyli wszystko razem, jak widzimy, nie przedstawia wielkiej wartości. Ciało ludzkie bez duszy jest niewiele warte! A dusza? Musi mieć wysoką cenę, jeśli Bóg wykupił ją z gTzechu, karmi Swojem ciałem, jeśli dla niej zgotował niebo! Człowiek bez duszy nie wart jednego dolara! A z duszą? Więcej, niż cały świat! Skąd wiemy o tem? Stąd, że Chrystus umarł za mnie, za moją duszę! Warto się zastanowić i zrozumieć tę prawdę! Dusza ludzka jest nieocenionym skarbem! Wszystko przeminie, cały świat, różne rzeczy, ciało, — ale dusza będzie żyć! Istniały na ziemi wspaniałe kultury, po których nie zostało ani śladu: Gdzie jest dawny Babilon, Assyrja, Egipt, Ateny, Rzym?! Ale dusza żyje! Chrystus zstąpił z nieba dla nas, dla naszego zbawienia. Dla duszy! Dla ciebie, dla mnie! Tyle wysiłku ze strony apostołów, tyle przelanej krwi mę­ czeńskiej, — poco to wszystko? Dla mojej duszy!

8

Ilu już było papieży, biskupów, kapłanów, ile napisano dzieł, ile wygłoszono kazań, ile rozdano saki'amentów, ile odprawiono Mszy świętych?!. . . Poco to wszystko? Dla mojej duszy! Ile surowych klasztorów, czuwania na modlitwach. . . Poco? Dla mojej duszy! Łaska Chrystusowa, Jego przenajświętsze życie. . . Jego śmierć. . . Poco? Dla mojej duszy, dla nas grzesznych, dla mnie, dla ciebie! Teraz dokładniej pojmujemy czem jest dusza bez Boga! Dusza bez Boga jest jak kropla rosy bez słońca; dopóki słońce nie wyjdzie, rosa wygląda jak zwykła, szara kropelka wody, — ale gdy ukaże się słońce, błyszczy, jak drogocenna perła. Taką szarą kropelką jest moja dusza, zanim przeniknie ją blask Bożego światła; że to nastąpiło, zawdzięczamy Chrystusowi. m. Chrystus przyszedł na świat, by wielbić Boga. Na początku kazania postawiłem pytanie: dlaczego Syn Boży stał się człowiekiem? Słyszeliśmy już dwie odpowiedzi. Dlatego stał się człowie­ kiem, żeby nam wskazać drogę prowadzącą do Boga, żeby nam dać przykład, jak powinniśmy żyć na ziemi dla wieczności; żeby za nasze grzechy uczynić zadość sprawiedliwości Bożej, czyli, żeby nas zbawić. Pozostała nam jeszcze jedna odpowiedź. Celem i obowiąz­ kiem człowieka jest chwalić Boga, a tembardziej człowiek powinien chwalić Boga, że Bóg wybawił go z grzechu. Trzecia — właściwie pierwsza — przyczyna, że Syn Boży stal się człowiekiem, jest uwielbienie Boga. Posłuchajmy słów Pana Jezusa, a zrozumiemy istotę Jego posłannictwa. „Moim pokarmem jest, abym czynił wolę Tego, który Mnie posłał" (Jan. 4, 34). „Nie szukam woli Mojej, ale woli Tego, który Mnie posłał" (Jan. 5, 30). „Czczę Ojca Mego" (Jan. 8, 49). „Ojcze, przyszła godzina, wsław Syna Twego, aby Cię Syn Twój wsławił" (Jan. 17, 1). „Jam wsławił Ciebie na ziemi: wykonałem sprawę, którą Mi zleciłeś", „Oznajmiłem Imię Twoje ludziom" (Jan. 17, 6). Tak mówił Pan Jezus o Sobie.

9

Święty Paweł w liście do Żydów, w słowach Psalmu, odno­ szących się do Chrystusa, mówi: „Na początku księgi napisane jest o Mnie: Abym czynił, Boże, wolę Twoją" (Żyd. 10, 7). W innym liście, życie Chrystusa streszcza w tych słowach: „Sam się poniżył, stawszy się posłusznym aż do śmierci, a śmierci krzyżowej" (Filip. 2, 8). Chrystus nauczył nas miłości Boga, modlitwy i posłuszeń­ stwa dla Swoich Przykazań. Dla chwały Bożej ustanowił ofiarę Mszy świętej, chciał żeby każdego dnia rozbrzmiewała najdoskonalsza cześć dla Stwórcy. Stąd wynika, że spełnia się posłannictwo Chrystusowe tem więcej, im więcej szerzy się na ziemi chwała Boża. O, dziś jeszcze bardzo daleko odbiegliśmy od urzeczywistnienia zamiarów Chrystusowych! Na dwa miljardy mieszkańców ziemi, zaledwie 350 miljonów jest katolikami. A ilu wśród nich jest tylko kato­ likami z nazwy, którzy życiem swojem przynoszą tylko wstyd Kościołowi! Powinniśmy dbać o piękno swej duszy. Czy zasłu­ guję swojem życiem na ofiarę Chrystusową? Czy pracuję nad urzeczywistnieniem planu Chrystusowego w mej duszy i w du szach mych bliźnich? Pamiętajmy, że mamy współdziałać w posłannictwie Chn ■ stusa Pana we wzmożeniu chwały Bożej! *

*

*

Dziś wielu ludzi nawet nie wie, dlaczego Chrystus prze­ szedł na świat! Wielu usilnie stara się o dobra doczesne, mało troszcząc się o życie wieczne! Wielu postępuje tak, jak jeden z Rotsehildów po bitwie pod Waterloo! Pod Waterloo 18-go czerwca 1815-go roku. armja Napoleona wszelkiemi siłami starała się przeszkodzić połączeniu się wojsk niemieckich i angielskich. Przestraszony Rotschild z kwatery Wellingtona obserwował przebieg wypadków. Kiedy zobaczył, że sprzymierzone wojska zaczynają brać górę nad Napoleonem, nagle znikł z obozu. Na drugi dzień był już w Ostendzie. Na morzu szalał straszny orkan — niemożliwe było jechać. Nikt nie chciał puszczać się w drogę. Rotschild dał dwu tysiące fra-nkówr rybakowi, który przewiózł go na angielski brzeg.

10

Po kilku godzinach wylądował w Dowrze, nie wytchnąwszy, pośpieszył do Londynu i wykupił na giełdzie mnóstwo akcyj, które z powodu dotychczasowych ciągłych klęsk miały bardzo niski kurs. Niebawem przyszła wiadomość o zwycięstwie, papiery po­ szły w górę, a Rotschild zarobił wielki m ajątek. . . Bracia! Jak często w życiu widzimy tę samą historję w nowem wydaniu! Widzimy ludzi bezczelnie wyrachowanych, którzy ciągle gonią za pieniądzem, nie śpią, nie jedzą, uznają tylko prawa natury, — miłość, serce, pragnienia duchowe rzu­ cają na żer mamonie! Pieniądz! Pieniądz jest dla nich jedynym celem i marzeniem!. . . Żyją, jakby wcale nie było Chrystusa!. . . Jakby Chrystus niczego nie uczył, jakby Chrystus nie dla nich umarł! Ale my zapamiętajmy sobie naukę wypływającą z dzisiej­ szego kaziamia: Syn Boży dlatego stal się człowiekiem, żeby człowiek mógł stać się synem Bożym. Panie Jezu Chryste, daj, żebyśmy się stali godnymi Twoich ofiar! Amen.

II. TRAGEDJA CZŁOWIEKA. Kochani Bracia w Chrystusie! zeszła niedzielę rozpocząłem cykl kazań, w których chcę przedstawić cierpienie Pana Jezusa i Jego triumfalne życie. W ostatniem kazaniu poznaliśmy bliżej zagadnienie: Dla­ czego Syn Boży stał się człowiekiem'' Czy Chrystus tylko dlatego pizyszedł na świat, żeby nas nauczyć wzniosłych, wiecznych prawd wiary? Żeby nam dać przykład do naśladowania? Nietylko dlatego! Chrystus przyszedł na świat, żeby nas odkupić i zadośćuczynić obrażonej przez nasze grzechy spra­ wiedliwości Bożej. W nowym cyklu kazań będę mówił o cierpieniu Chrystusa Pana, łącząceni się z dziełem zbawienia. Żebyśmy mogli należycie ocenić dzieło odkupienia, powin­ niśmy najpierw poznać tragedję człowieka, która stała się powodem męki Chrystusa Pana. W dzisiejszem kazaniu będę mówił o tragedji człowieka, o grzechu pierworodnym, który oślepił ducha ludzkiego i stał się przyczyną nieskończonego łańcucha upadków. Grzech pierwo­ rodny sprawił, że Chrystus przyszedł na świat. Musiał to być wielki powód, dlatego warto się z nim zapoznać. W dzisiejszem kazaniu postaramy się poznać: 1. istotę grzechu pierworodnego, 2. czy istnieje grzech pierworodny? W następną niedzielę zoba­ czymy, jaka wypływa stąd nauka?

W

I. Co to jest grzech pierworodny? Chcąc zrozumieć dzieło odkupienia Chrystusa Pana, musimy znać powód, dla którego ono musiało nastąpić, czyli musimy poznać: czem jest grzech pierworodny? Na czem polega straszna

12

tragedja ludzkości, spowodowana przez naszych pierwszych rodziców, tkwiąca w każdym przychodzącym na świat człowieku. A) Według nauki naszej wiary, Bóg pierwszą parą ludzką wyposażył w dary sprawiedliwości pierworodnej, czyli, że obda­ rzył ich doskonalą harmonią ducha i ciała; ciała ich były piękne i zdrowe, dusza czysta, pełna sprawiedliwości i dobroci, ale nie­ stety, grzech spowodował straszne spustoszenie. W całej pełni można tu zastosować słowa Ewangelji o rolniku, który wsiał dobre ziarno, ale źli ludzie nasiali mu kąkolu do pszenicy (Mat. 13, 24—30). Przed grzechem pierworodnym natura ludzka stanowiła doskonałą, harmonijną całość; władze niższe były pod­ porządkowane duchowi, dusza — Bogu, ale wszystko to runęło z chwilą, kiedy grzech zamącił dusze naszych pierwszych rodzi­ ców. Od tego czasu nasza zmysłowa natura ciągle buntuje się przeciwko duchowi, powstała ciągła walka ciała z duszą, dobra ze złem. światłości z ciemnością i nastąpiła tragedja ludzkości t Od czasów grzechu pierworodnego do wszystkich ludzi od­ noszą się słowa Pisma św.: „Wszyscy zgrzeszyli i niedostawa im chwały Bożej" (Rzym. 3, 23). „Byliśmy z przyrodzenia synami gniewu, jako i drudzy" (Efez. 2, 3). „Przez jednego człowieka grzech na ten świat wszedł, a przez grzech śmierć, i tak na wszystkich ludzi śmierć przyszła, w którym wszyscy zgrze­ szyli" (Rzym. 5, 12). „Przez jednego przestępstwo na wszyst­ kich ludzi" (Rzym. 5, 18). B) „Przez jednego przestępstwo na wszystkich ludzi", tegonie rozumiem. To rażąca niesprawiedliwość! Z jakiej racji ciąży na mnie grzech pierwszych rodziców? Oni go popełnili, co mnieto może obchodzić! Czy ja mam być odpowiedzialny za cudze grzechy? Nie . . . tego nie rozumiem. . . Człowiek często słyszy tego rodzaju narzekania. Tak mówić mogą tylko ci, którzy nie znają istoty grzechu pierworodnego. Grzech pierwoi odny to nie jest coś konkretnego, namacalnego. coby miało ciążyć na czlouńeku; grzech pierworodny to brak harmonii ducha i ciała, danelj od Boga Adamitom i, jako głowie fizycznej i moralnej rodzaju ludzkiego, a straconej przez wype wiedzenie Bogu posłuszeństwa. Grzech pierwioirodny to brak doskonałości, którą pierwsi ludzie rzeczywiście posiadali i gdyby nie grzech, mogliby nam ją przekazać prawem dziedziczności. Zrozumiemy to lepiej, jeśli użyję porównania. Przedstawmy sobie, że jakiś zamożny człowiek przehulał swój majątek. Po­

13

tomstwo jego oprócz nazwiska jego nic po nim nie odziedziczyło. Byliby majętnymi ludźmi, gdyby nie lekkomyślność ich ojca; że zabrakło im dóbr materjalnych, to nie ich wina, nie odpowiadają za swoich lekkomyślnych rodziców, ale też nie mogą rościć sobie pretensji do dawnego majątku ojca. Podobnie ma się rzecz z grze­ chem pierworodnym, który popełnili nasi prarodzice, jego skutki odczuwa cały rodzaj ludzki. Teraz łatwo zrozumiemy porównanie wielkiego bojownika o ducha chrześcijańskiego, Pascala, któiy doskonale scharakteryzował skutki grzechu pierworodnego, mó­ wiąc: Człowiek możnego pochodzenia stał się żebrakiem. Każdy słyszał o nieszczęśliwej, pozbawionej przez bolsze­ wików majątku arystokracji rosyjskiej — biedacy tułają się po całym świecie. Postawa, wyraz oczu i rysy twarzy zdradzają szlachetne pochodzenie, ale troski życiowe, różne niedostatki, zrobiły ich formalnie nędzarzami. Podobny los spotkał ludzkość, która przez lekkomyślność pierwszych rodziców została pozba­ wiona daru łaski uświęcającej. Grzech ten zatarł Oblicze Boskie w naszej duszy, — staliśmy się zubożałą arystokracją. C) Nauka Kościoła o grzechu pierworodnym nie jest żadnym wymysłem, ani barwną przypowieścią, tylko poważnym brakiem harmonji między duszą i ciałem, która całej ludzkości daje się we znaki. Świadczy o tern najlepiej historja świata. Straszne przygnębienie i świadomość grzechu już dawno dręczyła ludzkie sumienie i człowiek różnemi sposobami chciał się jej pozbyć. Ze wzruszeniem czytamy o krwawych ofiarach pogan, którzy nawet własne dzieci składali bogom, by uśmierzyć ich gniew. Człowiek od chwili popełnienia, grzechu pierworodnego odczuwał straszny jego ciężar. Grzech pierworodny, jak olbrzymi ohydny wąż owinął sio naokoło kuli ziemskiej, zatruwając ludzkość! Z jego powodu płacze noworodek, ziemia jest pełna cierni i trudów, bólu, grzech pierworodny wyciska łzy z oczu ludzkich, on wykopał grób dla nas wszystkich. II. Czy istnieje grzech pierworodny? Czuję, że nad tem pytaniem będę się musiał dłużej zat-rzMiiać, bo dzisiejszy człowiek ze spccjalnem upodobaniem lubi krytyko­ wać i pokpiwać z grzechu pierworodnego.

14

Często słyszymy tego rodzaju uwagi: „Grzech pierworodny to tylko pikantna historja flirtu Adama z Ewą11, „To bajka. wschodnia11, „Czy prawdziwy inteligent może w coś podobnego uwierzyć?!11 Nie zniechęcajmy się tego rodzaju opinją, ale starajmy się poznać rozumowe dowody nauki o grzechu pierworodnym, bo jesit ona jednym z podstawowych filarów chrześcijaństwa! To dogmat wiary! To dogmat, który ma nietylko teologiczne, ale i doświadczalne uzasadnienie. Nie wierzysz, że istnieje grzech pierworodny i jego straszne następstwa? Nie wierzysz, że człowipk, stawiając pierwsze kroki na ziemi, dobrowolnie zeszedł na manowce i od tej chwili wszyscy potykamy się na drodze życia? Jeśli nie wierzysz, to odpowiedz na te pj tania:. A) Wytłumacz, skąd pochodzi rozdwojenie duszy? Skąd ta iragedja, dysharmonja, ten zacięty bój dobra i zła w człowieku? Czy nigdy nie czuliście w sobie strasznej walki, jakby rozjuszo­ nego stada dzików, które wyrwały się z klatki?! Już w starożytności poganie zastanawiali się nad tem roz­ dwojeniem natury ludzkiej. „Nikt nie jest bez wad11 — mówi Owidjusz. „Zawsze nas pociąga to, oo jest zakazane11 — ma­ wiał Cyceron. Jest w nas zarodek, skłonność do złego, uczy religja chrześcijańska; powinniśmy panować nad ziemi skłon­ nościami, nakazuje chrześcijańska moralność. Z całego rodzaju ludzkiego, tylko Najświętsza Panna Marja wolna była od grzechu pierworodnego — dlatego Kościół uczy, że była „Niepokalanie Poczęta11, inni natomiast ludzie, nawet i najwięksi Święci, nie uniknęli działania grzechu pierworodnego. Pociesza nas fakt, że nawet największy apostoł, święty Paweł, również musiał staczać walkę ze swoją naturą skłonną do złego! Doskonale zobrazował nam straszne skutki grzechu pierworod­ nego w liście do Rzymian: „Co czynię, nie rozumiem; bo nie co dobrego chcę, to czynię, ale złe, którego nienawidzę, ono czynię__chcieć przy mnie jest, ale wykonać dobre nie znajduję. A jeśliż czego nie chcę, to czynię, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. . . kocham się wespół z zakonem Bożym według wewnętrznego człowieka, lecz widzę inny zakon w człon­ kach moich, sprzeciwiający się zakonowi umysłu mojego i biorący mnie w niewolę, w zakonie grzechu, który jest w członkac'.) moich11 (Rzym. 7. 15. 18. 20. 22. 23).

IB

Wzruszający obraz! Tak wygląda wewnętrzne oblicze świę­ tego Pawia! Jest to wyznanie natury ludzkiej. Wszyscy powir niśmy wołać ze świętym Pawłem: „Nieszczęsny ja człowiek! Kto mnie wybawi od ciała tej śmierci?" (Rzym. 7, 24). Możemy odpowiedzieć tylko tak, jak święty Paweł: „Łaska Boża przez Jezusa Chrystusa Pana naszego" (Rzym. 7, 25). Nie wierzysz, że jest grzech pierworodny? Wytłumacz mi, skąd się bierze w człowieku tyle skłonności do złego?! Rodzi się dziecko, rodzice strzegą je przed szkodliwemi przykładami, starannie wychowują, ukazują tylko dobre przykłady, — a jed­ nak z biegiem rozwoju pojawiają się w niem różne złe skłonności' upór, nieposłuszeństwo, kłamstwo, lenistwo. . . Jak to wytłuma­ czyć? Rodzice byli najlepszymi ludźmi, a potomstwo jest złe. Tylko ten potrafi to wyjaśnić, kto wie, że już w duszy nowo rodka jest zasiane ziarno zła, które z biegiem lat wzrasta. Wszyscy rodzimy się ze skłonnościami do złego i tylko nie­ ustanna walka 'z samym sobą może nas podnieść. Rodzimy się grzesznymi, a powinniśmy się stać świętymi! Kto nie zdobywa za życia wyżyn świętości, ten pozostanie w barłogu swych namiętności i grzechu. Bez zwrócenia uwagi na grzech pierwo­ rodny, niemożliwą jest praca wychowawcza. B) Mówią, że niema grzechu pierworodnego? Wytłumacz mi, skąd tyle zła, skąd się bierze jego wszechwładne panowanie, zepsucie, które towarzyszy ludzkości przez dzieje świata? Wy­ tłumacz przyczyny bezczelnego, wrodzonego samolubstwa. (Patrz, do krwi potrafi się pobić braciszek ze siostrzyczką o większy kawałek bułki!). Chrześcijaństwo to tłumaczy, mówiąc, że prze­ sadna miłość własna, okrucieństwo, wrodzone samolubstwo, — są skutkami grzechu pierworodnego! Skutkiem grzechu pierwo­ rodnego rodzimy się samolubami i nienawidzimy bliźnich. Czy kto zaprzeczy, że istnieje w nas egocentryczna skłon­ ność? Z głębi naszej duszy wydobywają się okrutne pragnienia, straszne namiętności, na widok których musimy przyznać rację pewnemu głębokiemu znawcy natury ludzkiej, który powiedział: „Nie wiem, jak wygląda dusza mordercy; znam tylko duszę ludzi uczciwych, —• ale jest ona straszna!" Jak to wytłumaczysz? Człowiekowi wierzącemu nie możesz powiedzieć: Bóg stworzył cię tak złym, ohydnym, samolubnym, nędznym! To niemożliwe, żeby Bóg wydał na świat takiego

16

potwora! Pozostaje jedyne tłumaczenie, które podaje nauka chrześcijańska o grzechu pierworodnym, że dzisiejszy człowiek nie jest takim, jakim go pierwotnie stworzył Bóg! Człowiek wtrącił się w plany Boże i zepsuł je. Skłonność do grzechu dziedziczymy po pierwszych rodzicach, podobnie jak po ojcu i matce cały zespół dobrych, albo złych skłonności. C) Nie wierzysz, że jest grzech pierworodny? Wytłumacz roi naturę człowieka, cudowną zagadkę. Jeśli powiemy, że nie istnieje grzech pierworodny, to ■człowiek na zawsze pozostaje zagadką. Nikt nie zrozumie niesłychanego chaosu, nawału sprzeczności, których pełno w człowieku! Tęsknimy i pragniemy światłości i prawdy, a jak łatwo ulegamy ciemności i plamimy się kłam­ stwem! Dusza nasza wyrywa się do Boga, ale całem ciałem ciągniemy ku ziemi, do błota i zła! Zachwycamy sic dobrem, pięknem, sprawiedliwością, a jesteśmy przewrotni, nieopanowani i niesumienni! Kto zrozumie trafne zdanie pewnego dziecka, które zapytało: „Dlaczego być dobrym jest tak źle, a być złym jest tak dobrze?!" Pragniemy radości, spokoju i szczęścia, — a przypada nam w udziale smutek, niepokój i cierpienie! Dlaczego? Czasem w ułomnem ciele gości piękna dusza, ale zdarza się, że czarujące wdzięki kryją w sobie cuchnące bagno zła! Czy jeszcze i teraz nie wierzysz, że ludzkość kiedyś, dawniej, stawiając pierwsze kroki, zbłądziła z drogi dobrej i wskutek tego coś się zepsuło w porządku świata? W pewnem wielkiem mieście zamordowano służącą. .Śledztwo wykryło dziwną okoliczność, że zanim morderca opuścił mieszka­ nie, dał jedzenie i wody kanarkowi do klatki. Sprawcę złapano, a w .czasie zeznań na zapytanie, dlaczego nakarmił ptaka, dał dziwną odpowiedź: Dlatego, że nie mogłem pogodzić się z myślą, że ptak ten umrze z głodu. . . Bracia! Nie wierzycie, że jest grzech pierworodny? Czy nie widzicie, jakiego strasznego spustoszenia dokonał w duszach ludzkich? Co za parodja! Człowiek bez najmniejszych wyrzutów sumienia zabija drugiego, a jednocześnie nie może się pogodzie z myślą, że zginie małe ptaszę! Poco szukać przykładów daleko, przypatrzmy' się sobie samym. Ile tkwi w nas różnych sprzeczności, niezrozumiałych rzeczy! Zachwycamy się ideałami, ale by' je urzeczywistnić, nie mamy sił! Przez chwile żarliwie się modlimy, jesteśmy^ na wy-

17

ducha, a polem wrą w nas piekielne ognie grzesznych pragnień! Starannie troszczymy sio o nasz zewnętrzny wygląd, 0 ubranie — a potrafimy być szorstcy, kapry śni. wymagając'', okrutni. ( .złowiek, jeśli czuje, że jest obserwowany, uważa na każdy swój ruch, a potrafi grzęznąć w bagnie rozpusty, być nieobowiązkowym, niewiernym, jeśli się czuje na nudności. •lak to wytłumaezyćr Zrozumiemy to jedynie przy świetle nauki katolickiej, która mówi, że:. Człowiek na poc zątku ziem sldego życia zbłądził na bezdroża grzechu. Człowiek, stworzony na władcę, stał się niewolnikiem. Kłamstwo, że człowiek z na­ tury jest dolny, jak głosi Rousseau! Człowiek nie jest również wcieleniem zła, jaik uczy filozofja pesymizmu! Człowiek jest mieszaniną królewskiego dostojeństwa i żebraczej nędzy, ma orle porywy i niskie instynkty . Róg nie Stworzył go takim, jakim jest dziś. <'złowiek w obecnym stanie Swojej natuiy, chcąc się trochę podnieść, musi ciężko walczyć ze swemi zmysłami. . . W jakim celu ma walezyćV Daw *u chrześcijanie doskonale potrafili obrazowa) przedsta­ wiać abstrakcyjne prawdy wiary. W Halberstadt, w katedrze jest malowidło przedstawiające Adama i Ewy, prowadzonych na łań­ cuchu przez czarta, grającego na skrzypcach. Ten naiwny obraz bardzo dużo mówi! 7do, grzech potrafi oczarować człowieka miłą melodją obiecanek, a potem bierze w niewolę, zakuwając w kajdany namiętności. Obraz ten jest symbolem ludzkości zakutej w niewolę grzechu, z której uwolnił ją dopiero Chiystus! Człowiecze, pracuj i ufaj! Pracuj, walcz! Nie wystarczy rzucać tego rodzaju hasła, trzeba wiedzieć, wr jakim celu mamy pracować i dążyć do doskonałości. Chrześcijaństwo jasno przed stawia nam cel dla. którego powinniśmy walczy ć. Powinniśmy' pracować i ponosić trudy, żeby wyryć w sobie rysy szlachetności 1 piękna, rozniecić w sobie ogień ideałów, osiągnąć harmonję. zwyoiężyć zło, podłość, lenistwo, zniechęcenie, czyii na nowo stać się takimi, jakimi była pierwsza para ludzka, stworzona przez Boga, zwycięsko wyjść z trageóji ludzkiej i stać sic; hymnem pochwalnymi na cześć Boga. Żeby się nam to udało, musiało nastąpić odkupienie. Jeżeli chcemy wydostać się z więzów grzechu i rozpalić wr sobie piękno, doskonałość i szlachetność, powinniśmy' współpracować z Chry­ stusem Panem w

18

Bracia' Mumii, w Rumunji. 19-go maja 1929 r. wybuchł pożar źródeł nafty, które pomimo usilnego przeciwdziałania, płonęły kilka lat. Straż wojskowa, pokryta grubą warstwą sadzy, zalana potem od gorąca, pilnowała wejścia na płonące tereny naftowe. Cała okolica była zaniepokojona wybuchami na pół kilometra od poszczególnych źródeł, powietrze było gorące, jak w rozpalonym piecn. W promieniu kilkunastu kilometrów wy­ marło wszelkie życie. . . ziemia popękała z gorąca. Wszystkie środki ratunkowe zawiodły. Jeśli udało się zasypać jeden otwór, wnet \r innem miejscu wybuchały nowe słupy płomieni. . . Technika ludzka stała bezradna wobec strasznego żywiołu, sie­ jącego zgrozę, śmierć naokoło siebie . . . Bracia! Pożar źródeł naftowych v Moreni trwał przez kilka lat. ale grzech pierworodny już tysiące wiekówr sieje zagładę, brud. zniszczenie, postrach i tragizm minerci. Ludzkość tysiące lat bezradnie, z rozpaczą patrzy na śmiertelny pochód tego. ognia, który niszczy najcenniejsze skarby: moralność, czystość, szlachetne porywy, wieczne przeznaczenie. Gdybyśmy byli zosta­ wieni sami sobie, po dziś dzień trwałaby ta klęska. „Lecz gdzie obfitowało przestępstwo, łaska więcej obfitowała, aby jako grzech królował na śmierć, tak też łaska królow ała przez sprawiedliwość ku żywotowi wiecznemu, przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego*' (Rzym. 5, 20—21). Zlitował się nad nami Chrystus i dał nam środki zaradcze przeciwko strasznemu pożarowi, nie wodę, nie piasek, ale Swoją własną Krew. przy pomocy której obwarowa­ liśmy dusze przed strasznym ogniem. Chrystus stał się naszą siłą i nadzieją. Źródła grzechu i dziś płoną, i nie wygasną, dopóki człowiek istnieć będzie na ziemi. W nas tkwi zarodek zła, ale dziś mamy przeciw niemu sku■Wezaie środki: miłosierną dłoń Chrystusa i Jego przenajdrozszą boską Krew, z ich pomocą możemy pokonać wszystkie przeszkody i osiągnąć życie wieczne. Amen.

III. CZY CHRYSTUS BYŁ OPTYMISTĄ, LUB PESYMISTĄ? Koc/,ani Krucki ir Chrystusie! dzisiejszem kazaniu chcę poruszyć ciekawe zagadnienie. Napozór wydawałoby się, że to tylko jałowe filozofowanie, ale jeśli głębiej zastanowimy się nad tą kwestją, przekonamy się. że zawiera w sobie mnóstwro ciekawych i pożytecznych zagadnień. Myśl, którą dziś chcę rozwinąć, łączy się ściśle z grzechem pierworodnym, nad którym zastanawialiśmy się zeszłym razem. Kwestja następstw grzechu pierworodnego, „tragedja człowieka14, przywodzi na myśl wiele poważnych zagadnień. Jeśli grzech pierworodny poczynił tak straszne spustoszenie w duszy ludz­ kiej, to czy natura i wola ludzka ma jeszcze jaką wartość? Czy możemy sami zrobić coś dla zbawienia siebie? Czy możemy mieć na przyszłość jakąś nadzieję? Czy możemy opierać się złu? Przewodnia myśl dzisiejszego kazania da się ująć w tych sło­ wach: Jak myślał Chrystus o człowieku, o jego woli? Czy ufał w naisze siły, czy byf optymistą, lub pesymistą? Odpowiedź jest o tyle trudniejsza, że ze słów Chrystusa można wnioskować i o pesymizmie i o optymizmie. Chrystus otwarcie uczy, że człowiek od urodzenia jest skłonny do grzechu, tu więc jest pesymistą, ale znowu innym razem stawia przed nami zda się niedościgłe zadanie: „Bądźcież doskonali, jako i Ojciec wasz Niebieski doskonałym jest" /Mat. 5, 48). Jest to oznaka bezgranicznego optymizmu. Jak pogodzić te pozorne sprzeczności? Uda się to tylko wtenczas, jeśli dobrze poznamy naukę Chrystusa o istocie i po trzebie zbawienia. Nim przystąpimy do okieślenia, czy Chrystus był optymistą lub pesymistą, musimy zastanowić się nad pod stawową nauką o odkupieniu. *)1

W

1) Patrz. K. Adam ( liristus. unser P>ruder. Regensburg. 1930, 136—176.

2*

20

I.

Czy Chrystus był pesymistą? Bezwątpienia, dusze najznakomitszych ludzi przed Chrystu­ sem przepehuał pesymizm. Prorocy Starego Testamentu ciągle nawołują do pokuty i nawrócenia się do Boga, Mówią: Jesteście źli, grzeszni, czyńcie pokutę! Ten sam ton przebija się w surowej nauce świętego Jana Chrzciciela. Przychodzi Pan Jezus. Jakie stanowisko zajmuje w tej kwestji? Uczy, że powinniśmy być pesymistami w stosunku do natury ludzkiej, skłonnej do złego. Zepsutą ludzką naturę pociąga grzech, jak kamień siła grawitacyjna ziemi. Chrystus widzi straszne spustoszenie, jakiego dokonał grzech, dlatego mówi: „Nie trzeba zdrowym lekarza, ale źle się ma­ jącym" (Mat. 9, 12) i dlatego wspomina o pysznym i złym faryzeuszu (Łuk. 18, 10 i nast.), dlatego nazywa pewnego razu Piotra szatanom (Mat. 10, 23). Dlatego woła rozgoryczony: „0 narodzie niewierny, dokądże przy was będę? Dokąd za was cierpieć bęclę?“ (Mar. 9. 18). Jednym z podstawowych rysów nauki Chrystusowej jest pesymizm w stosunku do natury ludz­ kiej, skłonnej do złego: „Czyńcie pokutę!" (Mat. 4, 17). W jakim celu? Bo „źli jesteście" (Mat. 7. 11), „Bodzaj zły i cudzolożny" (Mat. 12, 39). Towarzysząc Chrystusowi w czasie Jego kazań, wodzimy, że ludzkość uważał za bardzo grzeszną, że był pesymistą w sto­ sunku do ludzi: „Biada tobie, Korozaim, biada tobie, Betsaido" (Mat. 11, 21) — wyrywa Mu się z ust gorzki okrzyk na widok miast zatwardziałych w grzechu. Gdy w Syloe, w południowej części Jerozolimy, zawaliła się wieża, grzebiąc 18 Galilejczyków', Pan Jezus zapytuje słuchaczy: „Mniemacie, żeby oni wolniejszymi byli nad wszystkich ludzi, mieszkających w Jeruzalem?" (Łuk. 13, 5). Stąd wynika, że Chrystus wszystkich mieszkańców Jerozolimy uważał za grzesz­ ników', przedewszj stkiem tych, którzy sądzili, że są „sprawiedliwi". Z dotychczas przytoczonych słów jasno wynika, że Chrystus był do pewnego stopnia pesymistą! Nikt tak trzeźwo, jak Chry­ stus, nie patrzał na zepsutą naturę ludzką, na jej straszne na­ miętności. Chrystus nie był romantykiem, przesadnym idealistą! Opowiadania Jego świadczą, jak doskonale znał złą naturę ludzka!

21

Przy chodzi gospodarz domu. a leniwi słudzy nic czekają na niego — mówi w jednej przypowieści. Przychodzi pan młody, a drużki nie był} przy gotowane na jego przyjście — mówi w innej. Król urządza wspaniałą ucztę, na którą zaprasza gości, ale oni zlekceważyli zaproszenie — mówi jeszcze gdzie indziej. Jeśli zastanowimy się nad tern wrszy'stkiem, musimy przy­ znać. że rhrystus byl pe-symistą. jeśli chodzi o lenistwo i słabość ludzkiej woli! II. Czy Chrystus był optymistą? A) Znamy jednak słowa i Przykazania Chrystusa Pana, na. podstawie których możemy twierdzić, że byl w stosunku do nas także bardzo wielkim optymistą Jeśliby się Chrystus odnosił do nas ze skrajnymi pesymizmem. t.o ozy mógłby nam pozostawić iego rodzaju Przykazanie: „Bądź­ cie doskonali, jako i Ojciec wasz Niebieski doskonałym jest“ i Mat- 5. 18). Nie mógłby tego wymagać. gdyby uważał, że ludzkość jest do gruntu zepsuta! Chrystus wymmga od nas wielkodusznych ofiar! Wierności w rzeczach małych. a moczonskiej odwagi w rzeczach wielkich! Każe nam panować nad gniewem, każe poskramiać wyobraźnię, język, wzrok! Uczy. że powinniśmy kochae nieprzyjaciół. Każe miłować Boga z całego Serca, mowy', myśli i uczynków . . . Czy człowiek zrozumiałby te nakazy', jośliby do głębi byl zepsuty? Jah wythnaaczt/c ten rzekomo sprzeczny' stosunek ( 'liiysitusa do ludzkości.''

lij Tłumaczyć należy w ten sposób, że pesymizm Chrystusa odnosi sio do człowieka, zdanego na swą własną, słabą wolę. człowieka takiego. jaki byłby bez dzieła odkapienia. ( hrystus. stawiając Swoje optymisty ezne wymagania, ma na uwadze człowieka, którego odkupił Swą przenajświętszą Krwią. Wiara w Chrystusa, zjednoczenie się z Panelu Jezusem, daje siłę speł nić najbardziej optymistyczno zadania. Chrystus Pan. jakby mówił: Człowiek, zostawiony' swoim siłom, nie może się podnieść z barłogu grzechu czyli jest przedmiotem skrajnego pesymizmu ale jeśli będzio korzystał z Mok h zbawiennych łask. trzeba nan patrzyć z optymizmem.

22

Teraz lepiej rozumiemy mmką 1nrystusa o skutecznym leczeniu i wzmacnianiu duszy ludzkiej. Chrystes zawsze uczył, że kto z Mego czerpie siły, ten w duszy ma „rzeki wody ży­ wej" (Jan. 7, 38), które niszczą grzech i dają zwycięską moc. Chrystus leczył i choroby fizyczne, ale przedewszystkiem kładł nacisk na sprawy duchowe, na zdrowie duszy: Synu, córko, grzechy twoje są odpuszczone! (Mat. 9, 2; Łuk. 5, 20). Zaczynamy jaśniej formułować odpowiedź na pytanie, któ­ reśmy postawili w dzisiejszem kazaniu: Czy Chrystus był pesy­ mistą lub optymistą? Człowiek bez Koga musi się stać przedmiotem pesymizmu, ale kto wierzy w Zbawiciela, ten zdolny jest urzeczywistnia najbardziej optymistyczne ideały. „Jam jest szczep winny, wyście latorośle. Kto mieszka we Mnie. a Ja w n.m, ten wiele owocu przynosi, bo beze Mnie nic czynić nie możecie. Jeśli kto we Mnie nie trwał, precz wyrzucony będzie jako latorośl i uschnie i zbiorą ją i do ognia wrzucą i zgorzeje" (Jan. 15, 5. 6). Bez Chrystusa zginiemy; On jest naszą podporą i woła naw. ..Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy pracujecie i jesteście obcią żeni, a Ja was ochłodzę. . . Albowiem jarzmo Moje wdzięczne jest, a brzemię Moje lekkie" (Mat. 11, 28—30). Bez
Wielu ludzi twierdzi. że człowiek religijny musi unikać rado­ ści, zabaw, rozrywek, te powinien być smutny, zawsze zamyślony Czy to prawda, że smutne są drogi prowadzące do Chrystusa? Czy prawda, że kto naśladuje Chrystusa, temu nie wolno się śmiać? Ozy prawda, że tylko w zaeiszu murów klasztornych można pozostać wiernem dzieckiem Chrystusowem? A) Przedewszystkiem powinniśmy zrozumieć, że chrześcijań­ stwo jest religją ciągłego czuwania i karności. Ten charakter nadal mu Pan Jezus, kton powiedział: „Jeśli kto chce za Mną iść, niech sam siebie zaprze, weźmie krzyż swój, a naśladuje Mnie" (Mat, LG. 24). Dlaczego powiedział to Chrystus? Dlatego, że znal naturę ludzką, skażoną przez grzech pierworodny. Znał tragiczne rozdwojenie duszy i szalejącą w nas walkę dobra, ze złem. Znal nasze nieśmiałe pragnienie Doga. które tak trafnie ujął poiita. mówiąc: II i je się w wiecznej moce, na dnie mego serca Droczy mnie i mozoli przerażona trwoga. Która sic nieustannie coraz gl< biej wwierca. Szukając natarczywie, którędy w blask droga (L. Stoffi Natychmiast znika prz\gnebk-nde i smutek duszy, jeśli za­ stanowimy się nad celem umartwienie chrześcijańskiego. Palno wanie nad sobą, według; nauki chrześcijańskiej, nie jest samo w sobie celem, tylko środkiem, narzędziem do zwalczania skut ków grzechu pierworodnego. B) Pytamy, czy czlmciek może w życiu cudziennem nasię dować Chrystusa? Czy w tym celu nie musi uciekać w zacisze klasztorne? Odipowiadamy, że człowiek może być wiernym wy­ znawcą Chrystusa, żyjąc nietylko w klasztorze, ale i w świecie! Drugi© pytonie: Czy można zostać wiernym, Chrystusowi bez panowania nad s<>bą? Nie, nie można, ani żyjąc w klasztorze, ani w święcie! Nie wystarczy poznać jakąś prawdę, ale trzeba ją stosować w życiu: nie wystarcza dobre postanowienie, ani gorący zapał, ale trzeba ustawicznie czuwać nad sobą, kontrolować i napra­ wiać swoje czyny. Człowiek poświęcający się pracy naukowej, pilnie baczy na źródła, by nie zrobić błędów w swych wyw odach:

24

tuk samo. żeby zapolm c zgubnym wpływom wrogich czynników7 trzeba. czuwać i AAystrzegać .sit błędów aa- życiu moi-alncin.

Chrystus stania przed nami wzniojly ideał: „Bądźcie dosko­ nali. jako i 0,cicc Avasz Niebieski doskonal-m jest “ (Ma.Ł. 5, 48). ale pamiętajmy. że szczytów doskonałości nie można zdolne za jednym zamachem, tylko mozolnym trudem. O. gdyby- można jodnem tclmienium zapału osiągnąć ideał życia, nie brakło!n bohaterów aa- czasach obecnych! Ale droga do doskonałości jest po\s'olna. ueiążliAva. wymaga, cierpliwości i praAvdzi\ATej aseezy. y . ) Co to jest asceza chrześcijańska? .Jest to plamm-a graca nad doskonalenie m duszy: poznaAAanje AAkisny cli sit i stosowanie ich przeciAA- naporoAci zla. które AAypłyAYa z nas samych i z na­ szego otoczenia. Chrześcijaństwo nakazuję: nie bądź łakomy i ehe iaay. ale aaspieraj uhogicli aa- miarę możności! Zaleca rozdawać majętność nie iłlatcgo. żeby była czemś złem. ale aa- tym celu. żebyśmy się zanadto mu przy wiązywaji do dolir doczesnych. Zadumaj czAstość aż do ślubu, nakazuje Kościół, nid dlatego, żeby obeoAAanie kobiety z mężczyzną było złem. ale dlatego, żeby podnieść sakrament małżeństA\'a, żeby czloAAick nauczył się panoAArać nad swojemi popędami. W piątek zacboA\aj post. nic dlatego, żeby spożywanie mięsa. było aa- piątek grzechem. ale dlatego, żebyś się. nauczył panotmiś nad smakiem, żebyś go podporządkował AAładzy vryż.szej duchoAroj. Przekonaliśmy się, że chrześcijaństwo nie jost tak straszne, jak AAydaje sio AAiclu ludziom: ale A\rymaga od nas życia godnego ezkw ieka. istoty rozumnej. Baremanie nad sobą, asceza. olam ią żuje każdego chrześcijanina, dlatego, że aa-sza-sca' jesteśmy pod zgubnemi uply wami grzechu pjenAOrodncgo i AA-szysey. chcąc się AAydoliyć z ciążącego na nas jarzma. musimy naśladim ac Chry-. stusa. Żyć AA-edlug zasad ( brystusim-ych można, jak słyszeliśm y, nietylko aa- zakonaeli. ale i aa- ży ciu ŚAAieckiem. bi z różnicy- stanu i zaAAodir Kościół ma szcrćgi śa, iętyfjJi złożone uietA Iko ze ŚAAią tolilhAycli zakounikÓAA' i zakouuic ale z grona ubogich sług. ż< brakoA,. z A\-ojsk«i. lekarzy. arty-stim-. z matek. ojcÓAY. u< zonyeb i pedagogów. Obecnii Kościół rozpatruje prośby o bonty lika.cję dAAÓeli francuskich przcmysłoAA cóaa- ubiegłego stulecia, którzy odznaczali się iuuIzaa yczajną sumiennością wobec robotników

*

*

*

25-

Miacia! ('o mamy odp< wiedzieć na lego rodzaju za raut y. żo i hrześcijaust wo bardzo krępu j< (człowieka w życiu, żc kto chce żyć po katolicku, ten nic może radować się. jak inni ludzie, pięknem świata, ale zawsze z trwogą musi myśleć, żulw przy­ padkiem ni* popełnić jakiegoś grzechu, żo katolik z obawy przed grzechem nie ma, spokojnego ani dnia. ani nocy. że ciągle słyszy gromy z kazalnic: tego nie wolno, a tamto jest- grzechem?!. . . Ile w tych słowach prawdy? Czy nauko Chrystusowa jest optymistyczna, czy pesymistyczna? Czy chrześcijaństwo jest ponure, smutne, monotonne, nudne? Cdzietam! Kwangelja. to znaczy tyle. co dobra nowina. Chrześcijaństwo przed ewszystkiein daje a nie odbiera, kie wymaga wyrzeczenia się prawdziwych wartości, zdrowych, pożytecznych i godnych człowieka przyjem­ ności. - ale zabrania zatruwać się rzeczami ziemi. Wymaga od nas wyrzeczenia sic dóbr doczesnych, aio tylko wtenczas, jeśli przeszkadzają osiągną* nam ży a ot wieczny. Nie zamyka przed nami bram zdrowego życia ciclosnogo. ale potępia wszystkie zboczenia ducha. kwangelja, głoszą* ,,Królestw o l!oze“. nic joJt sprzeczna ze zdrowa mi wymaganiami świata, ale przez swoje boskie prze­ pisy stara sil stworzyć życie godne człowieka. Sam świat me może zadov olnić wszystkich potrzeb ludzkich - przekonu je nas 0 tein życic wiciu synów i córek tego świata, których twarz# piloną niewymowną tęsknotą za czemś wwższem. Dlaczego wielu ludzi nie wódzi celu w życiu? Dlaczego tak często ska”żą sic młode duszo, ze życie to tylko nudna, wegetacja?! Dlatego. /< natura ludzka, nawet podświadomie domaga się treści. pełni życia cielesnego i duchowego. Życie nadprzyrodzone musi mieć cel. pobudki i środki, któreby nas doprowadziły' do lloga. Tylko kwangelja może nadać życiu prawdziwy treść, clię*- do pracy 1 cel. Tylko ir świetle Eiram/elji rozumiem, dhit zer/o żtj;<, dla <■'< yo ictdcZe i jaka c~ck(i mnie mn/roda. r/dy zu t/cieżę! Niech Bug da nam zwycięstwo za trudy i znoje! Amen.

IV. JAKA WYPŁYWA NAUKA Z GRZECHU PIERWORODNEGO? kochani Bracki w Chrystusie! ostatnich dwóch kazaniach mówiłem o tragedii ludzkości. o grzechu pierworodnym, mówiłem, że skutki błędów pierwszej pary ludzkiej zaciążyły po wszystkie czasy na całym rodzaju ludzkim: ilizis chciałbym się zastanowić, jaka nauka wypływa z upadku Adama i Ewy, czyli 2 i/rsechu pierworodnegor Me rozumiem — może ktoś powiedzieć - ezv dzieło odkę pienia, jakiego dokonał Chrystus fan, nie wystarczyło, żeb\ usunąć skutki smutnego upadku naszych prarodzieów? Czy iniało znaczenie odkupienie, jeżeli człowiek jeszcze dziś musi walczyć z następstwami grzechu pierworodnego? Odkupienie, kochani Bracia, polega, na teni. że druga Boska Osoba, ,Syn Boży, urodził się jako człowiek z Marji Panny, żył na ziemi lat 33 i Sw;oją nauką i przykładem zaprawiał nas do boju o wolnosć duszy. Nietylko uczył nas, jak staczać zwycięskie walki ze złem. ale dał narto siły do boju i Swoją łaską uleczył naszą naturę, zranioną przez grzech pierworodny. Dzieło Swoje ukoronował Swą śmiercią męczeńską; Swoją krewr przelał na przebłaganie i zadośćuczynienie Bogu za ludzkie krzywdy. Otwo rzył przed nami zdroje laski tak. że każdy kto chcą, może pod Jego krzyżem czci pac zl nich cala duszą. Dzieło zbawienia naprawdę uleczyło straszne duchowe racę ludzkości, ale pozostały blizny, pozostała osłabiona przez grzech wola i umysł. Istotnym skutkiem odkupienia jest, że nie jesteśmy wydani na pastwę grzechu, jak było przed narodzeniem Ohr> stusa Pana, ale jeśli chcemy się utrzymać na poziomic zbawie­ nia, koniecznie musimy współpracować z ( 'hrystosem.

W

•>7

W dzisiejszem kazaniu zastanowimy się nad kwestią. co przypominają nam następstwa grzechu pierworodnego? Musimy sobie przypomnieć słowa świętego Pawła, że skarby swej duszy nosimy w krachem, glinianem naczyniu i dlatego powinniśim pilnie baczyć, byśmy go nie rozbili! I. Powinienem walczyć o zbawienie duszy. V) Najtragiczniejszem następstwem grzechu pierworodnego jast straszne, powazechne panowanie zła. a) Oodzień gazety przynoszą nam straszne wieści. Człowiek wzdryga się, czytając te okropności! Widzimy, jakie spustoszenie sieje na świeede niezgoda, wojna-, podłość — a wszystko to
2fe

tak mało wzrusza jias wieść o jakiemś morderstwie — już nam to Spowszednialo. Ta obojętność zwiastuje śmierć naszej skoku tauej duszy! Człowiek konając \ mało reaguje na zewnętrzne pobudki. Te oznaki agonji widać w duszy nowoczesnego czło­ wieka. który bez wyrzutu1, sumienia grzęźnie coraz głębiej w bagnie brudĆMt i podłości i postępuje podobnie, jak kobieta, o której mówi Pismo święte, że kiedy popełniła grzech, utarła Sobie usta i powiedziała: nic złego nic zrobiłam (Przyp. 5. 4). Dzisiejszy człowiek wiceej. niż dawni poganie, dba o swój zewnętrzny wygląd, więoej zużywa mydła, częściej zmienia bieuzne. ale o czystość -Swojej duszy z każdym dniem troszczy się mniej. Czytając dzieje starożytnej pogańskiej kultury, zdumie­ wamy' się na widok subtelnego wyczucia grzechu! Wielu nowo­ czesnych luidzi nie może poszczycić sic tak czystem sumieniem, jakie mieli pogardę! W starożytnym Rzymie pełno było świątyni, w których składano ofiarę, by oczyścić się z grzechów. Dzi­ siejszy człowiek z pewnością tak samo grzeszy, jak dawni poga nie. ale nie pragnie zmazać swoich win. Jesteśmy -wszyscy grzesz­ nikami. ale czy wszyscy- się cło tego poczuwamy1? Gzy czujemy. jak skarży1 się nasze sumienie, jeśli obrzuciliśmy kogoś obelgami, kłamstwem, jeśli płonie w nas nienawiść, zazdrość, gniew? c) Smutna rzeczą jest. popełnić grzech, ale straszniejszą nie mieć poczucia grzechu! Są ludzie, którzy jeśli się im przy­ trafi smutny1 wypadek, żc popełnili grzech ciężki, to zaraz pragną oczyścić swoją duszę, ci mogą mieć nadzieję, że kiedyś wzmocnią swą wolę. będą odporni na działanie zła. ale wielu jest takich, których dusze pokryły się z powodu niedbalstwa grubą warstwą małych złości, tak, że nie są w stanie oddychać. Ktoś poślizgnie się na chodniku i złamie nogę. „< iężki wypadek. mówi lekarz — ale za kilkanaście dni bedzie pani mogła chodzi'-1'. Ktoś inny' lekko zranił się w pale*1 i nie zw-róeił na to uwagi. . . po kilku dniach powstało zaczerwienienie, później okazało się. że nastąpiło zakażenie krwi. operacja była. już spóźniona i czło­ wiek umarł. Przecież pierwszy wypadek przedstawiał się groź­ niej. ale starania zapobiegły ewentualnej śmierci. gdyw drugim wypadku zbagatelizowano sprawę. P>) Doszliśmy' cło bardzo ważnego napomnienia, które wy­ nika z nauki o grzechu pierworodnym! Powinniśmy uważać,. «»

V

\

*

żeby nie stracić wrażliwości na grzech! \icch plama grzechu .nie daje spokoju naszemu sumieniu! Kto wie, ozem jest grzech* fen potrafi ocenić Olirystusa: kto nienawidzi grzechu, ten potrafi kochać Chrystusa, który go z grzechu wybawił. a) Bracie! Siostro! Czy nienawidzisz swoich grzechów? Czy tli w tobie iskra clięci oczyszczenia Się z nich? Napewno bardzo dbasz o swoją coug o paznogcie, o ubranie, o cały swój zewnętrzne wygląd, nie cierpisz w domu brudów, — ale czy równie jesteś czuła na grzech i wszelkie plamy natury moralnej? Czyszcząc ubranie, albo my jąc się, zastanówmy się nad naszem wewnętrznem życiem. Nauka o grzechu pierworodnym przypomina nam, żebyśmy uważali na swoją osłabioną, skłonną do grzechu naturę, żeby jej nie zalały niszczące fale zła! b) Jednocześnie nakłada na nas wielki obowiązek walczyć o zbawienie duszy! Dzisiejsza ludzkość szybko zapomina o smutnem istnieniu grzechu pierworodnego, Razu pewnego Platon powiedział: „Wiedza, ma wartość o tyle, o ile prowadzi cło poznania dóbrtC. Na uniwersytecie mahometańskim w Kairze widnieje napis: „Potrzebna jest cliemja — lecz Allah potrzeb­ niejszy Dzisiejszym człowiek, oszołomionym naukowemi zdoby­ czami, uśmiepha się z tego rodzaju rzeczy', bo nie czuje, że •dzikie moce, egoizm, zmysłowość, skutki grzechu pierworod­ nego czynią w duszy straszne spustoszenie Kto potrafi opanować swoje namiętności? Kto upoiządkujc chaotyozne i nieokiełznane instynkty? Tylko len, kto wemnrma swoją wole przez łaskę Chrystusa Pana. c) Tylko ten, kto zrozumie bolesne następstwa grzechu pierworodnego, kto wie, dlaczego chrześcijaństwo jest wiarą panowania nad sobą. Skłonność do grzechu sama w sobie grzechem nie jest — ale może do niego doprowadzić. Clioi by nie wiem jak silnie płonęło w7 nas pragnienie zła, choćbyśmy się znaleźli nad przepaścią grzechu, jeśli nie chcemy, jeszcze nie popełnimy- gw/ftiliu: ale powinniśmy' mieć się na baczności, przygotowywać się do nieustannego boju, ktoiy przerwie tylko śmierć. Dlatego też Pismo święte mówi. że życie ludzkie na ziemi jest służbą wojskową (Hiob. 7, 1). Jest to służba trudna, bo musimy pokonywać samych siebie. Ciężki bój, ale: „Blogoslawiony mąż. który zdzierży pokusę, bo gdy będzie doświad-

ozom,, weźmie koronę żywota, którą obiecał Bóg tym. którzy Go miłują" (Jakób. 1. 12). Najtrudniejszą jest walka z sobą, ale także największem zwycięstwem pokonanie siebie! II. Dalsze napomnienia grzechu pierworodnego. Nauka i» grzechu pierworodnym daje nam i praktyczne wskazówki. V) Grzech pierworodny rzuca czarną plamę na duszę nowo­ narodzonego, która nie pozwala Bogu złożyć pocałunku zba­ wienia, dlatego rodzice powinni dbać, żeby jak najprędzej ochrzcić dziecko. Życic każdego człowieka jest niepewne, tembardziej odnosi się to do małych dzieci. Dlatego troskliwi rodzice niech nie czekają z chrztem tygodniami, ale niech jak najprędzej zaopatrzę niemowlę w sakrament chrztu! Czy może mieć spokój matka, kturej dziecię umarło bez chrztu? Małe dziecko nie będzie wprawdzie potępione, ale z powodu grzechu pierworodnego nie może dostać się do nieba, — a sprawili to rodzice! Przy tej sposobności wspomnę o matkach, które ulegając wpływom zepsutego świata, ośmielają się grzeszną ręką przerwać brutalnie nić życia płodu. Słów nie staje, żeby należycie napięt­ nować tego rodzaju barbarzyństwo! Płód, bez względu na to, czy ma miesiąc, tydzień, czy dzień, jest obdarzony z chwilą poczęcia, nieśmiertelną duszą, obarczoną jednak grzechem pier­ worodnym: brutalne ręce, które przerywają pasmo życia ziem­ skiego, jednocześnie zamykają przed niem bramy nieba. Bracia! Często powołujemy się na miłosierdzie Boże, ale kto nie wyspowiadał się z dzieciobójstwa i nie odpokutował za me tu na ziemi — może go spotkać smutny los na tamtym święcie. B) Co nam przypomina jeszcze grzech pierworodny? Tłu maczi nam smutne następstwa odziedziczonego grzechu i nakłada na rodziców obowiązek wychowania dzieci. Już w Starym Testamencie czytamy, że grzechy rodziców trwają do trzeciego, czwartego pokolenia (Wyjścia. 20, 5, Liczb. 14, 18). Jeremjasz narzeka, że grzechy rodziców odbijają się na ich dzieciach (Jer. 31, 29). Nowoczesne badania nad dziedzicznością i nauka o grzechu pierworodnym mówią, jak

}



strasznie niozczą się wady rodziców aa ich potomstwie. Jest to ważna przestroga dla rodziców! Prawda, że nawet najlepsi rodzice nie mogą zupełnie ustrzec swoje dzieci przed następ­ stwami grzechu pierworodnego, ale czyste życie przed zawarciem małżeństwa i wierność małżeńska, przyczyniają się znacznie do wzmocnienia woli, a osłabienia skutków' grzechu pierworodnego. Przestrogi, wypływające z nauki o grzechu pierworodnym, obowiązują również i wychowawców! W każdym człowieku jest zarodek zła, który z biegiem rozwoju osobnika może się spotę­ gować, jeśli nie będziemy go tępić -przez karne wychowanie, modktwę i sakramenty. Każdy system wychowania, nie liczący się z następstwami grzechu pierworodnego, jest bezsilny. Chrze­ ścijaństwo doskonale zna naturę człowieka, dlatego zawczasu opanować każe zmysły, namiętności i złe skłonności wrodzone. Dlatego potępia niemoralne obrazy, wystawy, przedstawienia teatralue, złe filmy w lunach, złe książki, bo to wrszystko może wywołać wybuch i katastrofę moralną! Oto ogrom poważnyuli myśli i obowiązków', wypływających » z należytego rozważania nad skutkami grzechu pierwrorodnego! C) Orzech pierworodny uczy nas jeszcze czegoś innego. Z pewnością niewielu łudzi zastanawiało się nad społcczne-m znaczeniem naul i o grzechu pierworodnym Ludzie są zdani jedni na drugich. Cała ludzkość jest jakby wielką rodzina, mającą dużo wspólnych inreresówr, ale również wspólnych grze­ chów'! Słusznie pisze prorok Izajasz, że „każdy zbłądził na drodze swojej11 (Iz. 47. 15). „Wszyscymy jako owce pobłądzi­ liśmy'. Każdy' na swą drogę ustąpił11 (Iz. 53, 6). Bogaci, czy biedni, silni, czy słabi, piękni, czy brzydcy, zdrowi, czy' cho­ rzy, uczeni, czy prości — iwszyscy jesteśmy grzeszni, wszyscy potrzebujemy miłosierdzia Bożego. Chcąc się stać lepszymi, musimy zmagać się sami z sobą. Ze względu na ciało, wszyscy jesteśmy spokrewnieni z Adamem, — ze względu na łaskę, z Chrystusem. Najstraszniejszem następstwem grzechu pierworodnego jest bezgraniczny' egoizm. Zrozumiemy wobec tego, dlaczego Chry­ stus Pan obrał pokorę i cierpienie za środki zbawienia. Główną wadą czasów przedobry stusowych był egoizm. Nowy, odkupi om świat poprowadzi Chrystus drogą pokornej miłości. Chrystus pokorą i cierpieniem pokonał egoizm, który wszelkie zło, nie-

dostatki, trudy spycha na innych. Chrystus przyjął na Siebie cierpienia, prace, trudy, wzgardę i śmierć innych. Ciekawa rzecz, że bolesny tragizm, wypływający z grzechu pierworodnego, daje zbawienną wskazówkę, że łaska Boża jest lekarstwem na rany duszy, że powinniśmy kochać 'bliźnich i być wyrozumiali na cudze wady! $

$

$

Braci i! Dzisiejsze kazanie prowadziło nas smutnemi, lAmucuii drogami — ale wkoiicu doszliśmy do światła. Ze smutkiem oglądaliśmy zgubne skutki grzechu pierworodnego, ale wkoiicu ucieszyliśmy się, słysząc prawdę, że od czasów śmierci Chry­ stusa, wszyscy* za Jego pomocą możemy pokonać zło i osiągnąć żywot wieczny. Pod koniec stycznia 187l-go roku, wojska generała fran­ cuskiego Bourbaki, stanęły na granicy szwajcarji, w okolicach Yerrieres. Wojsko było przygnębione z powodu ciągłych klęsk — nieprzyjaciel następował niemal na pięty. Generał posłał ofice­ rów do rządu szwajcarskiego, żeby omówili, pod jakiemi warun­ kami wojsko mogłoby się schronić w Szwajcarji? Wczesnym rankiem pierwszego lutego przyszła przychylna odpowiedź iządu. że wstęp do Szwajcarji jest wolny. Wstęp wolny! —- po całym, zmęczonym obozie rozniosła się radosna wieść. Żołnierze, goniąc resztkami sił, obdarci, wy­ głodniali. chwiejnym krokiem ruszyli naprzód do Szwajcarji! Błogie uczucie rozweseliło zmęczone serca, że uniknęli niewoli i śmierci, że tam czeka ich wolność, wypoczynek i pokój. Bracia! Śmiertelnie zmęczona ludzkość usłyszała wołanie Chrystusa wiszącego na krzyżu: „Wykonało się!“. Panie Jezu, który dla nas spełniłeś dzieło odkupienwt, ■wspieraj nas w walce ze ziem! Żebyśmy się nigdy nie stali niewolnikami grzechu. Chcemy walczyć pod Twoim sztandarem i dojść do Ojczyzny wiecznej, gdzie czeka nas wolność, spo­ czynek i pokój! Amen.

V. OSOBA ZBAWICIELA. Kochani Bracia w Chrystusie! r więty Paweł w liście (lo Efezjan doskonale scharakteryzował dzieło odkupienia Chrystusa, Pana i słowa j< co nadają sic znakomicie na wstęp do dzisiejszego kazania, w którem hędzieim się zajmowali ( hrystusem, jako Zbawicielem. Posłuchajcie, co pisze Apostoł: „Błogosławiony niech będzie Bog i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który nas ubłogosławił wszelkiem błogosławieństwem duchowncm ze Swych skarbów niebieskich w Chrystusie: jako nas wybrał w nim przed założeniem świata, abyśmy byli przed oczyma Jego świętymi i niepokalanymi przez miłość: i przeznaczył nas ku przybraniu Sobie za synów Jezusa Chrystusa z upodobania Cwej woli i ku •chwale świętej Swej łaski, przez którą uczynił nas miłymi Sobie w najmilszym Swym Synie“ (Efez. 1, 3 — 1>). W powyższych, wzniosłych słowach świętego Pawia zawiera -się treść dzisiejszego kazania. Dziś będę mówił o tern, że Bóg kocha nas bezgranicznie, skoro dał nam Chrystusa. Swryn Syna. „W tein się okazała miłość Boga w nas, iż Syna Swogo Jednorodzonego posłał Bóg na świat, abyśmy żyli przezeń'1 fi. Jan 4. !>), pisze święty Jan Apostoł i — żeby jeszcze lepiej ocenie znaczenie przysłanego nam Zbawiciela, cofa się w mroki czasów przed ■Chrystusowych, kiedy na firmamencie niebie.-kim nie zabłysło jeszcze światło gwiazd\ Betlejemskiej.

Ś

I. Okres przed przyjściem Chrystusa Pana. Tylko ten potrafi ocenić Dzieło odkupienia, kto wie, w jakich niepewuościach i rozterkach duchów yeh znajdowała się ludzkość- przed Ołnystusein Panem. 3

34

A) Adam był przedstawicielem całego rodzaju ludzkiego, jego zadaniem było przekazać potomstwu otrzymane od Boga dary, ale niestety z powodu upadku, zostawił nam piętno grzechu. „Dlatego, jako przez jednego człowieka grzech na ten świat wszedł, a przez grzech śmierć, i tak na wszystkich ludzi śmierć przeszła, w którym wszyscy zgrzeszyli11 (Rzym. 5, 12). Po upadku pierwszych rodziców, nad ludzkością zapanowała ciemna noc grzechu i niewiedzy. Nastąpiły bolesne upadki, 0 których mówi liistorja; rozbrzmiewają smutne imiona: Baala, Molocha, Apisa, Jowisza, Wenery, Merkurego . . . chorobliwe wy­ znania wiary zbłąkanego człowieka! Jacy byli wtedy bogowie, taka była i moralność. Bić, mordować, zarówno duszę, jak i ciało! Ludzie zabijali się, walcząc o nory, o bydło, o kobiety. Zemsta była bohaterstwem. Lubowali się w męczarniach nieprzyjaciół. Egipt był krajem cywilizowanym, a działy się tam wypadki, mrożące w żyłach krew. Sam Faraon własnoręcznie oślepiał młodych jeńców wo­ jennych i kazał swoje okrucieństwa uwiecznić w płaskorzeźbach świątyni w Tebajdzie. Zło doszło do takich rozmiarów, że poganie uznaw ali obok „boga dobrego11 i „boga złego11, a wierzyli w bóstwo ciemności i zła. Nie było miejsca, gdzieby się nie wsączyła trucizna grzechu. Powódź zła zalała całą kulę ziemską; rodzina, życie religijne, życie towarzyskie, stosunki społeczne — wszystko było zanie­ czyszczone przez grzech. Chwilami błysło światło nadziei, ale tylko poto, żeby potem zaległa jeszcze większa ciemność. Niektórzy filozofowie czasem rzucili iskrę prawdy, jeden z nich uczył nawet o nieśmiertelności duszy, ale po chwili znów panowały gęste mroki. Człowiek na każdym kroku doznawał zawodu, rozczarowania, świat nie przed­ stawiał dla niego wartości. Nie ceniono moralności, uczciwości, ani życia ludzkiego. Brutus, zabijając się, mówi: „Cnota, to tylko pusty frazes!11 B) Ale człowiek nie mógł się pogodzić z myślą, że tego rodzaju życie jest jego celem! Duszę ludzką opanowała niewy­ powiedziana tęsknota i trwoga: tęsknota Boga, Jego Majestat 1 piękno, trwoga przed Jego gniewem i sprawiedliwością. Pismo święte Starego Testamentu pełne jest tęsknoty i lęku. Człowiek bał się Boga, a jednak Go pragnął. Pragnął Go mieć i widzieć.

35

„Wnijdź do skały, a skryj się w wykopanej ziemi przed obliczem strachu Pańskiego1- — mówi prorok Izajasz (Iz. 2, 10). Oto obraz lęku przed Bogiem, ale to samo ludzkie serce tęskni i pragnie Boga: „Jako pragnie jeleń do źródeł wodnych, tak pragnie dusza moja do Ciebie, Boże!“ (Ps. 41, 2). Oto szczere pragnienie Prawdy. Ludzkość bała się Boga; pragnienie przy­ gniatało bojaźń, chciała mieć u siebie Boga, wielbić Go, jak niegdyś, dawniej, kiedy Go posiadała i obcowała z Nim. Pragnienie to zwyrodniało i kazało ludzkości robić bożków, szukać ujścia w wierze w różne zwierzęta, w byka, słonia, lwa, krowę, w przedmioty martwe, ogień, wodę, drzewa — i coraz bardziej pogrążać się w nędzę duchową. Rozlegały się jęki, wołania, pełen tęsknoty pła< z, narzekania, podobne jakie wydaja dziecko za utraconą matką, jakim zawodzą pisklęta, które wy­ padły z gniazda. Jak kochający się ludzie, tak dusza tęskniła do Boga! Wyczekiwano kogoś, ktoby zmazał jej grzechy, ktoby ją podniósł z niedoli, upadku i zła! Bracia! Zastanówmy się nad smutnemi losami czasów przedehrystusowych, spójrzmy w otchłań, w której człowiek wił się bez celu, a dopiero ocenimy radosne słowa pieśni: „Gdy się Chrystus rodzi i na świat przychodzi!.. II. Chrystus jest obiecanym Zbawicielem. Kiedy się wypełniły czasy, Bóg zlitował się nad niedolą ludzką i posłał obiecanego Mesjasza. A) O wyczekiwanym Zbawicielu każdy naród miał jakieś mgliste tradycje; Żydzi szczegółowo opisywali Jego postać. Sta ■ rotestamentalne proroctwa o Mesjaszu dosłownie we wszystkich szczegółach spełniły się na osobie Chrystusa Pana. Pascal pisze, że gdyby tylko jedno spełnione proroctwo było o Chrystusie, byłby wystarczający dowód bóstwa Chrystusa, ale spełniły się wszystkie proroctwa o Chrystusie, każde stulecie ma ich pełno. W proroctwach tych widnieje pełna dobroci i majestatu postać Zbawiciela. a) W Piśmie świętem Starego Testamentu jest wyraźna obietnica o przyjścia Mesjasza. 3*

36

Daje ją Bóg pierwszym rodzicom w raju, kiedy rozpacz grzechu po raz pierwszy rozdzierała duszę ludzka (Rodź, 3, 15). Obietnicę Mesjasza dostał Abraham: „W tobie będą błogo sławione wsz\ stkie narody ziemi11 (Rodź. 12, 3), — czyli, że z twojego narodu będzie Zbawiciel. O tej obietnicy wspomina umierający Jakób, żegnając się z Judą: „Nie będzie odjęte berło od d u d y ... aż przyjdzie Ten, który ma być posłany, a On hędziu oczekiwaniem narodów" (Rodź. 49, 10). b) Księgi proroctw nietylko mówią o przyjściu Zbawiciela, ale szczegółowo opisują okoliczności, wśród których ma się zjawić. Prorok Micheasz mówi, że Betlejem będzie .lego kolebką. Malae-hjasz przepowiada Jego przyjście przed drugiem zburzeniem świątyni jerozolimskiej. Już przed wiekami szczegółowo było opisane Jego życie, męka, zmartwychwstanie i szerzenie się Jego chwalebnego Królestwa. Pismo Nowego Testamentu udo­ wadniając., że ( 'hrystus jest obiecam m Zbawicielem, często powo­ łuje się na te'świadectwa (Mat. 1,22; 2, 15: 4, 14: 8, 1>7: 26. 56: Jan. 13. 18). B) Grzeszna ludzkość przez tysiące lat szukała dróg zba­ wienia, ale sama nie mogła ich odkryć. Znalazła wiele, nowych dróg! Przez burzliwe fale oceanów dotarła do nowych- części świata: karczowała dziewicze lasy, osuszała bagna: znalazła sposoby leczenia, różnych chorób. -— ale drogo do uwolnienia się z grzechu musiał jej pokazać t'hrystus. Chrystus uwolnił nas od grzechu, dlatego nazywamy Go Zbawicielem! Często wymawiamy to Imię, ale cz\ zastanawiamy się nad prawdami: a) co nam dał Chrystus. Zbawiciel? i b) jakie ponosił dla nas ofiary? a) Co nam dai Chrystus Zbawiciel? Wrócił nam Boga i nas oddał Bogu! Chrystus odsłonił przed nami nieskończoną mi­ łość Boga. Bóg zlitował się nad smutnym losem człowieka. „Pan Bog­ nie chce śmierci niezbożnego, ale żeby się nawrócił uiezbożny od drogi swej, a żył“ (Ezech. 33, 11). Z wielkiej Swej miłości posłał nam Zbawiciela, „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał. aby wszelki kto wierzy wen, nie zginął, ale miał żywot wieczny11 (Jan. 3, 16). Bóg chciał nas wybawić z chaosu pojęć i niemoralnowi, żebyśmy się nie stali pastwą grzechu, dlatego dał nam Giny-

Al

stusa. żeby naprawił „wszystko, cokolwiek jest na niebie i co na ziemi“ (Efez. 1, 10). Chrystus odsłonił przed nann nieskończone miłosierdzie Boże! Nie gorszim się cudownem miłosierdziem Boga, Jego dobrocią, której umysł ludzki nigdy nie zrozumie. Miłość Boga jest tajemnicą, którą nigdy nie pojmie umysł ludzki. Jest dla nas tajemnicą, dlaczego Pan jednakowo wyna­ gradza tycli robotników, którzy pracowali od świtu i tych, którzy przyszli pod wieczór. Tajemnicą jest. dlaczego urządza wspa­ niałe przyjęcie dla syna marnotrawnego, który przetrwonił swoją majętność i obdarty, wynędzniały, sponiewierany wrócił do ojca Tajemnicą jest, dlaczego Chrystus korzystał z gościnności u cel­ ników' i dopuścił do Siebie nierządnicę. Tajemnicą jest Jego dobroć i miłosierdzie! Tern bardziej uwydatnia się łaskawie miłosierdzie Boga, jeśli zważymy, że już wtenczas nas umiłował, kiedyśmy' Co jeszcze nie znali; podał nam rękę, kiedyśmy' jeszcze grzęźli w gTzechach. „Bóg zaleca miłość Swoją względem nas, że gdyśmy' jeszcze byli grzesznymi“ (Rzym. 5. 8). „Bóg. .. dla zbydniej miłości Swojej, którą nas umiłował, gdyśmy' i my umarłymi byli przez grzechy', ożywił nas l-azem z Chrystusem. . . łaską Jego zbawieni jesteście przez w iarę. . . i ona jest darem m żym “ (Efez. 2, 4. 5. 8). b) Czy jesteśmy wdzięczni Chrystusowi za zbawienie? Jezus poniósł dla nas wielką ofiarę; tem większą, że wie­ dział, jak czarną odpłacimy Mu niewdzięcznością! Wiedział, że od ubogiej Stajenki betlejemskiej aż po Golgotę, czeka Go tylko smutek i cierpienie. Wiedział, że radosne hymny betlejemskiej nocy, w Wielki Czwartek zastygną na ustach aniołów; że po tej nocy nad Judeą powstanie wrzawra, ciskanie gromów' i niena­ wiści na Jego osobę, że zniknie sianko betlejemskiego żłóbka, a wyrosną twarde ciernie, z których podły człowiek uwije koronę na Jego boską głowę, że światło gwiazdy betlejemskiej zgaśnie w ciemnościach śmierci, że twardy krzyż będzie ostatniem wy­ tchnieniem po trudach i bojach życia. Chrystus wiedział o tem w'szvstkiem! Wiedział, ile wyleje łez i krwi, ile będzie musiał cierpieć — i zgodził się na wszystko, dlatego dusza chrześcijańska jest Mu zato wdzięczna i ciągle Go błogosławi. Godzien wyrywa się z dusz naszych dziękczynne

38

westchnienie: „Uwielbiamy Ciebie, Chryste i błogosławimy Tobie, bo przez Swój święty krzyż odkupiłeś świat! III. Chryste! Uwielbiamy Ciebie! Święty Paweł, w drugim rozdziale listu do Filipjan, w ten sposób mówi o tern, jak bardzo Pan Jezus nas ukochał: „Jezus... wyniszczył Samego Siebie: przyjął na Się postać niewolnika, stał się podobnym do ludzi i dla Swego sposobu życia uznany był za człowieka. Uniżył Samego Siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, a śmierci krzyżowej..." Dalej mówi Apostoł: Przeto i Bóg wywyższył Co, i dał Mu Imię, które jest nad wszystkie imię, aby na Imię Jezus zginało się wszelkie kolano na niebie, na ziemi i pod ziemią: i żeby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca“. Chrystus pokorny i skromny na każdym kroku szukał i do­ magał się tylko chwały Ojca. Niebieskiego. „Nie szukam chwały Swojej, ale chwały Tego, który Mnie posłał". Bracia! ('odzień miłjony dusz korzy się przed Chrystusem Panem i sercem pełnem wdzięczności śpiewa: „Uwielbiamy7 Cie­ bie. Chryste, i błogosławimy Tobie!" A) Uwielbiajmy Chrystusa! Nie filozofujmy nad Jego boskoludzką istotą, ale kochajmy Co szczerze i gorąco, uwielbiajmy Co. jak Najświętsza Panna Marja w noc betlejemską! Uwielbiajmy Go, jak prości pastuszkowie (Łuk. 2, 20), jak Mędrćy Wschodu (Mat. 2, 11). Uwielbiajmy Go, jak aniołowie, którzy Mu przyszli służyć (Mat. 4, 11). Uwielbiajmy Go, jak ślepy- od urodzenia, którego uzdrowił (Jan. 9, 38). Uwielbiajmy Go, jak apostołowie, gdy’ uciszył burzę na mo­ rzu (Mat. 14, 33). Uwielbiajmy Go. jak niewierny7 Tomasz: „Pan mój i Bóg mój!" (Jan. 20, 28). Uwielbiajmy Chrystusa, jak pierwsi chrześcijanie, którzy ehlubili się i znajdowmli silę w wymawianiu Imienia Jezus. „Albowiem nie jest pod niebem inne imię dane ludziom, w7 którembyśmy mieli być zbawieni" (Dzieje Ap. 4, 12).

39

Tak. Uwielbiamy Chrystusa, bo On jest naszym Zbawicielem, Bogiem; do Niego uciekali się chrześcijanie po wszystkie czasy, bo uwielbia Go cały wszechświat. „Wszelkie stworzenie, które jest na niebie i na ziemi i pod ziemią i co w morzu jest i co w niem, wszystkich słyszałem mówiących: Siedzącemu na stolicy Barankowi: błogosławieństwo i cześć i chwała, i moc na wieki wieków11 (Apok. 5, 13). Uwielbiamy Chrystusa, bo jest Bogiem, który umarł dla naszego zbawienia (Rzym. 8, 32); ubóstwił naszą grzeszną naturę, przybierając ciało ludzkie. B) Od XYII-go wieku specjalnie uwielbiamy Najświętsze Serce Jezusowe z wdzięczności, że bezgranicznie pokochało cały rodzaj ludzki. Jest to naturalny kult, bo serce uważamy za symbol naszej miłości; nic dziwnego, że ten sam symbol stosu­ jemy do Chrystusa, któiy był człowiekiem. Serce Chrystusa jest dla nas istotnie rzeczywistością, bo przecież przez 33 lata biło dla nas na ziemi, smuciło się i trosz­ czyło o nas! Ono przelało dla nas Swoją krew. Ono jest skarbnicą miłości, dobroci i mądrości Bożej! Serce Chrystusa, przebite na krzyżu, jest ucieczką dla nas, grzeszników. C) Uwielbiamy całego Chrystusa, ale szczególniej Jego święte rany. Pięć ran Chrystusa stało się dla nas niewyczerpaną krynicą boskiej miłości. Czy może kto wątpić w miłość Chrystusa, pa­ trząc na Jego rany?! Uwielbiamy rany Chrystusowe, bo są wymownem świadec­ twem wiecznej miłości; mówią do nas: Ludzie, patrzcie, jak was ukochał Bóg! Uwielbiamy rany Chrystusa, bo na burzliwych falach życia są naszą nadzieją, wlewają w nasze serca otuchę: Ludzie, uni­ kajcie zła, bo widzicie, jak drogo was odkupiłem! Uwielbiamv rany Chrystusa, bo są błagalną modlitwą, wznie­ sioną do Bcga Ojca, żeby raczył odpuścić nasze grzechy: Ojcze, patrz na Moją ofiarę, złożoną dla ludzi; zmiłuj się nad nimi! „Niepotrzebna czułostkowość11 — może ktoś powie. Mylisz się, Bracie! To objaw wdzięczności! Jeśli pocałunek, złożony na ręce ojca za jego dobroć i trudy, jeśli szacunek dla ran żołnierza, któiy przelewał krew w obronie ojczyzny, nie są „niepotrzebną czułostteowością", to tembardziej powinienem

40

czcir- i uwielbiać rany Chrystusa, który zbawił m o ją

c a ły

ś w ia t

. ..

(la s z e !

*

*

*

Bracia! ( Uirystus, Zbawiciel przyniósł nam życie boskie. Losy nasze zawisły ł»d Jego osohy, albo z Nim żyć, albo bez Niego umierać! W uszach brzmią nam słowa napomnienia świę­ tego 1’awta: „I was. którzyście niegdyś byli dalekimi i nieprzj jacióhni, kochającymi się w złych uczynkach, teraz pojednał w ciele Jego, podległem boleściom przez śmierć: abv was stawił przed Sobą świętymi i niepokalanymi" (Kol. 1. 21 — 22). Jeśli smucimy się z powodu popełnionych grzechów, to tem więcej powinniśmy się radować z powodu przyjścia Zbawiciela na świat. Chrystus jest życiem, i nas życiem obdarza (Jan. 19, 10). „Z pełności Jego myśmy wszyscy wzięli“ (Jan. 1. 16). Z radosną pokorą słuchamy Jego słów: „Jam jest szczep winny, wyście latorośle. Kto mieszka we Mnie, a Ja w nim, ten wiele owocu przynosi, bo beze Mnie nic czynić nie możecie" (Jan. 15, 5). O

C hi y s te ,

C ię , w i e l b i m y

Z b a w ic ie lu

i n a ś la d u je m y !

n a sz,

w ie r z y m y

w

C ie b ie ,

kocham y

O Chryste, Boże nasz! Amen.

VI. DZIEŁO ODKUPIENIA. Kochani Bnu in w Chrystusie! W więty Bernard w swojem kazaniu na uroczystość Bożego Narodzenia rozwinął ciekawą myśl. Przytoczę jego słowa: „Bawiłem na rynku z kolegami, — gdy w tym czasie król skazał mnie na śmierć. Kiedy się dowiedział o te.n jedyny syn króla, na znak żałoby zdjął z głowy koronę, ubrał wór pokutniczy, posypał swą głowę popiołem i boso, ze łzami w oczach przyszedł do mnie, mówiąc, że chce za mnie umrzeć". Tyle opowiada o sobie święty Bernard, a wiemy, że nie był on płochym, lekkomyślnym człowiekiem. Używając tego przykładu, ma na myśli ludzkość i Chrystusa. Próżna i bez­ myślna ludzkość nie dba o sprawę swojego zbawienia. Chrystus, Syn Boży, litując się nad nędzą ludzką, wybawia nas od śmierci. W zeszłą niedzielę mówiłem o osobie Zbawiciela, dziś będę mówił o dziele odkupienia. Ostatni raz mówiłem, że Jezus Chry­ stus jest naszym Zbawicielem i Panem, oczekiwanym przez ludz­ kość; dziś zobaczymy I) w jaki sposób Chrystus stał się naszym Zbawicielem? i II) w jaki sposób stał się naszym Panem?

Ś

I. Przez co Chrystus stał się naszym Zbawicielem? Na to pytanie odpowiada nasza święta wiara: Chrystus stał się Zbawicielem przez to, że A) był Bogiem i że B) będąc Bo­ giem, umarł za nas i dla nas. A) Chrystus jest początkiem i końcem wszystkich stworzeń, On jest Drogą, Życiem, Prawdą. Przedstawia dla nas większą wartość, niż wszyscy uczeni świata, niż cała ludzkość, bo jest Bogiem w ludzkiem ciele.

42

a) Przypatrzmy się, jak zachowuje się Chrystus podczas Swego życia, męki, a zobaczymy, że nie był tylko człowiekiem. Niema w Nim nawet najmniejszej chęci popisywania się, pogardy dla łudzi, nienawiści, rozgoryczenia; odwrotnie, z Jego każdego słowa bije pogoda i miłość. Jego cierniem zranione ciało prze­ mawia do nas wielką tajemnicą: t r t e r n c i e l e l u d z k i e m z a m i e s z k a ł B óg,

k tó r y

za

nas

c ie r p ia ł

b) Jeśliby Chrystus nie był Bogiem, to n i e m ó g ł b y n a s o d ­ bo człowiek, istota ograniczona, nie mógłby zadośćuczy­ nić nieskończonemu Bogu! Z czego trzeba nas było wybawić? Z podwójnych kajdan: z niewoli grzechu, która powodowała cierpienie oraz nędzę duszy i ciała, i z więzów naszej ludzkiej natury skłonnej do złego. Czy człowiek mógłby się podjąć tego rodzaju zadania? Czy człowiek, pogrążony w bagnie grzechu, mógłby torować drogę do Bożego tronu? Grzech pierworodny wykopał przepaść niedoprzebycia między człowiekiem a Bogiem. Często słyszy się o s a m o o d k u p i e n i u ludzkości. Co to jest samoodkupienie? Czy zepsuta natura ludzka może przebłagać Boga? O d k u p i ć m ó g ł t y l k o B ó g ! J e ś l i b y C h r y s t u s n i e b y ł B o g i e m , k u p ić ,

to

n ie

je s te ś m y

o d k u p ie n i!

Posłuchajcie, jak przedstawia tę prawdę dramaturg świato­ wej sławy, L o p e z d e V e g a : „Pragnienie wiedzy, najniedołężniejsze ze wszystkich instynk­ tów, przez długie lata kazało mi bez wytchnienia służyć nauce i sztum, a gdzie są tego owoce? Co kiedyś uważałem za prawdę, — dziś zdaje się być szaleństwem. Co kiedyś było światłem, obecnie przedstawia mi się, jako czarna chmura, serce moje jest puste, ubogie w miłość i wiarę. Nauka nie daje zado­ wolenia duszy ludzkiej! Boże, wznoszę oczy na Twój krzyż, tam szukam piękna i mądrości. Ukrzyżowany Chryste, czy możesz nauczyć mnie mądrości? Możesz! Bo Ty, który' skonałeś na drzewie cierpień, jesteś otwartą księgą mądrości życia!" B) Chrystus stał się Zbawicielem nietylko dlatego, że b y ł ale i dlatego, że za nas c i e r p n ą ł ! Znieważone prawo moralne wymaga kary; kto wie, że obrażona dusza żąda zadośćuczynienia, ten nie będzie pytać: Dlaczego Chrystus za nas cierpiał? Czy i bez tego nie byłby nam Bóg odpuścił? B o g ie m ,

43

ii)

N ie ! B ó g

m e- m o g l n a m

o d p a ś c ie , b o

p ra w o

m o r a ln e

żąda

z a d o ś ć u c z y n ie n ia !

W połowie ubiegłego wieku mieszkańcy Kaukazu mieli bardzo sprawiedliwego sułtana, imieniem Schamyl, który posta­ nowił wyplenić ze swego ludu rozpustę i przekupstwo. Wydał rozporządzenie, żeby temu. kogo przyłapią na przekupstwie, wymierzono publicznie 50 kijów. Pierwszą ofiarą padła jego własna matka! Zasmuciło to bardzo sułtana. Trzy dni bił się ■z myślą, co zrobv. aż wkońcu blady, przyprowadził związaną matkę przed lud i rozkazał ją biczować. Zanim padło pierwsze nderzenie, przyskoczył, odsunął matkę i przyjął za nią 50 ude­ rzeń. Potem wstał i powiedział do zebranego ludu: „Prawu stało się zadość. . . “ Ten wzruszający przykład tak podziałał na lud, że przekupstwo znikło bez śladu. Czy moglibyśmy zapomnieć o cierpieniach, które poniósł za nas Chrystus? b) C z y w i e c i e , i l e k o s z t o w a ł o C h r y s t u s a n a s z e z b a w i e n i e ? Życie całe! „Syn człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, ale służyć i dać duszę Swą na okup za wielu“ (Mat. 20, 28) — mówi o Sobie Chrystus. Innym razem powiedział te wzniosłe słowa: „Bóg tak umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał" {Jan. 3, 10). Słusznie napomina wiernych święty Paweł: „Kupieni jesteście zapłatą wielką" (I. Kor. G, 20), bo Chrystus „Samego Siebie dał na odkupienie za wszystkich" (I. Tym. 2, 6). Oto nauka Kościoła katolickiego o odkupieniu: C h r y s t u s S w o j e r n c i e r p i e n i e m z a d o ś ć u c z y n i ł z a n a s . Prorok Izajasz w roz­ dziale 53-cim we wzruszający sposób opisuje dobrowolne cier­ pienie, które Chrystus poniesie za nas. O wielkiej ofierze Pana Jezusa święty Paweł pisze: „Tego, który nie znał grzechu, uczynił grzechem za nas" (II. Kor. 5, 21), czyli, że Bóg złożył na Chrystusa grzechy całej ludzkości. „Chrystus nas wykupił od przekleństwa zakonu, stawszy się za nas przekleństwem" (Gal. 3, 13), t. j. wziął na się cierpienia i przekleństwa grzechu. „Chrystus umarł za grzechy nasze" (I. Kor. 15, 3). c) C z y jessG ze i t e r a z n i e r o z u m i e m y t a j e m n i c y G o l g o t y ? Wiecie, dlacaego wielu ludzi jej nie rozumie? Dlatego, że przy­ zwyczaili się do tego, co podpada pod zmysły, co krzyczące, pompatyczne, a nie wnikają rozumom wr sfery świata nadzmysłowego, duchowego. Człowiek, któiy pragnie tylko zaspokoić

44

swe popęd\ zmysłowe. który cały pochłonięty jest sprawami inaterjalnemi, prędko zapomina o wyższych wartościach ducho­ wych i nie stara się ich poznać. Żeby zrozumieć naukę krzyża, potrzebne jest skupienie i zastanowienie się nad własną duszą. W pewnym toskańskim klasztorze jest olbrzymi fresk, przed­ stawiający ukrzyżowanie Chrystusa. Człowiek nie jest w stanie opanować wzruszenia na widok tego arcydzieła malarskiego. Wszystko skupia się i r o s o b i e k r w a w e g o C h r y s t u s a , — l u d z i e , c a la

n a tu r a

z d a ją

s ię

p a tr z e ć

w

s k u p ie n iu

w

tw a r z

U krzyżow a­

n e g o . . . Przejmujący obraz. Jednocześnie wzbudzający głębokie myśli. Przewodnią myślą chrześcijaństwa jest ukrzyżowany Chry­ stus. który włada całą historją ludzkości, napełnia cały świat, wszystkie serca i dusze. Chrystus stał się Zbawicielem, bo jest Bogiem!

II. Nasz Pan, Jezus Chrystus! Chrystus jest nietylko naszym Bogiem Zbawicielem, ale i n a s z y m P a n e m . B r a t e m . Bóg jest naszym Bratem, bo miał taką samą, jak my, ludzką naturę; jako Bóg, jest naszym Panem; jako Bóg - Człowiek, naszym Zbawicielem! Wszystkie modlitwy kościelne kończą się słowami: „Per Dominum nostrum Jesum Christum Filium tuum. . . przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, Syna Bożego . . . “ Codzień obijają się o nasze uszy te słowa, ale tylko wtenczas zrozumiemy je naprawdę, gdy poznamy dzieło odkupienia Chrystusa. „Przez Pana naszego. Jezusa Chrystusa" — jak głębokie myśli kryją te słowa! Co przez nie wyznajemy? A) Przedewszystkiem naszą radość, że C h r y s t u s b y l także człowiekiem, że w Jego osobie żył między nami Bóg! Że mamy w Nim brata, który jest Bogiem! Że człowiek w oczach Boga nie jest już przeklętem stworzeniem, ale jest z Nim spokrewniony przez Chrystusa. Głębia dzieła Chrystusowego odkupienia nie polega na tern, że Chrystus podniósł ludzkość do Boga, ale, że Boga zbliżył do ludzkości. Nie ludzkie ciało stało się Słowem Bożem, ale Słowo Boże ciałem się stało. Doskonale ilustruje tę prawdę święty Paweł:

..W yniszczył samogo siobie, przyjąwBzy post;), sługi. sta wszy się na podobieństwo ludzi" (Fil. 2 , 7).

Dlaczego radujemy się wcieleniem Chrystusa? Dlatego że Je­ zus Chrystus przez to, że stal sio człowiekiem, zbliżył nas do Boga, zadośćuczyni! za nasze grzechy i stał sic naszym pośrednikiem. B) Sy n Boży stal się naszym bratem. przez to. że przy­ jął na Siebie ludzkie ciało i to stanowi istotę naszej radości podczas uroczystości Bożego Narodzenia. Wcieloiu Chrystus postawił ludzkość na nowej płaszczyźnie: otworzył przed nią zdroje nowego życia, zjednoczył ją i uczyni! członkami jednej wielkiej rodziny Bożej, której
46

Gdybyśmy chcieli głębiej rozmyślne nad wszystkiemi drobnemi praktykami życia duchowego, musielibyśmy bardzo dużo mówić! Ile to w naszern życiu zmarnowanych postanowień, wy­ siłków, dobrej woli, daremnych czynów dlatego tylko, że nie zastanawiamy się nad prawdami naszej wiary. Ile z tego powodu rozgoryczenia, wpadania w te same wady, z których już niejedno­ krotnie postanawialiśmy się stanowczo poprawić -— a wszystko dlatego, że nie pogłębiamy słów: „Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa". Ilekroć je wypowiemy, niech całą naszą istotę prze­ niknie odżywcza radość i kojącą nadzieja; patrzmy na Jezusa Chrystusa, Pana naszego, jako na najwyższą postać w dziejach świata! Cyrus, Aleksander Wielki byli wspaniałymi bohaterami w historji świata, ale wobec ChrytftuSw, który zwyciężył świat na krwawej Golgocie, są pyłem. Imiona wielkich ludzi prędko pokrywa pył zapomnienia., ale Chrystus i dziś jest świeży, żywy i panuje wszechwładni© tak w krainie zmarłych, jak i żywych. Pełno na świecie jest krzyży, widzimy je w kościołach, w szko­ łach, w domach prywatnych, na cmentarzach, w koronach krć lewskich i w ręku konającego. Dopóki ludzkość będzie istnieć na ziemi, z duszy jej będzie płynęła chwała i dziękczynienie d la

Z b a w ic ie la ,

P ana

n a szego,

*

Jezu sa

*

C h r y s tu s a .

*

Bracia, teraz już rozumiemy, — czem jest dzieło odkupienia i co to znaczy „być chrześcijaninem". Być chrześcijaninem znaczy mieć w duszy Chrystusa i być przezeń zbawionym „per Dominum nostrum Jesum Christum, przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa". Być chrześcijaninem znaczy wszystkie swoje myśli ofiarować Bogu i z Niego czerpać nadzieję. Być chrześcijaninem znaczy, więcej kochać, aniżeli bać się Boga. Być chrześcijaninem znaczy pełnić wolę Bożą; jeśli upad­ niemy . . . jakto? czy chrześcijanin może upaść? Niema człowieka, któryby nie upadł. Być chrześcijaninem nie znaczy być człowie­ kiem, któryby nie upadł, ale k t ó r y n i e p o z o s t a j e i r g r z e c f i u , l e c z z

c a łe j

d u szy

i

serca

r a tu je

s ię

la s k a m i

C h r y s tu s a

Z b a w ic ie la .

Kto w ten sposób żyje, może mieć nadzieję zbawienia. Kto z niezachwianą wiarą trwa pokornie przy Chrystusie, ten mimo swojej skłonnej do złego natury ludzkiej dotrze wprost do Boga.

47

Chrześcijanin, to optymista, pełen radości i wesela, że nań spływają wyjątkowe łaski Boże. Rozumie słowa świętego Piotra: „Pana Chrystusa święcicie w sercach waszych" (Piotr. 3, 15). Rozumie słowa świętego Pawła: „Weselcie się zawsze w Panu, powtórę mówię, weselcie się“ (Fil. 4, 4). Rozumie prawdę słów: „Jeśli kto nie miłuje Pana naszego, Jezusa Chrystusa, niech będzie przekleństwem Maranata" (I. Kor. 16, 22). Ale „łaska ze wszystkimi, którzy miłują Pana naszego, Jezusa Chrystusa w nie­ skazitelności" (Efez. 6, 24). Wiecie, w jaki sposób najserdeczniej podziękujemy Chrystu­ sowi za Jego dzieło odkupienia? Poddając się bez zastrzeżeń Jego świętej woli: On jest szczepem winnym, my Jego latoro­ ślami. Ż y c ie m o je — k s ię g ą z a p is a n ą k r w ią C h r y s tu s a ! Ż y c ie m o je — o g n ie m C h r y s tu s o w e j w ia r y ! Ż y c ie m o je — h u r a g a n , u ś w ię c o n y C h r y s tu s o w ą m iło ś c ią ! Ż y c ie m o je — lo a lk ą , k tó r ą s ta c z a m p r z y p o m o c y s il C h r y s t u s a , żeby kiedyś zwycięsko dostać się do chwały wiecznej! Amen.

VII. „WĄŻ“ I „BARANEK". Kochani Bracia w Chrystusie! ytuł dzisiejszego kazaniu jest nieco dziwny; doskonale nada­ wałby się do bajki, ale kto zna Pismo święte, zaraz się zorjentuje, że wr słowach rJCqż“ i „Baranek“ zamyka się naj­ okrutniejsza i najbardziej wzniosła treść dziejów ludzkości. Pismo święte, rnówią< o „wężu", ma na myśli zło, które prowadzi ludz­ kość do zguby (itodz. 3, 1), „Baranek" zaś t Apok. 12, 11) oznacza Chrystusa, który zwyciężył węża. W dzisiejszem kazaniu o „wężu" i o „Baranku", będę mówił w dalszym ciągu o istocie odkupienia: Dlaczego cierpiał Chry­ stus? Pismo święte, opisując upadek człowieka, mówi, że wąż .skusił pierwszych rodziców' do grzechu, że "-złowiek nie mógł wydobyć się z grzechu i jego następstw, dopóki nie przyszedł Byn Boży. Jezus Chrystus, który ofiarował się za nas. jako niewinny Baranek, „Baranek Boży". Znacie wzruszającą Scenę ukrzyżowania Chrystusa: Baranek Boży wisi przybity do krzyża, a pod krzyżem kona. zwinięty w kłębek, śmiertelnie raniony wąż. Przed śmiercią Baranka, kąsał śmiertelnie ludzi słabej woli, ale teraz może szkodzić tylko temu. kto dobrowolnie się do niego zbliży', jednak krew Baranka leczy ukąszenia. 0 tern chcę dziś mówić. Rozważmy: czy I) wylana krew Baranka faktycznie pokonała węża (to nazywamy zbawieniem), i II) Jaka powinna być nasza współpraca w dziele odkupienia?

T

I. Baranek Boży zwyciężył węża. A) Podstawową prawdą chrześcijaństwa jest, że Pan Jezus, ■druga Osoba Boska, przybrał na Sie ludzkie ciało, cierpiał i umarł, żeby wybawić ludzkość z grzechu.

49

Ohrystus nas odkupił. Odkupił? Z czego? Z przekleństwa, które ciążyło na na* za grzech pierworodny. „Przeklęta będzie zifcmia dla czynu twego: w pracach znojnych żywić się z niej będziesz po wszystkie dni żywota, twego. Ciernie i osty' rodzić ci będzie“ vl’odz. 3. 17—18). a) „Naiwna bajAa“ — mówią niewierzący. Bajka? Nieszczę­ ście nawiedziło twojego znajomego, popadł w ciężką chorobę, ciało jego gnije i kaw alkami odpada... loży bez opieki w okrop nych brudach. Odwiedziłeś go i mówisz: „Człowiecze, co się dzieje z tobą?“ A on odpowiada: „Nic, głupstwo, wszystko to ba jk a. Bajką jest trzech pierworodny ? Jeśli tak, to jak wytłuma­ czyć mnóstwo zła i cierni, któremi jest usiane życio człowieka, spragnionego szczęścia?! Bajką jest grzech pierworodny? Czy rzęsisty pot nie zrasza twego czaiła, kiedy uganiasz się za chichem codziennymi? Bajką jest grzech pierworodny? Czy nie giniemy wszyuscy w szponach śmierci? Ozy' nie ulegamy' pokusie, grzechowi, cier­ pieniu? My stworzeni do szczęścia i wielkich ideałów', toniemy ic bagnie grzechu i trzęsawisku nieprawości. Bracie! Siostro! Czy nie czujesz na sobie śladów' smutnej tragedji? Przypatrz się krwawym dziejom ludzkości: ponurym posta­ ciom despotów, tyranów', nicwolnictwm, grzechowi, morderstwom, rozpuście, wojnom — czy' to nie świadczy o przekleństwie ciążącem na ludzkości? b) Czy widzieliście kiedy rumy stareyu klasztoru? Kiedy na nich stoimy, wyobraźnią widzimy' życie, które niegdyś tu tętniło — widzimy zakonników, jak wczesnym rankiem, lub późna? nocą spieszą do kościoła na wspólną modlitw^ — potem każdyT idzie do wyznaczonego zajęcia. Tak działo się przez stulecia... Wszystko minęło, pod nogami rozsypuje sic teraz gruz, ze wzruszeniem chodzę po ruinach klasztornego dziedzińca i po długich, starych krużgankach. Niegdyś były tu cele, w których odpoczywali zakonnicy' po uciążliwej, codziennej pracy'. Tu był refektarz, a tam kościół, teraz stoją t\lko walące się miny. Wkoło widać straszne zniszczenie, za chwilę wszystko może roz­ sypać się w proch i pójść w niepamięć. Otacza umie smutna, przygnębiająca cisza. . . stojące w pobliżu stare lipy', przez lata pochylone dęby', szepcą, o minionej świetności. . . Jakiś niepokój 4

50

ogarnia duszo. Na miejscu. gdzie stoję, byl ołtarz, z ktorego codzień płynęła ku niebiosom wdzięczna ofiara__ miejsce to minionej radości. . . radosnego śpiewu wiernych. . . to miejsce modlitwy, służby Bożej, tu mieszkał B ó g ... a dziś? Panuje głucha cisza, zniszczenie, śmierć! B) Zastanów się, że taką ruiną była dusza człowieka upa­ dłego, dopóki nie przyszedł Bóg - Człowiek, by nas odkupić! a) Bóg-Człowiek! Br>
51

II.

Powinniśmy współpracować w dziele odkupienia! Sio wystarczy wiedzieć, że Baranek Boży wylał za ua> .Swoją krew. ale sami musimy starać się zapewnić sobie owoc Jego ofiaiy. By to osiągnąć, musimy icspółpracoicai w dziele odkupienia, co jest dopiero wtedy możliwe, gdy należycie jc ocenimy. Jestem odkupiony? Me sądzę. Już minął okres wyczeki wania. — Zbawiciel jest wśród nas czy to widać? Jesteśmy odkupieni! Od czego? Czy nie padamy ofiarą zła? O, jeszcze jak! Czy ustało cierpienie? Czy niema grzeenu. śmierci? Jeszcze ile! W takim razie, na czem polega odkupienie? A) Najpierwr przypatrzmy się: czem nie jest odkupienie? a) Ócl/mpienm nic znaczy uwolnieniu człowieka od pokus. Chrześcijanin jest wystawiony na zgubne wpływy zła? Tak. „Królestwo Niebieskie gwałt cierpi, a gwałtownicy porywają je" (Mat. 11, 12). Chrystus Pan dał nam przykład, jak mamy prze­ ciwstawiać się złu. Słyszymy narzekania: „Dlaczego Chrystus nie uwolnił nas od pokus?“ Dlatego, że na ziemi powinienem haitować wolę i wykazać swoją wierność. Nie odczuwałeś, że piękniejsze stało się oblicze Boże w twojej duszy, gdy mężnie oparłeś się pokusie? Chiystus nie uwolnił nas od pokus, ale dal nam. siły, by je przezwyciężył, Wąż i dziś kąsa. ale m any przeciwjad w postaci Kiwi Baranka. Teraz już rozumiem, co to znaczy być odkupionym, katolikiem. Nie uniknę czarnych chwil i trosk, ale mogę patrzeć w życiodajne oblicze Chrystusa i stamtąd czerpać siły. Otaczają mnie ponęty grzechu, ale dumnie stawiam im opór, jak Cluystus na pustyni. Zdaje się. że już tonę w7 powodzi pokus, ale ramię Chrystusowe mnie ratuje. Jesteśmy odkupieni, wiec bądźmy mężni! Jesteśmy odku­ pieni. więc porzućmy knieje życia zmysłowego! „Błogosławiony mąż. który zdzierżywa pokusę, bo gdy będzie doświadczony, weźmie koronę żywota, którą obiecał Bóg tym. którzy' Go miłują" (Jak. 1. 12). Chiystus pozwala nas kusić, ale daje siłę do zwy­ ciężenia zła. b) Odkupienie nie oznacza, że jesteśmy icolni od wszelkiego grzechu. 4*

„Człowiek udkupiyoy TfiOżty popi lnic grzech? Jeśli Tak. to czy potrzebne b\lo odkupienie?1' Niestetę : człowiek odkupiony nie jest wolny od grzechu.
53

Odkupienie znaczy, że jesteśmy zaproszeni na niebiańską nczte ba ranka Bożego (Apok. 19. !)). Uzbrojeni Jego łaską, pokonujemy grzechy, znosimy cierpienia i śmierć. a) Ale nie wolno nam tylko wierzyć, że jesteśmy odkupieni. Powinniśmy współpracować ze Zbawicielem! „Nie każdy, który mówi: Panie. Panie, wnijdzie do Królestwa Niebieskiego, ale, który czyni wolę Ojca Mego, który jest w niebiesiech. ten wnij­ dzie do Królestwa Niebieskiego" (Mat. 7. 21). Chrystus odkupił mnie wojem cierpieniem. W jaki sposób? Dla mnie otworzył źródło żywych wód i zaprasza: przyjdź, pij. a będziesz zbawiony! Ustanowił sakramentu i woła: przyjdź, czerpaj, a będziesz zba­ wiony! Co to jest odkupienie? „A ilukolwiek ich przyjęło Go, dat im moc. aby się stali synami Bożymi" (Jan. 1, 12). Chrystus nie odkupił nas przez Swoje narodzenie w Betlejem, ale przez narodziny w naszej duszy, gdy pracujemy nad mtszem zbawię niem! Pewien niemiecki pisarz trafnie scharakteryzował zbawienie: ,,Die war eine Oabe. aber aueh eine Aufgabe", „odkupienie jest darem, ale i obowiązkiem". b) Jak mogę brać udział w lasce odkupienia? Przez chrzest: owszem! Laska chrztu świętego gładzi grzech pierworodny, ale pozostają po nim ślady i blizny. Bóg żąda. ode mnie współpracy nad mojein zbawieniem, chce żebym prze­ ciwstawiał się zgubnym wpływom grzechu pierw modnego, moim złym skłonnościom, cierpieniom, chorobom i śmierci duszy. Tę walkę ma na myśli święty Paweł, mówiąc: „Abyście złożyli według dawnego obcowania starego człowieka — a odnówcie się duchem umysłu waszego i obleczcie się w nowego człowieka, który yredlug Boga stworzony jest y\ sprawiedliwości i światłości prawdy" (Efez. 4. 22 — 24). Bo: „który na placu się potyka, nie bierze rrieńca. ażby się przystojnie potykał" (11. Tym. 2. a). Jeśli ktoś nie troszczy się o łaskę zbawienia, niech sobie przypomni yyzruszającą legendę. y\ której obrazowo przedsta wiono prawdę, że człowiek sam winien swego potępienia. Pewnego razu pustelnik Makarjusz znalazł czaszkę Judzką i zapytał: „Do kogo należałaś?" Czaszka odpowiedziała: „Do pewnego poganina". „A gdzie twoja dusza" — pytał dalej pustelnik. „W piekle". — odpowiada czaszka. „Czy daleko?" „Tak daleko, jak ziemia od nieba". „Czy jest jeszcze ktoś głębiej

54

w piekle/- •— pyta Makarjusz. „Owszem. żydzi". „Czy jest kto jeszcze głębiej?" „Tak, — odpowiada czaszka, — źli chrześci­ janie, których Bóg odkupił krwią, Swnjąj ale oni Nim wzgardzili! ci są najgłębiej w piekle". Ukochani! Nie oszukujmy samych siebie! Ulirystus jest Leka­ rzem i dał nam lekarstwo przeciw grzechowi, ale chcąc sic ratować, musimy gażywać tego lekarstwa. Chrystus jest ogrod nikłem: zasadził drzewo żywota, ale kto chce być zbawiony, musi pożywać z niego owoc! Chrystus Baranek Boży. zwyciężył węża, — więc kto chce w życiu pokonać wężu grzechu, musi posilać sic krwią Baranka! * * sje W zapiskach starych kronik zachowało się ciekawe zdarzenie z dziejów pewnego francuskiego hrabstwa. Co krwawem i burzliwem panowaniu umarł władca małego hrabstwa:. lud wy meczom ciągiem i wojnami, zapragnął mieć na tronie człowieka o u|pofco bieniu lagodnem i spokojnem. Zmarł) zostawił dwóch małych synów! trudno było przewidzieć, który z nich będzie łagodniejszy. .Mężowie stanu me mogli się zdecydować, którego uczynić władca. Zakłopotani, zdecydowali obrać tego, który jest Spokojniejszy. umiej hałaśliwy; gdy weszli do sypialnego pokoju malców, obaj spali piękni, mili. jak aniołki, - - jeden śliczny zarówno jak drugi. Którego obrać? Kiedy tak stoją bezradni, jeden z elekto­ rów zauważył, że pięść jednego chłopczyka jest zaciśnięta, a drogi spał spokojnie z otwartemi rączkami. Panowie bez wahania wy­ brali tego z owartemi laczkami. Kronika zaznacza, że był dobrym, łagodnym władcą. Dzisiejsza, ludzkość sterana wójnami i kryzysem społecz­ nym — pragnie również spokojnego, łagodnego władcy. Patrzcie na małego Jezusa, z jaką miłością wyciąga do was Swoje rączki ze Żłóbka betlejemskiego, a później z kr/,) ża na górze Kalwarji! Patrzcie, na Baranka, Bożego, który odkupił nas Swoją krwią! Pokonał węża grzechu! Wąz i Baranek! Dziś ma się wrażenie, że Baranek na próżno ofiarował się za. nas. zdaje się, że waż grzechu panuje wszech­ władnie . . . Nie wolno rozpaczać! Ostateczne zwycięstwo należy do Ba­ ranka! Bóg jest straszny, ale „Baranek ich zwycięży, iż jest fanem nad pany i Królem nad królami" Apok. 17. 14).

„Zwyciężą wszy scy, którzy przyszli z iiffisku wielkiego i obmyli szaty swoje i wybielili je we krwi Baranka, dlatego są przed stolicą Boga. i śluzą, we dnie i w nocy w kościele .logo. . . albowiem Baranek, który jest w pośrodku stolicy, bodzie ich rządził i poprowadzi ich do źródeł wod żywota, i otrze Bóg wszelką lze z oczu ieh“ (Apok. T, 14 17). Bracia! Siostry! Unikajmy icężtt, ukochajmy Baranka! Ufajmy tylko Barankouril Uciekajmy orf węża, a idźmy za Baranku m! Żeby się spełniły na nas słowa Pisma świętego: ..Bloi/os/uwieni, którzy omywają szaty swoje we krwi Barankowej, aby władza ich była nad drzewem żywota, aży wes-.li yriez bramy do miasta*' (Apok. 22, 14). Amen.

V łll.

ODKUPIENI. Kocham Bracia w Chri/stasie! dkupienie nafcze datuje sh ud chu di. kiedy krew Baranka Bożego / wycie/,\ la węża grzechu. — zastanawialiśmy się nad tern w zeszła niedzielę. Dzieło odkupienia jest podstawowa prawdą chrześcijańską. Ż\ uie katolika- powinno być nią prze­ siąknięte. Żebyśnn lepiej mogli poznać i pokochać dzieło odku­ pienia. poświecę mn jeszcze kilka kazań. Ilyć chrześcijaninem, nie wystarczą wierzyć u Boga i zacho­ wywać Boże Przykazania., ah trzeba się odrodzić w Dachu ŚwiętA m, trzeba być zbawionym przez Jezusa Chrystusa. Świa­ domość. że jesteśmy odkupieni, daje nam siły do życia, wzmacnia nas i napełnia nadzieję, ale przez to Sańio nakłada ciężki obo­ wiązek — współpracy z Chrystusem. szczęśliwy, kto jasno pojmuje znaczenie odkupienia, może być z tego dumny i zadowolony, ale tembardziej powinien panik tać o obowiązkach z tein związanych. Niestety, wielu chrześcijan zapomina, że w życiu ich nie nadać owoców krwi Ghrystusowej. Dziś przypatrzę n \ mc bliżej P co znacz; że jesteśmy odkupieni? Następnie zrobimy mały rachunek sumienia. II) czy poznać po nas, że „jesteśmy odkupieni"?

O

I. „Jestem odkupiony!" Aj Podstawową tezą chrześcijaństwa! jest- Jezus Chrystus

odkupił nas! Co zaact-ą te słowa? „Jestem odkupiony?" aj W Niemczech między innemi znana jest inilw kolenda. której dwie pierwszo zwrotki są doskonała odpowiedzią na

pytanie: Cd to jest zbawienie? Wierszyki mówią: J l e l t f/uir/ -ccrloren ■ — Christ ist (/choren“. św ,at zbliżał sic do zenity. — ale uratował go Chrystus przez Swe narodziny. i to jest odku­ pienie. Prost), naiwii) wierszy k. ale pełen głębokiej i pouczającej treści! Kto tak pojmuje dziełu odkupienia, ten rozumie radość z Hożego Narodzenia, które ze wszystkich świąt jest najpięk­ niejsze i najmilsze! Przez co Boże Narodzenie jest tak mile? Mozę dzięki ihoinee? Wieczerzy wigilijnej? Z racji serdecznych chwil, które przeżywamv w gronie rodzinnem? Może z powodu miłych upominków? Nie! V' szystko to tylko dodatek świąteczny, nie istota. Istotą jest radość, radość niebiańska, którą aniołowie zwiastują pasterzom: „Nie bójcie się: bo oto opowiadam wam we-sele wielkie, które będzie wszystkiemu ludowi, iż się wam dziś narodził Zbawiciel" (Łuk. 2, 10. 11). Niedawno była na audjencji u Ojca świętego pielgrzymka ze Szwajcarji, z biskupem genewsko - lozańskim na czele. Papież wobec całej wycieczki pochwalił biskupa, że poddał się transfuzji krwi. by ratować jednego ze swych kapłanów. 1’iekny godn> naśladowania przykład, kiedy pasterz daje swoją krew' dla owieczek. Bracia! Za. nas Chrystus przelał Swoją krew! Nictylko krew. ale ofiarował życie i to nii tylko raz, ale codzień. w każdej Mszj świętej ofiaruje całego siebie za nas wszystkich! To jest odkupienie. „Welt ging \ erloren — Christ ist gehoren". b; Tę samą myśl możemy jeszcze inaczej wyrazić: Odku­ pienie oznacza, że Chrystus stal sic naszym bratem czyli, że przyjął na Siebie ludzkie ciało naszą naturę i tern samem włączył nas w Siebie, i od tego czasu jesteśmy przynależni do Chiystnsa. Wszystko. co On zdziałał, zdziała! dla mis. do nas należą wszystkie Jego cierpienia. Izy. smutki, śmierć, radość, triumf). Ołębokie to. wprost niepojęte twierdzmla' Boski)) dzieło odkupienia, życie Chrystusa od Betlejem aż po Oolgotę. .lego miłość, cierpienia, trudy, nieskończone zasługi, które polo#ył za nas. — wszystko do nas należy! Tak. w tern znaczeniu mówi się: „Jesteśmy odkupieni!" Tę samą myśl rozw ij.N święty Tomas z Ahinnu: „Cierpienie Chrystusa tak jest. nasze, jakbyśmy je sami byli przeżyli".

■58

Odkupienie znaczy, że jesteśmy z ('hryst.usein zespoleni, & jako Jego bracia i siostry, byliśmy wszyscy na krzyżu. Odku­ pienie znaczy zadośćuczynienie Bogu za krzywdy wyrządzone Mu przez i złowieka; zadośćuczynił Chrystus. Baranek Boży. a w Nim cała ludzkość. Odkupienie znaczą-, że niema już czarnej chmury, która dzieliła nas od Boga. Bóg należy już teraz do nas, a my do Niego. „Za wszystkich umarł Chrystus, aby i którzy żyją, już nie sami sobie żyli, ale Temu, który za nich umarł i zmartwychwstał" (II. Kor. 5, 1oj. „On jest, ubłaganiem za grzechy n a sz e ... i za wszego świata" (I. Jan. 2, 2). c.) Kto się nad tern zastanowi, powinien być dumny! Dumny? Z czego? Z chrześcijaństwa! Tak! P o a ń n n i ś m y b y ć H unnn

z

n a szeg o

Z b a w ic ie lu .

Jezu sa

C h r y s tu s a !

Chrystus na górze Oliwnej, żegnając sie z apostołami, wy­ rzekł te wspaniałe słowa: „Dana mi jest wszystka władza, na niebie i na ziemi1- (Mat. 28. 18). Słyszycie, Bracia? Wszystka moc! Wspaniałe powiedzenie! Kiedy Franklin wynalazł pioruno­ chron. mógł o sobie powiedzieć, że dana mu jest moc nad piorunami. Kiedv Lindbergh przeleciał przez Ocean, mógł powie­ dzieć: Dana mi jest moc nad oceanem . . . Ale twierdzić: „Dana nu jest wszystka władza na niebie i na ziemi!- Na całej ziemi! W niebie! Od najmniejszego pyłku ziemi, aż po nieznane tnglawice włącznie! Ozy mógł to powiedzim o 8obie Ton, który nigdy Się nie przechu alał, zawsze był ziównoważony i opano­ wany?! Teraz rozkazał: „Dana mi jest wszystka władza na niebie i na ziemi. Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody. . . a, oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata" (Mat. 28, 18 — 20). Za wszo jestem z wami. Z wami byłem za. czasów prześladowań, z wami byłem podczas waszych smutnych powstań, z wami byłem w czasie najazdu bolszewic­ kiego, z wami jestem w ciężkich cdiwilach przesilenia moralnego i gospodarczego . . . Takie jest znaczenie odkupienia. Bad/nn dumni, że Chrystus nas odkupił! święty Piotr w drugim swoim liście uzupełnia nasze wia­ domości o odkupieniu. ,, V przeto więcej, Bracia, starajcie się. żebyście przez dobre uczynki pewne czynili wezwanie i wybra­ nie wasze" II. Piotr. 1. 10). To znaczy, że Chrystus bezwątpi.mia umarł za nas wszystkich, ale nie ma dla mnie znaczenia Jego

śmierć, jeśli nie n Jego utsluguch. Chrystus otworzył nam źródło, ale m4 musimy z niego sami czerpać i pić! N ie ma znaczenia źródło, którego się unika! a) .Stracli pomyśleć, że są ludzie. rUa których Chrystus na próżno przelał Swoją krew i umarli Cz.y są tacy? Bazu pewnego Konstantyn Wieiki ciężko zachorował. Leka­ rze po wiedzieli, że jest, tylko jeden ratunek, wykąpać go we krwi zdrowych dzieci. Kąpiel z młodej, świeżej kiwi nnała uleczyć cesarza — Okropny pomysł, na wykonanie którego cesarz nu zgodził się. Pomyślmy jednak, gdyby usłuchał radv lekarzy i kazał pomordować młodzież, w państwie rozległby się płacy i rozpaczliwy krzyk matek . . . .tle powiedzmy, że zdrowie cesarza byłoby tego warto! Pomyślmy', że Konstantyn pozwoliłby zamor dować dzieci, wykąpałby się w ich kiwi, ałe naprożno; czy potrafiłby kto opisać straszną rozpacz matek, które nadarmo poniosły największą ofiarę?! Idźmy dalej. Pomyślmy', że cesarz kazał sobie urządzić rę cenną kąpiel, ale z powodu kaprysu nie chce się na nią zgodzu. co gorsza, przewraca wannę z krwią, — jaki był z tego powodu smutek i rozpacz matek?! bracia, czego Konstantyn nie zrobił z krwią swoich podda nych to czyni rodsień okrutny człowiek z krwią Syna Bożego! Chrystus dał Swoją krew i. dla złych, ale naprożno! Chi ysrus wszystkich
60

II.

Czy znać po nas, że jesteśmy odkupieni? ISku i.V mówimy o sobie, że jesteśmy odkupieni, ale cfff irirf/H to po nos? Czy możemy o solne’powiedzieć słowa śu jętego “Pawła: „ / Chrystus* m jestem przybity do krzyża. Żyją już nie ja. ale żyje wn mnie Chrystus1*? ((jffj. 2 10. lit). Czy tnouTi mo­ ralnym .deałem j( st Chrystus? Czy Jemu ofiaruje swoją prace, trudy, w ypoczynek. radość, zabawy, dom i rodzinę? Czy proszę Co o radę: Panie, jakbyś to Ty zrobił? Tak powinien postę­ pować człowiek odkupiony, który żyje w ( 'łuystusie i korzysta z darów Jego laski. Z C/injstaseni la tir o pokonanu/ trudności żucia; bez Nietpr zepnie jednostka t społączeń stu:o! A) Z ( /u i/stuscin łatwo pokonani p tludności żi/cia. Pewien pacjent przyszedł przygnębiony do lekarza dla nerwowo chorych. Po grunt ownem badaniu, lekarz rzeki: Wady organii znej pan nie mu: pizygnebienie. na które się pan uskarża, pochodzi z depresji psychicznej. Kadzą panu więcej zażywać świeżego powietrza i ruchu. — Proszę pana doktora, mieszkam za miast* ni. w ślicznej okolicy. wśród lasów, zieleni i kwiecia. —- TV takim razie niech pan sobie weźmie dłu/szy urlop — mówi lekarz. — Co roku trzy miesiące spędzam na Riwierze -■ odpo­ wiada chory. Ko. to nie-fch pan więcej pr/eh\ wa w towarzystwie, niech pan obcuje z ludźmi wesołego usposobienia. Panie doktorze, jestem Cardol. komik światowej sławy, usiące ludzi pobudzam do wesołości i humoru, ale sam jestem smutny i przygnębione . , Cz\ nie jest prawdą, że człowiek tylko z Chrystusem możł pokonać trudności życia?! Z Chrystusem jesteśmy siebie pewni naw et wśród chaosu dzisiejszego niepewnego życia społecznego, gdzie dochodzi nas żałosne echo psalmu „Circumdedemnt me gcinitus mortis- (Ps. 17. (>> „otoczy ły mnie boleści i okropności śmierci“ — a. jednak noszę dumnie czoło i wudam: jestem odku­ piony. Przy tlaezają mnie moje własne namiętności, a jednak wierze, że jestem odkupiony! Cza sto upadam nawet ha rdzo —

I>1

ale podnoszę .sit1. bo jestem odkupiony! Może duszę moją przy gniata straszny <-iyż;ii jakiegoś grzechu. może musza przyłączyć się. do zatroskanych niewiast, które spieszyły do grobu l’ana i rozmawiały między sobą: „Kto nam odwali kamieni ode drzwi grobowych?... albowiem był bardzo wielki“ (Mar. ,1(i. :i. 4) — wierzę jednak w nieskończoną moc zasług Chrystusa l’ana! U) Owoce dzieła odkupienia są nietylko moim tidzialem. ale korzysta z nich cała ludzkość. Laska Boża, złożona w Sakra­ mentach Chrystusowych, jest jedynnu. slmieczncm /ekarstireni na rany dzisiejszego społeczeństwa. Ile było w ostatnich latach konlerencyj, posiedzeń Ligi Kanjjów, pomysłów, rozporządzeń i nakazów, by ratować za­ grożoną sy twieję gospodarczo - społeczną świata — wszystkie okazale się bezskuteczne! Dlatego, że są to tylko środki usuwa­ jące objawy chorób, a nie leczące radykalnie. Człowiek rozumny, jeśli często miewa ból głowy, nie zadowalma się proszkami, chwilowo znieczulająeemi centralny układ nerwowy, ale stara się zapobiec przyczynom: lecząc cały orga­ nizm, usuwa ból głowy. Wszystkie objawy dzisiejszego przesilenia gospodarczo - spo­ łecznego świadczą o tein, że ludzkość doszła do kresu, i musi się -zdecydować: albo zrefornwirać prawa (hrystnsoire, albo zmienić .swój tryb życia. Trzeciego wyjścia niema. Prawa Chrystusowa są wdeezne. bo są prawami natury i szaleństwem byłoby je zmieniać tylko dlatego, że i tak ich nikt nie przestrzega! Jeśli mój zegarek źle chodzi, to czy słonce mam do niego dostosowywać? Wielu ludzi bagatelizuje piąte Przyka­ zanie, czy więc dlatego powinniśmy je znieść? "V\ u lu małżonkównie zachowuje wierności, więc mamy znieść sakrament małżeń­ stwa? Wielu ludzi kradnie, wiec powinniśmy znieść własność p i. watuą? Wielu ludzi kłamie, więc mamy znieść prawdomównoiM- i Kie! Kie. praw Chrystusowych nie trzeba zmieniać, ale dotychczasowe nasze życie. MiiSftny przyznać, że wszystkie dotychczasowe próby uleczenia ran ludzkości zawiodły, bo mało. albo -wcale nie były oparte na zasadach ( hrystusowyeh! lianę ludzkości domagają się bardziej ( hrystusowego życia! cztyistwo wada: Dajcie nam Chrystusa! Cale ży< te nasze musi In ć przepojone Jego zasadami, kierowane Jego prawami, dopiero wtenczas usuniemy bolączki ustroju społecznego!

,,YVelt ging \ .-rUneii — Christ ist geboreu*- — świat był na wymarciu, ale uratował go Chrystus Zbawiciel. Taka jest nauka o zbawieniu i pod jej wpływem powinna cala ludzkość śpiewać hymny poi li walne na cześć Chrystusa. *

*

*

Zbawieni powinni śpiewać hymny pochwa kie na cześć Chr> sius* Pana! Ody kroi hiszpański Ferdynand i królowa Izabella wracali 1K* zwycięskiej bitwie z Maurami, by odpocząć w pewnein mia­ steczku. rozentuzjazmowany tłum śpiewał z całej duszy uroczyste „Te I)eum“: nagle, jakby z pod ziemi ozwał się odgłos tej chwalebnej pieśni. Co to jestV Wszyscy byli zaskoczeni niezwy kłemi głosami. Czy to echo? Nie! To śpiewali chrześcijanie, uwięzieni przez Maurów w podziemnych lochach, skąd słyszą, radosne pienia, przyłączyli rozradowaue swe głosy', ciesząc się. że Iłog ich ocalił. Ciekawszy i piękniejszy jest inny pochód — wdzięczna ludzkość, śpiewającą hymny pocliwmlne na cześć .toga. który' ją odkupił z grzechu. Pochód ludzkości. . . Na przodzie idzie Człowiek zbroczony krwią, na ramieniu niesie krzy ż, za Nim kroczą najprzedniejsi mężowie, a następnie niezliczone rzesze narodów. Idą za krzyżem apostołowie, na czele z świętym Piotrem, biskupi, kapłani, Ojcowie Kościoła, tysiące męczenników o wybladłych twarzach, ale z ogniem miłości w sercach. Spieszą niezliczone tłumy pustelników i zakonników . . . dalej ludy' wszyst­ kich epok, ras i narodowości. Idą święci królowie w purpurze, idą święci z warstw naj­ niższych. Idą slawui kaznodzieje, prowadząc przed Boga wielkie tłum; słuchaczy. Idą młodzieńcy i panny* o czystych sercach. . . a na czele olbrzymiego pochodu, pod ciężarem krzyża ugina się On . . . Przy drodze, którą idzie ten pochód już blisko dwa tysiące lat, stoją tłumy* gapiów. Stoją ludzie leniwi, opieszali, obojętni, uznający tylko roz­ kosz i zabawę; Chrystus spogląda na nich litośeiwem okiem, ale to ich nie wzrusza.

63

Stoją (i&oj^iiu, niema nikogo, Utoby ieli popchnął do ~zeregu.

Stoją wrogowie ( hrystnsa i z oburzeniem rzucają na Kiego kamieniami. ((podał stoją półdzikie narody z nieta jonem pragnieniem i trwogą w sercu, chętnie przyłączyłyby się do szeregów i śpieAYalyby razem: 0 Panie Jezu. przyjdz Królestwo Tw oje!... Przypatrują się pochodowi miljony pobożnych, wiernych Chrystusa . . . Między nimi stoimy i my -— ty — ja. Cz\ między nimi stoimy? — A może miedze obojętnymi, lemwymi. oziębłymi? Może między wrogami? Kie! Kie! My wszjscy idziemy za kiwanym Chrystusem i d*ięhc+ifn w < jfi s e r c e / i t ś p i e w a m y : Tobie Panie chwała i dziękczynienie za nasze zbawienie! Amen.

IX. JESTEM SYNEM BOŻYM. Kodami Biada m Chrystusie!

>

^ j

órka Ludwika* XV-j>-«, Tuljza, podczas jakiejś sprzeczki. ’i. diuną rzekła, do jednej z pań dworu: „Proszę pamiętać, jestem córką króla!“ Dama spokojnie odpowiedziała: „Ja zaś jestem córką Boga!" Tak! Od czasu, kiedy ■Chrystus nas odkupił, jesteśmy jego dziećmi: synami i córkami Boga! O tern uczy nas Jsatechizm, o tern słyszymy na kazaniach, oswoiliśmy się z *Tą prawdą, która niestety stała się prawie pusto brzmiącym frazesem! ’Jestem synem B o ż y i f l \'jestem córką Bożą' Dziś będę mówić o godności naszego synostwifcBoże^o. ktoią otrzymaliśmy dzięki Chrystusowi. Postaramy się zgłębić wzniosłą prawdę: Jestem synem Bo­ żym! I przypomnieć obowiązki, które wypływają z tego nadprz\ rodzonego wyróżnienia.

C

I. Jestem synem Bożym. V) Myśl o uaszem synostwie Bożenn i obowiązki z niem związane, doskonale są przedstawione w rozmowie, jaka miała miejsce w petonej zamożnej i szanowanej rodzinie. 1) Żegnano s\na wyjeżdżającego zagranicę, — ojciec mówił: Pamiętaj, żu jesteś Ra eenstein! Jeśli przyjdą na niebie chwile zwątpienia i staniosz na bezdrożu, powiedz sobie: Ravenstein tego nie zrobi!" ż temi słowami wyprawił p.j(ii(ife swego potomka na studja zagranicę. ') Foerster: Christus und das menschliche Leben. Miiuchen, 1922, 198 — 200

I ...

63

Młodzieniec, znalazłszy sio zagranicą, odwiedził krewnych, a między innymi bliskiego krewnego, starszego, doświadczonego zakonnika. Benedyktyna, i w rozmowie pochwalił się, jak żegnał go ojciec. Zakonnik chwilko zastanowił się nad temi słów ami, spojrzał w młodzieńczą twarz studenta i powiedział: — Stałeś się dorosłym, dowiesz się o wielu rzeczach i bę­ dziesz musiał sam wyrabiać sobie o nich sąd. Słuchaj, co ci powiem: Moj ojciec również podobnie wyprawił mnie w świat, jako dumny Karenstein wyjechałem z domu. Tak byłem siebie pewny, że więcej ufałem w siłę tradycji naszego rodu. niż w moc Boga; ale życie zdruzgotało moją pychę. . . Moj drogi, jeśli sobie teraz przypomnę ponure postępki •swojego życia i porównam je z hasłem naszego rodu: „RavenStein tego nie robi!“ — drżę z przerażenia. Bezwątpiema, wiele skrytego lub jawnego zła popełnili członkowie naszego rodu. To samo powiem ci, co twój ojciec, ale z pewnym dodatkiem: "amiętaj, że jestes Ravenstein i nosisz w sobie niebezpieczny zarodek zła. W naszym rodzie obok znakomitych jednostek, byli również i bandyci. Bóg tylko wie, jaki jest prawdziwy Ra\ enstein. Wiesz, co było źródłem mego niecnego, grzesznego życia? Fał­ szywa- duma, że jestem członkiem znakomitego rodu, lepszym, niż inni ludzie. Fałszywa pycha, że jesteśmy wysokiego pocho­ dzenia. łatwo może osłabić nasze siły życiowe i clięc pokony­ wania trudności; świadomość znakomitego pochodzenia łatwo odbiera poczucie zła i moralności!... Młody student słuchał zdziwiony słów swego stryja i z rozpaczą spytał: — Rozumiem, co mówi stryjaszek, ale wobec tego. co mam robić? Niech stryj cła mi nową dewizę życia, Stan Benedyktyn wziął w W oje dłonie ręce młodzieńca i z głębi duszj powiedział: - Zapomnij, że jesteś Bar enstein, ale zawsze pamiętaj, że jesteś dzieckiem Różem: że Bóg, który stał się dla ciebie czło­ wiekiem i umarł na krzy/u, jest najwyższym ideałem bogatych i biednych, że tylko pokonanie swojego „ja“ może człowiekowi zapewmić szczęście na ziemi i zbawienie wieczne . . . Bracia! Naprawdę wzniosłą i godną naśladowania jest de­ wiza, którą stary zakonnik dał swojemu krewniakowi: Zapomnij,

66

X)

że “jesteś synem znakomitego, możnego rodu, ale zawsze pamię­ taj, że jesteś synem Bożym! B) Błogosławieństwem jest, że BĆg stal się *człowiekiem! a) Wiecie, co stąd wynikło? Że obrał sobie Matkę, podobną do naszej, że żył w rodzinie, kochał ojczyznę, miał kłopoty i zmartwienia, jak i my, słowem we wszystkiem był do nas podobny. Z chwilą, kiedy nazwał Najśw. Pannę Marję Swoją matką, staliśmy się Jego braćmi i siostrami. Jeśli jesteśmy braćmi Chrystusa, prawdziwego Syna Bożego, w takim razie jesteśmy wszyscy przybranemi dziećmi Ojca Niebieskiego. W pałacu królewskim w Schónbrunn można oglądać srebrną kołyskę, którą Paryż ofiarował synowi Napoleona I-go. Jest to sprzęt kunsztownej roboty, na środku widać dużego, złotego orła, wysadzanego drogiemi kamieniami, słodem — mebel godny tytułów, jakiemi obsypano sialca już w kołysce. . . A co pokazało życie? Tytuły, honory, poszły w niepamięć, jak zużyty mebel! Prawdziwym tytułem, który nigdy nie minie, jest nasze synostwo Boże, któreśmy otrzymali na chrzcie św. Podczas chrztu powinny dzwonić wszystkie dzwony, bo wtenczas dusza ludzka przybiera koronę wiecznej chwały. b) Byszctrd Wagner napisał te głębokie słowa: „Zu wissen, dass ein Erlóser einst dagewesen ist, bleibt doch das hóchste Gut des Menschen“; „dla człowieka największą wartość ma, fakt, że Zbawiciel był kiedyś wśród nas“. Świadomość ta sama przez się nie ma jednak żadnej wartości! Główną rzeczą jest nie to, że Zbawiciel żył kiedyś wśród nas, ale fakt, że i dziś żyje między nami i obdarza nas ciągle Swą łaską, że jesteśmy dziećmi Bożemi, rodzeństwem Chrystusa, członkami Jego mistycznego Ciała! Jestem członkiem mistycznego Ciała Chrystusa. Jego krew krąży we mnie, Jego serce we mnie bije, Jego powietrzem oddycham. c) W dawnych wiekach alchemicy usilnie pracowali nad odkryciem „kamienia mądrości11. Szukali sposobu wyrabiania złota. „Kamień mądrości" został tajemnicą, zresztą nie ma on żadnego znaczenia, jest głupstwem w stosunku do tajemnicy, o mistycznem Ciele Chrystusa Pana, którego łaska jest naszą tarczą obronną, siłą i nadzieją, i drogą do Boga. Powinniśmy pracować w swej duszy nad tajemnicą swojego synostwa

67

Bożego, przez sumienne wypełnianie naszych codziennych zwy­ czajnych obowiązków, przez trudy i cierpienia . . . „Chociaż kied\ jecie, choć pijecie, choć co innego czynicie, wszystko ku chwal < Bożej czyńcie" (I. Kor. 10. 31). Jeśli można użyć tego porównania — jesteśmy na zawsze zespoleni z Chrystusem. Niema w nas myśli, mowy, planu, czynu, któreby miały wartość bez Chrystusa dla żywota wiecznego! Podobnie, jak w jaskiniach wapiennych stalagmity rosną od dołu do góiy dzięki stalaktytom, z których co pewien czas spada kropla wapna, tak i my o tyle rośniemy do nieba, o ile Chrystus dostarczy nam materjału budulcowego w postaci łaski. W tem tkwi pełna nadziei świadomość naszego przybranego synostwa Bożego! II. Jakie obowiązki nakłada na nas synostwo Boże? Przed chwilą wspomniane myśli zdają się już mówić o na­ szych obowiązkach, wypływających z synostwa Bożego. Posłu­ chajmy słów świętego Augustyna: „Perpende, qui tale pro nobis dedit pretium, ąualem a nobis sit exacturus usuram?“, „pomyśl, jak wysokich procentów zażąda od nas ten, kto nam pożyczył tak wielką sumę". A) Jestem synem Bożym! — ile razy ogarnia mnie zwątpie­ nie i zniechęcenie, powinienem sobie przypomnieć tę prawdę. Jestem synem Bożym! — powinienem o tem pamiętać w czasie pokusy. Jestem synem Bożym! —■to mam mieć na uwadze, kiedy upadłem i zwracam się szczerze skruszony do Ojca Niebieskiego. a) Wysoka moja godność, bo jestem synem Bożym. Godność ta i szlachetne pochodzenie nakłada na mnie pewne obowiązki! Noblesse oblige. Peryklesa prosił jeden z jego przyjaciół, żeby mu w czemś dopomógł przez kłamstwo, a wtedy Perykles dal odpowiedź, którejby się niepowstydził najpobożniejszy chrześci­ janin: „Jestem twym przyjacielem, ale tylko w prawdzie!" Godność synostwa Bożego nakłada na nas wielki obowiązek! Powinniśmy wszelkiemi siłami dbać, żebyśmy nie odeszli od Chrystusa. „Gdyż w Nim mieszka wszystka zupełność Bóstwa cieleśnie. .. pogrzebani z Nim we chrzcie, w którym też powsta­ liśmy" (Kol. 2, 9 — 12). 5*

68

b) Czy jesteś królem? - pyta Piłat Clirystusa. Tak. jestem, ale czy ty wiesz biedny człowieczy grzęznący w błocie ziemi, ozem jest moje Królestwo? Jestem królem dusz szukających Prawdy; Królestwo moje jest wieczną ojczyzną Boga! Bracia! Jesteśmy spokrewnieni z tym Królem, jesteśmy Jego braćmi; czyli, że i my jesteśmy królami! Królestwo Boże jest jedynem państwem, w którem wszyscy mieszkańcy są królami, żyjącymi między sobą w najdoskonalszej zgodzie! Krzepiącą jest myśl: jestem bratem Chrystusa, który chce. żebym był również królem, chce mnie wyzwolić z grzechu! Po winienem dbać o swoją godność królewską! Tragedją jest, gdy król nie szanuje swej godności, a tak czyni każdy chrześcijanin, żyjąc, w grzechu. Pewnego razu zaproszono w gościną syna króla Menedema do ludzi niskiego stanu. Królewicz zapytał ojca, czy może iść. a ojciec odpowiedzią!: „Tak, tylko nie zapominaj, że jesteś synem króla!“ To napomnienie i do mnie się odnosi. Jesteś wolny, tylko nie zapominaj, że jesteś spokrewniony z Chrystusem, że jesteś adoptowanym synem Boga! c) Wczoraj było świętego Bemigjusza biskupa. Kiedy na Boże Narodzenie 49
69

tysiące kłopotów? W czasach, kiedy troska o chleb pochłania całą energję fizyczną i duciiową człowieka, niema czasu na rozważania teologiczne! a) Odpowiem na ten zarzut, ale najpierw przytocz.' parę zdań z listu, w kton m pytanie to zadał mi pewien artysta malarz. „Kłopoty życiowe pisze — nie pozwalają mi wieooj czasu poświęcać sprawom wiary, mogę tylko wysłuchać Mszy świętej w7 niedzielę i święta. Kazania słucham już tylko przez radjo w swojej pracowni. Z zawodu jestem malarzem - grafikiem, alt zajmuję się i literaturą piękną; wspominam to dlatego, żołn ksiądz wiedział, z jaką duszą ma do czynienia, czytając mój list. Jestem typem dociekającym prawd i , niezadowolonym peł­ nym zwątpień, ale chcę się wydobyć nad poziom szarych, codziennych trosk; jestem więcej skłonny do niewiary, niż do pokornego poddania się Bogu. Z politowaniem zaznaczam, że byłem przez „dwadzieścia lat niewierzącym. Jak wielu ludzi, tak i ja padłem ofiarą monizmu i pesymizmu. Ale łaska Boża uratowała mnie od zguby. Przed kilku laty moja mała córeczka zaprowadziła mnie pewnego razu do kościoła, i od tego czasu chętnie tam chodzę. Od tej pory jestem spokojniejszy, bardziej zrównoważony, mogę więcej pra­ cować, lepiej rozumiem niektóre zagadnienia filozoficzne, nawet materjalnie jestem lepiej sytuowany. Czy to przypadek? Nie! To rzecz wykluczona! Jestem pewny, że jest to skutek modlitwy mojej zmarłej kochanej matki; wierzę, że Bóg prze­ znaczył mi rolę w życiu tą, którą mam i wbrew wszelkim przeszkodom zewnętrznym i wbrew rozterkom wewnętrznym, idę do celu — bo wiem. że w życiu niema przypadku!" Oto kilka zdań z listu człowieka, który również zajęty jest zdobywaniem chleba. Żyć na ziemi zgodnie z godnością syno­ stwa Bożego, jest obowiązkiem i człowieka zapracowanego. Im więcej dokucza nam życie, tembardziej powinniśmy poświęcić, chwilkę czasu na sprawy wiary! Musimy przyznać, że wspomniany artysta ma rację, pisząc: „Od tej pory jestem spokojniejszy, bardziej zrównoważony, mogę więcej pracować, jaśniej widzę niektóre zagadnienia filozoficzne, nawet materjalnie jestem lepiej sytuowany".

70

Bracia! My, których stale ożywia łaska 11którzy nie znamy przykrych mroków niewiary, a rośniemy w cieniu życio­ dajnego krzyża, w kochającem Sercu Chrystusa Pana, pamię­ tajmy w swych modlitwach o nieszczęśliwych braciach naszych, którzy na padole płaczu błąkają się bez Chrystusa. b) Niestety, musimy stwierdzić smutny fakt, że w wielu ludziach zamarła świadomość synostwa Bożego. Drżąc, patrzymy na liczne rzesze, dla których Chrystus napróżno przelał Swoją przenajdroższą Krew! Bracia! Nie żałujecie przelanej Krwi Chry­ stusa? Świętej Krwi, która została przelana za wszystkich ludzi, za cały świat? — Za cały świat? — pytasz zdziwiony. — Patrzę na świat, ale widzę tylko brudną ziemię, skały, w ody. . . J eśli w den sposób mówisz, to nie patrzysz wzrokiem chrze ­ ścijanina, bo widziałbyś i w błocie ziemi rozlaną Krew Chrystusa! Przypatrz się małemu dziecku, które dotąd było dobre, posłuszne, a teraz smutek przynosi rodzicom — oto Krew Chrystusowa w błocie! Przypatrz się młodzieńcowi, którego duszę skalały brudne piśinidla. który padł ofiarą nieczystości — oto Krew Chrystusa w błocie! Popatrz na człowieka zatopionego w tro skach życiowych, który zapomina o wierze, o duszy, o Bogu — oto Krew Chrystusa w błocie! Wszędzie, gdzie na ziemi człowiek popada w grzech, gdzie śmierć moralna sieje zgubę, przelewa się Krew Chrystusowa w błoto. Natomiast, gdzie dusze ocierają pot zmęczenia i trudów życia, tak jak święta Weronika pot Chrystusowy, gdzie dusze, jak pokutująca Magdalena, opłakują swe winy, gdzie, jak Szymon z Cyreny, pomagają dźwigać bliźnim krzyż społu z Chiystusem, gdzie pracują nad nawracaniem zbłąkanego stada Chrystuso­ wego — tam szacunek otacza Krew Chrystusa Pana, tam jest uwielbiony cierpiący Chrystus. Bracia, cierpiący Chrystus szuka współpracowników! Chry­ stus Odkupiciel szuka towarzyszów pracy! Czy nie chciałbyś z Nim wspólnie pracować? *



*

*

Legenda mówi, że kiedy Chrystus był osamotniony na górze Oliwnej, przyszedł bezdomny pies i położył się u Jego stóp. Tylko bezpański pies współczuł cierpiącemu Chrystusowi!

%

71

To tylko legenda. . . Ale nie legendą, tylko istotnym faktem niech będzie moje przywiązanie do Chrystusa, niech Jego prze­ lana za mnie krew wzbudzi w mej duszy gorliwość i umiłowanie cnoty, niech staram się ze wszystkich sił o g-odność przybra­ nego syna Bożego! My, katolicy, jesteśmy solą ziemi: bądźmy dumni z naszego posłannictwa, którego celem jest szerzyć zdrowie moralne po świecie. Jesteśmy światłością świata; bądźmy dumni, że możemy przyświecać swoim zbłąkanym braciom, ale uważajmy, żebyśmy nie byli błędnym ognikiem! Jesteśmy miastem zbudowanem na górze, więc żyjmy tak, żeby widok nasz budził radość! Jesteśmy przybranemi dziećmi Boga, rodzeństwem Chrystusa. starajmy się być godni naszego bosKiego rodu, abyśmy po śmierci stali się godni dziedzictwa Bożego! Amen.

X. SYN MARNOTRAWNY. Kocham Bracia w Chrystusie! hrystus ra n dużo mówił o miłości i o wielkiem Bożem miłosierdziu, o odpuszczaniu grzechów7, ale najbardziej wzru­ szająco przedstawił bezinteresowną miłość Boga wzglądem grzesz­ nika w przypowieści o synu marnotrawnym. Omawiając mękę Chrystus* Pana, jej istotę i znaczenie, nie odbiegną od tematu, jeśli kilka chwil zatrzymam się nad tą głę­ boką przypowieścią. W przypowieści o synu marnotrawnym mamy z jednej strony wiemy obraz upadającego człowieka, uchwycony przez bystrego obserwatora, i zarazem głęboką psychoanalizę tragedji grzesznika, a z drugiej dowód nieograniczonego miło­ sierdzia Bożego. Rozważanie wiec nad wspomnianą przypowieścią pozwoli nam bliżej poznać chwalebne dzieło odkupienia Chry­ stusa Pana, Przypowieść ta składa sio z dwóch części. W pierwszej widzimy, jak syn grzesznie żyjąc, trwoni majątek ojcowski i opuszcza dom; druga część przedstawia nam nawrócenie się marnotrawnika i powrót do domu rodzinnego. O ile smutną jest część pierwsza, o tyle budującą i pełną nadziei — druga. W pierwszej części każdy może poznać wierną odbitkę swojego życia — ale oby Bóg sprawił, byśmy naśladowali drugą połowę życia marnotrawnego syna!

C

I. Precz od ojca . . . A) Człowiek niektóry miał dwóch synme'1 (Łuk. 15, 11) — rozpoczyna przypowieść Bóg. .Tuż w tych pieiwszych słowach przejawia się serdeczność, bo wiemy, że mówi o Sobie, Wszech-

mocnym. Niezmierzonym, Świętym Królu królów. Panu niebu i ziemi. . ., ale żeĘyśmy się nie lękali, mówi jak o zwyczajnym człowieku. Pewien człowiek miał dwóch synóic, młodszy zażądał nale­ żącej się mit części spadku. Pewien malarz 16-go wieku we wzruszający sposób przedstawił tę scenę. Syn wybierający się w świat, stoi przed ojcem i bezczelnie, z dumą. trzymając ręce w kieszeniach, chciwie spogląda na stół, na którym ojcieo drżącą od starości ręką liczy monety — część jego majątku; obok stoi matka i zanosi się płaczem. Doskonałe ujecie; młodszy syn odchodzi! 0, ty młodości, pełna żarn ślepych instynktów! Młodość, tak lekkomyślnie szafująca czystością! Niebezpieczny wiek, w którym chaos zmysł owy cli pragnień i bezkrytyczny cli pożądań rzuca gęstą zasłonę na oczy duszy, żeby- nie rozróżniała, co dobre, a co jest grzechem! Głębokie psychologiczne ujęcie przypowieści w tern suprzejawia, że mowa o dwóch synach jednego ojca, którzy otrzy­ mali jednakowe wychowanie, a jednak tak bardzo różnią się między sobą, są zupełnie do siebie nie podobni. Starszym jest sumienny7, uczciwy, pracowity7, posłuszny, młodszy leń, niepo­ słuszny i rozpustnik. B) Młodszy wziął część swej majętności i poszedł w7 daleki świat, „w daleką krainę". Dokąd idą rozpustni młodzieńcy? Jedni do bagna rozpusty, drudzy do niewiary, inni do kryminału, — „w daleką krainę", „w świat11, daleko od Boga, gdzie nie docho­ dzi światło łaski Bożej, gdzie zamiast odżywczych promieni Bożej miłości, błądzą zwrodnicze światełka rozpusty7. Poszedł niewierny7 syn i roztrwonił ojcowską spuściznę. Pierwszymi najcenniejszym skarbem, który w świecie utraci1, była niewinność duszy! Potem nastąpiło zrujnowanie ciała i duszy, bo nie ujarzmione zmysły osłabiają umysł, wypaczają charakter, uczą cynizmu wobec wszystkiego, co szlachetne. Pan Jezus tylko kilkoma dosadnemi wyjaśnieniami opisuje ten stan „Stał się głód wielki w onej kramie“ — mówi Pan. Trafna to charakterystyka! Głód nastał w tych stronach. Bracia, czy7 nie wiemy, że w strasznej krainie grzechu zawsze panuje głód?! Z daleka zdawałoby się., że życie grzeszne upływa przy obficie zastawionym stole, łakociami używania; ale jeśli po nie sięgamy7, w7 ręku pozostaje nam tyiko pyi, popiół

74

i błoto. Zdaleka życie grzeszne wygląda, jak bujny łan pszenicy, nęci; ale jeśli zerwiemy kłosy, zostanie w naszem ręku tylko słoma i plewy. Życie grzeszne z daleka wygląda, przypomina czarownego motyla, pełnego wdzięku i powabu; ale gdyśmy się śmiertelnie znużyli, uganiając za nim, i wkońcu złapaliśmy go w rękę, to widzimy, że trzymamy tylko trochę pyłu. . . „Stał się głód wielki w onej krainie" (Łuk. 15, 14). Co za rozczarowanie! Jaki bolesny zawód! Wyobrażam sobie pierwsze chwile rozkoszy syna marnotraw­ nego . .. Nadszedł moment, o którym marzył, do którego tęsknił: stał się wolny! Niema już surowej ręki ojca, ani rozbrajających łez matki, niema, wymówek, ani nagan. Wszystkie przeszkody i przepisy rodzinne ustały. .. Gnany nieokiełzaną rozkoszą, chciałby cały świat przycisnąć do zbuntowanego serca: cały świat jest mój! Wolność, wolność! jestem wolny! Ale świat jest złudny i nienasycony! Pieniędzy było coraz mniej . . . wkrótce ich zabrakło . . . trzeba było szukać pożyczki. Chciał pożyczyć od kolegów, z którymi hulał, bawił się całemi dniami i nocami, z którymi roztrwonił część swej ojcowizny. . . Gdzie się podziali? Niema, żadnego! Znikli, jakby ich nigdy nie było. . . „Stał się głód wielki w onej krainie". C) Biedny młodzian przetrząsnął wszystkie kieszenie, ale ani grosza już nie znalazł. Wszystko poszło! Tak nadal być nie może. Z początku przez pewien czas wałęsał się bezradny, ale głód coraz bardziej mu dokuczał. Niema pracy, a darmo nikt nic nie daje, przyjaciele go porzucili, nikt go nie przygarnie do serca. . . Po długiej tułaczce został pasterzem świń. Ale i tu mu dokuczał głód! „Radby byl napełnił brzuch swój miotem, które jadały wieprze, a nikt mu nie dawał11 (Łuk. 15, 16). Straszny upadek! Coraz głębiej staczał się po pochyłości zła. Czem był dawniej? — a czem teraz? Przekonał się, że grzech jest złudzeniem! Obiecywał niebo, dopóki nie wpadł w jego sidła, a kiedy już ugrzązł, zostawił mu piekło w duszy. Człowiek grzeszny jest niewybredny w grzechach, — żaden go nie zadawalnia. Pije grzech, jak wodę, a nie znajduje spokoju. Żyje, jak szczur, który zjadł trutkę, palącą jego wnętrzności, — biega zrozpaczony tu i tam. szukając ochłody, pije z każdej napotka­ nej kałuży i brudów, jednak pragnienie staje się coraz bardziej

75

dokuczliwem, aż wkońcu go dobija. „Kadby był napełnił brzuch swój młotem, które jadły wieprze: a nikt mu nie dawał“. .Straszny widok! A ilu ludzi chodzi w życiu takiemi dro­ gami?! Najpierw trwonią majątek otrzymany od swojego Ojca Niebieskiego i marnują swoje zdolności, chęć do pracy, zapał, idealizm, czystość; później wiarę, wytrwałość, nadzieję, rozum, zdrowie; potem wloką się, jak. inwalidzi za kolumnami wojsk, zniechęceni, złamani, rozbici. „Stał się głód wielki w onej kra inie. . . i radby był napełnić brzuch swój młotem, które jadały wieprze: a nikt mu nie dawał!“ II. Z powrotem do ojca! Przyszło mi na myśl: Coby się stało z nieszczęśliwym mło dzieńcem, gdyby pozostał w tej strasznej nędzy? Gdyby prze­ mocą złamał głos sumienia i powiedział: „Sam zgotowałem swój upadek, więc w nim pozostanę! Postanowiłem nie wracać! Wypróżnię do dna czarę rozpusty! Radość będzie mi sprawiać brud i zaraza; będę dążył, by wciągnąć w przepaść zła, jak naj­ więcej ludzi!" Gdyby tak powiedział, jak mówi wielu dzisiejszych grzeszni­ ków, z pewnością byłby potępiony! A) „Wszedłszy w si ebi eczyl i , zastanowiwszy się nad. sobą. O, błogosławiona chwila, w której nieszczęśliwy grzesznik opamięta się i zaczyna się zastanawiać nad swemi uczynkami; Mój Boże, co się ze mną stało? Do czego doszedłem? Byłem kochanym synem Ojca Niebieskiego, urodziłem się dla Królestwa Chrystusowego, a teraz jem odpadki przeznaczone dla nieroga­ cizny i piję pomyje! Kiedyś świeciło dla mnie ożywcze słońce, a teraz zaległa nademną czarna noc, straciłem honor, majątek i zdrowie! Miałem wiele nadziei na przyszłość, oczekiwałem szczęścia od mojego wolnego życia — a co się ze mną stało?! Czy może być większe kłamstwo, samooszukiwanie się, bardziej ułudna nadzieja, niż ta, której padłem ofiarą, myśląc, ze dostąpię naj­ większego szczęścia w życiu. Duszę moją zalała niewypowie­ dziana gorycz, serce moje puste do dna; przygnębienie ciąży na mnie, niby olbrzymia skała!

v

76

„Juko wielu najemników w domu ojca mego mu dosyć chleba: a ja tu głodem umieram!^ (laik. 15, 17). .Smutna rzeczywistość! 0, grzesznicy, czy możecie powiedzieć, że nie konacie z głodu? Czy cieszycie się życiem? Czy znaleźliście zadowolenie w rozpuście? „Owszem11 — może ktoś powiedzieć. Bracie, nic kłam w żywe oczy! Jeśli pożera cię grzech, to jesteś pusty, głodny, nędzny, obdarty, brudny, złamany, zniechęcony do życia! Ozy przypominasz sobie szczęście i zadowolenie, jakie miałeś w domu u Ojca swego? Czy pamiętasz Chleb, którego miałeś poddostatkiem? A teraz musisz z zazdrością przyznać: „Jak dobrze jest duszom czystym, życie uśmiecha Się do nich,uży wają łask Sakramentu pokuty- i Komunji świętej, a mnie grzech oddalił od Boga!“ W ten sposób wyobrażam sobie pierwsze przebudzenie po­ rzuconego, opuszczonego grzesznika, który boryka się wr odmę­ tach grzechów! — Dlaczego Bug zesłał na mnie okropne męczarnie i upo­ korzenie? — pyta najpierw dusza budząca się z odrętwienia. O, biedny- człowiecze! Ozy to Bóg zesłał na ciebie okropne męczarnie? Prawda nie On. tylko moi rodzice są wszystkiemu winni! Dlaczego nie trzymali mnie krótko? — O, przypomnij sobie, jak cię karcili, byłeś jednak uparty-, nieposłuszny', nie­ poprawny! — Przyjaciele mnie zepsuli! Oi przeklęci wspólnicy grzechu, przywiedli mnie do zguby. . . Owszem, owszem, przyczynili się do twego nieszczęścia, ale bądź szczerszy — zupełnie otwarty! Czy- nie przypominasz sobie, jak buntowałeś się przeciwko naka­ zom ojca. matki? Kto podeptał szyderczo i lekkomyślnie przepisymoralności? Kto się lumpował, hulał, uprawiał nierząd? Powiedz, czy nie ty-? Ozy nie czujesz wyrzutów sumienia? Czy czujesz się bez winy-? 'Na kongresie gfe-chologów- pewien uczony- zabrał głos na temat „świadomości zła“ i „nawrócenia się“ i opow-iedział, jak w czasie kąpieli przyszło mu na myśl: „Czy i wewnątrz jesteś czysty ?“. i nie dało mu to spokoju, aż przewertował całe swoje sumienie. I nasza poprawa możliwa jest tylko na tej drodze. Nic nie pomoże spirytyzm, ani okultyzm! Tylko wtenczas pozbę­ dziemy się grzechu, jeśli odważymy się zrobić dobry- i stanowczy

rachunek sumienia, obudziwszy szczery żal za grzechy , jeśli skierujemy wolę na moralne tory życia. B) Jak okropne męczarnie musiał przeżywać syn marno­ trawny! Widział wyobraźnią dawne, szczęśliwe chwile życia w domu, ojca, matkę, rodzeństwo. — A tera z i Została nędza, zapomnienie i głód! „Wrócę do domu, może znajdę jeszcze miłość w sercu ojca!“ — zabłysło światło nadziei. „Wstaną i pójcie do ojca me
78

Teraz, na starość chcesz się nawrócić? Po dwudziestu latach? Po trzydziestu latach chcesz się wyspowiadać? — słyszą tego rodzaju słowa nowocześni synowie marnotrawni. Biedny człowiek. . . żal mu porzucić grzesznych rozkoszy, —coś, co nie da się wypowiedzieć, ciągnie go z powrotem do dawnych nałogów. — Biedna duszo, tylko śmiało naprzód! Nie bój się, zerwiesz więzy grzechu jeśli tylko chcesz! Naprzód! Naprzód! Idę do ojca mojego! C) A co robi opuszczony ojciec? „A gdy jeszcze byl daleko, ujrzał go ojciec jegou (Łuk. 15, 20) — mówi Pan Jezus. Jeszcze był daleko od domu, gdy ojciec go zauważył. Jakżeby go nie zauważył, przecież od chwili, kiedy opuścił dom, zawsze długo patrzył w stronę, w którą się oddalił i myślał — czy nie wraca mój biedny syn. A może ojciec zaczeka, aż syn do niego podejdzie? Niech go to speszy, niech uzna, że źle zrobił. Nie! bo może biedak w ostatniej chwili zawstydziłby się i wrócił, gdy całe otoczenie, dom, ogród, domownicy czynią mu wyrzuty, ojciec śpieszy na jego spotkanie, zapomina nawet o synu dobrym, który zawsze był posłuszny i pracowity. Idzie, biegnie, pędzi na spotkanie syna marnotrawnego, obejmuje go, tuli do swego serca; obdar­ tego, brudnego, całuje twarz steraną grzechami, wybladłą. Po tak serdecznem powitaniu, ledwie do słowa może przyjść młodzieniec: „Ojcze, zgrzeszyłem 'przeciw niebu i przed tobą: już nie jestem godzien zwać się synem twoim . .. “ Jeszcze chciał dodać — „przyjmij mnie tylko do grona swoich sług“, ale nie zdążył, bo mu ojciec nie pozwolił. Widział szczere łzy skruchy i szczere postanowienie poprawy. Zawołał sługi i rozkazał: „Rychło przynieście pierwszą szatę, a obleczcie go; i dajcie pierścień na rękę jego i buty na nogi jego. I przywiedźcie cielca utuczonego i zabijcie, a jedzmy i używajmy, albowiem ten mój syn umarł byl, a ożył, zginął byl, a znalazł się“ (Łuk. 15, 22—24). Czy nie widzicie, jakie uderzające jest podobieństwo tej przypowieści do Sakramentu pokuty, w którym moc odpuszcza­ nia grzechów złożył Bóg w ręce Swoich niegodnych sług? Słyszeliście, że syn marnotrawny przy świadkach przyznał się do winy, — czy nie widzicie uderzającego podobieństwa opo­ wieści w tern, że grzesznik oskarża się nietylko wobec samego Boga ale i wobec kapłana? Wiem, że trudny jest pierwszy krok

79

poprawy! Tyle razy przygotowujemy się, a jednak odkładamy na później, ale jeśli przystąpiliśmy do Sakramentu pokuty, nasz Ojciec Niebieski ubiera nas w białą szatę czystości, włoży na nasz palec pierścień, symbol wierności, a na nogi da mu obuwie łaski, żebyśmy odtąd niezachwianie szli Jego drogami; wrkońcu zabija najlepszego baranka, Baranka Bożego, którego ciałem i krwią nas karmi. *

*

*

Taka jest opowieść o synu marnotrawnym. Opowieść? Cz\ to nie prawda? Czy to tylko zmyślona bajka? Podobny los, jak syna marnotrawnego, spotyka niejednego, lecz miljony, miljardy ludzi! Straszny upadek syna marnotraw­ nego jest obrazem całej ludzkości i wiernem odbiciem miłości Bożej względem grzesznika! Kochający, litościwy Ojciec do dziś dnia żyje. Miłość Jego i dziś jest równie wielka. Spokój i radość, jakie ogarniają duszę pokutującego grzesznika, zawsze spłyną na nas z serca Ojca Niebieskiego. Z serca Tego, który umarł za nas na krzyżu, który dał nam tę przypowieść i czeka na nas z ojcowską miłością. Pan Jezus bierze w Swoje skrwawione ramiona dzisiejszych, zbłąkanych i uwikłanych w ciernie synów marnotrawnych, zachęca ich do poprawy, do tego, by odważnie przyznali się do winy: Ojcze zgrzeszyłem. . . Panie Jezu zapomnij na chwilę o Swoich dobrych dzieciach i zajmij się przedewszystkiem tymi, którzy znękani, obdarci, głodni wracają do domu Ojca Twego. Wlej im w dusze otuchę i przytul do Swego Serca, udziel Swojej łaski, żebyś mógł o nas wszystkich powiedzieć: „Jedzmy i użyioapny, ałboiciem ten Mój syn umarł był, a ożył, zginął był, a znalazł się“. Amen.

XI. CHRYSTUS CIERPIĄCY A JA. I. Kodiani Brucict >c Chri/stusie!

pierwszej połowie moich przemówień, które już mam od kilku niedziel, zajmujemy się pytaniem: D latego Chrystus ■cierpiał? .Jaki miał cel, przyjmując gorzką mękę? Bezwątpienia w tym celu, żeby uas zbawić. Jego przelana krew stała się zadośćuczynieniem za grzechy całej ludzkości - ■mówiłem o tein dotychczas. Ale żeby nas zbawić, wystarczała kropla Krwi ( 'hrystusa. Skoro więc przyjął na Siebie całe morze cierpień i szedł najboleśniejszą drogą ludzką, widocznie miał jeszcze inny cel. Jaki? Dąć przyklud, pomoc, tusparcie i otuchą cierpiącym. Każdy z nas ma krz\'ż! Jesteśmy- również wystawieni na tysiące doświadczeń! Szlaki naszego życia zroszone są znojem i krwią, wiec przykład Chiystusa jest nam pomocą w utrapie­ niach, jest nam lżej, że On już przedtem przecierpiał najgorsze i najokropniejsze męki, jakie może znieść człowiek, a że obecnie współczuje i cierpi razem z nami. Jest to zachęta dla nas. żeby-śmy- szli Jego śladami. Czego nas uczy cierpiący t lirystus? — o tern będę mówić w następnych kazaniach. Muszę o tern dużo mówić, bo kielich cierpienia prawe u każdego człowieka jest przepełniony-. Na każdym kroku słyszymy' rozpaczliwe narzekania: „Jestem zupeł­ nie wyczerpany', już nie mam sił więcej cierpieć!" Trzeba o tem dużo mówić, bo dzisiejszy człowiek, tonący w' niedostatkach, zaczyna wątpić w Opatrzność Bożą, tracić wiarę w Boga. To jest najważniejsze zagadnienie współczesne! Gnębi nas niedostatek, nędza, nie możemy' uniknąć klęsk, -— a w jaki

W

Jf sposon mamy się do nidi ustosunkować, czy narzekać, czy przyjmować je z dumnie wzniesioiiem e,zolom? Katastrofa, cier­ pienie, które nas nawiedziło, albo nas uszlachetni, wyrobi, że staniemy się lepsi, niż w dostatkach, albo złamie, zdruzgoce. „Cierpienie Chrystusa a woje“ — taki będzie tytuł sześciu następnych kazań, w których pójdziemy śladami Chrystusa, by znaleźć lekarstwo na dręczący nas ból. Postaramy się skorzystał z łask, płynących blisko od dwóch tysięcy lat z kochającego Serca Chrystusowego, które tak wiele za nas cierpiało. IV czcw tkw i tajemnica, że dusze nasze krzepi Chrystus Swem cierpbmem? W przykładzie, jaki daje nam przez Swą mękę. .leśli wiemy 1) jak cierpiał Chrystus, zrozumiemy także II) dlaczego niesie nam pomoc? I. Jak cierpiał Chrystus? A) W prezbiterjum katedry w Regensburgu wisi ciekawy obraz, przedstawiają! \ Ala rjc Magdalenę, pat rzącą z utęsknie­ niem na Chrystusa, który majestatycznym ruchem wskazuje Swoj ■otwarty buk. W ruchu tym doskonale jest przedstawiona wyż­ szość idei chrześcijańskiej ponad wszystkiemi systemami filozo­ ficznemu i religijnemu Pokażcie filozofa, przyjaciela ludzkości, bohatera, kogoś kto mógłby się pochwalić, że ranami swemi zbawił dusze, żeby' do dna wypróżnił kielich goryczy, zdrady' i ludzkiej niewdzięczności, że zstąpi! na dno cierpień i skrajnej nędzjr, by zostawić nam przykład. wr jaki sposob mężnie należy' znosić trudy' życia! Całe życie Chrystusa na ziemi by ło przepojone goryczą cierpień. W stajence betlejemskiej widzimy' ubóstwo, niedostatek, zimno; droga do Egiptu prowadziła na wygnanie; domek nazaretański był zapomniany. W życiu publicznem Pan Jezus również cierpi, doznaje zawodów', nienawiści, a wkoncu spotyka Go śmierć krzyżowa. B) Chrystus przyszedł ubogi na. świat, a życie Jego było nieprzerwanem pasmem cierpień! Dlaczego urodził się wsrod nędzy i niedostatku, jeśli mógł zjawić się w królewskich pała cach i chodzić w purpurze? Dlaczego chciał umrzeć okrutną śmiercią? Dlatego, że z wyjątkiem grzechu, chciał poznać całą

8‘2

nędzę ludzką. Chciał przejść droga bólów ludzkich, żebyśmy w trudnych chwilach życia z ufnością mogli się do Niego zwracać: //■'■„Panie, byłeś człowiekiem, jak ja, rozumiesz moją nędzę: do­ pomóż mi!“ Chrystus wiele cierpiał z powodu ran zadanych gwoźdźmi i knutem. cierpiał z powodu pragnienia, ale najwięcej bolała Go dusza, którą przygniotły grzechy, podłość i ogrom wszelkiej złości ludzkiej, dlatego wśród krwawego potu wołał: „Snadna jest dusza moja aż do śmierci" (Mat. 2G, 38). Otuchą napawa mnie smutek Chrystusa! On już przede mną przeszedł wszystkie cierpienia, które innie gnębią i które mnie będą dręczyły — ta tylko różnica, że On cierpiał więcej ode mnie Niema wzgardy, bólu. szyderstwa, męczarni, okrucieństwa, którycliby Chrystus nie zaznał. Bracie, jeśli cię one nawiedzą w życiu, pomnij, że On przeżył je. ale w daleko wyższym stopniu. Kozumiemj, jak olbrzymia siła spł\ wa na nas cierpiących z cierpienia Chrystusowego. Teraz rozumiemy słowa najwięk­ szych Świętych Kościoła katolickiego: świętego Ambrożego, lctór\ cierpienie nazywa „koroną", świętego Jana Złotoustego — „naj­ lepszą szkołą", świętego Kamila — „miłosierdziem Bożem". świętego Franciszka z Assyżu — „bratem". Teraz rozumieim powszechne zdanie Apostołów', że „Chrystus ucierpiał w ciele i wj tąż myślą się uzbrójcie, bo który cierpiał w ciele, poprzestał grzechówr. Nie bądźcie gośćmi w upaleniu, które nas spotyka ku doświadczeniu, jakoby co nowego na wras przy­ chodziło, ale się w-eselcie, uczestnikami będąc Chrystusowych ucisków'" (I. Piotr. 4, 1. 12. 13). „Dlatego nie ustawamy. . . albowiem to. które teraz jest, prędziutko przemijające i lekkie nasze utrapienie. . . wiekuistą cliwrałv wagę w nas sprawuje" (II. Kor. 4, 16. 17). Jak wielka przepaść leży między zgorzkniałym pesymistą, a radosną nadzieją chrześcijańską! C) Czy wrszyscy rozumiemy wzniosłą nauki Apostołów? Nie! Rozumieją tylko ci. którzy zrozumieli cierpiącego Chrystusa. O. jak wielu wcale Go nie rozumie! Z zapałem rozwiązują najtrudniejsze zagadki przyrody, ale nie troszczą się o rozwią­ zanie tajemniej Chrystusowego krzyża. / ' a) Cieszymy się Dzieciątkiem w żłóbku betlejemskim, podzi­ wiamy potężnego Chrystusa, czyniącego cuda. tylko trudno nam

83

zrozumieć cicr/nąct go Chrystusa. Oburzamy się. gdy zarzucaj!) nam oszczerstwo, niezrozumienie, obmowę, gdy nas posądzają, ociągamy się nosić krzyż zawodów życia. — a zapominamy, że (Ihrystus wszystko to znosił cierpliwie! „Naśladować Chrystusa", znaczy iść Jego śladami, drogą wzgardy i szyderstwa. ( iirystus cierpiący uczy nas, że nie poto żyjemy na świeeie, żeby nas inni rozumieli i uznali, ale poto. żebyśmy uznali i zrozumieli innych. b) Otuchą napawa mnie świadomość, że cierpienie nie omi­ nęło Chrystusa, chociaż był On Jednorodzonym Synem Boga. Cóż więc mam pnwdedziefc. o sobie, ja nędzny grzesznik?! Dlaczego karze mnie Bóg, dlaczego zsyła na mnie kieski? mówi z oburzeniem wielu ludzi, a postąpiliby bardziej po chrze­ ścijańsku, gdyby w chwilach doświadczeń zapytali: Czego ode mnie chce Bóg zsyłając na mnie to cierpienie? Bóg, który rzekł, że droga prowadząca do Niego wysiana, jest cierpieniem. Tak Bóg powiedział? Kiedy? 'Wtenczas, kiedy dał nam słowa prawiły: „Jeśli kto rln-e za mną iść. niech zaprze samego siebie, a weźmie krzyz swaij na każdy dzień i niech idzie za mną" (Luk. !), 2.T „Niech weźmie krzyż swoj“. ( zydi. Ohry stus nie mówi. żebyśmyi, ot jakoś prze cierpieli naszą niedolę, ale każe nam cierpieć dobrowolnie, z ra­ dością, z ochotą, c) Czy to możliwi? Aloże nie znał natury ludzkiej? Jak mógł nam nakazać coś podobnego? Z ochotą przyjmować cier pienie? Czy jakieś stworzenie zechce cierpieć dobrowolnie? Czy kogo cieszy smutek, choroba, klęska? Nie, niema takiego czło­ wieka! Każdy szuka swego dobra, radości i szczęścia! Pan Jezus dobrze o tom wiedział, a jeśli pomimo to kazał nam z ochotą cierpieć, to z pewnością znał ukrytą wartośi cierpienia. A, to co innego! Jeśli tak, to owszem, można cierpieć! Uczniowi nic bardzo smakuje przesiadywanie nad książką, a jed­ nak uczy się w nadziei lepszej przyszłości. Rolnik również chętnie uchyliłby się od uciążliwej pracy, chory nie lubi gorzkich lekaTSt-w, a jednak zażywa je w celu poprawienia zdrowia. Malarz używa, nietylko baiw jasnych, ale i ciemnych, czarnycli. Opatrz­ ność Boża. malująca liistorję śwdata. posługuje się rozmaitemi kolorami: zsyła na nas nietylko promienną radość, ale także smutek, gorycz, ból .. zawrsze jednak chce mojego dobra, i chor

84

zanoszę się płaczom w czasie niepowodzeń, jednak nigdy ni* przestanę wołać do Boga: Ojcze, nie moja. ałe Twoja nie'h się stanie wola! II. Dlaczego pomocą jest dla nas cierpiący Chrystus? •C z y droga cierpień jest uciążliwa? Tak, jeśli znamy tylko • smutek wielkopiątkowy. Przygnębiające jest. cierpienie, jeśli znamy tylko Przykazania, a nie pamiętamy o ich skutkach. Nie moglibyśmy znieść cierpień, gdyby nie szedł przed nami t hrystus, który A) uczy, jak należy cierpieć, i B) pomaga nam w cierpienm. Aj Chrystus uczy, jak należy cierpieć. a) Chrystus uczy, jak mamy cierpieć. Nie teoretycznie, abstrakcyjnie przemawia- do nas, ale pokazuje barn na Sabie. Kto nas potrafi naprawdę pocieszyć w strapieniu? Czy nie ten, kto miał podobne przeżycia V Chrystus doznał wszystkich możliwych niepowodzeń ludzkich i od tego czasu każda troska, nasuwa myśl. że: Chrystus już przedemną to przecierpiał. Doku­ cza ci nędza? Z pewnością Chrystus był biedniejszy7! Nie masz ciepłego odzienia? — pomyśl w7 jak ubogich łachmanach leży Bóg w betlejemskiej stajence! Brak ci chwilowo chleba? Jesteś spragniony — popatrz na Chrystusa, który pod żarem połudnmwego słońca robił dziesiątki kilometrów głodny i spragniony! Jesteś pokrzywdzony? 0 Nim mówili, że ze złeirri duchami obcuje! Zapomnieli o tobie przyjaciele? - Jego sprzedali za kilkanaście srebrników! O, tak, On miałby powody narzekać! Urodziłeś się biedny i cierpisz niedostatek? Ale nie powiła, cię matka w brudnej stajni i nie musiała cię ukrywać przed wrogami! Jesteś bez posady, straciłeś majątek, sławę? — Patrz. Chrystus będąc Bogiem stał się synem biednego cieśli! Krzywdzą cię, obniawiają, nienawidzą? — pomyśl, co zrobili z Cli rysiu sem — ubrali Go w czerwony płaszcz, w symbol błazeństwa, plwali Mu w twarz, uczynili przedmiot szyderstw motłochu. Zawiodłeś się na tych, po których sie najwięcej spodziewałeś? Przypomnij sobie zdradzieckie pocnlebstwa Judasza! Powaliła, cię ciężka choroba? — ale z pewnością cierpisz mniej, niż Cliry stus na ziemi!

85

O, Panie, błogosławieństwem jest dla nas Twoje miłosierdzie, które nas wspiera zbłąkanych na morzu cierpień! Szczęśliwi jesteśmy że wśród cierpień możemy wołać Twojemi słowami do Boga: „Eli. Eli, lamma zabacthani?!** „Boże mój. Boże mój, czemuś mię opuścił? “ (Mak 27, 46). 1*. Panie, niew \ powiedziane jest Twe miłosierdzie, że w chwi­ lach okropnego smutku, Twemi słowami możemy' skarżyć się Panu: ..Smutna jest dusza moja aż do śmierci*1 {Mat. 26. 88). Jtdeśm y Ci niezmiernie wdzięczni, że w chw ilach przygnębienia, nędzy, trosk i rozpaczy rozumiesz nas. bo Sam to wrszvstko przeżywałeś: „Po czął się strachać i tęsknić w' Sobie4* (Mat. 11. 33). „1 stał się |M>l dego. jako krople krwi zbiegającej na ziemię4* (Luk. 22. 14 i. Kiedy gorzko płaczę nad mogiłą matki, ojca. brata, siostry, przy jaciela, przychodzą mi na myśl Twoje łzy. które wylałeś nad grobem Łazarza. Ody boi przeszywa me serce na w*idok rozdartej ojczyzny, przypominam sobie łzy. które wylałeś nad zgubą Jerozolimy. Kiedy z bólu trudno mi mówić, rozpaczliwie błagam o miłosierdzie Hoże Twojemi słowami: „Ojcze, jeśli chcesz, prze nieś odemnie ten kielich, wszakże nie moja wola. ale Twoja, niechaj się stanie44 (Luk. 22. 42 1. b) Z cierpienia. Ohrystnsa wypływa jeszcze nauka, jak po­ winniśmy -przyjmować ciosy żadna? nam przez blizna h. Przy kład daje nam Clnystus. Pewne cierpienia i niedostatki, które przyjęliśmy dobro *minie na siebie, jako pokute za grzechy. znosimy stosunkowo łatwo, ale są bóle, kłopoty, które spoty'kają nas wbrew woli na każdym kroku, których próżno chcielibyśmy uniknąć. - tego rodzaju cierpienia bolą nas najwięcej! Trudno pokonać codzienne przykrości: unosimy się z powodu kaprysów żony*, z powodu szorstkiego obejścia męża. chcielibyśmy mieć w domu większe wygody, lepszy zarobek, gorszym} się z powodu otaczającej nas rozpusty, nieuctwa, głupoty i bezczelności ludzkiej... o. dużo jest krzyżem, które kładą nam bliźni na barki, a które musimy wlec za sobą. „Gdybym przynajmniej wiedział, że tego sobie życzy Bóg to jakoś dałbym sobie radę! Chętnie bym je znosił, gdyby je na mnie zesłał Bóg. a nie ludzie44 — często utyskujemy. Posłuchajcie, Bracia, co powiedział Pan Jezus do Piotra ...^.prawdę, zaprawdę, powiadam tobie: Gdyś byl młodszymi

86

opasywałeś się i chodziłeś dokąd chciałeś; lecz gdy się zesta­ rzejesz. wyciągniesz ręce swe. a inny cię opasze i poprowadzi, gdzie ty me chcesz-' (.fan. 21. 18), a ewangelista dodaje; .,a to mówił dając /m u. którą śmiercią miał uwielbiać Boga" ę.Jan. 21, 19). .Słyszeliście. Brada? Piękna i szlachetna jest ofiara i wyrze­ czenie się dobrowolnie złożone dla Boga, ale daleko większą mamy zasługę znosząc cierpienie nałożone wbrew naszej woli. Oto doniosłe znaczenie cierpienia Chrystusowego; w nieni znajdziemy kojący bąlsam na wszystkie bóle doczesne. B) Chrystus nietylko uczył nas, jak znosić cierpienie, ałe i dał nam do tego siłę. a) Tylko Chrystus może nam pomoc, bu On ronciązal problem cierpieniu. Ludzkość cierpiała i przed Chrystusem, ale jej męczarnia nie miała celu, wytłumaczenia, racji bytu. Czło­ wiek cierpiąc w czasach pr/.ed< hrystusowyi h, był rozgoryczony, okrutny, zrozpaczony, złam any... jaklęy to lepiej powiedzieć nie mógł sobie dać rady z cierpieniem! Przyszedł Chrystus i nauczył nas kochać cierpienie! Chrystus z. prawdziwą miłością przyjmował cierpienia. Namiętniej i żarliwiej kochał Swój krzyż, niż młodzieniec swą. oblubienice Miłość, którą ukochał krzyż, zmazała piętno przekleństwa i bezcelowości cierpienia. Wielkość Chrystusa leży' w serdeeznem, szczurem ukochaniu cierpienia. Niektórzy' upadają pod ciężarem cierpień, inni drętwieją i stają się niewrażliwi, brutalni Chrystus jest największy w cieniu krzyża. Od tego czasu cierpienie jest bezradne woboc ludzi, którzy' żyją duchem Chiy Musowym: tam, gilzie inni upada ja. oni pracują nadal. Wśród klęsk i trudów śmiało podnoszą w górę czoło! Ze wszystkich stron w*alą się na nich nieszczęścia, pomimo to nie zapominają o Bogu. Zachmurzyło się nad niemi niebo, nie nie tracą nadziei, bo czują odżywcze promienie słońca, bo wiedzą, że spokojnie cierpnie, nietylko stają się mądrzejszymi, bardziej wyrozumiałymi, pokornymi, ale prawdziwie uwielbiają Boga Czy wiecie, jak przyjęła św. Teresa od Dzieciątka Jezus największy’ cios swojego życia? Byia jeszcze za młoda, żeby ■wstąpić do wymarzonego zakonu, chcąc jednak otrzymać zezwo­ lenie papieża, udała się do Nzcimi. Leon VIII, nie uwzględnił jej prośby. .Możemy sobie wyobrazić zmartwienie małej Teresy.

87

<'zy narzekała z tego powodu? <> nie! Z pokorą stara sic przyjąć swoje niepowodzenie. „Strapienie moje l>ylo wielkie: ale uczyniwszy wszystko, en odemnie zależało, by odpowiedzieć głosowi Bożemu, przyznać muszę, że mimo łez wylanych, byłam zupełnie spokojna. Spokój sporzy wał w głeui duszy, a gorycz zalewała s e rie . .. -lezus milczał. . . Zdawało się, że był nieobecny . .. nic mi nie mówiło o Jego obecności. Wszystko się skończyło! ( :el mojej podróży był i-hybiom Nic mnie nie zajmowało!. . . W rzeczy samej, pomimo wszystkich zapór stało się, co Bóg' chciał, nie według- przewidzeń i rnzrządzeń ludzkich, ale yvedług' woli -Jego. Od pewnego czasu ofiarowałam się Dzieciątku Jezus, jako zabayvka dla Niego, i prosiłam, aby się mną bawił, nie jak drogocennym darem, na który dzieci patrzą, nie śmiejąc go dotykać, ale jak piłką bez wartości, którą to rzuca się, podbija, odpycha, podnosi, przyciska do serca — wszystko według upo­ dobania. Chciałam się stać rzeczywistą igraszką Jezusową, uległa Jego dziecinnym zachciankom. I wysłuchał mych życzeń! — W Bzymit Dzieciątko Jezus wypuściło z rąk piłeczkę i zasnęło. Pojmujesz, droga Matko, boleść piłeczki, gdy sic ujrzała na ziemi. 1'fała jednak wbrew wszelkiej nadziei*'. Uto, jak uszlachetnia cierpiącą duszę myśl o ('hrystusie! Cierpienie zbliża nas do Boga. b) zy każde cierpienie powoduje taki skutek? Czy każde cierpienie ma wartość? O, nie! Czy każde cierpienie oczyszcza, uszlachetnia, podnosi na duchu? Nie! Jeżeli cierpimy tylko sami w sohie, stajemy się zgorzkniałymi, szorstkimi, okrutny mi. ale jeśli cierpimy z Chrystusem i ic Chrystusie, wtenczas spraw­ dzają się słowa śyv. Pawła: „Chrystusem jestem przybity tło krzyża“
Dzieje sio to dlatego, zr chociaż drogi. któremi nu.\ prowadzi. są uciążliwe i trudne, ale zawsze towarzyszy nam światło łaski Hożej: idziemy śladami Chrystusa, który* przeszedł krwawą droga; cii rpii ii, zanim ukazał Siu w chwale zmartwychwstania. Według psalmisty musimy siać ze łzami, żebyśmy mogli radośnie żąc (Pa. 125. 5). — żebyśmy mogli powiedzieć Panu: ,,Dobrze mi. żeś mnie zniżył" (Ps. 118. 71), — żebyśmy się mogli modlić stówami Stefana Szfr/ient/Heąo, wpisanemi do modlitewnika: ..Boże. który jesteś skarbnicą wszelkiego dobra, wzniosłości, doskonałości i szlachetności, napełnij umysł mój i serce Duchem Twoim. Wspieraj mnie Swoją wszechmocą, żebym po uciążliwem życiu ziemskiem mógł Ciebie osiągnąć. Wybaw mnie z pod pano­ wania, instynktów*, uszlachetnij moją duszę, żebym się stał godnym Ciebie. Wlej do duszy mojej nadzieję i nie pozwól, żebym krytyko wał. albo powątpiewał w Twoje wszechmocne miłosierdzie i opiekę. Udziel nam wszystkim Swojej łaski, że byśmy kiedyś wielbili Cię na wieki. Amen. Panie, niech będzie wola Twoja na niebie i na ziemi". Tak wygląda ladosna siła świętej tajemnicy Ohrj storno • wego cierpienia! * * % Bracia! Potężny król Persów. K.sr/A.se.s-, przed którym drżały mocarstwa ziemi, razu pewnego był bardzo zdenerwowany i roz­ kazał biczować wzburzoną powierzchnię morza. Między Europą a. Azją kazał wznieść most, by przeprawić swe wojska, ale burza udaremniła wszelką robotę, wiec rozgniewany władca kazał wy­ mierzyć trzysta batów morzu z temi słowami: „Oto twój pan karze cię. wodo gorzka, za to. żeś się zbuntow ała..." Naturalnie, że morze szalało nadal i pozostało gorzkie jak dawniej, nie przej mując się bezsilnym gniewem obrażonego w swej dumie króla. Natychmiast jednak ucichło wzburzone morze. - umilkła b u rz a ... gdy Pan. ■'Twórca świata. Jezus Chrystus, znalazłszy się wraz z uczniami w małej łódce, „rozkazał wiatru i morzu i stało się milczenie wielkie" (Mat. 8. 26). Bracia! Wzburzone morze życia i cierpień rzuca nas z fali na falę. i bez Chrystusa jesteśmy bezradni wobec cierpień, a z Nim przetrwamy najstraszniejszą burzę. Sceptycy', niedowiarkowie, pokażcie strwożone oblicze swoich dusz. miotanych burzą cierpienia — jesteście bezsilni!

Katolik n śród najstraszniejszej nawały jest pewny siebie. W czasie zawieruchy cierpienia, bezradnie opadają wam ręce, gdy misze — złożone są do modlitwy'. Twarze wasze wykrzywia widmo rozpaczy. — a my łagodnie spoqlądainy na Chrystusa! Jesteście pogrążeni w ciemnościach grzechu. _ — dla nas -wieci jutrzenka radości! Pozostała wam tylko rozpacz — a nam -przyświeca wiara! Waszym udziałem jest śmierć, naszym życie! Amen.

XII. CHRYSTUS CIERPIĄCY A JA. II. Kochani Bracia w ('kryst/isie! łyszeliście historję braciszka z Opt.yhy? Tołstoj podaje ją w joclnej swej książce. W llosji, w klasztorze Optyńskirn. pewien braciszek był obłożnie chory. Od szeregu lat leżał bez­ władnie, niezdolny do żadnej pracy. Rył ciężarem dla otoczenia: trzeba g’o było obsługiwać, nawet karmić. Wyobrażam sobie, co powiedziałoby wielu ludzi, widząc takiego kalekę: „Oo warte jest takie życie? Poco tyle cierpieć? Dlaczego nie dadzą mu jakiegoś lekarstwa, żeby wreszcie skoń­ czyły się te męczarnie?!..." A wiecie, co pisze Tołstoj o chorym braciszku? Źe podobno z takim spokojem, a nawet radością znosił straszną chorobę, iż nietyllco zadziwiał otoczenie, ale nawet z całej Rosji zjeż­ dżało masę ludzi, by go podziwiać. I ten niedołężny chory zakonnik wlewał otuchę w Serca zdrowych, uczył ich cierpliwie pracować. On. kaleka, prowadził ludzi zdrowych na drogi życia wiecznego. Tylko Pan Jezus może obdarzyć dusze cierpiącego czło­ wieka tego rodzaju heroizmem. Bez Chrystusa stoimy bezradni wobec, cierpienia, największego wroga ludzkości, bez Chrystusa nie rozumiemy istoty i celu cierpienia, tak jak Apostołowie nie rozumieli słów Pana Jezusa, w których przepowiadał Swoje przyszłe męki. Posłuchajmy, jak mówi o tem Ewangelista: „Wziął z sobą Jezus dwunastu i rzeki im: oto wstępujemy do Jeruzalem: a skończy się wszystko, co napisane jest przez Proroków o Synu człowieczym. Bo będzie wydarty poganom i będzie

S

naigrawany i ubiczowany i oplwany. A ubiczowawszy, zabija
w to światopogląd. l>o wyjaławia Śtujzę i w rzeczywistości siejetylko pustkę i smutki!

A może mamy' przyłączyć się do obozu ludzi brutalnych. szorstkich, którzy' nie mogąc uniknąć cierpienia, wadzą w niem pobudkę do zaciętości, tępej rezygnacji i bezradnej obojętności? <*, człowiek nic potrafi długo bezcelowo, ślepo cierpieć! Bardzo to smutne, że znaczna część ludzkości ^jest bezradna wobec cierpienia. Cierpienie, cierpienie! Pełno go wszędzie — ale czy ma jaki cel? B) Z łatwością zrozumiemy' problem cierpienia, jeśli wnik­ niemy w słowa Pisma świętego: „Myśli moje nie myśli wasze, mil drogi wasze drogi 'moje, mówi Pan. Bo jajro podniesione są niebiosa od ziemi, tak podniesione są drogi moje od dróg wa­ szych i myśli moje od myśli waszych" (Iz. 55. 8. 9). Widzimy więc. że Bóg stosuje inną miarę. Symbolem miłości wśród ludzi jest róża. oznaką miłości Boga. są ciernie. P ludzi popłaca, tyłki* czym. wobec Boga więcej warte jest cierpienie. Chrystus byl wielbi, czyniąc cuda, ale większy' a cierpieniu. Kto nie rozumie tej prawdy. ten nie zrozumie ziemskiego życic ".rystusa, przetykanego pasmem cierpienia. Sam Pan Jezus daje klucz do rozwiązania zagadki Strojego ży cia, w sło­ wach wypowiedzianych do uczniów w drodze do Emaus: ,,Izali nie było potrzeba, aby' o był cierpiał Chrystus i tak szedł do chwały Swojej?1* (Łuk. 24. 20). Rzeczy wiście tak jest. bo życie Chrystusa pełne by to cier­ pień. Dlaczego? Dlatego, by nam dać przykład. W Betlejem towarzyszy Mu ubóstwo, w drodze do Egiptu wygnanie, w domku Kazaretauskim i v czasie publicznego życia gnębi Co praca, w koń* u czyhają Nań zaprzedanie, oszczerstwo, potępienie, szy­ derstwo. nienawiść i śmierć. O) Właśnie dlatego, żu Chrystus dobrowolnie przyjął na Siebie cierpieniu, łatwiej możemy je pokonać. Pan Jezus nieitwnlni! nas od cierpień, ale pozwolił je zrozumieć. a) Cierpienie wraz z grzechem przyszło na świat i trwać będzie tak długo, jak ludzkość. Cierpienia, zla. choroby , śmierci nie stworzył Bog. ale spowodował je człowiek, zakłócając usta­ nowiony przez Boga purządek moralny. Pierwotnie cierpienie nie było właściwością stworzeń, jak dziś; Bog stworzył czło wieka doskonałym: „Wszystkie rzeczy, które Bóg był uczynił.

93

Ityły bardzo dobre” (Rodź. 1. 31), — ale przez jednego czło­ wieka grzech na ten świat, wszedł, a przez grzech śmierć” ) Ale Chrystus uczMiił lżejszem jarzmo cierpienia, podnoszą< je do rzędu środków, któremi mcmiy Go nasladowat. .,Jeśli kto chce za Mną iśc, niech sam siebie zaprze i weźmie krzyż swój. a naśladuje Mię” (Ma*. 10. 24). Od tej pory nie jest wiernym naśladowcą Chrystusa ten, kto Go zostawia samego w cierpie­ niu. Oto. wstępujemy do Jerozolim;, — mówi Pan do uczniów Swoich, — a Syn człowieczy zostanie ubiczowany, wzgardzony i zabity . . . Słyszycie? „Wstępujemy”. Nie mówi Chrystus, „idę”, ale „wstępujemy”: Ja i wy. Mistrz i uczniowie. Jak przyjęli tę wiadomość apostołowie? Czy cofnęli się i pouciekali1' 2 Początku „nie rozumieli” Pana, ale później mówili: „Pójdźmy my, abyśmy z Nim pomarli” (Jan. 11. 16). Jeśli tak będziemy pojmowali cierpienie, wtenczas zrozumiemy jego głębokie, boskie przezna­ czenie; choć życie pozostanie nadal trudne, ale pozbędzie*.. się dręczącej tajemnicy cierpienia. Kiedy jęczymy pod ciężarem cierpienia, przypomnijmy sobie słowa Pana Jezusa: „Jeśli kto chce za Mną iść, niech sam siebie zaprze i weźmie krzyż swój, a naśladuje Mnie” (Mat. 16, 24j. Czyli, że Chrystus nie każe nam podczas cierpienia buntować się, pałac gniewem, odgrażać się Bogu, ale tulić się do Jego Ojcow­ skiego serca, bo słyszeliście, kto cierpliwie znosi swój krzj ż, ten idzie siadami f lnystusa! W modlitwie „Wierzę” mówimy: „Lmeczon pod Pontskim Piłatem, ukrzyżowali, umarł i pogazebion . . . ” Niech to nie będą pusto brzmiące słowa, ale starajmy się przez swoje cierpienia ściślej zespolić z cierpieniami ('lnystusa Pana, żebyśmy z zapałem mogli wołać, jak Tomasz apostoł: „Pójdźmy i my , abyśmy z nim pomarli” (Jan. 11, 16). Oto wzniosła nauka Chrystusa o cierpieniu! Chrześcijańska filozofja i asceza, idąc śladami Chrystusa, stara się wyjaśnić nadzwyczaj trudny problem cierpienia. Nie ulega wątpliwości, że nasz Ojciec Niebieski nie może się radować na widok naszego cierpienia, jeśli jednak zsyła na nas klęski, to

94

widocznie ma w tum pewien plan i cel. Plan. którego nigdy nie będziemy mogli zupełnie zrozumieć, cel, który w życiu ziemskiem do pewnego stopnia pozostanie dla nas zagadka, ale w ogóhr, cli zarysach możemy go poznać, a to już nam znacznie ułatwi pokonać cierpienie. Cierpienie wredług planów Hożych ma określonv cel, 'jest jeżykiem, w którym Bóg do rius przematriu: jest Jego powitaniem, napomnieniem i miłosierdziem . . . Cierpienie jest powitaniem, w którem Bóg mówi: Człowiecze'. Chcę ukształtować twoja duszę, uszlachetnić ja! Cierpienie jest napomnieniem: człowiecze — mówi Bog — wróć do Mnie, ho jesteś na złc< drodze! Cierpienie jest miłosierdziem, mówi Bóg: Człowieku! Tu na zieun odpokutuj swoje winy, żebyś na tamtym świecił uniknął kary! * Starajmy się zrozumieć głos Boży, przemawiający do nas w cierpieniu! W dzisiejszem kazaniu zastanowień się tylko, jak wita nas Bóg w cierpieniach; słowni napomnienia i miłosierdzia rozpatrzymy w' kazaniach hastępnycli. II. W cierpieniu Bóg nas nawiedza. Pismo święte Starego i Nowego Testamentu często wspo­ mina, że Bóg przez cierpienie chce oczyścić i uszlachetnić duszę Judzką. „Naczynia garncarskie piec doświadcza, a ludzi sprawie dhwycli pokusa utrapienia" (Mądr. Syr. 27, 6). „A iżeś był przy­ jemny Bogu. potrzeba było, aby cię pokusa doświadczyła" (Tob. 12, 13). Drzewo, które chcemy, żeby przynosiło owoc. obcinamy z dziczków. Doskonale przedstawił tę prawdę św. Jan Pwangelista (Jan. 15, 2), „Radować się będziecie trochę teraz, jeśli potrzeba zasmucić się w rozmaitych pokusach: aby doświad czenie wian waszej daleko kosztowniejsze nad złoto (którego przez ogień próbują) byio znalezione ku chwale11 (I. Piotr. 1. 6. 7;. Czy to możliwe, żeby klęski i cierpienie czyniły duszę naszą piękniejszą, głębszą i cenniejszą? A) Dopiero w klęskach wychodzi na jaw, czy jesteśmy naprawdę religijni. Prawdziwie chrześcijańska dusza w czasie ciężkich doświadczeń jest najbardziej oddana Bogu. W całości możemy' do niej zastosować słowa Pisma świętego: ,.Złoto

95

i .-rębni w ogniu bywa próbowane, a ludzie Bogu przyjemni w piecu utrapienia" (Msjdr. Syr. 2, 5). Czy znacie pouczająca, legendę u bogatym człowieku? Był pewnego razu bogacz, który stracił majątek i złamany na duchu błądził po świecie. Pewnego razu przechodził przez jakąś wioskę. Zobaczył chłopa, który łopatą w spichrzu mieszał zboże. „1)1.i czego nie dasz spokoju temu ziarnu? “ - - zapytał. „Dlatego, żeby me stęchło" - odpowiedział chłop. Dalej szedł bogacz przez pola, gdzie zobaczył chłopa, który orał, więc zapy tał go: „Dla­ czego rozdrabniasz ziemu pługiem?" „Po to, żeby- była bardziej pulchna i przyjęła, nasiona, deszcz i słońce" — odpowiada chłop. Przechodząc przez winnice, ujrzał robotnika, któiy obcinał pędy winnej latorośli. „Dlaczego męczysz te krzaki?" — rzekł do niego. „Nic podobnego! Obcinam je, by" lepiej rodziły!" Otworzyły się wtedy oczy biednego wędrowca, zrozumiał, jakie znaczenie ma ból i wołał: Panie, jestem ziarnem, które dlatego przewracałeś, żeby nie zgniło. Jestem ziemią, którą orałeś pługiem cierpienia, żeby sic stała, pulcliniejsza, zdolna d<> przyjęcia Twojej łaski. Jestem winną latoroślą, którą obcinałeś nożem boleści, żeby lepiej owocowała. Tak, cierpienie jest nawiedzeniem JBożem. które oczyszcza dusze! B) Cierpienie jest środkiem do zdobycia zasług na życie wieczne! „Za wszelką radość poczytajcie bracia moi, gdy w roz­ maite pokusy wpadniecie, w iedząc, iż doświadczenie wiaty waszej sprawuje cierpliwość". „A cierpliwość ma doskonały uczynek: abyście byli doskonali i zupełni" (Jak. 1, 2 — 4). W katedrzt w Speyer nad grobami królów, wisi łańcuch z koroną na jednym końcu, a z krzyżem na drugim: doskonały to symbol życia ludz­ kiego. „ Wszyscy musimy się w życiu zetknąć z cierpieniem i ty lko przez krzyż możemy zdobyć wieniec chwały-" (I. Piotr. 5. 4j. Wieniec wiócznej chwały był pobudką dla świętego Pawła w zno­ szeniu trudów życia: „Odłożony mi jest wieniec sprawiedliwości, który mi odda Pan" ęJT. Tymi. 4, 8). święty' Jakób tak pisze o cierpieniu: „Błogosławiony mąż. ktor zdzierżywa pokusę, bo gdy będzie doświadczony', weźmie koronę żywota, którą obiecał Bóg tym, którzy On miłują" (Jak. 1, 12). W Szwajcarji. w Kantonie Graubiinden, jest głęboka prze­ paść, zwana; „Boscr Weg". „zła droga". Po jednej stronie piętrzą

się olbrzymie ściany skalne i głębokie urwiska, po drugiej pędzi Ben ze strasznym hukiem. Faktycznie „zła droga"! <'zy nie przypomina życia ludzkiego/ „Wchodźcie przez ciasną bramę, albowiem szeroka brama i przestroiła jest drogą, która wiedzie na zatracenie. . . ciasna brama i wąska droga, która wiedzie do żywota" (Mat. 7, 13. 14), — napomina nas Fan Jezus. „Trzeźwymi bądźoie, a czujcie: boć przeciwnik wasz djabeł, jako lew ryczący, krąży, szukając kogoby pożarł, któremu się sprzeciwiajcie mocni w wierze" (1. Piotr. 5. 8. 9). „Przez wiele ucisków trzeba nam wnijśc do Królestwa Bo­ żego" (Dz. Ap. 14, il) . Myśl tę wspaniale rozwija poeta niemiecki Bertram, mówiąc o cedrach Libanu: Sośniem powoli, czas nasz jest cierpliwość, która przysparza nam potęgi. Nie zaskoczy nas mróz, ani nie przestraszy zima. . . Bobak i burza wzmagają naszą moc. Celem naszej pracy jest rozrosnąć, jak najwspanialej. Zno­ simy cierpliwie upał, żar błyskawic, smugi deszczu, bo jeden, jedyny mamy cel: rosnąć. Patrzymy z gór czekając, aż z ciał naszych powstanie świątynia prawdziwego Boga. Tak: cierpienie jest nawiedzeniem, przez które wzywa nas Stwórca! C) Cierpienie uszlachetnia nasze serce, robi nas wyrozumia­ łymi, wybaczającymi w stosunku do bliźnich. O, jak okrutne serca ma wielu ludzi! Na serce choruje dzisiejszy człowiek, ale nie na rozszerzenie, lecz na zwożenie, zmniejszenie, zwapnienie, skamieniałość serca! Jak mało rozumiemy słabości drugich! Za­ truwamy otoczenie swojemi nerw am i!... Ciekawo, komu lepiej powodzi się w życiu, tem mniej jest wyrozumiały 1 bardziej nerwowy; natomiast ludzie przeorani cierpieniem są poważni, spokojni i pełni miłości bliźniego. Kto w życiu nie zaznał cierpienia, ten jest płytki i trochę lekkomyślny. Najpiękniejsze skarby wr charakterze człowieka wydobywa kilof cierpienia. Przypatrzcie się rysom człowieka,' który przeszedł przez twardą szkolę cierpienia: ile w nich do­ broci. łagodności, uduchowienia, opanowania! Taka jest nauka chrześcijańska o wartości cierpienia, zro­ zumie ją tylko ten. kto pozna i przejmie się jej zasadami. W dziele Puscula czytamy zadziwiające Mowa, których po­ słuchajcie: ..Dla chrześcijanina choroba jest stanem normalnym■ Naturalnie, byłaby to niedorzeczność, gdybyśmy rozumieli, że

chrześcijanin powinieJi z upodobaniem szukać cierpienia. W t\ni wypadku eo innego miał na myśli Pascal. Chciał wykazać., że wyższość chrześcijańskiego światopoglądu ponad wszystkie inne najlepiej przejawia sit; w cierpieniu. Kiedy wszystko zdaje się nam sprzeciwiać, kiedy czujemy sie osamotnieni, kied\ zachmu­ rzyło się niebo naszej duszy i pozostały nam dwie możliwości: albo zacisnąć pieści i przeklinać okrutny los. albo mając nadzieję na żywol wieczny, panować nad sobą i ze spokojem pal rzec na wzburzone fale życia. (idy człowiek potrafi spokojui(; znosić własne cierpienia, można pomyśleć o tern. by: był cierp/iiry w stosunku do innych Judzi, do tych wszystkich. którz\ dawniej łatwo wytrącali go z równowagi. W ten sposob dusza staje się czystszą, delikatniej­ szą. wyrozumiałą na wad\ bliźnich.

Przy pomnijcie sobie scenę z Kwangelji. kied\ P in .Jezus ulecza ł paralityka. Przypominacie sobie słowa, które powiedział do ciioiego? „Wstań, weźunj łóżko twe, a idź do domu twego". Ilu to ludziom mówi to samo Pan .Jezus, w duchowem znaczeniu: twoje cierpienie jest dla ciebie oczyszczeniem, uszlachetnieniem, dojrzewaniem, które wyprowadzi cię z ciasnego św i.atopoglądu na wyżyny doskonałości! Teraz rozumiemy historje braciszka z <(płyny! Kto cierpi z pokorą i ufnością, ten przez siroj na pozói beznadziejna stan irykonyira olbrzymią pra< e daje dobry przy IJud. Człowiek długie lata przykuty do łoża boleści, wykom wuje pracę apostola! Najtrudniejszem i najpiękniejszem zadani-un człowieka jest nie fabry kowanie kunsztownych maszyn. Indowa wspaniałych do­ mów'. zdobywanie rekordów szybkości na samochodach, lub samolotach, ale bohaterskie cierpienie i panowanie nad sobą *

*

*

Chrześcijański pogląd na cierpienie jest wzniosły, idealny, ludzkość nigdyby sama do czegoś podobneg'o nie doszła. Cierpienie w chrześcijaństwie może być poiro/aiocm i ocieni życia! Powołaniem? Tego nie rozumiem! Na początku kazania dałem za przykład jednego zakonnika, więc moglibyście powie­ dzieć: „to był zakonnik — człowiek zaprawiony do inót‘‘ — otóż przypatrzcie się innemu przykładowi, posłuchajcie, eo mówi tancerka, bohaterka pewnej książki Turgeniewa:

98

Zawsze wesoła, uśmiechnięta tancerka miała na imię Lukarja. Pewnego poranku obudził ją cudny śpiew słowika. Zerwała się prędko i pobiegła nawpół senna po schodach do ogrodu, ale źle stąpiła i została sparaliżowana. Nie pomogły żadne lekarstwa, ani kuracje, — lata całe leżała chora. Z początku była bardzo przygnębiona, ale powoli oswoiłam się z nieszczęściem. . . — mówi. „Inni może bardziej cierpią, niż ja“. Później zaś tak mówiła: „Obecnie śpiewam stare piosenki, kolędy, i inne pieśni religijne, byle nie kabaretowe, bo to nie licuje z mojem obecnem powołaniem". „Moje obecne powołanie!11 co za wspaniała myśl! Żeby być powołanym, trzeba było wezwania, a kto nas wTzywa? Bóg! Jednych do pracy fizycznej, innych do umysłowej, twórczej, do wielkich czynów, innych do cierpienia! Nie pytaj, Bracie: „Dlaczego właśnie mnie powołujesz Paniedo trudów i cierpień?" Nie otrzymasz odpowiedzi, pozostanie to Bożą tajemnicą. Ale pytaj: W jakim celu zsyłasz na mnie tę klęskę Panie? . Co chcesz przez to osiągnąć? Zastanawiaj się nad cierpieniem ze stanowiska życia wiecznego, a wtenczas zrozumiesz jego rolę i usłyszysz odpowiedź z ust Boga: Jesteś nędzny a Jam bogaty! Jesteś grzesznikiem — Jam odpuszczeniem! Jesteś głodny — Jam pokarmem niebieskim! Jesteś pragmieniem — Jam źródłem żywych wód! Jesteś ciemnością — Jam światłość! Skarżysz się — Ja cię wysłucham! Cierpisz — Zlituje się nad tobą! Płaczesz — Pocieszę cię! Jesteś słabym człowiekiem — Jam Wszechmocny Bóg!.. Tak, jesteś moim Panem, Ojcem, Bogiem, w którego wierzę, ufam i kocham ponad wszystkie stworzenia. Amen.

XIII. CIERPIENIE CHRYSTUSA A MOJE. III. Kochani Bracia iu Chrystusie! iedawno, przed wojną światową, zmarł francuski pisarz świa­ towej sławy Euysmcms. Straszną zostawił po sobie spuściznę literacką. Swojemi demoralizującemi pismami znacznie zasilił lite­ raturę pornograficzną, a tąk daleko posunął się w bezbożności, ze w książce zatytułowanej „Labas“ hołdował satanizmowi. Niedługo potem błyskawicznie rozeszła się wieść, że osławiom pisarz pornograficzny nawrócił się do ideałów chrześcijańskich, a nawet wstąpił do zakonu. Fakt ten wywołał olbrzymie wrażenie j Dawni przyjaciele byli zgorszeni faktem nawrócenia, niektórzy ludzie z obozu chrześci­ jańskiego podejrzliwie obserwowali konw-ertytę, czy niema w jego postępku tylko chytrego podejścia, by wykorzystać zaufanie Kościoła do dalszej walki z jego ideałami. Wiecie, kiedy prze­ konano się o szczerenr nawróceniu pisarza? Kiedy zachorował na raka, języka i z bólem powiedział: „Dlatego cierpię, żółty ci, którzy czytają moje nowsze książki, przekonali się, że mój kato­ licyzm nie jest tylko literaturą". Słowa godne głęboko myślącego człowieka! Miarą wartości i głębi naszej duszy jest cierpienie. Cierpienie znoszone z Chrystusem czyni nas piękniejszymi, szlachetniej­ szymi — mówiłem o tern w zeszłą niedzielę. Mówiłem, że Bóg nra cel, zsyłając na nas cierpienia. Ma cel i to nie jeden! Chrześcijaństwo w cierpieniu dopatruje się jeszcze innych myśli Bożych, a mianowicie: I) cierpienie może być napomnieniem Bożem i II) głosem Jego miłosierdzia.

N

100 I.

Cierpienie jest napomnieniem Bożem. Zapytujesz ■ dlaczego na świecie tyle cierpienia? A) Dlatego, żebyś pamiętał wśród spraw doczesnych, które cię może pochłaniają, o życiu wiecznem. Żebyś w oliwili, kiedy stracisz zdrowie, majątek, sławę, potęgą, kiedy całe życie ziem­ skie wyda ci się bezwartościowe, mógł powiedzieć ze świętą Teresą: Sola Dios basta! Ileż Boga wszystko nicością! W biały dzien nie widać gwiazd. Podobnie wielu ludzi nie widzi blasku gwiazdy wieczności wśród białego, słonecznego dnia dostatków. „W kościołach pali się lampka wieozna. w po­ godny dzień blednie jej światło, prawie go nie widać, ale gdy zapadnie mrok i noc, wtenczas jej światło daleko promienieje1' (Gardonyi). Pismo święte w wielu niiejscaeh mówi. że klęski i cierpienia są napomniemmn Boya do popratry życia (Judyt. 8. 27). jak dobry i słodki jest. Panie, duch Twój we wszystkiem! 1 dlatego też tych. którzy błądzą, umiarkowanie karzesz, a kiedy grzeszą, upominasz ich i mówisz do nich. aby opuścili nieprawości i wie­ rzyli wr Ciebie, o Panie!11 (Mądr. 12. 1. 2). Dlatego mówi święty Paweł: ,,Cdy bywamy sądzeni, od Pana bywaim karani, abyśmy nie byli z tym światem potępieni" (I. Kor. 11. 22). Są ludzie zatwardziali, którzy nie słuchają głosu wiary. Co ma z nimi począć Bóg? Skazać ich na potępienie? Ludzie tacy podobni są do orzecha, którego zawartość musimy wydobyć — rozbijając twardą łupinę! B) Przez cierpienie Bóg dobroczynnie na nas działa, w sposób bolesny, ale konieczny, otwiera nasze oczy. Ludzie po największej części mają zły wzrok wobci rzeczy ziemskich. Patrz, jak klu­ czowe chwytają najmniejszą radość życia! Ja’ uganiają sio za przyjemnościami doczesnemi. jak w walce o clilcb stają się krótkowzrocznemu gdy chodzi o sprawy wieczne. Wielu ludzi, zj jąe w dostatkach, zupełnie zapomina o Bogu. a zwracają się do Niego tydko wdenozas, jeśli opuściło ich szczę­ ście. Bądźmy wdzięczni, że Bóg. stosując cierpienie, jako środeń ostateczny, leczy nasze dusze. Ilu ludzi przejrzało w czasie cierpień i wróciło do Boga. którego się przedtem wyraźnie wyparli! Ilu łudzi cierpienie ura-

towało od ostatecznej zguby? W Żywotach świętych CZI sto czytamy o dobroczynnem działaniu cierpienia. Wystarczy, jeśli przytoczę życie ,ś'uciętej Małgorzaty z Corłony. W ósmym roku straciła matkę, została bez opieki, wkoueu ucieka z domu z młodym człowiekiem i oddaje się rozpuścił Tak minęło lat dziewięć. . . zbliżała się. niechybna zgadła. Aż pewnego dnia pies owego młodzieńca przybiegł do dziewczyny i skowytem wzyw al ją na miejsce, gdzie znalazła już rozkłada­ jącego się trupa swego kochauka . . . Ta chwila była decydującą w jej życiu, zawróciła z błędnej drogi i 23 lała spędziła na po­ kucie w ciasnej cełi klasztornej. >dqc ku wyżynom doskonałości. Gdvbv uie ta klęska, może nieby ją uie powstrza mało od zguby' C) Ale poco przytaczać przykłady z życia innych ludzi, patrzmy na siebie! Nie mam zamiaru kogoś zmuszać do publiez nego wyznawania, swoich grzechów, ale zdaje mi się nie zostałoby bez odpowiedzi moje zapytanie: Czy wśród nas niema człowieka, któryby może nigdy nie trafił do Boga, gdyby nie jakieś wielkie nieszczęścia klęska, choroba, czy wypadek śmierci? Według Pisma świętego. Bóg dlatego obcina każdą u inną latorośl, „aby więcej owocu przynosiła11 (Jan. 15. 2): czyli, żc łzy cierpienia są środkiem odkażającym i konserw ująeym duszę. Cierpienie, ból mogą nas nawrócić ze złej drogi, albo w\ do­ być nas z rozmiłowania się w ziemskich dostatkach, które odwiodło nas daleko od Boga. Cierpienie może być przygotowa­ niem do przyjęcia łaski Bożej, ostrzegawczym głosem przed zgubą. . . Powiedzcie, czy niema tu między nami nikogo, kogo cier­ pienie nie uratowało od zguby i nie przyprowadziło do Boga? Oto, inne oświetlenie cierpienia. Cierpienie może być ostatecznym i skutecznym środkiem w ręku Boga, by uratować1 naszą duszę. Posłuchajmy, jak trafnie powiedział o cierpieniu Piotr Pdsmuny: „Widzieliście, jak lekarze obchodzą się z chorymi, chcąc ich życie uratować za wszelką cenę? Napozór zdawałoby się, że znęcają się nad nimi, a w rzeczywistości chcą ich tylko ratować, morząc głodem, pragnieniem, wykonując strasznie bolesne^operacje, amputacje, karmiąc icli niesmacznemi potrawami, każąc im zażywne rozmaite gorzkie, nieznośne lekarstwa. Ale kiedy widzą, że chory jest nieuleczalny, dogadzają mu w miarę moż­ ności pokarmami i napojami. Nikt nie ma za złe lekarzom,

102 że męczą chorego głodówką, lekarstwami, operacjami i innemi zabiegami lekarskiemi, ale wielu ludzi oburza się i gorszy, i czuje nieszczęśliwymi za cierpienie i ból, który zsyła Bóg, by uratować duszę dla żywota wiecznego “. O, jak prawdziwe i głębokie to myśli! Starajmy się w cierpieniu widzieć głos upomnienia Bożego! II. Cierpienie jest głosem miłosierdzia Bożego. Cierpienie jest nietylko nawiedzeniem i napomnieniem Bożem, ale i objawem Jeg’o nieskończonego miłosierdzia: jest to sposobność odpokutowania tu na ziemi za popełnione winy. A) Człowiek często słyszy pytania: Dlaczego właśnie ja mam cierpieć? Ja, która wiernie służyłam Bogu! Ja, który zadawalniam się małem, a nawet tego Bóg mi nie daje, gdy tymczasem mój znajomy, prawdziwy hultaj, bezbożnik, rozpustnik, a szczę­ ście sypie mu się, jak z rogu obfitości. Nie gorszmy się takiemi ciasnemi poglądami. Nawet święty Piotr rozumował w ten sposób, gdy Pan Jezus powiedział mu, że umrze śmiercią męczeńską, zazdrośnie pytając Pana, co się stanie z Janem? (Jan. 21, 21). Chrystus Pan ostro skarcił jego niezdrową ciekawość: „Co tobie do tego? Ty pójdziesz za Mną“ (Jan. 21, 22). Co nam do tego, że temu, lub owemu uśmiecha się szczęście, a dla mnie życie jest tak okrutne! Powinna mi wystarczyć pewność, że idę drogą wyznaczoną przez Boga, i nie troszczyć się o to, czy jest ona wygodna, czy usłana cierniem, czy łatwa, czy trudna i straszna! „Ty pójdź za Mną“ — wiernie, jak gwiazdy, które chodzą wyznaczonemi torami, choć droga ich wiedzie przez mroźne międzyplanetarne sfery! B) „Dlaczego Bóg nawiedza mnie klęskami, skoro zawsze byłem Mu wierny? . . . Czem zasłużyłem na Jego gniew?!. . . " Podział cierpienia i bólu jest wielką tajemnicą Opatrzności, której nie możemy pojąć ograniczonym ludzkim umysłem. Wiemy tylko jedno: klęska niekoniecznie jest dowodem Bożego gniewy i kary! Posłuchajmy, co mówi święty Paweł: „Chociaż był Sy- * nem Bożym, nauczył się z tego, co cierpiał, ...posłuszeństwa“ (Żyd. 5, 8), czyli, że Chrystus przez cierpienie okazywał posłu­ szeństwo. „Ja, których miłuję, strofuję i karzę" (Apok. 3, 19). „Błogosławiony człowiek, którego Bóg karze; karania więc Pan

103

skiego nie odrzucaj!" (Hiob. o, 17). „Kogo Pan miłuje, karze, a biczuje każdego syna, którego przyjmuje. W karności trwajcie. Ofiaruje się wam Bóg, jako synom. Albowiem, któryż syn. któregoby ojciec nie karał?" (Żyd. 12, G. 7). Czy kiedykolwiek żyła na świecie istota, tak wierna Bogu, jak Najświętsza Panna? A czy Bóg uwolnił Ją od tysiącznych kłopotów, bólu i cierpień związanych z życiem? Patrz, jak ucieka do Egiptu, lękając się Heroda! Ile bezsennych nocy kosz­ towała Ją ta ucieczka! Patrz, ile wycierpiała, zanim wychowała Jezusa. Każda matka wie, co znaczy odchować dziecko. Patrz na straszne boleści Jej serca, gdy patrzyła na okropną mękę Syna! Dlaczego to wszystko zniosła? Co Jej dawało siłę? Obec­ ność Boża w duszy. C) Nie ważmy się narzekać: „Dlaczego mnie karze Bóg, kiedy jestem niewinny, kiedy nie popełniłem żadnego grzechu?!" Bracie, Siostro! Zastanów się nad tern powiedzeniem, a z pew­ nością przyznasz, że się mylisz, mówiąc, że nie masz grzechu, że jesteś niewinny. Mówisz, że jesteś bez grzechu? Czy nie jesteś człowiekiem, w którym morze instynktów często zalewa duszę?! Czy nie uległeś wabiącym słowom pokusy? Pomyśl, chcąc być uczciwym, czy nie musisz wołać z pokutującym łotrem: „My sprawiedliwie pokutujemy, bo godną zapłatę za uczynki odno­ simy" (Łuk. 23, 41). Radosna myśl: jeśli tu odpokutuję część swoich grzechów, mniejsza kara spotka, mnie na tamtym świecie! Kto może z całą pewnością twierdzić, że już odpokutował za dawne przewinienia? Cwszem, Bóg odpuścił grzechy w sakramencie pokuty, ale pozo­ stało zadośćuczynienie i pokuta za popełnione przestępstwa! Jeżeli więc nawiedziło nas cierpienie, zapytajmy: Czy nie zasłużyłem na nie? Zbadaj szczerze swoje sumienie: czy w twojem życiu przeszłem nie było upadków, przewinień, któremi obraziłeś Boga i czy nie zasługujesz na karę? Pomyśl, że Bóg, zsyłając na ciebie klęski, chce, żebyś odpokutował za swoje grzechy już tu na ziemi. Czy możesz twierdzić, że nie czujesz się wanny? Jeśli uznajesz swoje grzechy, czy nie powinieneś z pokorą mówdć: Panie, jestem Ci niezmiernie wdzięczny za Twoje miłosierdzie względem mnie. Zasłużyłem na większą karę! Wokoło mnie pełno ludzi błądzi w ciemnościach grzechu, a ja widzę już Twoją jasność! Wokoło mnie pełno kalek, ślepców,

104

a ja. jestem zdrowy i widzę! Boli mnie eierj>ieiiie. ale inni może stokroć więcej cierpią ode mnie! Nie mówmy bezmyślnie: jestem bez grzech* nigdy w życiu nie zrobiłem nie złego, dlaczego Bóg karze mnie cierpieniem?! Ale mów'my z pokorą, jak bracia J ó z e f a z E g i p t u : „Słusznie to cierpimy, bośmy zawinili" (Rodź. 42. 2l); dodajmy słowa i \ m e t e i / u A u g u s t y n a - „Panie, karz. bij, pal tu na ziemi, — tylko w wieczności okaż mi Swoje miłosierdzie". D) C z y m o ż e s z s z c z e r z e p o a i e d z i e ć : nie zasłużyłem na karę? Moje dotychczasowe życie było czyste, nieskalane, byłem zawsze wiemy Bogu. za co spotyka mnie tak straszna kara? Cd\ byś nawet mógł tak powiedzieć, to i wtenczas nie wolno ci rozpaczać, ale zadaj sobie pytanie: c z e g o c f i c c o d e m n i e B ó g . z s y ł a j ą c n u m n i e t o c i e i p i e m e ? W ogniu cierpienia trudno jest dojrzeć, jaki cel ma Bóg, ale z własnego doświadczenia wiem, że po latach, kiedy rany się zagoiły, ocenia się dobrodziejstwa) cierpienia, i wtenczas wołamy do Pana: Panie, cierpienie, które na mnie zesłałeś, stało się mojeni dobrodziejstwem! Dziękuję Ci, żeś mnie uratował od zguby ostatecznej. Dziękuję Ci, żeś mnie tak długo budził do przytomności. . . Nie zapominajmy, że cierpienie nie koniecznie musi być karą w ręku Boga, — może Bóg zsyła na nas klęski, ż e b y ś m y s i c o d t r r ó r i l i o ,, g r z e c h u . Człowiek, który żyje wśród wygód ziemskich, niezawsze pamięta o dobru swojej duszy; nie myślał o tein ani Dawid, ani Salomon. Dawid był bogobojny, dopóki żył na pustyni i walczył z przeciwnościami. Salomon był wiemy Bogu, dopóki nie olśnił go blask królewskiej sławy; obu dobra materjalne strąciły ze szczytu potęgi ziemskiej do bagna wy­ stępków. Czysta jest woda potoku, który płynie po skałach, ale staje się mętną, gdy spłynie w doliny. ( ierpienie może być karą, napomnieniem, ale może być środkiem uszlachetniającym i pogłębiającym duszę. E) W tukiem świetle powinniśmy patrzeć nietylko na cier pienia jednostki, ale i na klęski narodów. Ale niech narody odpowiedzą na pytanie: czy na kary nie zasłużyły? Czy ich życie prywatne i rodzinne jest bez przywar? Jak zapatrują się na małżeństwo? O czem mówią akta sądowe? Co widzimy w kinach, wt teatrach, na wystawach księgarskich? O czem świadczą plakaty? Czy nie o tysiącach bolączek naszych dusz? Czy nie mówią, że narody zasługują na gniew Boży?

105-

Tak, zapytajmy się wpierw, czy jesteśmy bez win. a- potem idźmj dalej i zastanówmy się nad prawdą., że c i e r p i e n i e b u d z i d r z e m u g r s i l u . d u c h a w n a r o d z i e . W czasach dobrobytu, jednostki i naródj słabną na duchu, w Uliwiłach ucisku serce bywaf szla­ chetniejsze, litościwsze, człowiek staje się bardziej pracowity.. Drzewo zasłonięte od wichrów, płytko zapuszcza korzenia Tak, boli nas niedostatek, klęska, nędza: chrześcijaństwonie uczy. że są one oclem same w sobie; zarówno jednostka, jak i narody powinny się modlić do Boga o szczęście. Choć zachmu­ rzone jest nad nami niebo, nie buntujmy się, ale z pokorą dzię kujmy za to Bogu i utajmy, modląc się: „Boże. Ojcze, nie wiem. co mnie jeszcze spotka w życiu, ale choćby przyszły na mnie najgroźniejsze chwile, klęski, zawody, bóle i cierpienia, wszjstko przyjmę z ochotą, bo wiem, że Ty. Ojcze. Boże mój je zsyłasz i że na nie zasłużyłem". * * * Bracia! Świat pełen je$t jęków, wołania i tęskno,ty, jest ciężko chory i strasznie cierpi, ale mało ludzi umie na nim cierpieć dla życia wiecznego! Mało ludzi w klęskach i 'niepowo­ dzeniach dopalruje się woli Bożej i dowodu Jego miłości. Naturalnie, gdybyśmy sami rozporządzali naszym losem,, staralibyśmy się urządzić wszystko jak najlepiej według naszego upodobania i smaku, ale czy wyszłoby to nam na dobre? Czy nie powtórzyłaby się z nami historja pewnego chłopa?... Żył sobie kmiotek, — mówi stara przypowieść — który w czasie nieurodzaju zawsze narzekał i mawiał, że Bóg powinien jemu powierzyć sprawy dotyczące pogody i deszczów, bo — jak powiadał — zdaje mi się. że Bog niebardzo zna się na gospodarstwie. Bóg wysłuchał jego słów i powiedział: „Tego roku będziesz rządził pogodą. Rób. jak uważasz za dobre". Chłop się ucieszył. Zaraz nakazał, by była pogoda: „Niech świeci słonce!" I słońce świeciło. Później zawołał: „Niech pada deszcz!" I spadł lekki, ciepły deszczyk. Potem znowu przywołał pogodę — i była pogoda, a potem deszcz — i był deszcz. I tak minął cały rok. Zboża cudnie rosły, aż radość była patrzeć. „Niech się Bóg przypatrzy, jak należy rządzić pogodą!" chełpił się gospodarz.

106 Przyszły żniwa. Chłop z dumą zabrał się do koszenia. . . ale omal nie zdrętwiał z przerażenia, bo kłosy co do jednego były puste. Słomy było dużo, ale ziarna ani na lekarstwo. Przychodzi Bóg i pyta: — Czy dobry urodzaj? — Kiepski, Panie, bardzo kiepski — narzeka chłop. — Przecież ty rządziłeś pogodą i wszystko szło według twojej woli! — Otóż to, nie mogę tego w żaden sposób zrozumieć. Było słońce i deszcz, a pomimo to urodzaju niema! — Tak? Teraz rozumiem — mówi Bóg. — Nigdy nie pro­ siłeś o burzę, która kołysze lasy, ugina drzewa, smaga ziemię, oczyszcza powietrze, wzmacnia korzenie. Nie było wiatru, któ­ ryby zapłodnił ziarna i dlatego niema urodzaju. Bracia! Cierpienie nie jest złem, burze klęsk i niedostatki hartują duszę! Czy Bóg nas karze, czy błogosławi, czy zsyła klęski, czy dostatki, zawsze ma jedno na względzie: żeby kłosy naszego życia nie okazały się puste w dzień żniwa Sądu Osta­ tecznego. Amen.

XIV. CIERPIENIE CHRYSTUSA A MOJE. IV. Kochani Bracia iv Chrystusie! ąpewno słyszeliście <> największym kaznodzieju Kościoła katolickiego, o świątyni Janie Złotoustym. Wielki to był człowiek na ambonie, na katedrze i niepospolity administrator •diecezji, ale wiecie w ezem okazał się największy? II' cierpieniu! Pełna tajemnic wola Boża kazała mu iść drogą cierpień, jak wielu innym chrześcijanom. Obrażona do żywego cesarzowa Eudoksja skazała sędziwego biskupa na wygnanie. Piechotą, w czasie strasznego upału, musiał przejść święty Jan przez Bitliynję, Persję, Kappadocję i Cylicję na daleki Kaukaz. W czasie podróży licho się odżywiał, i rozchorował się na prze­ wód pokarmowy, ból głowy i malarję, — zresztą możemy sobie wyobrazić, ile trudności musiał pokonać sędziwy, 70-letni sta­ rzec, przebywając pieszo taki olbrzymi kawał świata! Na miejscu czekały go nowe przykrości! Umieszczono go w starem zamczysku, gdzie w zimie dokuczał mróz i wilgoć. Po pewnym czasie napadli bandyci na zamek i między innymi wzięli do niewoli biednego staruszka do Arabissus. Stąd nowem rozporządzeniem cesarza został przeniesiony jeszcze dalej, do Pitynsu, miasta leżącego u stóp Kaukazu. Rozpoczęły się znowu marsze, trwające tygodniami. Upał sprawiał ostry ból głowy biskupowi, który napróżno prosił o odpoczynek w cieniu. Ciało jego, osłabione gorączką, było zupełnie wyczerpane, a żołnierze bez miłosierdzia pędzili go przed sobą. Zrozumiał ich zamiary. Z niezrównanem bohaterstwem wlókł się dalej. . . aż w końcu padł z wycieńczenia, puls coraz bar­ dziej słabł. . . zaniesiono go do jednego domu, gdzie jeszcze

N

108

przyszedł do siebie i powiedział ostatnie słowa, dla któi ycln przytoczyłem cała tę historję: A t o ftstp iravc(nv 'iw/.a — „ A iech będzie Bóg btogos/awiony za wszystko41 - i umarł. Bracia! Wyobraźmy sobie tę scenę. Największy kaznodzieja, chrzęścijańBki, biskup, pisarz Kościoła, bohaterski obrońca nauki Chrystusowej, po pracowitem życiu, zostaje na starość zesłany na wygnanie i w drodze, wśród strasznych cierpień, umiera opuszczony, z temi słowami na ustach: „Niech będzie Bóg bło­ gosławiony za wszystko1'. ( i. jak daleko jesteśmy od tego prawdziwie chrzi śfljańskiego bohatera! .Jak ob
i o t »

Niemiecki wierszyk taką duje raiU eierpiąi \ ni:

(HiickltsJi ist, irer iKfrflisst Was doili fricht za diidern ist. ..Jeśli nie można ominąć cmrpienia. nie przejmujmy się niem!‘‘ Łatwo to powiedzieć, leCz proszę zastosować tt zbawienną rado! Ale powiedzmy, że ziela eważylismy cierpienie — o z y w ten sposób postępuje człowiek, żeby wobec tysiąca bolączek życia zfoliowy wać obojętność? .Jeśli tak. to cierpienie zawsze pozostanie tajemnicą, tak. jak dla tyeli. którzy eiorpią zdała od Boya. Należy śmiało spojrzeć cierpieniu w oczy i zbadać je przY świetle wiary. V\ tenczas lepiej jioznamy jego istotę i cel. Bj Itoszliśmy do birdzo ważnego zagadnienia: Jaki jest chrześcijański stosunek do cierpienia? Odpowiedź znajdziemy w zachowaniu sie Ssyiiioriti z Cyran/ a) Szymon z Cyreny był jirostym robotnikiem: pewnego razu szedł spokojnie ulicą i spotkał pochod jirowadzący Cliry stusa na stracenie. Chrystus ustawili pod ciężarem krzyża żołnierze zmusili Szymona, żeby pomogł nieść krzyż. Szymon z początku wymawiał się, że nie ma czasu, chciał uciec, ule nic nie pomogło, zmuszono go. Co miał robić.Wziął krzyż i niósł bez szemiania. Nie szukał krzyża. (de /
110 list ostatnio przeze mnie otrzymany od pewnego lekarza, którego brat, wojskowy, musiał w sile wieku poddać się amputacji nogi. Tak pisze do mnie ów lekarz: „Dziękuję księdzu, że wlał nadzieję w duszę mojego brata, który cierpi od lat siedmiu. My, lekarze, leczymy tylko scho­ rzenia ciała, ale dopiero skutki uleczenia duszy są godne podziwu. Brat mój, pokrzepiony na duchu, chętnie przyjmuje cierpienie, bo zrozumiał, że ono może być przejawem łaski Bożej.. O, Bracia, jakim drogocennym skarbem jest nasza święta katolicka wiara! Pocieszamy się myślą, że Bóg nietylko boha­ terskie wysiłki i dobrowolnie znoszone cierpienia poczytuje nam za zasługę, ale i cierpienia, któremi d r ę c z y n a s ż y c i e c o d z i e n n e m im o

n a szej

w o li.

Niewielu ludzi potrafi naśladować ś w i ę t e g o A n d r z e j a apo­ stoła, który nietylko nie uciekał przed cierpieniem, ale kiedy prowadzono go na ukrzyżowanie, wyciągnął z radością ramiona, wołając: „O, błogosławiony krzyżu, uświęcony Ciałem Chrystu­ sowcem; tak długo tęskniłem za tobą i szukałem cię, nareszcie obdarzyłeś mnie swoim widokiem! “ — Co za heroizm ducha! Kto odważyłby się mówić ze ś w i ę t ą T e r e s ą : „Cierpieuie. albo śmierć!“ Rzadkością są tego rodzaju bohaterskie dusze! Jestem czło­ wiekiem słabym, ułomnym! Cni kam cierpień, jak Szymon z Cy­ reny, ale mogę być odważny i zasłużyć sobie przez cierpienie na żywot wieczny, jeśli naśladuję Chrystusa. Chrystus dał nam doskonały wzór, jak myp ludzie słabi, ma­ my cierpieć: „Począł się strachać i tęsknić w Sobie“ (Mar. 14, 33); ze strachu krwią się pocił i wołał: „Ojcze mój, jeśli można, niechaj odejdzie odemnie ten kielich41 (Mat. 26, 39). „Niechaj odejdzie odemnie!44 U, z pewnością, o mnie, o nas wszystkich myślał Pan, gdy ze strachem unikamy cierpieli: „Me, nie, Panie, nie zsyłaj na mnie bólu i klęski! Zgodzę się na wszystko, tylko uwolnij mnie od cierpień!. . . “ „Niechaj odejdzie odemnie44. Owszem, możemy o to prosić Boga, ale jeśli cierpienie zwaliło się na nas, powinniśmy skłonić głowę w po­ korze i zgadzać się z wrolą Bożą. powtarzając za Chrystusem: „Wszakże nie jako ja chcę, ale jako Ty44 (Mat. 26, 39). Fiat yoluntas twa! Niech się stanie wola Twoja!

111 b) Według świętego Mateusza i świętego Marka, połowę ciężaru krzyża dźwigał Chrystus, bo Szymon Cyrenejczyk t y l k o p o m a g a ł C h r y s tu s o m . Ewangelja świętego Łukasza mówi, że Szymon p r z e z c h w i l e s a m n i ó s ł k r z y ż z a C h r y s t u s e m . Malarzu naogół malują Chrystusa i Szymona niosących krzyż razem. W misterjach pasyjnych w Oberamergau Szymon sam niesie krzyż. W życiu spotykają nas te wszystkie wspomniane możli­ wości, czasem zdaje się nam, że razem z Chrystusem niesiemy krzyż i wtenczas jest nam lekko, błogo; mamy świadomość, że połowa ciężaru spada z naszych ramion na Chrystusa. Ale są chwile, kiedy ciemna noc ogarnia naszą duszę — czy nigdy nu odnieśliśmy tego wrażenia? Wtenczas zdaje nam się, że cah ciężar krzyża na nas spoczywa, że pod nim boleśnie upadaun na ciernistej drodze życia. Jest to najstraszniejsza chwila, gdy sami wleczemy krzyż i nie widzimy w nim zasług dla żywota wiecznego. c) Powiesz, dobrze — Szymon niósł krzyż, ale wiedział, że tem sprawi ulgę Chrystusowi. Ja również chętniebym znosił klęski, g d y b y m w i e d z i a ł , ż e w t e n s p o s ó b z u n i u j s z e c i e r p i e n i a C h r y s t u s a , ale Chrystus obecnie tego nie potrzebuje! On już więcej nie będzie podlegał cierpieniom! Kiedyś, za życia, ziem­ skiego. cierpiał, ale obecnie otacza Co aureola chwały wiecznej! Naco przydałoby Mu się moje cierpienie? Naco? To, że cierpisz, znaczy to samo, gdybyś był na miejscu Szymona Cyrenejczyka. Cierpienie Chrystusa spowodo­ wane było nietyllco przez grzechy, popełnione przed Jego przyj­ ściem, ale przez winy całego świata przeszłe, obecne i przyszłe, bo Chrystus - Bóg naprzód widział nasz stosunek do Niego. Święty Paweł przedstawia, jak Chrystus pokazuje w niebie Swoje rany, poniesione dla odpuszczenia naszych grzechów', ale Chrystus pamięta z pewnością nietylko o ranach, ale i dobrodziejstwach, doznanych od ludzi. Kto więc cierpliwie znosi swój krzyż, rzeczywiście pomaga przez to nieść krzyż Chrystusowi! Prawdziwie chrześcijańskie usposobienie i zrozumienie dla cierpień ma ten. kto cierpliwie niesie swój krzyż, ż e b y p r z e z t o l ż e j s z y m s t a ł s i ę c i ę ż a r k r z y ż a C h r y s tu s o w e g o !

i r>

u. W jaki sposób można zdobyć usposobienie do znoszenia cierpień? Wszystko lo. cośmy dotychczas słyszeli, jest tylko teore­ tyczną stroną problemu cierpienia. Powstaje teraz ważne pytanie: Jak i skąd ztyibyć usposobienie do znoszenia cierpień? V) Tylko z krzyża Chrystusowego. W 1(.)2(> roku, na wy­ stawie obrazou w Paryżu był oiekawy szkic pendzla Ma xima Real del darta, wyobrażający ('hrystusa niosącego bez trudu olbrzymi krzyż, którego ramiona sięgały do krańców ziemi. Za triumfalną postacią Chrystusa, w cieniu krzyża, jiosti puje ninóst v. o ludzi, którzy chętnie pragną ulżyć ciężaru Cierpiącemu. Kobiety, mężczyźni, starcy, młodzież, dzieci, kapłani i świeccy, robotnicy i żołnierze, panny i młodzieńcy . .. wszyscy ofiarowują swą pomoc Qhrystusowi. Wszyscy wraz z i\nn jednakowo odważnie, z ufnością idą na Colgotę, składać, ofiarę Rogu. Wspaniała, myśl. o której mówię, doskonale tu przedsta­ wiona! Nie cierpienie jest największem złem, ale dusza niem łamana; nie smutek jest największym bólem, ale dusza nim oślepiona, Cierpienie było. jest. i pozostanie właściwe człowie­ kowi, ale śębryśmy sit; nie załamali pod jego ciężarem; triąccj. Kcbyśmg przez cierpienie zasłużyli na żywot wieczny. tegt> 'trtusinty się /tańczyć tylko od Chrystusa! Chrystus nie uciekał przed cierpieniem, ale bohatersko się z niem potykał. Namiętnie kochał Swój krzyz, jak to widać z każdej karty Ewangelji. Chrystus był ubogi, ale ubóstwo Swoje znosił z pogodą ducha. Pościł, ale Jego posty były dobro wolną ofiarą. Cierpiał z wielkiej miłości dla nas. Szedł pod ciężarem krzyża, ale droga ta była- „Ma triumphalis1'. Pmarl -ale zgonem Swym pokonał śmierć! „Płacząt t/ przychodźcie do Boya, który z wami plącze; (lerpiący szi/l, ap ic u Niego rtdunku; Którzy sic boicie, przychodźcie do Niego, bo jest łagodny; Śmiertelnicy, zbliżajcie sit do źródła w ie c z n o ś c i“ (Wiktor Hugo). Słowa poety francuskiego potwierdzają nasze doświadczenia. B) Teraz rozumiemy silę i odwagę tych, którzy w cierpie­ niach żyją w Chrystusie, a o których święty Paweł mówi. jako

113

o bohaterach wiary: „Doznali pośmiewisk i bicia, nadto więzienia i ciemnic: byli kaniienowaui. przecinani, cluŚw.adczani. . . których nic byt godzien świat,“ (Żyd. 11. 3<>. 38). a) Są Silni av cierpieniu, b o z C h r y s t u s a c z c r / j i ą m o c , ś m i a ł o . i t a i r i u j ą m o l o k l ę s k o m . gdy inni bezradnie uginają się pod ich ciężarem. Chrystus dal nam sposób i prano znoszenia cierpień, jak to prześlicznie wyraził sławny generał Radetzky: „Wie Gott will, ist mein Gesetz" — „A1 ola Boża jest niojein jiraweni Goethe powiedział te znamienne słowa: „Najglębs/em za­ gadnieniem historji świata i ludzkości jest kwcstja wiary i nie­ wiary. Każda epoka, w której kwitnie wiara — jest promienna, podniosła i obfita w dobra dla ludzkości1'. (Goethe: Izrael in der Wuste, IV. 313). Fakty cznie, mara jest kapitałem, z którego procent ów może człowiek korzy stać w razie potrzeby. b) „'Wierzę w Doga* — modlimy się. Dlatego w szczęściu, nieszczęściu, w dostatkach i nędzy, w cierpieniu i radości powin­ niśmy zawsze ufać w .legA Opatrzność, rządzącą światem — to jest prawdziwie chrześcijańskie zrozumienie Boga! Dowiesz jednak: Owszem, chętnie zgodziłby m się na cier­ pienia, gdybym Dyl pewny, że zsyła je Bóg, ale z jakiej racji mam cierpieć dla złych ludzi?! Jedna moja znajoma wygaduje o nune uiestworzono rzeczy'. . . mój mąż jest straszny' w pożyciu domowem. . . żona moja jest kapryśna... ludzie rozkradli moje. z wielkim trudem uciułane mienie . . . Próżne narzekania! Zapominamy' bowiem, że nauka ( hrystusoua każe nam we wszystkiciu widzieć plany Boże, Jego świętą wolę; chce, żebyśmy' wszystkie klęski i cierpienia przyj­ mowali tak, jak przyjmował jo Chrystus. Kto pojmał Jezusa w noc wielkocz wartko wą? Źli ludzie! A co po u iedział Chrystus do Piotra, który użył broni w Jego i swojej obronie? „Włóż twój kord w pochwę. Kielicha, ktihy mi dał Ojciec, pić go nie będę?“ (Jan. 18. 11). Kam zdawałoby się, że żli ludzie spowo­ dowali cierpienie Chrystusowe, On zaś mówił, że zesłał je Ojeiec. Gdzie nabędziemy silnego ducha, abyśmy się mogli przeciw­ stawić cierpieniu, tej bolączce ludzkiego życia? W szkole Chrj stusowej, w Kościele katolickim! Jeśli wierzę w Boga. to ufam Mu! .Ślepiec idzie, gdzie go prowadzi dziecko, t hory zdaje się na lekarza, chrześe.janin ufa Bogu. Wiem, że pamięta o mnie Ten, który wskazał szlaki s

chmurom i kierunek wiatrom, jestem pewny, że prędzej przeminie niebo i ziemia, aniżeli O11 mnie zawiedzie. Za

w s z ifo łh o

/a

ska rb y

do b ro

Za. t r u d y ,

pra ce

Za

s iły

c h w ile

7m . s p o k ó j ,

z

w ia r y ,

za i

i

w a lk i,

B ożej

reki

p o c ie c h y

tr u d o ic

d iu tjic

w z ię te ,

ś w ię te ,

ow oce.

n ie m o c e ,

z d r o w ie

i

choroby.

uśmiech Szczęścia i z a Izy żałoby, I za krzyż ciężki, na barki włożony.

Za

N ie c h

b ę d z ie

Jezus

C h r y s tu s (K .

*

*

p o c h w a lo n y ! A n to n ie w ic z ).

*

Bracia! Już czwartą niedziele mówimy o cierpieniu, ale jeszcze nie wyczerpałem materjalu. Gzy może być coś bar­ dziej aktualnego, aniżeli cierpienie? Ozi jest ktoś wśród nas. ktoby się nie uginał pod ciężarem krzyża? „Jak każda kropli wody morskiej jest gorzka, tak każdy człowiek cierpi i ma swe troski" (PazmAny). Jedni walczą rozpaczliwie o kawałek czarnego chleba, dru­ dzy płaczą nad łożem konającego, lub sami walczą ze śmiercią, inni żyją wr nieszczęśliwcem małżeństwie, wielu wylewa rzewne Izy nad mogiłami matek, ojców, mężów, żon, lub dzieci, cierpimy wszyscy. 0, jak dobrze w chwilach smutku spojrzeć na Chry­ stusa, dźwigającego krzyż! O, jak błogo wiedzieć, że Bóg dał nam przykład, jak mamy cierpieć! W Landsbergu. wr kościele jezuickim, znajduje się ciekawy obraz: na środku stoi święty Franciszek Ksawery, a z nieba spada na niego wiele krzyżów — zdaje sic, że go zagrzebią. Oto oborz życia ludzkiego! Przed krzyżem nie możemy się ukryć. Każdy człowiek cierpi. Tylko ta różnica, że jeden ściska pięść z rozpaczy', nie widzi zasług w cierpieniu, inny' ugina się {Sod ciężarem krzyża, ale patrzy' na oblicze Chrystusa i wy­ chudzi zwycięsko z boju. Kto wierzy w Chrystusa, tego nie złamie cierpienie! W alfa­ becie muzycznym krzyżyk oznacza, że trzeba podnieść ton, a krzyż dla cierpiącej duszy oznacza siłą, która, podniesie ją z niedoli.

115

...Niech bidzie błogosławiony lióy za wszystko!" takii były ostatnie Słowa świętego Jana Złot.oustego. Ilałby llóg. żebyśmy je mogli (ha\ i órzyć w chwili cierpienia! Dalby Bóg. żebyśmy należycie zrozumieli ostatnie słowa Chry­ stusa: „Ojcze. w_ rece Tire polecani ducha Mojego" (Łuk. 2-1. 46;. Ojcze, prowadź innie według Twojej woli trudna drogą żyda! Prowadź mnie przez krzyż do chwały żywota wiecznego! Amen.

H*

XV. CIERPIENIE CHRYSTUSA A MOJE. Y. K ochani

B r a c ia

w

C h r y s tu s ie !

dziesiąty m rozdziale drugiej księgi Mojżesza, gdzie mowa o dziesięciu plagach, czytamy ciekawy szczegół. Bóg ze­ słał ciemną noc na opornych Egipcjan. Trzy dni i trzy noce panowała ciemność tak straszna, że — jak zaznacza Pismo święte — „nie widział jeden drugiego, nikt nie ruszał się z miejsca, na którem był“ (Wyjścia 10, 23). Ciekawa rzecz, że mieszkania Żydów oddanych Bogu, byłyr oświetlone, bo ciemności nie miały7 mocy nad niemi. Ten Biblijny obraz doskonałe nadaje się dc:> dzisiejszego kazania, w którem w dalszym ciągu bodziemy się zastanawiać nad cierpieniem. Ludzie dobrzy7 i źli, wierzący i bezbożnicy mieszkają razem na ziemi; wszyscy podlegają klęskom, bólowi, cierpieniom. — ale t ierpienie dla niewierzących jest beznadziejną ciemnością, gcly tymczasem wierzącym w Boga nawet w naj­ większych ciemnościach przyświeca światło nadziei i wiary. Światło, które spływa z krzyża Chrystusowego. Od czasów7 przyjścia na świat, Chrystusa, ludzkość może zwycięsko staczac boje z najstraszniejszym swym wrogiem, z cierpieniem. Czy7 nie spostrzegliście, że Obry stus naogół unikał wszelkich uroczystości, tylko raz jeden, wr wigilję Swojej męki, w Wielki Czwartek, triumfalnie wjechał do Jerozolimy i pozwolił Sobie złoży'ć hołd, pozatem unikał wszystkich innych sposobności wyróżnienia. Tylko przed dniem Swrojej Męki przejmuje hołdy rozentuzjazmowanego ludu. Dlaczego? Dlatego, że chce zmienić dawną opinję ludzką o cierpieniu. Uroczysty wjazd do Jerozolimy miał ten pel, żeby

W

117

zwińcie uwilgę śwjata na nowa nauko, że cierpienie jest nietylko czczym bólem, złością, bezcelową walką. ciężarem. smut­ kiem. łzami, ale z u y c ie s k t t p a l n u t. h u t r a n c / o r a ly i ź r ó d łe m p o k o ju

d u s z//.

Podnieśmy wzrok na cierpiącego Chrystusa i zapytajmy Go.

jaką t/rcy/e uskazujt nam przez Stroje cierpienie do ziri/i ieżenia nasz/jc/t mak? otrzymamy następującą odpowiedź: I) że w chwi­ lach cierpienia powinniśmy Go naśladować, II) przez cierpienie musimy zbliżyć się do Boga. I. „Abyście naśladowali tropów jego . . u. Piotr. 2. 21 >. Święty Piotr o cierpieniu Pana Jezusa tak pisał: .,Jeśli do­ brze czyniąc cierpliwie znosicie, to jest łaska u B o g a ... na to wezwani jesteście, bo i Chrystus ucierpiał za nas. zostawiając wam przykład, abyście naśladowali tropow jego“ (1. Piotr. 2, 20. 21 j. Czyli, że Chrystus w tym celu przeszedł wszelkie męczarnio ciała i duszy, żebyśmy Go naśladowali. A) Pan Jezus faktycznie przeszedł wszelkie męki. Wiecie jakie są najstraszniejsze oliwilt w c i e r p i e n i u 1 K i e d a c z ło w ie k c ie r p i s a m o tn ia , M a d y n ih o t/o n ie m a n a śn ie c ie , k t o b y m u w $ p ó lc z t d , k t o b y nią n a d tu m ł d o w u t . K i e d y z d a je s ic , ż e i H ó tj o n as za p o m n ia ł!

a) Cz> byliście kiedy' ciężko chorzy, zdała od swoich, na obczyźnie? Czy przykuci do loża. nie mieliście przy' sobie bli­ skiej duszy , któryby w am współczuła? Człowieka ogarnia wton czas tęsknota. <>, gdyb, tu była moja matka, oje iec. brat. siostra, przyjaciel! .. . jedna bliska dusza, z którą mógłbym podzielić swój sm u tek !... Cierpieć w osamotnieniu, to znaczy cierpieć podwójnie. Takiego cierpienia podjął się Pan Jezus: cierpiał osamotniony! S a m o tn ie c ie rp ie ć , to s tr a s z n e ! Przypatrz się maty ..i dzie­ ciom idącym ulicą. iust\nktownie trzymają się za rączki, bo wtedy czują, że nie są sami1. Popatrz na dorosłych, przy przy­ witaniu. podawają solne ręce: podawanie rąk znaczy', że jest ktoś. na kogo możemy liczyć. li) C h r y s t u s b y t o s a m o t n io n y tr c ie r p ie n iu ! Zapomnieli o Nim Jego uczniow ie, przyjaciele, aniołowie, znajomi, mówiąc po ludzku. Bóg o Nim zapomniał.

.

\

V

118

Opuścili Go udtniowie. Jeden z nich wyparł sit, że wbgólf Do liie zna; drugi. kiedy go złapano, zrzucił z siebie ubranie i ratował się ucieczką: reszta się rozpierzchła Zostawili (to przyjaciele. ( dzie się podziały rzesze, któro Uzdrowił? Gdzie b\li i i, których pocieszał? Wszyscy byli zajęci przygotowaniami świąfcecznemi. Nakarmił pięć tysięcy aa puszczy, a ani jeden z nich nie przyszedł do pocieszyć w chwili cierpienia. Nie przyszli ślepi, chromi, którym przywrócił zdrowie, ho zajęci byli na roli, w domu. Gdzie są aniołowie? Pocieszyliby przynajmniej Pana w chwi­ lach smutku. Kiedy święty Piotr chciał bronić Pana, uciął ucho jednemu ze sług; wówczas Chrystus dumnie zapytał go: „Czy mniemasz, abym nie mógł prosie Ojca Mego. a stawiłby iii teraz więcej niż dwanaście hufców aniołów?11 (Mat. 20, 53). Chrystus w strasznych męczarniach był opuszczony, nie hufiec, ale żaden anioł Co nie pocieszył. Jakby i Ojciec zapomniał o Nim okropne słowa! Ewangelista mówi, że Cnrystus czul się bardzo opuszczony, a najlepiej świadczą o tern rozpaczliwe słowa, które wj powiedział Pan Jezus na krzyżu: „ Kloi! Eloi! lamina sabacht.ani?" „Boże mój, Boż mój. czemuś Mię opuścił?11 Od tego czasu wołanie to przeszywa świat cały — i nie znajduje oddźwięku. . . Bracia! ( ‘zy możemy sobie wyobrazić straszniejszą chwile? Patrzcie, w jakiem opuszczeniu i zapomnieniu cierpi ( 'hrystus! B) Dlaczego? — budzi się w nas pytanie. Dlaczego chciał cierpieć w zapomnieniu? Z pewnością, że jed\nie dla nas i za nas, żeby pmiesztć nas cierpiących, żeby dać nam przykład, jak mamy cierpieć. Żebyśmy w chwilach cierpienia mieli przykład, jak należy cier­ pieć, chcąc zasłużyć na żywot wieczny. a) Cierpienie jest wspólnym losem wszystkich łudzi, nie zbierać zasfuyi przez cierpienie, jest przywilejem chrześcijan. < ierpienie jest bezsensowną gmatwaniną życia dla tego, kto nie zna jego boskiego znaczenie i celu. Kto jednak przez nic uszla­ chetnia swoją duszę, ten widzi w niem dobrodziejstwo. Kiedy ogarnie nas ciemna noc cieipień i niema nikogo, ktoby nam współczuł i zrozumiał nasz boi, stańmy pod krzyżem Chrystusa. Jeśli bardzo cierpimy, Jemu możemy się poskarżyć,

119

przi d Nim płukać, narzekać, jęczeć. Tylko za wszo koeliajmy 0t> i bądźmy posłuszni depo świętej \voli! b) Często słyszymy narzekania: 0. jak okrutny jest łos! U atpie, czy Bóg istnieje! A jeśli jest, to dU/ciegn zesłał na mnie tak okropne męczarnie? Dlaczego? Nikł nie potrafi dae wyczerpującej odpowiedzi, ale kto powde. dlaczugo Bóg pozwolił dręczyć cierpieniem Swego dednorodzonego Syna — od dzieeiństw-a aż do śmierci? Często zastanawia nas posłuszeństwo świętego dózefa. który bez osobistych zastrzeżeń przyjmował nakaz Boży. Pan Bóg kazał świętemu dozefowi: „Wstań a woźni ij Dziecn i Matkę deg'o. a uciecz do Kgiptu" Mat. 2. Id). Wstań! I\icd\ ? araz wr nocy, łiez żadnego przygotowania, do drogi. W(‘żmij niemowie; i uciekaj z Niem w obce strony, gdzie nikogo nie znasz. Nie wiem, ez\ nie oburzy libyśiny się, gdyby nas spotkało coś podobnego. Napewno narzekalibyśmy: Dlaczego Bóg zsyła na mnie taką klęskę? Czy nie mógł obrać innego sposobu? Dlaczego nie uśmierci! żądnego krwi Ib roda? Dlaczego mam uoiekać z małym dezusem? A śwdęty dózef nie szemrał. Mymi, że wola Boża jest naj­ lepsza, dodała mu sił. Bóg pozostaje naszym Ojcem i w cierpieniu. Tak! To jest chrześcijański pogląd, że Bóg i w cierpieniu jest naszym Ojcem! C) Życie moje jest pełne męki. i smutku! — słyszymy na­ rzekania. Bracie, Siostro, nie mów7 tego lekkomyślnie! Wiem. że cier­ pisz pod gradem klęsk, ale czy naprawdę tylko z samych bólów i smutku składa Się twoje życie? Możliwe, miałaś smutne lata, pełne rozpaczy7 mieniące, tygodnie, może nawet kilkadziesiąt lat borykałaś sic ze smutkiem, ale jmwiedz, czy nic miałaś pogod­ nych dni, kiedv szczęściem tętniło twe serce? Dziwnie — człowiek bardzo prędko zapomina radości, a długo pamięta boi i smutek. Cierpienie jest ciężkie, radość lekka, Smutek zalega duszę, jak gęsta, ołowiana, jesienna mgła bory podtatrzańskie: słotnie radości znika i ulatnia się. Nie bądź niesprawiedliwy! Cichą, wieczorną godziną usiądź przr stoli i zastanów .ię, He otrzymałeś oH Bogn radości i szczęścia. Kiedy? Jakic-h?

120

(My człowiek złamie nogę. dopiuro wtenczas ocenia, co znaczy mieć zdrowe olne nogi: gdy zachoruje na wątrobę, dopiero wtenczas przekona! się. co znaczy być zdrowem: gdy oślepnie, przekona się, jaka to straszna kieska stracić oczy; gdy straci ojca. matkę, rodzą ństwo i zost.mie sam. dopiero wted\ pozna, de miał odekiiijch osób. I tak dalej. Prawda, "wiele jest ponurych Oliwii w życiu, ale nie brak również pogody, radości i szczęścia Gdyby radość, którejśmy doznali, była tak głośna. jak ból. z pewnością nic narzekalibyśmy na życie. Szhhyśmy lekko, zno­ sząc cii rpienn tak. jak kmiotek torbę z małym świerszczem. Słońce zbliżało się już ku zachodowi, gdy po długiej, uciąż­ liwej pracy chłop wracał z Sola do domu. W domu czeka go jałowa bre ja, kupa głodnych dzieci, z kątów szczerzy zęby troskai nędza, /nużom , przygnębiony chłop idzie i rozmyśla nad swoją niedolą. Życie jest tak smutne. . . niema w niem ani za grosz radości. .. Aż oto nagle zaczyna nucić świerszcz — gdzie1 jest? Chłop wodzi ręką po kapocie, po spodniach. niema nie. ale gdzieś jest bardzo blisko... a niechże c ię ... znalazł go na (lnie1 torby. Świerszcz w oiągai dnia wlazł do torby, leżącej na ziemi i teraz tak się rozśpiewał. Chłop idzie i przysłuchuje się spie wowi świerszcza, i powedi się uspokajał. — zanim doszedł do domu. b \l prawie wesoły. Btacia. ciężkie jest życie, ciężkie-, ale posłuchajmy, jak wesedo śpiewa yv niem wiara. Co robisz i cierpisz dla Boga, On ci to u t/nai/rodzi! Szczęśliwy człowiek, który u schyłku życia czuje w swoje j duszy pieśń o zasługach uczchric spędzonego życiu. W ty m nastroju potrafię cierpliyyiet znosie różne nie.elomagania starości. Wtenczas zrozumiem ojcowską miiość Boga, która yczyyya nas, ale nie chce nas raptownie oderwać od ziemi, tylko powoli przez choroby. starcze niedołęstwo, daje nam poznać mar­ ności Świata i yv ten sposób przecina yyęzły łączące nas z ziemią, można powiedzieć, że zniechęca nas do życia ziemskiego do tego stopnia, że yyielu y\ idzi w śmierci „zbayyiet” eŁi. Cto yyytlumaczenie niedomagali starości yy Swiejfcle nauki Cłirystusoyyej. II. Cierpienie zbliża nas do Boga. Kto yy chwilach cierpienia nauczył się uciekać do Boga. ten nie zaclnyieje się yy yyierzc. ale jeszcze bardziej zbliży do Stwórcy.

121

Aj Dusza ludzka zatopiona w krzyżu Chrystusa staje się piękniejsza, szlachetniejsza, silniejsza. a) Rząd Sianów Zjednoczonych zdecydował postawił biali mai murowe pomniki swoim bohaterom, poległem w wojnie świa­ towej. 1’omniki zamowiono we Włoszech pod oitjkawym warun­ kiem. że robotnicę obrabiają! ę marmur nie będą i>rzeklinać. Robotnicę przyrzekli i ilotrzymali dam go słowa. Ilracia. nie wypada przeklinać robiąc krzyże, tein bardziej nic wypada narzekać i oburzać się. gdy się nieś... Dusza nie powinna się załamać pod ciężarom cioiffień. odwrotnie' krzyż powinien zbliżyt nas do Boyu. W drugi dzień Świąt bożego Narodzenia obchodzicie uro­ czystość Święte cli lle< zon likoee. Kościół przez to móee-i nam. że na skalach jaskini betlejemskiej kwit ną czereeono róże męczi li­ stwa. czyli, że naśladowanie ( hrystusa jest. połączone z ofiarami, jest twardą drogą życia. Na drodze wiodąi ej do bzymii człowiek jio obu stronach napotyka groboeece. podobni# droga do wiecznego miasta, boga. prowadzi eeśród mogił naszych niskich instynktóew kaprysóev. lonibeea i zmę sloee ości. b) Szczęślieew człowiek, który w za/riernszr cierpieniu slysey ylos Brrży. ( 'ierpionio jest naprawdę głosem bożym, wzywające m nas do Siebie.

Sienne malarz Don stworzę i znane' obraz: „Padół płaczu". Jest tam przedstaeeiona nędza ludzka we eeszystkieh odcieniach. Tłumie' cierpiące eh. plączących ludzi: mali. wielce', starzę-, młodzi, króloeeie. niewolnicy. ee kajdanach . . . sama nędza i cierpienie: ale oto eeśród cierpiącego tłumu stoi ee- białej szacie mężczyzna z krze żem na ramionach i daje znak tłumoeei. żeby szedł za nim. Ocz\' wszystkich są zwrócono na krzyż. na stronią ścieżkę, którą eeskazuje Pan Jezus . . . a która pod koniec ginie e\’ keeitnącęch łąkach, eeśród usmiefhoee- eeiosennej radości. rLak. gdyby bóg dal nam tylko cierpienie, nie pomaga! nam jego znosić za prze kładem rhię-stusa. eetedę- słusznie moglibyśmę narzekać, ale od czasu żę'cia Chrystusa Pana na ziemi, krzyż jest nit te lko bólem, ale Idogoslaee ienstee em i szczęściem. 15) lloze to wszystko, co poeeńedziałem o cierpieniu, jest tylko barwną przenośnią'{ Poezją? t ’zę' możlieve. bę' ciężar mąk prowadził napraee-dę nie do samob ijstwa, do grobu, do rozpacz;.' i niewiarę. ale do ideałów, do lepszego i szlachetniejszego życia?

122 u) Posłuchajcie kilku zdań z listu mojej s/nchac' hi: J e s t ŁO uciekinierka z Siedmiogrodu. kobieta z dobrego domu. inteli­ gentna. zna mnie tylko z kazań, słuchanych przez rad jo. „Proszę się nie dziwu, że tak dotkliwie odczuwani nędze, Kiedyś prowadziłam ż.y&ie na szeroka stopę, miałam pałac, po­ wozy. samochody, lahlki majątek i ogólne poważanie, dlai.gu •laicko hardziej odczuwam ubóstwo, niż ton, kto się w niem urodził: pominm. że • ierpię n< dzę. żyjąc w chałupie, jestem daleko bardziej szczęśliwa, niż dawniej w pałacu, bo większą mani wiarę! Kiedy spojrzę przez małe okienko na gwiaździsty firmament, czuję, że jestem bliżej nieba, niż byłam dawniej, stojąc na wysokim balkonie... Jestem piwna, że obi i nie jestem bliżej Boga!“ < złowiek na widok takiej żywej wiai y zaczyna rozumieć plan Boży, ukryty \\r cierpieniu. Podobnie, jak łódź miotana prż< z burzbwo fale. natrafia, na nieznane dotąd lądy, tak burze duszy często odkrywają przed nami jej nieznane głębie. (bp. Kepph r). hj i), gdy byśmy jmtiafili uświęcić misze cierpienia i podnieść się z ich pomocą do Boga! Żebyśmy treść naszego ciężkiego życia wypełnili prawdziwie ofiarnem usposobieniem chrzęści jauskieni! Na świeeie jest ariele zła, ariele cierpienia, ale mogą nas prowadzić do dobrego, jeśli znosimy je z pomocą laski Clnystusowej. Starajmy' się więc cierpieć dla zasług, - niestety mado ludzi cierpi aa' ten sposób. Cierpienie nie usaai. cone łaską Bożą jest zakopanym, bezużytecznym skarbem. Uczmy się sztuki cierpienia u krzyża Chrystusoarego. Uwić belki krzyża, pozioma i prostopadła, są symbolem celu życia ludzkiego. Z czego składa się życieV Z liuji. lrzbijającyeh sio ku wyżynom, z planoar, zaniiaróav arznosząi ych się pionowo, jak strzała, które wkońcu przecina, poprzeczna linja śmierci — tak powstaje kształt krzyża. Ale jest- zasadnicza różnica miedza krzyża m Chrystusa, a. drzei/em próżnego cierpienia ludzkiego. Niektórzy daremnie, chociaż może i eicrpliw ie wloką za sobą sarój krzyż. gdar kr/.yż Chrystusa zwycięża. Czloaalek, zdan sam na siebje, cierpiąc, zgrzyta zębami i wygraża pięścią losoaai, — cierpiąc z ClirysUi seui, widzi aa- doznawanych kieskach aa-olę Bożą. Zło i nieszczęście aar pofetaci cłbrpień prowadzą, nas do zaaycięstaiai.

12J

„Dobrowolnie, czy wbrew woli. jednał: wfevsev podlegamy cierpieniu: ale rozumniej w spokoju iluelia znosie kieski w nadziei wiecznej zapłaty, niż trwać niecierpliwie w bezsensównym bólu. Im więcej się rzuca zwierzę schwytane w pułapkę, tem nim uiej zacieśnia swe więzy; n b a im więcej rzuca się w sieci, teru bardziej się zapłacze; każde jarzmo jest. tern cięzsze, im dźwi­ gamy go z większem niezadowoli niem“ (Pazmam i. hrzt/ż ( hri/sfi/sowi/ jest jetty/nem skutcczncm lekarstwem na cierpienia! Chrystus daje nam przykład, jak wśród trosk życia, najtrudniejszy cli przeszkód, za wodo w. niepowodzi i i Holów, mamy dążyć do Boga: niech na mnie przyjdą najboleśniejsze nieszczęścia, zawody, smutki i cierpienia, wiem, że zawsze jest ze mną Bóg-, dlatego bez szemrania poddaji się Jego świętej woli. „Moim celem jest /ahoenic woh Hożej!'1 s£

$

3js

W polskiej literaturze religijnej jest piękna legenda o tw o ­ rzeniu skowronka: Kiedy llóg widział, jak ciężko pracuje człowiek wypędzony z raju, zlitował się nad nim, podniósł grudkę ziemi i rzucił ją wysoko w powuetrze. . . a oto wyrzucona grudka zamieniła się w ślicznie śpiewającego ptaszka i tak powstał skowronek, który od tej pory swoim śpiewem iozw'esela ciężko pracującego rolnika. Bracia! tspiewającyin skowronkiem naszego ciężkiego życia ziemskiego jest niezachwiana wiara w Boga. Kiedy troski skła­ niają głowę naszą ku ziemi, pamiętajmy, że powinniśmy pełnie wolę Bożą! Pamiętajmy o tem wtenczas, kiedy naszą łodzią miotają burzliwie fale cierpienia, kiedy uginamy sie pod krzyżem bólu i smutku. Wspomniana legenda mówi dalej, że skowronek, chcąc sięa odwdzięczyć za to, że go Bóg stwwzył, jeszcze zanim <'lirystus zaczął nauczać w Palestynie, przynosił codzień o Nim wieści Jego Najświętszej Matce. V kiedy Pan Jezus umarł na- krzyzu. skoyyronek chciał powyciągać z ciężko zranionej głowy
124

Wiara w lloga. w cierpiącego Chrystusa nie usuwa z naszego życi.i kolców ( ierpicn.a. ale jofct nam |>«jciechą. daje nam siłę wytrwania i wlewa nadzieję życia wiecznego.

Kiedy piętrzą się nad nami czarne chmury smutku, światło wiaiy powinno rozjaśnić ścieżki naszego życ.a! O. Ilraeia. którzy niesiecie krzyż cierjuenia. nie traćcie nadziei, ale starajcie się zrozumieć, że celem ludzkiego życia jest pełnić i/ oh Bożą! Amen.

XVI. CIFRP1ENIE CHRYSTUSA A MOJE. V I.

Kochani Bracia w Chrystusie! roku 1i>:»1 umarł magnat węgiorski- który prowadził świątobliwe życie, książę Władysław Batthyany - Strattmann; b \ł on wzorowym mężem i ojcem, znakomitym specjalistą chorób oczu i wielkim filantropem. Bóg obdarzył go dziesięciorgiem dziei ■: własnym kosztem zbudował olbrzymi zakład oftalmologićzny i tysiącom ludzi ura­ tował wzrok. Człowiek ten, 14 miesięcy przed śmiercią, leżał w strasznych męczarniach w pewnem wiedeńskiem sanatorjum. Wielu innych ludzi, będąc na jego miejst u, z pewnością byłoby się załamało na duchu: „Jakto, — ja za swoją dobroć zasłużyłem na cier­ pienie? da, który przez całe życie byłem szczerze oddany Bogu i tyle dobra wyświadczyłem ludziom11. Ale obłożnie chory magnat - lekarz inaczej rozumował. Nietylko że cierpliwie znosił boi, ale nawet, potrafił być wesoły i pocieszał swoją zasmuconą rodzinę. Jako lekarz znał bezna­ dziejny stan swego zdrowia, a jednak każdy, kto go odwiedzał, wychodził pokrzepiony na duchu. Zrana, w przeddzień śmierci jeszcze odmówił swoją zwy­ czajną modlitwę, przez cały dzień leżał nieprzytomny, dopn ro wieczór — o godz. 7-ej — przytomność wróciła. O tej porztzwykle cała rodzina odmawiała WSpólny różaniec. Przy łożu umierającego ustawiono prowizoryczny ołtarzyk Matki Boskiej przybrany kwieciem, wkoło klęczała rodzina chorego i wszyscy rzewnie razem z chorym ojcem odmawiają różaniec. Z różańcem

W

120

w n ku. ze wzrokiem utkwionym w pogodne oblicze Matki Boskiej — skonał stawny lekarz__ Przypuszczam, że wiecie, dlaczego opowiedziałem dziś tę historję. I>lat ego. że jeszcze raz chcę was zaprowadził do źródła, z którego wspomniany świątobliwy lekarz czerpał nadprzyro­ dzoną silę: do cierpienia. Chrystusowego. Cierpienie Chrystusa, u cierpienie moje — było tematem pięciu moich poprzednich kazań. Dzisiejsze kazaniu również poświęcę temu zagadnieniu, chce. żebyście sobie dobrze zapamiętali źródła siły, z których piynh zdrój żywota irieczneyo na tonącą w cierpieniach ludzkość. „11 iarau i „życic -wieczne^ są dla chrześcijanina pobudką i celem. W cierpieniu J) wierzymy niezachwianie IIj wr życie wieczne! I.

„Wierzymy niezachwianie". V) O rolach cierpienia w planach Opatrzności Bożej mówiłem w pięciu poprzednich kazaniach. Cz\ teraz dobrze rozumiemy problem cierpienia? Czy rozwiązaliśmy go zupełnie? O, nie! Zadowalającą odpowiedź mogą wam dać słowa, które powiedział Chrystus Pan do Jaira, przełożonego synagogi. Córka Jaira. jedynaczka, leżała ciężko chora, zrozpaczony ojeieć na klęczkach błagał Pana Jezusa, żeby jej uratował rżycie; ale nim Chrystus wszedł do jego domu, córka zmarła. Go mówił Chrystus zrozpaczonemu ojcu? Posłuchajcie! „Nie bój się, wierz jednoi“ (Łuk. 8, 50). a) Ile jest na święcie nędzy i bólu, ilu ludzi cierpi z powodu nędzy i bezrobocia! Ilu jest złamanych życiowemi niepowodze niami i klęskami? Ilu leży ciężko chorych! Ale czy wszyscy naśladują Jaira, któn troszcząc się o życie swojego dziecka, „upadł u nóg Jezusowych, prosząc Co, aby wszedł w dom jego" (Łuk. 8, 41). Odpowiedzmy sob:e na pytanie: czy ic chwili nieszczęścia szal amy Boya. czy błagamy Go o pomoc? Czy pamiętamy, że bez Jego woli nic się nie dzieje na świecie? Czy cierpiąc mam przedewszyslhiein pamiętać o Boga? — pytasz. — Czy nie powinienem najpierw ratować siebie? Czy

127

mani czekać, aż mi Kój; pomoże:' Jestem naprzyklad chory — wiec przedcwszyst.kiem powinienem modlić się a nie wołać lekarzaV Owszem, szukaj pracy, wołaj lekarza! T y lk o ... tylko wierz w Koga! Pamiętaj, że i w cierpieniu jest On z tohą i na. nie się przyda wszelki zabieg lekarski, jeśli On cię nie wesprze. Wierzaj. że na nie pomoc lekarza, jeśli Kog- ci nie pomoże. Wierz slowdin świętego Pawła: Wszystko jest wasze. . . bądź świat, bądź życie, bądź śmierć, bądź rzeczy teraźniejsze, bądź przyszłe: bo wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusowi, a Chrystus Koży“ (I. Kor. 3. 52 — 23j. Kraciszek ze siostrzyczką nosili drzewo. Dziewczynka nasta­ wiła ramiona, a ojciec, kładł na nie polana. Kraciszek. który uważał, że już dosyć drzewa na siły siostry, powiedział: — Janeczko, wystarczy dla cielne, więcej i tak nie uniesiesz. A siostrzyczka odpowiedziała: — Ojciec wie. ile mogę unieść — i tyde mi nałoży! Tak, kto tak głęboko wierzy- Kogli, jak ta dziewczynka ojcu, tego cierpienie może przycisnąć, przejąć smutkiem, ale nigdy go nie złamie! Nigdy go nie zmiażdży’, bo taki człowiek wytłumaczy sobie ciężar ciirpienia. „Ojciec, wie, de tnoge ttweśćW Bj Głęboka wiara zbliża nas w cierpieniu do Boga. Ludzie niewierzący' w Koga uczą nas cierpieć „po męsku'*. z zaciśniętemi pięściami, hardo. Na nic się nie przeda ich zbawienna rada. jeśli nie wiem jaki jest ostateczny cel cierpienia. Łatwo powtórzyć z Niemcami: „Scliirei{/en, ihtlden. lachcn. Bilft in basen StacJien“ — ale proszę spróbować: uśmiechać się w cierpieniu, kiedy dusza świeci pustką i niewiarą! Owszem, możemy mężnie cierpieć, ale tylko wtem zas. jeśli widzimy' w tern wolę Bożą. Pewien tuiysta. rozgoryczony’ na niepogodę, napisał przeciw’ niej na ścianie schroniska jaką i liryczną skargę, pod którą później jakiś inny podpisał te słowa: „Nie narzekaj na- wole Bożą!“ Nioih w niedoli pociesza cię myśl: „Bądź wola Twoja! — “ W ten sposób znoszone cierpienie zbliża nas do cierpiącego Chry stusa! Nawet wśród najcięższych bólów rozbrzmiewają, w na-

128

szej duszy słowa zachwytu świętego Pawia: „.Mani wielką ufimSu u was, mani wielką pochwałę z was, pełen jestem pocie< hv. nader ojjlitu jp weseleni w każdem utrapieniu waszem“ TI. Koi. 7. 4). światowej sławy pisarz francuski Cappro. długie lata szukał szczęścia zdała od Boga. Kiedy go wszystko zawiodło, na łom śmierci odnalazł swoją dawną dzieciną wiarą, a tun samem i szczęście. .Możemy wierzyć jogo słowom, które oparł na. wlasnem doświadczeniu, że „życie jest jak cebula, jeśli poznaną jego treść, łzy cisną się nam do ot zu“. (łzy nie to samo stwierdził ( 'hopin. który na łożu śmierci •serdecznie całował krzyż, mówiąc: 'Teraz jestem - u źródła szczęścia". Choroba może być nietylko pustą, beznadziejną chwilą cier­ pienia. ale również świętą chwilą, zrozumieniem woli Bożej. kto tak pojmuje cierpienia, ten łatwiej znosi niedomagania ciała, a duszę ma coraz piękniejszą. Choroba jest dla nas często dobrodziejstwem, bo daje nam możność zastanowienia się nad sobą, na co nie mamy czasu z powodu naszego gorączkowego, pełnego trosk życia i pogoni za chlebem. „Uniżajcie się tedy pod mocną ręką Bożą, aby' was wywyższył czasu nawiedze­ nia" (ł. Piotr. 3, Gj. W ten Sposób pokój chorego może się stać kościołem, łoże ołtarzem, gdy w postaci cierpień składamy Bogu ofiarę zadośćuczynienia. C) Kto potrafi ir kieskach i cierpieniu pozostać niem y Boyu? Kto w pogodnych, szczęśliwych dniach życia o Nim pamięta! śmutny widok człowieka, który w cierpieniu nie umie przemówić do Boga. bo przedtem <>o nie uznawał. 0, jak straszne jest położenie niewierzącego ojca, którego syn, jedy­ nak kona, lekarze stracili wszelką nadzieję, lada chwila śinien zabierze mu jedyną pociechę i radość życia. . . Niejeden py­ szałek, niedowiarek, w takich chwilach pada bezwiednie wobec Tego, którego przedtem nie chciał uznać. Bracia! Uczmy się w pogodnych chwilach życia obcować z Bogiem, szczerze modlić się do Niego, żebyśmy w razie cierpienia mogli z całą ufnością i odwagą prosić (ło o pomoc; jeśli tak będziemy żyli, z pew­ nością w chwilach utrapienia usłyszymy' Jogo pełne nadziei słowa: „Nie bój się, wierz jedno!"

129

n. Wierz w życie wieczne! Zastanówmy sic nad powiedzeniem l ’ana Jezusa: „Nie bój sic. wierz jedno“. Nie znaczy ono, że Pan Jezus natychmiast spełnia, nasze pfośby, że jeśli nie mam posady, a wierzę Mu, to ją zawsze dostanę, — jeśli jestem chory i z ufnością zwracam się do Niego, to natychmiast mnie uleczy. Nie takie znaczenie mają te słowa Pana Jezusa! Należy je rozumieć w ten sposób, żc Bóg- wysłuchuje naszj ch próśb, ale postąpi tak, jak będzie uważał za dobre; czyli, że powinniśmy wierzyć w ostateczną zapłatę, jaka czeka nas w ojczyźnie wiecznej. Jeśli gdzie, to wobec tajemnicy cierpienia musimj powie­ dzieć o Bogu słowami świętego Pawła: „Jako są nieogarnione sądy Jego i niedościgłe drogi Jego“ (Rzym. 11, 33). Skoro nie chcę oszukiwać siebie i innych, że rozum ludzki może zgłębić istotę i cel cierpienia, to powinienem powiedzieć ot waruie. że możemy w sposób względny poznać cierpienie, ale tylko w du­ chu życia pozagrobowego, w świetle łaski Bożej. Kiedy Dante w ostatnich latach swego wygnania przebywał w Weronie, usłyszał ciekawy cljalog, jaki dwie kobiety rozpo­ częły na jego widok: — Popatrz, to ten, który był w piekle i wrócił stamtąd — rzekła jedna, A druga na to: — Rzeczj wiście!. . . Dlatego ma tak rozczochraną brodę i straszną twarz . . . Djabli go tak wystroili. . . Kto raz dobrze się przyjizał wieczności, ten spoważniał, złagodniał, stał się silny, z twarzy jego promieniuje znamię wieczności! Człowiek taki potrafi panować nad codziennemi troskami życia, nad bólem, smutkiem, cierpieniem, patrzy kry­ tycznie na bogactwa i rozkosze, bo wie, że to wszystko biegnie w niepowstrzymanym pędzie na niechybną zagładę — a potem? Potem czeka wieczność! Niedawno pewna panienka pisała do mnie: „Mając czas jakiś posadę, czułam się pewmiej, ale niestety, obecnie jestem zwolniona i stoję wobec nieopisanych trosk życia, Nie b\ łabym straciła posady, gdybym potrafiła pogodzić grzech ze swemi obowiązkami, — ale raczej zgodzę się na najtrudniejsze wa­ runki życia, aniżeli miałabym porzucić Boga!1-' s

130

Kiedy słyszy się tego rodzaju smutne wierci, rozpacz ogar­ nia człowieka! Na każdym kroku można spotkać ludzi, którymi pomiatają w życiu, których krz\ wdzą. więc czy nio słusznie wyrywa się głos oburzenia: Dlaczego Bóg pozwala panoszyć się złu, gnębić cnotę i prawdę? Jak dobrze powodzi się ludziom nieuczciwym: mają posady, dobre mieszkania, bawią się, hulają, a człowiek ciężko pracując, ledwie może wyżyć z miesięcznej pensji, albo jest bez posady, zdany na niepewność losu! Gdzie szukać odpowiedzi na te dręczące pytania? Odpo­ wiedź daje nauka naszej wiary O sprawiedliwości ostatecznej. Żyjąc na ziemi, jesteśmy niby podróżni w pociągu: jeden siedzi na miękkich pluszach w pierwszej klasie, drugi na twardej ławie w klasie trzeciej: jeden siedzi w osobnym przedziale eleganckiego pullmanna. drugi z trudem dostał się na korytarz, trzeoiej klasy i tak przejeżdża długi kanał drogi, — ale wszyscy jadą do tej samej stacji. Tam dopiero naprawdę nastąpi podział decydujący, kto czego jest wart! W ostatniej chwili naszego życia, kiedy cala nasza przeszłość stanic przed nami jakb\ w streszczeniu, smutne byłoby, jeśli musielibyśmy uznać, że życie nasze upływało w rozkoszach, przyjemnościach i zabawach, natomiast z korną nadzieją i ufno­ ścią spojrzymy w oblicze Chrystusa, jeśli cierpliwie zriosiliśmy nałożone na nas krzyże. Wtenczas dziękczyniłem sercem będzieim mogli zawołać słowami Pisma świętego: „Dobrze mi, żeś mnie uniżył11 (Ps. 118. 71). Chciałbym tę panienkę, która wolała się zdecydował na najtrudniejszą drogę życia, aniżeli stracić "Boga, pociefczjc sło­ wami Pisma świętego: „Szeroka brama i przestronna jest droga, która wiedzie na zatracenie11 (Mat. 7, 13), ale „ciasna brama i wąska droga, która wiedzie do żywota11 (Mat. 7, 14). Pozdra­ wiam ją słowami prawdy naszej wiary: Yajć po chrześcijańsku jest bardzo trudno, (de umierać lekko; a ciężko umierać temu, dla kogo życie było lekkie!

B) Żeby to zrozumieć i zastosować w życiu, trzeba patrzeć oczyma duszy przez pryzmat wieczności, który do dna przenika pozorne szczęście, fałszywe radości doczesne, a pozwala nam poznać wartość życia wie,cznego. Jak światło lamp łukowych rozjaśnia ciemności nocne, tak życie ziemskie, pełne smutku, staje się bardziej znooiie, jeśli opromienimy je światłem żywota wiecznego.

131

Kto w życiu stosuje zasady wiary, ten układa sobie z cier­ pienia ścieżkę do nieba. Kto palnięta, że po życiu ziemskiem czeka nas życie wieczne, któremu należy wszystko podporząd­ kować. że naszem zadaniem jest upodobnić się do Boga — ten cierpienia, jakie go spotykają w stosunkach rodzinnych i pu­ blicznych, ten wszystkie bole. niedostatki, stary się wykorzystać, jako środek wiodący do ostatecznego celu. K a ż d e c ie rp ie n ie , k a ż d a k ie s k ę m o ż n a p o h o n a ć : ż y c i e p r z e d s ta w ia

ir ie lk a

tra rtn ir,



t y l i o c z ł o w ie k

> iie tc ie rza c y z a ła m u je

mówią o trudach życia ateusze, pesymiści. Nic! Upadają pod ich ciężarami! „Żyć znaczy7 tyTle, Oo cierpieć, cały7 świat przedstawia się jako jeden wielki szpital, ktorego lekarzem jest śmierć1' mówi Heine. „Ozem jest życie wieczne, nie wiem. ale wiufa napewno, że życie ziemskie to brzydki żart" — mówi Voltair<. Lenau zaś twierdzi, że najszczęśliwszy ten, kto umrze za miodu". Oto, jak opada człowiek z sil, jeśli straci wiarę w Boga. Natomiast śmiało stawia w życiu kroki, kto calem serce m zaufał Boskiej Opatrzności. Najnowszego systemu latarnie morskie rzu­ cają snopy7 światła nie na otwarte morze, ale w górę, na chmury, które szeroko zalegają widnokrąg, a światło, odbijając się o nie, rozjaśnia olbrzymie przestrzenie. Światło naszej wian podobnie oświetla chmury naszego życia, bez niego zbłądzilibyśmy7 na bezbrzeżnych wodach cierpienia. Z łatwością pokonamy cierpie­ nie, jeśli uznamy7 życie wieczne! Człowiek stworzony jest do szczęścia, a nie do cierpienia. Cała nasza natura’dąży do szczęścia! Wspaniała jest postać Marji Magdaleny7, wylewającej lz\ pokuty u sto]) Pana, ale dusza jej napełniła się radością i szczęściem dopiero wtedy7, gdy7 ujrzała zmartwychwstałego Pana i usłyszała z Jego ust swoje imię — Marja.. Wspaniałą jest Matka Boska, stojąca w smutku i bólu pod krzyżem, ale cel jej życia o1,.jawił się w chwale wiekuistej. Wiara nasza wśród cierpienia wskazuje nam nieustannie na cel ostateczny7 naszych trudów7, na pełnię szczęścia wiecznego. W ten sposób otrzymujemy zadowalniającą odpowiedz na problem cierpienia.

132

Bracia! Dzisiejsze kazanie rozpocząłem historją zmarłego lekarza, zakończę je przekładem żyjącego magnata. Pewnego razu byłem wezwany do ciężko, od dwóch lat chorego pana. Leczyli go najsłynniejsi lekarze - profesorowie, operowany był kilka razy, ale nic nie pomogło, leżał bez żadnej nadziei odzyskania zdrowia. Uderzyło mnie jego pogodne usposobienie. „Proszę księdza — rzekł do mnie — ten krzyż, który wisi na ścianie, dodaje mi otuchy w cierpieniu. Jak byłem jeszcze zdrowy, wisiał w domu nad mojem łóżkiem, ale kazałem go przynieść do szpitala i po­ wiesić tu na ścianie, bo łatwiej mi jest. aierpicć. kiedy patrzę na cierpiącego Chrystusa . . . “ Oto są słowa beznadziejnie chorego, przykutego blisko dwa lata do łoża boleści: jaka w tych słowach moc i ukojenie, które dał mu cierpiący Ohn stus! O , P u n ie , d u j, ż e b y m te c h w ila c h c ie r p ie n ia n ie n a r z e k a ł na

C ie b ie ,

a le

z

ir ie c e j c ie r p ie ń , u lż y ]

m o im

z d a je

s ie

pokorą

p r z y ją ł T w o ją

a n iż e li m ó g łb y m

m ękom .

z u p e łn ie

na

J e ś li T ir a

wola Twoja święta! Amen.

z n ie ś ć .

J e ś li

zs y ła j

w ra ża sz

na za

m n ie d o b re,

, u w o ln ij m m c o d c ie r p ie ń , Niech we wszystkiem dzieje się

m o ż liw e m > /ę .

-w o le ! N i e

XVII OWOCE CIERPIENIA CHRYSTUSOWEGO. Kochani Bracia w Chrystusie! dotychczasowych kazaniach o Chrystusie cierpiącym szuka­ liśmy odpowiedzi na pytanie: dlaczego cierpiał Chrystus? Robiliśnn to dlatego, żebjśmy mogli poznać Jego cierpienia i iść w Jego ślady. W przyszłą niedzielę będziemy rozważali drogę krzyżową Chrystusa Pana i zajmiemy się kwestją, co cierpiał Chrystus. Dzisiejsze kazanie poświęcę, by ująć w zarysie dotychczas powie­ dziane myśli: dlaczego cierpiał Chrystus? Poznamy przez to lepiej Jego ofiarną miłość i z większem zrozumieniem będziemy mogli słuchać następnych kazań. Zastanowimy się nad trzema pytaniami: I) Co dało nam cierpienie Chrystusa, II) czego nas nauczyło i III) jakie wkłada na nas obowiązki.

W

I.

Co dało nam cierpienie Chrystusa? Zastanawiając się nad owocami cierpienia Chrystusowego, uderzają nas dwie prawdy: Pan Jezus przez Swoje cierpienie i śmierć stał się A) naszym arcykapłanem, jak mówi święty Paweł w liście do Żydów (Żyd. 6, 20), i B) Zbawicielem. A) Chrystus jest naszym arcykapłanem, a) W każdej epoce, u wszystkich ludo u spotykamy urząd kapłański. Świadczy to o instynkcie właściwym rodzajowi ludz­ kiemu, o bezwiednem szukaniu łącznika, któryby pośredniczył między człowiekiem a Bogiem. Dlatego ludzkość wybiera z po­ śród siebie odpowiednie jednostk' Najgłówniejszego kapłana

131

zwane „ p o n tiiw , czyli ten, który builuje pomost między niebem a ziemią. Główny obowiązek kapłanów polegał na składaniu ofiar, żeby przez nie wyjednać odpuszczenie grzechów, prosić o dalszą pomoc dla słabej ludzkości i dziękować za otrzymane dobrodziejstwa. Ponad wszystkimi kapłanami i arcykapłanami stoi najwyższym arccpasterz — Pan Jezus. Święty' Paweł w liście do Żydów pisze o Nim te słowa: „Jezus według porządku Melęhizcdechowmgo. najwyższym kapłanem stawszy' się na ziemi“ (Ży d. 6, 20). „Przy­ stało, abyśmy takiego mieli najwyższego kapłana, świętego, niewinnego, niepokalanego, odłączonego od grzeszników i który .de stał wyższymi nad niebiosa" (Żyd. 7, 20). b) Dlaczego Chrystus jest naszymi arcykapłanem? Po łączy ut Sobie ofiarę i kapłaństwo. Jego życie, od żłóbka aż po Golgotę, było ofiarą, którą za nas składał, było nieustanną ofiarą, a za­ kończyło się nadludzkim wysiłkiem miłości i cierpienia, które stanowiło istotny' cel Jego przyjścia. Niejednokrotnie o tent mówił: „Sym człowieczy' nie przyszedł, aby Mu służono, ale służyć i dać duszę swą na okup za wielu" (Mat. 20, 28). „Albowiem ta jest krew Moja nowego testamentu, która za wielu będzie przelana, na odpuszczenie grzechów7" (Mat. 20, 28). Kiedy pewnego razu faryzeusze zapytał1' Go. dlaczego nie poszczą Jego uczniowie — odpowiedział: „Izałi mogą synowie gód małżeńskich pościć, póki z nimi jest oblubieniec. . . Ale przyjdą dni, g‘dy~ od nich odjęty' będzie oblubieniec, a wtedy będą pościć w one dni" (Mr. 2, 1!) — 20). Uczniowie Jego dobijali się o pierwszeństwo. On zwraca im uwagę na Swoje męczeństwo (Mat. 10, 38). Na ten sam temat mówi z Mojżeszem i Eljaszem na górze Tabor (Łuk. 9, 31). „Mam być chrztem ochrzczony" a jako jestem ścieśniony', aż się wykona" (Łuk. 12, 30). Celem Jego życia jest umrzeć za nas, mówi o Sobie na ostatniej wieczerzy': „To jest ciało Moje, które się za was daje" (Łuk. 20. 19). Pierwszymi skutkiem Chrystusowego cierpienia jest, że stał się przezeń naszymi arcykapłanem. P) A l e C h r y s t u s p r z e z c i e r p i e n i e s t a l s i ę n a s z y m Z b a w i c i e l e m . Dlaczego cierpiał Chrystus? Każda karta Pisma świętego wyraźnie o tern mówi. Dla nas! dla nas! Posłuchajmy, co mówi

135

prorok Izajasz: „un zranion jest za nieprawości nasze, zatart jest za złości nasze"
136

wieczny" (Jan. 3, 16). „W tem się okazała miłość Boża w nas, iż Syna Swego Jednorodzonego posłał Bóg na świat, abyśnn żyli przezeń" (I. Jan. 4, 9). „Bóg zaleca miłość Swoją względem nas, że gdyśmy jeszcze byli grzesznymi, Chrystus za nas umarł" (Rzym. 5, 8 — 9). „W tem jest miłość: nie jakobyśmy my miło­ wali Boga, ale, iż On pierwszy umiłował nas i posłał Syna Swego ubłaganiem za grzechy nasze" (I. Jan. 4, 10). c) Cierpienie Chrystusa odsłoniło nam Jego wielką miłość względem Boga! Chrystus Pan przez Swe cierpienie chce nam przedstawić Swój stosunek względem Boga. „Iżby świat poznał, że miłuję Ojca, a jako Mi iJjciec rozkazanie dał, tak czynię" (Jan. 14, 31). „Sam się poniżył, stawszy się posłusznym aż do śmierci, a śmier-ci krzyżowej" (Filip. 3, 8). ..Chociaż był Synem Bożym, nauczył się z tego, co cierpiał, posłuszeństwa" (Żyd. 5, 8). d) Cierpienie Chrystusa objawiło nam Jego 'wielką miłość względem ludzi! „Większej nad tę miłości żaden nie ma, aby kto duszę położył za przyjaciół swoich" (Jan. 15. 13). „Chrystus... umarł za niezbożnych, ledwie kto umiera za sprawiedliwego. . . teraz Bóg zaleca miłość Swoją względem nas, że gdyśmy jeszcze byli grzesznymi, Chrystus za nas umarł" (Rzym. 5, 6 — 9)'. Chrystus „mię umiłował. i wydał Samego Siebie za mnie" (Gal. 2, 20). Chrystus „duszę Swą za nas położył" (I. Jan. 3, 16). B) Cierpienie Chrystusa jest nietylko objawieniem, ale i na­ dzieją dla nas cierpiących. Chrystus przecierpiał wszystkie możliwe męczarnie ludzkie na ziemi, żeby służyć przykładem i wlać ufność w każdego uciśnionego. W każdej potrzebie możemy się do Niego zwrócić z ufnością, bo przez cierpienie stał się wyrozumiałym dla nas i nam podobnym. Na górze Oliwnej mówi do Boga czysto ludzką psychiką: „Ojcze Mój, jeśli można, rzecz, niechaj odejdzie odemnie ten kielich" (Mat. 26. 39). Tak samo na Golgocie: „Boże Mój, Boże Mój, czemuś Mię opuścił?" (Mat. 27, 46). Czy naprawdę Ojciec Niebieski zapomniał o cierpiącym Chrystusie? Czy Chrystus rozpaczał, gdy był przybity do krzyża? O, nie! To, co napozór zdawałoby się słowami rozpaczy, było modlitwą! Kto woła: „Boże mój, Boże mój" ten nie popadł w pesymizm! Co chciał zaznaczyć Chrystus przez Swe cierpienia? Chciał nas nauczyć, że to nie grzech płakać w cierpieniu, ale gdy pod

137

obuchem straszny
c h w ile . S tr a c iła m

z ie m i.

Z J m a r li

c iła m

m a ją te k ,

je s te m

m i

w s z y s tk o ,

r o d z ic e ,

z o s ta ła m

'w o jn a w

nędzy,

'n a j b a r d z i e j n i e s z c z ę ś l i w a

n a w ie d z iła

m n ie

c ię ż k a

C a ły te n c z a s je s te m o p e r u c y j,

każda

m ę c z a r n i.

O d

z

k ilk u

b e z d o 'fn n a , n i e m a m

la t

u czy

szukać

B o ż e j!“

w o li

g r o z iła le ż e .

w

a

m i

k ie d y

m oże

z d a w a ło

n ic n ie m a m

K tó r a

tn c a

ju ż

łó ż k a ; p r z e b y ła m m i

ś m ie r c ią ,

s z p ita lu ,

na

s tr a c ić

narzeczo n eg o ,

la t

s ię ,

że

s tr a c e n ia

,

je d e n a ś c ie .

k ilk a

w śró d

ła s c e

m i

do

na

s tr a ­

c ię ż k ic h

okropnych

s p o łe c z e ń s tw a ,

d o c h o d ó w , a le s p o k o jn ie i c ie r p liw ie

m ie r z ę w

rn m e, ja k

c z ło w ie k

b o ju ż

choroba,

ża d n ych

n o szę sw ó j k r zy ż , bo S tr o je ; m ę k ą

,

p r z y k u ta d o n ic h

co

z a b r a ła

Boga, w

p o w in n a m

Jezu sa c ie r p ie ć

C h r y s tu s a , k tó r y i w e

w s z y s tk ie m

Bracia, teraz już wiecie, dlaczego cierpiał Chrystus?! Oto, owoce Jego męki!

Jakie obowiązki nakłada na nas cierpienie Chrystusa? Powstaje pytanie: Jakie obowiązki nakłada na nas cierpienie Chrystusa? Jest to rzecz ważna, bo tylko ci mogą korzystać z Chrystusowego pocieszenia, którzy- wypełniają obowiązki wyni­ kające z ofiarnego przykładu Chrystusa. Dc czego obowiązuje nas Chrystusowe cierpienie? J a k i e s ą n a s z e o b o w i ą z k i ? A) Nie we wszystkich lustrach, w których się przeglądamy, znajdziemy- dokładne odbicie. Niektóre powiększają, inne zmniej­ szają, niektóre zniekształcają. Kto stanie przed lustrem wypukłeiri, lub wklęsłem, uśmieje się na widok swojej komicznej figury. Tak samo życie ludzkie w lustrze namiętności staje się w-' koszlawione, zdeformowane; co z punktu widzenia wieczności jest mniej ważne, np.: pieniądz, potęga ziemska, sława, rozkosze, wydają

138

się nam istotneini, decydującemi zadaniami życiowemi; natomiast cnota, uczciwość, czystość, wj dają sic w lustrze naszych namiętności jako coś karykaturalnego, śmiesznego! Ale w lustrze cier­ pienia ( lirystusowego wiernie odbijają się wszystkie przeżycia ludzkie Do czego obowiązują nas cierpienia Chrystusa.-' Wyraźną odpowiedź d.iją nam apostołowie: Chrystus umarł dla nas, a my powinniśmy umrzeć dla grzechu! „Jeśli dobrze czyniąc, cierpliwie znosicie, to jest łaska u Boga. Albowiem na to wezwani jesteście, bo i ( lirystuS ucier­ piał za nas, zostawiając wam przykład, abyście naśladowali tropów Jego“ fi. Ciot r. 2, 20 — 21J. Chrystus „umarł za nas, abyśmy chociaż czuwamy, chociaż śpimy, społem z Kim byli" (I. Tes. 5, 10). „Którzy są ( łirystusowi, ciało swe nkrzj żowali z namiętno­ ściami i z pożądliwościami“ (Gal. o. 24). ( iało i dusza nieustannie walczą ze sobą i każdy chrześcijanin powinien pamiętać, że wy­ magania ciała, powinne być sbarmonizowane z życiem duszy, że tyli o ten potrafi ująć w karby Swe namiętności, kto wypełnia obowiązki wy nikająco z cierpień Chrystusa — kto zwalcza grzech. „Przetoż tedy i my, złożywszy wszelki ciężar i grzech, który nas zewsząd obstąpił .. patrząc na Jezusa przodka i kończyeiela wiary, który mająo przed Sobą, wTesele, podjął krzyż, wzgardziwszy sromotą i siedzi na prawicy stolicy Bożej** (Żyd. 12, 1 — 2). Sportowcy. — szybkobiegacze — starają się o to, by mieć jak najlżejsze ubranie podczas zawodów, my również jesteśmy sportowcami, biegniemy do mety żywota wiecznego, więc powin­ niśmy starać się uwolnić od ciężaru wszelkiego grzechu. B) Z Chrystusowego cierpienia wynika jeszcze inny obowią­ zek: Powinniśmy kochać cierpiącego za nas Chrystusa! Kiedy kochamy Chrystusa? Kiedy Go żałujemy? Gzy wtedy, gdy nad Nim jiłaczemy? Kie! a) Kochamy' Ghrystusa, jeśli pamiętamy o Nim w naszych cierpieniach. „Gdyż tedy ('liry stos ucierpiał w- ciele i wy tąż myślą się uzbrójcie, bo który ucierpiał w ciele, poprzestał grze­ chem" (I. Piotr. 4. 1). „Kajmilejsi, nie bądźcie gośćmi w- upaleniu, które yvas spo­ tyka ku doświadczeniu . . . ale się weselcie, uczestnikami będąc

139

Chrystusowych ucisków, abyście się i w objawieniu chwały Jtgo radując weselili11 (I. Pioti 4, 12. 13). „Jeśli dobrze czyniąc, cierpliwie znosicie, to jest laska u B oga... na to wezwani jesteście, bo: Chrystus cierpiał za nas, zostawiając nam przykład, abyście naśladowali tropów Jego1' (I. I’iotr. 2, 19. 21). Powinniśmj kochać Chrystusa, który sprawia nam uiytj ir ( terpieniu. Na pewnym statku zabrakło wody do picia. Zrozpaczona obsługa błagała o trochę słodkiej wody przejeżdżający obok okręt, którego marynarze rzekli: „Możecie czerpać11; jak sic okazało, statek, któremu brakło wody, znajdował się właśnie u ujścia wielkiej rzeki, ale załoga, nie wiedząc o tern, błagała o wodę, którą trzeba było tylko czerpać. Dzisiejsza ludzkość ciągle narzeka, skarży się, rozpacza, ale niewielu czerpie z żywych wód Chrystusowego krzyża! Kto pije z tych wód, ten zrozumie istotę życia i nie będzie się dziwić nawróconemu pisarzowi włoskiemu Paplniemu, który wziął sobie za godło krzyż z nadpisem: „Imrerri połttm “, „zna­ lazłem port11. b) Kochamy Chrystusa, jeśli pojmiemy Jeyo cierpienie. W jaki sposób? Rozumem.-’ Sercem? Nie! Tylko? Calem życiem, całą naszą istotą! Ran Je.zus wisząc na krzyżu, trawiony cierpieniem gorączki, wołał: „Pragnę11 (Jan. 19, 28j. Jeden z żołnierzy podał Mu na trzcinie w occie umaczaną gąbkę. Od tego czasu po całym świocie rozbrzmiewa krzyk woła­ jącego Chrystusa: Pragnę!! Pragnę dusz. dla których przyszedłem, dla których cierpiałem i umarłem! Z pewnością lepszem byłoby moje życie, gdybym wśród pokus, cierpień i walk pamiętał woła­ nie Chiystusa: „Pragnę11. Nasz arcykapłan Chrystus pragnie mojej duszy. Chrystus więcej już nie będzie cierpieć i nie umrze, ale codzień składa na naszych ołtarzach ofiarę arcykapłańską. Jego przebite ręce więcej nie będą Go bolały, alf ciągłe je wznosi błagalnie do Boga, za nasze grzechy. Nasz arcykapłan, Jezus Chrystus nieustannie pośredniczy między nami a Bogiem, bo „na wieki trwa, wiekuiste ma kapłaństwo11 (Żyd. 7, 24). Święte są nasze kościoły, tak samo jak Kalwarja. gdzie skonał Chrystus; świętością jest Eucharystja, tak samo jak Cliry-

140

stus przybity do k m ża; teraz rozumiem dlaczego Kościół naka­ zuje pod grzechem ciężkim słuchać w niedzielę i w święta Mszy świętej. Nie nakazuje odmawiać różańca, słuchań nieszporów, rozmaitych nabożeństw, brać udział w procesji, ale słuchać Mszy świętej. Dlaczego? Dlatego, że Msza święta jest niekrwawem powtórzeniem ofiary Chin stusowej. * * * Kiedy uprzytomnimy sobie wszystkie błogosławieństwa i obo­ wiązki, wynikające z cierpienia Chrystusowego, możemy dać jasną odpowiedź na pytanie, postawione na początku kazania: Dlaczego cierpiał dla nas Chrystus? Nie wystarcza wiedzieć, dlaczego Chrystus ponosił tyle ofiar. Należy pojąć tę prawd ę nietylko rozumem, ale wolą i sercem, — całą naszą istotą, by zapłonąć miłością do Chrystusa! „:\lles voor Ylanderen, Ylanderćn voor Christ11 — brzmi toast Flamandczyków. „Wszystko dla Flandrji, a Flandrja dla Chrystusa11. Żeby dzisiejsze kazanie pozostało wam na długo żywo w pa­ mięci, zwrócę uwagę rra małą drobnostkę. Każdy z nas ma książeczkę do nabożeństwa i w niej kilka ulubionych obrazków. Włóżmy do niej jeszcze jeden obrazek przedstawiający cierpią­ cego Chrystusa i często, zwłaszcza w trudnych chwilach życia, patrzmy na ten obrazek. Przypatrujmy mu się długo ze zrozu­ mieniem i starajmy się w sobie wzbudzić uczucia miłości dla cierpiącego Chrystusa — nie słowami, ale sercem i duszą. Wiecie, jaki będzie tego skutek? Taki, że nie potraficie długo patrzeć! Przypomną się wam dawnie i teraźniejsze grzechy, które wras zawstydzą. Z duszy wyrwą się wam słowa modlitwy: „Panie, który tyle cierpiałeś dla mnie, udziel mi Swej łaski, żebym od tej chwili cierpliwie znosił smutki życia, których przyczyną jestem czy to sarn, czy to moi bliźni! Panie, którego cierniem koronowano za moje grzechy, daj mi siły, żebym mógł ofcrpliwie znosić kolce mojego życia! Panie, do tej pory biczowałem Cię mojemi grzechami, oto klękam przed trybunałem pokuty i błagam o ich odpuszczenie! P u n ie , o fia r o w a łe ś s ir z a m n ie , o to 'j a , z w d z i ę c z n o ś c i z a T w o ją w

n ie s k o ń c z o n ą

o fie r z e ,

w o Ii“.

p rzez

Vmen.

m iło ś ó f p o s ta n a w ia m b e z io z y te d n e

Ci

p o s łu s z e ń s tw o

c a le

ż y c ie

T w o je j

z ło ż y ć ś w ie te j

CO CIERPIAŁ C H R Y S T U S ?

xvm. CHRYSTUS NA GÓRZE OLIWNEJ. K ochani

B r a c ia

w

C h n /s tu s ie !

*

I J wunastego sierpnia- 128!) roku, na ulicach Paryża widać było T-J olbrzymie tłumy ludzi. Święty Ludwik, król francuski, od cesarza Balduina otrzymał w darze nadzwyczaj cenną rzecz: cierniową koronę Chrystusa. W miastach i wioskach, przez które przejeżdżała świta z tym niezwykłym podarunkiem, urządzano wielkie uroczystości, a jak głęboko przejęci byli ludzie, świadczy o tem fakt, że jeszcze i dziś mieszkańcy miast Yercelli, Sens, obchodzą pamiątkę tego dnia, kiedy gościli u siebie cenną relikwję. 0, tak! Dusza chrześcijańska zawsze odznaczała się wielkim piety zmem, gorącą miłością dla cierpiącego Chnstusa i wszyst­ kich pamiątek po Nim! Jeszcze i dziś najbardziej ulubionym tematem religijnym jest męka Pana Jezusa. W naszych kazaniach doszliśmy do szczegółowego rozwa­ żania cierpieli Chrystusa Pana. Chrystus był wielki, kiedy nauczał, działał cuda, — ale największym, kiedy cierpiał. Sam Pan Jezus stwierdza tę prawdę w słowach wypowiedzianych do uczniów z Emmaus: „Izali nie było potrzeba, aby to był cierpiał Chrystus i tak wszedł do chwały Sw-ojej?" (Łuk. 24, 26). Istotną treść moich dalszych kazań mógłbym ująć w sło­ wach: „Passio Domini nostri Jesu ( liristi. . „Cierpienie naszego Pana Jezusa Chrystusa". Wierni chrześcijanie zawsze lubili kazania o Męce Pańskiej, ale zdaje się, że w obecnych trudnych czasach temat ten bę­ dzie bardziej zrozumiały. Droga krzyżowa, nabożeństwa pasyjne

142

zawsze były łubiane, ale zdaje się, że nigdy tak, jak dziś, kiedy cała ludzkość przebywa drogę krzyżowa i kona na Golgocie. W następnych kazaniach będziemy towarzyszyli Chrystusowi po drodze krzyżowej i przekonamy się, jak prawdziwe są słowa świętego Pawła: „My przepowiadamy Chrystusa, ukrzyżowanego. Żydom wprawdzie zgorszeniem, a (•rekom głupstwem, lecz samym wezwanym Żydom i Crekom, Chiystusa moc Bożą i mądrość Bożą“ <1. Kor. 1, 23). W ten sposób pragniemy rozważać cierpienie Pana Jezusa, żeby przez nie spłynęła łaska i moc Boża w nasze dusze. I.

« Krótka historja Męki Pana Jezusa.

,

Obraz ostatniej wieczerzy żywo stoi w duszy każdego chrze­ ścijanina, więc zbyteczne jest rozwodzić się nad nim. Nie będę szczegółowo opowiadał całej liistorji cierpienia Chrystusa Pana, podkreślę tylko te momenty, które w dzisiejszych czasach są bardzo pouczające. Żeby przedstawić ogólny' obraz Męki Chry­ stusa, w którym moglibyśmy' umieścić znane szczegóły, — uwrażam, że trzeba pokrótse zastanowić się nad ostatniemi godzinami życia Pana Jezusa. Po spożyciu ostatniej wieczerzy. Pan Jezus z apostołami udał się na górę Oliwną, do ogrodu getlieseinauskiego. Tu opa­ nował Co przedśmiertclny strach, że aż krwią się pocił. Około północy pojmali Go wTogowie z Judaszem na czele i odprowadzili na posłuchanie do arcykapłana Annasza, Przez ten czas zebrał się sanhedryn na czele z Kaifaszem i przypłwadzono tam Chiystusa. Posiedzenie nie dało żadnych wyników', bo świadkowie zaprzeczali sami sobie. Wtenczas arcykapłan postawił uroczy ście pytanie: „Poprzr sięgam Cię przez Boga żywego, abyś nam po­ wiedział. jeżeli T\'ś jest Chrystus. Syn 13oży?“ Rzekł mu Jezus: Tyś powiedział". Wtedy najwyższy kapłan rozdarł szaty' swojej mówiąc. „Zbluźnił: cóż dalej potrzebujemy' świadków? ' koście teraz słyszeli bluźnierstwo" (Mat. 2G, €3 — (>.">). Bada najwyższa zasądziła Chrystusa na śmierć. l ’oniewraż Ży dzi b\ li pod protektoratem Rzymu i nie wolno im by ło samodzii lnie wykonywać wyroków' śmierci, więc następnego dnia

143

wczesnym rankiem przyprowadzili Jezusa do Piłata, namiestnika* cesarza, żeby potwierdził wyrok śmierci. Około godziny ósmej Chrystus stanął przed Piłatem. Podnie­ siono zarzuty, że mieni .Siebie królem, że buntuje lud. Piłat chciał uwolnić Jezusa, bo podał wniosek, żeby lud zadec\ dowal, kogo zwolnić, czy mordercę Barabasza, czy Chrystusa, ale Żydzi wypowiedzieli się za Barabaszem. Piłat rozkazał ubiczować- Chry­ stusa w nadziei, żć może to zaspokoi nienawiść Żydów, ale oni twardo obstawali za swoim wnioskiem. Kiedy widzieli, żu ich zarzuty polityczno robione Chrystusowi są mnipj ważkie, wysu­ nęli kwestje religijne: ,,i\ly zakon mamy, a według zakonu ma. umrzeć, że się Synem Bożym uczynił14 (Jan. 1!). 7). ale to również nie zmieniło decyzji Piłata. Poskutkowały dopiero dalsze groźby Żvdów. którz, rzekli Piłatowa, że oskarżą go przed cesarzem, że nie dba o dobro państwa, Piłat ustąpił i dał rozkaz ukrzyżowania Chi ,stusa. Był to najstraszniejszy sposób gładzenia przestępców, sto­ sowano go tylko względem największych zbrodniarzy. Według Cycerona była to najokrutniejsza kara: „crudelissimum teterrimiimąue supplicium“ (( :cero in Aerr. V. 041). Kiedy przebijano Chrystusa do krzyża — podano Mu osza­ łamiający napój, ale go nie przyjął, chciał cierpieć z całą świadomością. Wisząc na krzy’żu powiedział jeszcze sbslm krót kich słów. Pod wieczór koło godziny 3-ciej zmarł. Tak wygląda krótka historja ostatnich godzin życia Chry­ stusa. Jak straszna głębia boleści i cierpień duchowych, ile podłości i nikczemnośoi ludzkiej mieści się w tych kilku ostatnich chwilach życia Chrystusa. — zobaczymy to dopiero, szczegółow o rozważając niektóre momenty mąk Clnystusowych. Przystąpmy ze współczuciem i pietyzmem do zastanawiania się nad cierpieniami Chrystusa. Stańmy obok Kiego na górze Oliwnej. II. Chrystus na garze Oliwnej. A) Czwartek wieczór. Nad Jerozolimą zapadła ciemna noc, ludzie udali się na spoczynek. Pan Jezus razem z uczniami wy­ chodzi z Wieczernika i przez potok Cedron idzie na górę Oliwną.

144

Lizie na miejsce cierpień, że-by zadośćuczynić za winy, które człowiek popełnił w ogrodzie rozkoszy, w raju. Ludzie śpią spokojnie — ani przez myśl im nie przeszło, jak olbrzymiego znaczenia fakt rozgrywa się w tej chwili, wśród ciemnej nocy, na górze Oliwnej. Rozpoczyna się męka Pana Jezusa! Chrystus klęczy osamotniony, spowity całunem nócy! Za­ pomnieli o Nim nietylko grzesznicy, ale i najukochańsi uczniowie, trzej wybrani, których wziął z Sobą do ogrodu, śpią najspokoj­ niej. Kiedy się modli na klęczkach, opanowuje Co niewymowny ból i tęsknota. On, który „będąc jasnością chwały“ Boga, walczy teraz rozpaczliwie z grozą śmierci. On, o którym napisano jest, że jest światłością prawdziwą, „która oświeca wszelkiego czło­ wieka na ten świat przychodzącego11 (Jan. 1, 9) - walczy w ciemnościach nieogarnionego smutku. Ten, który na górze Tabor jaśniał majestatem promienny", jak słońce, obecnie zła­ many, skruszony, zmaga się z cierpieniem! Blady księżyc patrzy na Niego z poza drzew, tak samo. jak niegdyś patrzał w raju na grzech pierwszego człowieka, który stał się powodem Chrystusowego cierpienia. Blada twarz księżyca rzuca tajemnicze cienie na bolesne oblicze Pana, Wzru­ szająca jest postać cierpiącego Chrystusa, któiy naprzód przeży­ wał Swoją straszną mękę! Świat jeszcze czegoś podobnego nie oglądał! Bóg - człowiek walczy ze śmiercią! B) Wzniosła, majestatu pełna chwila, w której Chrystus śmiało spojrzał w oblicze śmierci! a) Inny jest los zwykłych skazańców. Wprawdzie w wię­ zieniu packają na śmierć, ale nie sami budują sobie szubienicę, nie muszą na nią patrzeć przed śmiercią. Do ostatniej chwili mają nadzieję. W razie zatwierdzenia wyroku śmierci, prędko następuje jego wykonanie i ostatnie chwile skazańca mogą być uprzyjemnione według jego życzeń. Doprowadzony- na stracenie, krótko męczy- się widokiem narzędzi śmierci. P a n J e z u s c h c i a ł u m r z e ć z c a ł ą ś w i a d o m o ś c i ą groźnych oko­ liczności. Na górze Oliwnej, na długo przed śmiercią przeżył wszystkie udręczenia, związane ze Swoją męką. N a p r z ó d p r z e b o l a ł l a s z y s t k i e c z e k a j ą c e G o m ą k i c i a ł a . Czło­ wiek już na kilka dni przed ciężką operacją jest zdenerwowani, nie może sobie znaleźć miejsca, Chrystus był człowiekiem i Bo­ giem, wiedział naprzód wszystku szczegółowo, co Co czeka

145

I przeżywał to jako człowiek: a ponadto Serce Jego ubolewało

jeszcze nad niewdzięcznością ludzką. Przeżywał wszystkie* cze­ kające Go upokorzenia i zniewagi. Widział i czuł, jak brutalni żołdacy rzymscy piwa ją Mu w twarz. jak Go kopią, koronują
146

,,ż złotnikami jist poJiczou. a On grzecłn mnogich odniósł, a za przestępco się modld“ (Iz. fk!. 12j. Słusznie pisze o Nim święty l ’.iweł: „Jego. który nie znał grzechu, uczynił grzechom za nas, ttbyśifiy sie stali sprawiedliwością Bożą w Nim® (II. Kor. ó, 21). Kiedy t lirystus jęczał pod ciężarem grzechów świata i wił się przez nie z hólu. spełniło się to. o ezem później pisał święty Paweł, /e „z wołaniem potężnem i łzami ofiarowuiwszy, był wysłucłuaiy dla swej uczciwości" (Żyd. 5. 7). Nikt nic pocieszył ('Inysttisa! Żaden żywy twór rie ulżył .Jego smutkowi, ani nie dodał Mu otuchy! Cierpienie jest, straszne, ale być w niem opuszczonym jest stokroć straszniejsze. Pan Jezus ponownie; wstał i przyszedł do Swoich trzech ukochanych uczniów' którzy jeszcze spali. Janie, śpicie? Wy. którzy jesteście Moimi przyjaciółmi, na których najbardziej liczyłem w Swojem cierpieniu?! Kochani Bracia, czy nie wzruszą się wasze serca widokiem cierpiącego ( nrystusa? <>orzkie wyrzuty, które czynił Apostołom, i nas dotyczą Jesteśmy otoczeni morzem grzechu, okrucieństwem zła, koło nas nurtują fale moralnego brudu, a uczniowie Chry­ stusa śpią. Tysiące sposobów walki zna podłość grzeohu. — ulice. sklepĄ, wystawy są pełne brudu rozpusty, wszędzie czyha wy stępek i niemorałność — a uczniowie Chrystusa spokojnie śpią! Dziś również dźwięczy nam w uszach bolesne wołanie Chry­ stusa-: Czy nie możecie czuwać ze Mną, choć Jedną godzinę? Nie ohcecie Mi pomóc w mojem cierpieniu i trudach, które za was ponoszę? Nieśtćty, wielu ludzi pracuje na niwie grzechu -— a znikoma jest liczba ml lotników Bożych. Przypatrzaie się. ilu ludzi ginie w przepaści g-rzechu — a niema nikogo, ktoby icłi nawrócił na drogę cnoty!... C) Uczniowie Chrystusa śpią — ale szatan czuwa i szykuje się do decydującego boju. Chrystus poraź trzeci w aha na dawnie miejsce i teraz walą się na Niego najokropniejsze cierpienia. Największą męką Clir\ stusa nie była świadomość cierpień fizycznych, ani też ciężar grzechów, którtf przyjął na Siebie, ale to, że za wielu cierpi daremnie! Za chwalę Judasz odpadnie z grona -lego wiernych, a pot-em przyjdą niezliczone szeregi innych Judaszów i będzii to trwało tysiąclecia---- Nad tern najbardziej bolał Chrystus!

1-17

a; Rozpoczyna .sit/ walka między nuystu.sem a szatamm. Pu upadku pierwszych rodziców, Chrystus stanął d<> boju ze złem i przybył na ]>ole walki. Nieprzyjacie! nie czeka. Z pośród drzew oliwkowych wyła­ nia się olbrzymia postać odziana w purpurę, dumnie podnosi . zolo przy bladem świetle księżyca, a na laurowym wieńcu, który nosi na czole, widać napis: Haperbia! Pycha! — Jestem! Wyzwałeś mnie na bój! Więc przyszłam ja. Pycha! Krzyczałam przez usta zbuntowanych aniołów w niebie: „Non serviam!“ — „Nią ładę służył". Ja namówiłam pierwszych ludzi w raju. żeby* jedli owoc z zakazanego drzewa! Za moim podszeptem oddawano cześć boską ty banom świata. Rządziłam sercami okrutników, którzy wymordowali tysiące niewinnymi* ludzi i całe narody*! Zakradam się do ludzkiegT* umysłu i każę mu wierzy ć ty*lko w® własna* siły. Na moich usługach jest, pie­ niądz, maszy*na, pracownio, szkoły, gdzie w*alczą z wiarą, z cnotą, z Rogiem! Droga moja jest jednym triumfem! Przede mną korzą się matki, dziewice, mędrcy, politycy*, władcy św iata. . . Ty chcesz ze mną. wal czym? Ty*, blady, wyunizerow any, złamany, opuszczom człowieku? Próżno! Wszy*stko stracono!. . . Chrystus padł na ziemię: „I stał się pot Jego, jako krople krwi zbiegającej na ziemię" (Łuk. 22, 44). b) Chrystus podnosi Swoje Skrwawione oblicze. . . Okrop­ ność . . . Zbliża się do Niego druga zjawa. Mniejsza od poprzedniej, nie zadziera głowy tak dumnie, jak pierwsza, filuternie uśmiecha się, podobna do kobiety. Szaty nosi wymięte, podarto i brudne, ale widać, że uiegtlyś b\*ły kosztowne, eleganckie, bije od niej woń perfum ... Na głowic nosi zwiędły* wianek z napisem: Lu.cmia, Niemoralność! — Go to? Czego się boisz? Czego drżysz? — mówi sz\derczyrn głośem do Chry stusa. — Wezwałeś mnie na bój — jestem! Zawojowałam i podbiłam cały świat! Rozumiesz? Cały* świat jest mój! .Moją jest dziatwa, uważana przez rodziców za nie­ winną. a którą, służba, lektura, obrazy* już dawno przyprowadziły do mnie! Moi są młodzieńcy i panny* — zabawy*, kina. ilustracje, lektura, przyjaciele, towarzystwo — wszyscy przy*chodzą do mnie! Moimi są małżonkowie, opanowani manją spędzanhi płodów i cudzołóstwem! 10*

148

Moimi jest, wiftlu starców i rnatrnn, któro żyją w bagnie grzechów swojej młodości! Spaliłoś deszczem siarkowym Sodomę i Comorę — ala ja ocalałam! Teraz panuję w pałacach, w chatach, w sercach ludzi zamożnych i biedaków. Za mną idą miljony! Szyderczy glos zjawy przeszył cichą noc. Chrystus dławiony bólem zawołał: „Ojcze Mój. jeśli można, rzecz, niechaj odejdzie odcinnie ten kielich" (Mat. 2(3. 39). Jezusie, co mówisz? Niech odejdzie od Ciebie ten kielich? Więc nie poto przyszedłeś, żeby go wypić do dna? Poco praco­ wałeś przez 33 lata? Poco cierpiałeś? Czy nie dlatego, by wy­ próżnić czarę cierpienia, by umrzeć r Teraz drżysz na widok bólu? Chciałbyś uniknąć cierpienia? Ociągasz się, Ty, który rzuciłeś hasło: „Żaden, który rękę swą przyłożył do pługa, a ogląda się nazad, nie jest sposobny do Królestwa Hożego" (Luk. 9. 62). Przyszła chwila naszego zbawienia, a T ą jesteś niezdecydowaur, słaby? Panie, tylko teraz bądź silny! Nie odsuń kielicha oierpienia, bo jeśli go odrzucisz, co się z nami stanie?... Nie! Nie odrzut ił go! Upadł na ziemię, wil się z bólu, zsiniałemi wargami szeptał modlitwę: „Wszakże nio jako Ja chcę, ale jako Tv“ (Mat. 26, 39'). Clnystus zgodził się na krzyż — na dzieło odkupienia! =ł= * * Chrystus drżąc, leży' na ziemi, wyczerpany', zbroczony krwa uym potem — współczuję Mu, chciałbym Co ucałować, jtrzytulić do swojego serca. Znamy' trzyr pocałunki w żyrciu Jezusa. W Wielkoczwartkową noc Judasz złożył na Jego policzku pocałunek, który był znakiem zdrady' i wydania w ręce nieprzy­ jaciół. Była to podła zniewaga pocałunku, który jest znakiem miłośoi i uszanowania. Dla Judasza stal się symbolem podłości i zdrady! Nogi Chrystusa całowała Marja Magdalena. Z jej grzechami rozdartej duszy tiysły potoki żalu i smutku, płacząc, rzuciła sie do nóg Zbawiciela i serdecznie je całowała'. •— Pvły to poca­ łunki żalu za grzechy! Trzeci pocałunek, o którym Ewangelja nie wspomina, z pew­ nością. składały na bladem czole Chrystusa, usta Jego Przenaj-

149

świętszej Matki, kiedy zdjęto ciało Jej Syna, by złożyć je do grobu. Był to jiocałunek ozystej miłości! Jakim pocałunkiem chcesz obdarzyć Chrystusa? Pocałun­ kiem Judasza? Pocałunkiem człowieka, w którego duszy roi się od grzechów, ale który nazewnątrz udaje pobożnego, śt iętego? Nie! Tak nisko jeszcze nie upadłem! Nie będę zdrajca! Może pocałunkiem Matki Bolesnej? Niestety, nie jestem godzien swój pocałunek upodobnić do pocałunku Najświętszej Panny — jestem grzesznikiem, który ozesto obraża, Boga. Pozostaje mi tydko złożyć na Jego Przenajświętszem obliczu pocałunek pokutującej Magdałem — pocałuneł nawróconej do Boga duszy! Klęknijmy w koniem milczeniu u stóp cierpiącego Chry­ stusa i módlmy się w duszy: Jezu Chryste, jesteśmy' przy Tobie — pod tajOŚ sic. wstań. Znikł;! zjawa Pychy i wyzywa jące oblicze Niemoralnosci. — jesteśnn z Tobą, Kiy, Twoje wierne dzieci. Nasza pycha i nasza nieuioralnosc były zjawami, które gnębiły Cię w ogrodzie Oliw­ nym. — ale je pokonałoś i zbawiłeś nas. Błagamy' Cię. zapomnij o naszej przeszłości! Postaramy' Sie poprawić! Przyrzekamy' Tobie żyć odtąd lepiej! O. Chryste, nic napróżno cierpiałeś . . . O. nie. nie! Amen.

XIX. CHRYSTUSA SĄDZĄ NA ŚMIERĆ. Kochani. Bracia w ■Chri/stusie! roku 1!K5$ świat chrześcijański obchodził wielki jubileusz 1!)()IMecia śmierci Jezusa Chrystusa, iSyna Hożego, Zba­ wiciela śwdata. 1'ważajmy sobie za zaszczyt, że Bóg pozwolił uam dożyć chwili, kied przez szczegółowe badania Męki Bań­ skiej możemy spojrzeć w oblicze Wszechmocnego Boga. Zeszłego razu byliśmy z Jezusem na górze Oliwnej, gdzie pocałunki** wydal Go Judasz w ręce nieprzyjaciół. Powleczono związanego Pana Jezusa i pośpiesznie starano się załatwić for­ malności sąd owe, żeby lud uie miał Czasu zastanowić się nad biegiem wypadków' tyczących się Chrystusa. Galą noc i następnego dnia przed południem Żydzi biegali, agitowali, namawiali, przekonywali siebie i innych o rzekomej winie Pana Jezusa* Stąd bieganie do Annasza, do Kajfasza, do Piłata, do Heroda, ponownie do Piłata, który w końcu, bojąc się utracić łaski cesarskie, potwierdza wyrok śmierci, skazujący {'hrystusa na ukrzyżowanie. Zanim do tego doszło, ile to upokorzeń, bólu i hańby mu­ siał przeżyć Chrystus! W dzisiejszem kazaniu chciałbym oświetlić niektóre szczegóły sądu nad ( h n stusem. kryje sio w nich głę­ boka nauka i ważno dla nas upomnienie. *

W

I. Chrystus przed Najwyższą Radą. Pojmanego Jezusa przyprowadzono do Annasza, a stamtąd do Kajfasza, najw\ ższego kapłana. A) Chrystus stanął wobec faryzeuszów i kaplanówr, których zwTalczał z powodu ich fałszu i obłudy. Opuszczony przez swoich

151

uczniów, stui przfrd nimi w mli n$kAr.i(>fuj*o. „Wtedy najwyższy kapłan spytał dezusa o j< go uczniów i o naukę Jego" (Jan. IN, 19), pisze Jan hwangelista. Jak szynleiezo musiały zabrzmieć słowa z ust liajw yższego wroga Chrystusa: „odzie rI'woi uczniowie.-'". Pan Jezus nie odpowiedział na to pytanie. .Milczy boleśnie, bo smutną musiałby dać odpowiedź. Jeden sic (hi już wyparł, drugi teraz myśli (Jo zdradzić, a reszta się rozprószyła. „Grizir są Tirui wrdiotwe?1* Ile razy stawiali to pytanie Kościołowi katolicku mu wrogowie Chrystusa. ile razj słyszano je i dzifc?! Cilzia s ą uczniowie ( lirystusa. gdy liezezelnie szerzy się rozpusta w iiaszem życiu rndzinnem i spoki. znem. gdy nasza' miasta pełne są bezbożności i zepsucia? Cdzie są uczniowie ( lirystusa. ktorzyby śmiało stanęli w obronie moralności i zdep­ tanej cnoty V Cdzie są uczniowie (‘lirystusa, kiedy stanow<-zn trzeba Inoilić zasad katolickich, nierozerwalności małża ństwa. ■czystości młodzieży, kiedy trzeba popierać dobrą prasę, akcję katolicką? (Idzie są Twoi uczniowie? - narzuca się pytanie na uddok tylu obojętnych, niezdecy dowanych, nieśmiałymi) dusz katolickich. 11) Przyszły mi na myśl wzruszające' dzieje narodu Irland­ czyków. W 1932 roku kongr&s Eucharystyczny, odbywający się w- Dublinie, zwrócił uwago całego świata katolickiego na wspa­ niale bohaterstwo dziejów' i męki tego narodu w obronie wiary' katolickiej. W Dublinie, stolicy Irlandji, ze szczególny (u pietyzmem przechowują drewnianą figurę -Matki Heskiej, zwaną „Our Lady of Dublin1', będącą symbolem męczeństwa Irlandczyków'. Ta dębowa figma Matki Heskiej przetrwała, w St. Marv’s Abbey czasy prześladowania za Henryka. \ III-go, który rozpędził klasz­ tor} i zniszczył obrazy'. Figurę tę rzucono na stos. ale dziwnym trafem ocalała: żeby ją ukry ć przed wrogami wiary', ktoś odwra­ cając ją twarzą wr dół, zrobi! z niej żłób. AV XYlll-ym wieku odnaleziono dziwny żłób i z wielkim pietyzmem przechowują do ■dziś tę figun na. znak i pamiątko wierności narodu irlandzkiego względem Kościoła. Straszne były czasy, kiedy chcąc przechować figurę Matki Boskiej, musiano z niej zrobić żłób dla zwierząt, ale zato o Irlandczykach nie może powiedzieć wróg Kościoła Chrystu­ sowego: Ldzio są twoi uozniowie? Tani uczniowie zostali wierni

152

Chrystusowi, nip opuścili Co w Jono bolosnych oiurjpMincb. rooioszonioiu. radością i zadowoleniem napawa cierpiącego Chry­ stusa nasza wierność. zw.ł iszczą w tak trudnych czasacli. jak dzisiejsze!

n. Szydzenie z Chrystusa. Najwyższa Rada skazała Chrystusa na snnerc ponieważ, jednak Żydzi byli pod panowaniem Rzymu, który moeen byt szafować k a rą śmierci, więc musieli otrzymać potwierdzenie wyroku od namiestnika cesarskiego - Piłata. W ten sposób sprawa C hrystusa dostała się do rąk Piłata. A) Znane są wam zabiegi Piłata, który chciał uwolnić Pana Jezusa. Z pewnością byłby tego dokazał. gdyby b \ł mężczyzną z charakterem, śmiałym, odważin m. ale on był chwiejny, gnuśny. leniwy, więc uległ namowom i groźbom Ż\ do w. Najpierw chciał w kompromisowy sposób załatwić sprawę i kazał ubiczować Jezusa, myśląc, że wzbudzi litość w- rozjuszonych Żydach. Zerw tno więc szatę z Chn stusa. przywiązano (i© do słupa, i żołnierze rozpoczęli biczów a nic. Zrywają szatę z Chn stusa. O, jaki rumieniec wstydu musiał oblać twarz Chrystusa, gdy Co obnażono! Czekał, żeby Co jak najprędzej zaczęto bu zować, żebj strumienie krwi i sińoe zastą­ piły Mu szatę. Jeśli zastanowimy się nad obnażeniem Chrystusa i pomyślimy, ile wstydu musiał Pan Jezus aierpieć z tego po­ wodu. z niemali m obniżeniem myślimy o bezwsCdrę cli modach* balowych, karnawałowych, gdzie ludzie perfidnie obnażają się dla grzechu, który Chrystusowi sprawi! tyle męki. Tak. zerwano szaty z ( hrvstusa i biczowano Co za grzechy 'wydekoltowanych p a ń ... za bezwstydne zebrania tow arzyskie... za wiarołomstwo mężów i ż o n ... za niemoralne obrazy, widowiska, wyświetlania, za rozpustę, niszczącą dzisiejsze rod zim i społeczeństwu). Pamiętajmy o tein. odmawiają! tajemnicę rózama: „Aid reyó za- nas abiczoirano!..

Bracie, biostro. czy nie litujesz się nad cierpiącym, u-bh zowanym. znękanym Chrystusem^ Czy spokojnie mógłbyś patrzeć na biczĄ, szarpiące ciało Tego. który Swtije życie za riebo ofiarowały Kto naprawdę żałuje Chrystusa, ten w chwilach roz-

153

budzonych namiętności stara su zapanować nad solni, przypo­ minając sobii męki Pana dczusa, cierpiącego za nasze grzechy. Jeśli ktoś sparzył sic ogniem przedni, niech klęknie obok słupa ubiczowanego Chrystusa, przy konfesjonale, niech krew T biczo­ wanego zmyje brud i zagoi rany, niech dusza oczyści się w upoi u miłości Chrystusowego cierpienia! K) rl'o. cośmy dotąd słyszeli, to tylko początek upokorzeń Chrystusa. Potem ubrano Co w płaszcz purpurowy, oznakę głup­ ców. i w cierniową koronę, dano Mu trzcinę i szyderczo zaczęto Co pozdrawiać: „Bądź pozdrowiony, Królu żydowski!” ..Wtedy plwali im oblicze Jepo, i bili Co kułakami" i .Mat. 2(>. (17). V plu­ jąc Xań. Avzięli trzcinę i bili głowił Jego" (Mat. 27, JjQ). Dosłownie spełniło się to. o czetn później piśa.1 święty I'iOtr: ŁKtóry. gdy Mu złorzeczono nie złorzc-c.zył, gd\ cierpiał nic groził, lecz się poddawał niesprawiedliwie sądzącemu. któr> Sam na ciele Su om grzechy nasze nosił na drzewie, aleśmy uinarlsz> grzechom. ż\ li sprawiedliwości którego sinością jesteście ule­ czeni" (I. Piotr. 2. 2J — 4). Szydzono z Chrystusa na podwórku arcykaplańskiem. .. jak Co to musiało bolec! Od tego czasu bardzo jednak rozsze­ rzyło się miejsce, pdzie urąpają i drwią z Niego - cah świat pm nosi w st\d Chrystusowi, od 1900 lat urąg:ając Bogu! O. bie dny Clin ste. ile to razy cierniem koronują ( ię niewierne dnszi ! U i.łada, koronę cierniową na Twoją głowę człowiek niewie­ rzące! Wieńcem cierniowym oplata Twą głowę człowiek pyszn . buntując się przeciw Tw\ m wyrokom! Koronuje <'ię koroną cierniową całowiek gnuśny, leniwy, kpiąc sobie z duszy, z życia wiecznego, z Eoga! Koronuje Cię cierniem rozpustnik, sz\ dząe z czystości, z cnoty, z wierności małżeńskiej. — juko z przestarzałych zasad! Ale my wiemy, kim jesteś dla nas. o
J5 I

III.

Chrystusa skazują na śmierć. Piłat mylu się, przypuszczając, że ubiczowanie <'hryStusa uspokoi rozjuszonych wrogów i że będzie Co mógł uwolnić. Czy widok krwi uspokoi lamparta:' Na wiilok ubiczowanego Chrystusa, gniew zbuntowanego żydostwa zapłoną! jeszcze więk­ szym ogniem i Piłat musiał wydać Chrystusa na śmierć. Bierzcie i ukrzyżujcie Go — brzmiała decyzja Piłata. \) Nowa niewinna ofiara złości ludzkiej! — powiesz. Nowa? Nie! Takiej ofiary jeszcze nie było. Kapłani zarzucali <'hrystusowi. że buntuje lud (Łuk. 23. 2). 0, k ła m o . kie<;h. gdzie słyszeliście, że sieje bunt? Kogo zbuntował? Czy biedną wdowę, wskrzeszając jej zmarłego syna? Czy ludzi, których na pusz* z\ karmi! chlebem i rybami? 'Ozy gdy w czasie kazania na górzt błogosławiom mi nazwał imłosieruych, łagodnych, spokojnych? Powiedzcie, kogo zbuntował? Może ślepego, któremu przywrócił wzrok, albo chromego, którego wybawił z kalectwa? .Może kiedy wyciągał Swoje kochające ramiona do wszystkich i wołał: ,,Pójdźcie do Mnie wszysojt którzy pracujeoie i jesteście jibciążeni, a Ja was ochłodzę*1 (Mat. 11, 28). Czy to jest podburzanie? Na podstawie takich bezczelnych kłamstw i bezdennie głu­ pich dowodów, skazano Chrystusa na śmierć. A dziś może rozumniej i sprawiedliwiej Co sądzą? Tak samo. jak i wtenczas! Piłat — dawno umarł, lud, który wymógł śmierć Chrystusa, poszedł w zapomnienie, na Colgocie panuje cisza — ale źli ludzie jeszcze i dziś skazują Chrystusa na śmierć. Przypatrzmy się, jak często to czynią, jak pienią się ze złości krzycząc Precz z Chrystusem! Precz z krzyżem! Tylko miasta i ludzie się zmienili, ale sąd pozostał ten sam, okrutny: niesprawiedliwy i głupi. Dziś nie w Jerozolimie skazują, na śmierć Chrystusa, ale w Moskwie, w .Madrycie, w Meksyku, u nas! Wrogowie Jago nie noszą urzędowej togi, ale frak, jeżdżą eleganckiemi samochodami. Akt oskarżenia przeciwko Chrystu­ sowi spisują nie faryzeusze i biegli w Piśmie, ale przvwóde> ludu i niedouczeni agitatorzy... O, jak często skazują dziś Chrystusa na śmierć! B) Nasuwa mi się wiele poważnych myśli!

1ó 5

Ozy nie powinienem być apostołem, pocieszycielem, obrońca Chrystusa, który tyle za mnie cierpiał, którego świat jeszcze i dziś niesłusznie potępia i uśmierca! Czy nie powinienem stanąć w obronie, jeśli w mojej obecności rzucają obelgi na Jego osobę i naukę, jeśli szydzą z wiary i spotwarzają jej przepisy? Vle jest daleko smutniejsze zagadnienie — grzech! Ozy w swojem sercu nie skazałem Chrystusa na śmierć? Ozy żyje we mnie laska Pana Jezusa? Czy nie mam na sumieniu ciężkiego grzechu? Grzech ciężki? O. nie jeden, ale całe mnóstwo. .Mój wzrok. słuch, mowa, umysł, niby przewody elektryczne wprowadzają grzechy do mojej duszy. Ile razy wr tej pompie ssąco - tłoczącej którą nazywamy pięknie sercem, wre wulkan ognia nienawiści, zemsty i gniewni? Często postępujemy podobnie, jak Piłat, który z początku opierał się żądaniom tłumu, ale wkońeu uległ, „chcąc ludowi zadość uczynić1' (Mar. 15, 15). Ilu jest takich, którzy z początku walczą ze swemi namiętnościami, ale wkońeu „zadod­ czynią:1 wymaganiom skażonej natury, staczając się w bagno występków — skazując na śmierć Chnstusa. To najboleśniejsze dla Chrystusa, że Jego uczniowie co dzień, oo minutę, co chwilę skazują Go na śmierć! IV. Chrystus bierze krzyż na ramiona. Przynoszą krzyż. Straszne uczucia przenikali duszę Chry­ stusa na widok krzyża! Bo Chrystus był człowiekiem i to. co nam sprawia ból, i Jego bolało również. Co nas przeraża, prze­ rażało i Jego. Z pewnością ozwał się w- Nim na widok krzyża instynkt samozachowawczy. Wyobraźmy sobie wzruszającą scenę — Chrystusa uginają­ cego się pod ciężarem krzyża, litujmy się nad Nim i uczmy' się od Niego, jak należy cierpieć. A) Litujmy się nad Chrystusem dźwigającym krzyż! Pewien nowmytny' malarz stworzył smutny', bolesny- obraz pod tytułem: „Gd\by Clmstus jeszcze raz przy szedł na świat.. No, coby' się stało, gdyby' jeszcze raz stanął między nami? Na obrazie widać ulicę współczesnego miasta, którą idzie Chrystus w cierniowej koronie i niesie ciężki krzyż, jak niegdyni przez

156

ulice Jerozolimy. Przygląda Mu się wielki tłum ludzi, jak przed jednym domem upada pod ciężarem krzyża. Znalazło się kilku dolnyeli. którzy Mu współczują, ale otwarcie nie ośmielają się przyjść Mu z pomocą. ty Iko w ukryciu naci Nim boleją. Vle za to pełno są okna i balkony gapiów, łaknących sensacyj. Ludzie zrujnowani przez rozpustę, błędnym wzrokiem patrzą na upadającego Cłirj stusa pod ciężarem krzyża. Dalej cale rzesze grzeszników, ateuszów śledzą z iron ją krwawą drogę Chry­ stusów ą. ('zy to nie czczy wymysł artysty? Czy ludzie są tak okrutni wobec Chrystusa? Czyż ja jestem ta k i? ... — To nic możliwe! — powiesz. — Gdybym spotkał Chrystusa, z pewnością bylin m dobry dla Niego!. . . Bracie, nic nie mów, bo codziennie Go spotykasz, a czy okazujesz należny Mu szacunek i pomoc? ( !zy nie ciąży na t wojem sumieniu grzech obojętności względem uciśnionych? .yZaprawde powiadam wam: Pókiście nie uczynili jednemu z tych najmniejszych, aniście Mnie uczynili" (Mat. 25. 45). < zy nie wadzisz wr codziennem życiu krwawi cli śladów (łkrysl usa? Ja wadzę wyraźnie, wadzę mnóstwo grzechu, niespra­ wiedliwości, którą ludzie nieustannie obrażają Boga. Słyszę ude­ rzenia młota, którym przybijają grzesznicy ręce Chrystusa do krzyż#.. Okradają, kościoły, zbeszczeszczają naczynia śwaęte, do­ tykają Przenajświętszy Sakrament — oto razy, które zadają Chrystusowa nowocześni morderco, — ale najbardziej boli Co rana zadana przez oddalenie się od Niego dusz ludzkich. Naokoło zło wabi. zwodzi młodzież i starców, runi Chrystusa, liany zadane Chrystusowa, - to zaniedbane obowiązki, lekceważenie przepi­ sów kościoła, opuszczanie modlitw v. niezachowanie poetów. Bananu zadawanemi Chrystusowi jest niemoralna prasa, złe książki, bezecne filmy i wszystkie przejawy życia społecznego, sprzeciwiające sie .etyce chrześcijańskiej. Wokoło nas panuje straszna nędza ducha i ciała: każdy powinien poczmvać. się do obowiązku, by ją zwalczać! „Gzem mogę pomór, kiedy’ sam nic nie mam. Jestem biedńyniewykształcony, nie mam wymowy, żeby brać udział w życiu pubhcznem. jestem biedną dziewczyną, zatroskaną matką, ojcem oba rczoiiynn rodziną!“ Nie mów tak, ale rób, co możesz!

157

Możesz przecież zrobić dużo dobrego! Nie koniecznie musisz zabłysnąć jak gwiazda na firmamencie pracy społecznej, nie możesz być filarem, pochodnią gorejącą, nie możesz być potęż­ nym ogniem, zapalającym tysiące dusz i serc. to bądź skrom n-em światełkiem w Swojem kółku domowein, rodzinnem, bądź sumień nym ojcem, dobrą matką, grzecznem dzieckiem. — pomożesz znosić oierpienia Chrystusowa. B) Uczmy się od cierpiącego Chrystusa! Czego:' Cierpliwie znosić swój własny krzyż! Gdyby Chrystus na Swoje cierpienia patrzał tylko wzrokiem ludzkim, byłby widział tylko podłość, gnuśność uczniów, zdradę Judasza, szyderstwo, nienawiść i przekleństwu!. . . byłby rozpa­ czał. Ale On we wszystkiem dostrzegał wolę Swojego Ojca Niebieskiego. Wszyscy cierpimy. Każdy człowiek ma swój krzyż. Powstaje pytanie, jak cierpieć: czy wśród narzekań i złości, czy spokojnie, zgadzając się z wuilą Bożą. Z Chrystusem cierpiało •dwóch łotrów', ale tylko jeden zasłużył na zbawienie. Wielu ludzi cierpi niedostatek, nędzę, ale nie mają w tem zasług-, bo przekli­ nają Boga. Znośmy cierpliwie nawiedzające nas ciosy, wzorując się na Chrystusie i zgadzając się z w-olą Bożą. „Tak, — powiesz, — łatwo rozumowrać, jeśli człowiekowi nie dokucza cierpienie. Nie da się powstrzymać łez bólu". Bracia, nie o tem mowa. Płacz w cierpieniu nie jest grzechem, tylko pamiętaj, żebyś nie zapominał o Bogu, bo to ci ułatwi znoszenie krzyży. Skąd to wierni' Wskazuje na to 19-to wiekowe doświadczenie. Ow-ocnie cierpieli ci. którzy zrozumieli i zastosowali do swego życia słowa. Chrystusa Pana: „Jeśli kto chce ze Mną iść, niech sam siebie zaprze i weźmie krzyż swój a naśladuje Miii** Mat. 16, 24). Z pomocą Bożą mężnie znosili trudy i klęski Si, którzy w chwilach utrapień uciekali pod krzyż. s}:

sje

Bracia! Po zdobyciu prawie całej łliszpauji przez Arabów, urządzono w Cordowie podniosłą uroczystość z racji otwarcia wspaniałego meczetu; by uświetnić zwycięstwo nad chrześcija­ nami, w meczecie przykuto do filara niewolnika, chrześcijanina, pochodzącego ze znakomitego rodu. Wiecie, co dodało sił przy-

158

kutemu do .słupa męczennikowi? Krzyż, który paznokciami wyrysował na kamieniu filara! Iliszpanja wkrótce pozbrła się tyranów, a meczet przero biono na świątynię katolicką i pobożny lud z pietyzmem ogląda wyrysowany w skale krzyż, który był źródłem siły, nadziei i wiary dla opuszczonego, cierpiącego boliatera katolicyzmu. O. ru n

krzyżu

o z d o b io n y

budź

K rzyżu



c ie r p ie ń

ś w ię ty

m o ją w

i m c b e ~ p ie c z e u s tw

K rzyżu m n ie

ś w ię ty .

C h r y s tu s o w y c h :

tw a r d e K rzyżu

ś w ię ty c io s y ś w ię ty ,



w

ż y c ia :

to b ie

to b ie bądź

p o z w ó l,

p lo m ie n n e m i

p o k ła d a m

g rzech u

bądź

m am , m o ją

żebym

o b e c n o ś c i ż e g n a ł s ią z e ś w ia te m ,

żywota wiecznego. Amen.

p ie j to m u

różam i

silą ! n a d z ie je

m o ją

u fn o ś ć

w

c z a s ie

p o d p o rą !

k ie d y

s p a d a ją

na

n a d z ie ją ! w

c h w ili

ś m ie r c i

w

tw o je j

żebym w tobie pokładał nadzieję

XX. „W WIERZE ŻYJĘ SYNA BOŻEGO, KTÓRY MIĘ UMIŁOWAŁ I WYDAŁ SAMEGO SIEBIE ZA MNIE*. (Gal. 2. 20).

Kochani Bracia w Chrystusie! aciński pilarz Sboetoujuss, wspomina- o starym żołnierzu rzymskim, wezwanym do sądu, który przed przesłuchaniem poszi dl do Cesarza, z prośbą o obronę. 5Y:zar, zdumiony odwagą żołnierza, chcąc okazać swą wielkoduszność, powiedział mu: ,.Dobrze, poszło swego zastępcę'1. Słysząc to stary weteran zwycięskich bojów cezara, rozpiął szatę na piersi i ukazując wiełką bliznę, powiedział: „Cezarze! Nie wysyłałem zamiast siebie kogo innego do boju, ale zasłaniałem Cię przed pociskami wroga własną piersią . . . “ Ile razy mogli>\ Pan Jezus powiedzieć nam to samo. „Na­ rzekacie na trudy' i »ii .pienia, które was spotykają na drodze, przezemnie wskazanej, płaczecie i uchylacie się od ofiar, które zapewniają wam zbawienie. — a Ja nie narzekam i nie żałuję trudów poniesionych dla waszego szczęścia. Nie uchylałem się przed potwarzami. obelgami, hańbą i cierpieniami, lecz znosiłem je za wasze grzechy : nie posyłani kogo innego, by was bronić, ale zasłoniłem was od złego własnem ciałem". Cezara z pew nością rozczuliły' blizny starego weterana. Święty Paweł ze wzruszeniem pisze o cierpieniach i ranach Chrystusa, mówiąc, że ( hrystus „mil umiłował i wydał Samego Siebie za mnie" (Gal. 2. 20). W tych słowach świąt,ego Pawła, pełnych zachwytu, mieści się cała treść mojego dzisiejszego kazania. Musimy sobie uprzytomnił'- że Chrystus cierpiał za nas, za mnie, i że II) powinienem Go za to otoczyć wdzięcznością i miłością. Te jdwie myśli, będą tematem naszego rozważania.

160

I.

Chrystus cierpią! za mnie* A) Powstały cało bibljoteki z d/.iol pisanych za i przeciw Chrystusowi; miljony ludzi zachwycało się Jego osobą, a wiciu buntowało się przeciwko Niemu, — ale każdy musi p r z y z n a ć rację słowom świętego Pawła, że Chrystus: „mię umiłował i wydał Samego Siebie za mnie”: każdy musi przyznać, że Chrystus ukochał nas bezinteresowną i ofiarną miłością. a) Sereą Rana Jezusa płonęło n i e u s t a n n i e m i ł o ś c i ą d l a n a s . Gdyby ludzkość zapomniała o nauce i o cudach Chrystusowych, to i tak nigdy nie zatrze w sweni sercu wspomnienia Jego nadludzkiej miłości. Xigdy nie zapomnimy za nas przebitych Jego rąk i stóp, które Marja Magdalena i miljardy ludzi roszą Izami pokuty i żalu za gTzecby. Nie zapomnimy Jego przebitych rąk, błogo­ sławiących dziatwę, leczących chorych i wskazujących nam drogę do wieczności. Zwłaszcza nic zapomnimy Jego Świętego Serca, z którego biło dla nas żrodło nieskończonej miłości. Kie zapo­ mnimy, że nas kochało i za nas umarło. b) M i ł o ś ć C h r y s t u s o w a b y ł a p r z y c z y n ą J e y o ś m i e r c i ! Miłość kazała. Mu się ofiarować za nas grzesznych na krzyżu — i zwolnić przestępcę Barabasza. Barabasz nie rozumiał, z jakiej racji został wwpuszczoi>v z więzienia, flcły przyszedł stróż więzienny oznajmić mu, że jest wolny, przypuszczał, ze nadeszła godzina śmierci, tymczasem znalazł się na swobodzie. Z pewnością dziwił się i pytał siebie: „Go się stało?" — nie wiedząc, że umiera za niego kto inny. Kto inny? Nie wiem, ale przypuszczam, że gdyby Barabasz poszedł z więzienia na Golgotę i przekonał się. że za niego umiera Chrystus, to z pewnością wzruszyłaby się jego grzeszna dusza . . . B) Zastanawiajmy się często nad prawdą, że Chrystus umarł za n a s, za m n i e ! Myśl ta wieje w serca nasze dużo wiary, nadziei i miłości! a) M y ś l ta , w z m o c n i n a s z ą w i a r o ! Bardzo skromne są nasze wiadomości o wierze; nawet najgorliwsze dusze przeżywa:ją chwile zwątpienia, w prawdy religijne. Wiele prawd dotycząca cli

161

Boga, jest przed nami zakrytych: Nie rozumiemy tajemnicy u cielenia Syna Bożogo, Trójcy Świętej, Opatrzności Bożej i wiele innych. W s z y s t k i e w ą t p l i w o ś c i u s u w a s i l n a w i a r a . Bóg mnie ukochał Bezgraniczną miłością, więc powinienem Mu ufać! Na widok tak ■ofiarnej miłości, wołam słowami ś u ń e t e g o P i o t r a , D a m j a m i : „Na­ reszcie wylądowaliśmy po uciążliwej podróży morskiej, spełniły się nasze nadzieje, rozpacz zamieniła się w błogi spokój, po trudach przyszedł czas odpoczynku, po uciążliwej wrędrówce, znaleźliśmy się w domu". b) U l e l k a m i ł o ś ć C l i ) y s t u s o w a j e s t n a s z ą n a d z i e j ą ! Cier­ pienie Chrystusa mimo mojej podłości p o d n o s i m n i e n a d u c h u . Wprawdzie przeraża ozło wieka sama mysi, że Chrystus - Bóg przelał Swoją krew' za nasze grzechy, — ale błoga nadzieja budzi się w naszych duszacti, bo wiemy, że ta Boska krew zmazała nasze winy i wysłużyła życie wieczne. Ciekawe jest zjawisko przepływu i odpływu morza. Fale z jednakową siłą uderzają o brzeg — w jednym i w drugim wypadku, ale w czasie odpływu nie sięgają tak daleko, jak wt czasie przypływu. Rozpędzają się do swych poprzednich granic, ale posłusznie ulegają jakiejś tajemniczej sile. która je powstrzymuje. Podobnie ma się sprawa z ofiarną miłością Chrystusa. Mimo odkupienia nas z grzechu, ciągle piętrzą się fale namiętności. — .ale krew Chrystusa jest tajemniczą siłą, poskramiającą nawet największe burze ludzkiej zmysłowości. Starożytni wylewali olej na powierzchnię morską, by uspokoić wzburzone fale; Chrystus chcąc uśmierzyć nasze namiętności wylał śwoją własną krew'. Tak, cierpienie Chrystusa jest naszą wielką nadzieją! Gdyby nie krzyż, nie byłoby odpuszczenia grzechów! Bez cierpienia Chrystusowego nie byłoby Sakramentu pokuty! Czy oceniacie -wielkie dobrodziejstwo spowiedzi świętej? Nawet wpród katoli­ ków' często spotykamy powierzchowne zdanie, ba nawrnt lekce­ ważenie tego Sakramentu. Kto jednak od czuwa ciężar grzechu i stara się go pozbyć, ten ocenia znaczenie Sakramentu pokuty, ten wie, że jest on jedyną nadzieją grzesznej duszy i z radością spieszy do konfesjonału. c) Cierpienia Chrystusa są nietylko źródłem wiary i nadziei, ale i poważną nauką, n a p o m n i e n i e m ! n

162 Często przejeżdżające przez wsie samochody zabijają dzieci. W małej francuskiej wiosce Pompey, wywieszono tego rodzaju ostrzeżenie dla przejeżdżających: „Les Mamans vous demandent de ralentir“ — „Matki proszą was o zmniejszenie szybkości“. Czy można odmówić matkom, kochającym swoje dzieci? Czy można być nieczułym na prośby Chrystusa, który się za nas ofiarował i który prosi: „Ja, Chrystus, twój Zbawiciel, który z miłości oddałem za ciebie życie, proszę, nie pędź drogą grzechu do zguby!“ Czy mamy być skąpi w ofiarach i wyrzeczeniu się na widok takiej doskonałej miłości? Wiljam Achtermmi, artysta malarz, w swojej wielkiej kom­ pozycji, „Zdjęcie z krzyża", umieścił siebie między innemi posta­ ciami na tym obrazie. Przedstawił siebie, jako ucznia, który wyciąga gwóźdź z nóg zmarłego Chrystusa. Gdy zapytano artystę, dlaczego przedstawił siebie w takiej roli, odpowiedział w głęboki sposób: „Tego rodzaju grzesznik, jak ja, już nie jeden gwóźdź wbił w ciało Chrystusa Pana, więc już czas, żebym chociaż jeden wyciągnął". Faktycznie, jeśli zastanowimy się nad sweni życiem, wodzimy niezliczoną moc grzechów i musimy powtórzyć słowa artysty: Najwyższy czas. żebym karnością swego życia zaczął wyciągać gwoździe, które wbiłem swojemi grzechami w ciało cierpiącego Chrystusa. Chrystus „mię umiłował i wydał Samego Siebie za mnie". Umarł, żebym mógł żyć. Ofiarowuję Mu swroje życie, trudy, prace, walki i cierpienia! Czy przechodziliście świeżo skoszoną łąką? Czuliście; wtedy aromat schnącej trawy? Prawnami Bożemi i karnością skoszone namiętności naszego życia również powinny wydawać czarowną woń dla Chrystusa, który „mie umiłował i wydał Samego Siebie za mnie!" II. Bądźmy wdzięczni Chrystusowi! Kto w ten sposób myśli, ten okaże stusowi. Powinniśmy być Mu walzięczni! roztkliwianie się nad Jego cierpieniami? wanie nad Nim? Nie! Nie takiej od nas

swą wdzięczność Chry­ W jaki sposób? Przez Przez smutek i ubole­ żąda wdzięczności!

163

Kto jest wdzięczny Chrystusowi? A) Ten. u- kim żyje duch pokuty, i B) kto stara sic go wzbudzić w innych. A) Wdzięczny Chrystusowi jest ten, w kim żyje duch pokuty. W nocy z 12-go na 13-go marca 1932 roku, o godzinie 11-ej. z katedry kolońskiej wyruszyła procesja mężczyzn, licząca blisko 20.000 osób i udała się do prastarej kaplicy w mieście, a stamtąd wróciła nad ranem do katedry, by wysłuchać Mszy świętej. Do Komunji św., którą rozdawało 30 księży, przystąpiło zgórą 10.000 osób. Była to procesja przebłagalna za grzechy luclzkościZ każdym rokiem zwiększa się liczba jej uczestników. Uczeni. prości, zamożni, biedni, idą przez ulice wielkiego miasta w jed­ nym szeregu z modlitwą, lub śpiewem na ustach, złączeni jednym olbrzymim aktem pokuty, wyrażającym ubolewanie nad własnemi grzechami. Na ulicacłi wrzawa, ruch tramwajowy, aut i motocyklów, migocą różnokolorowe światła reklam, chodniki pełne przechodniów, którzy obojętnie, wrogo, lub z iron ją patrzą na dziwny pochód. . . Ale uśmiech zastyga im na twarzach, kiedy szeregi postępują bez przerwy... idą . . . setki... tysiące... mężczyzn rozmodlonych za swoje i cudze grzechy'. Pokuta, Bracia, pokuta! Prawdziwe współczucie cierpiącemu Chrystusowa okażemy', podnosząc się z barłogu grzechów i zanu­ rzając się w Jego Krwi dla nas przelanej! B) Gorliwy czciciel Chrystusa, nie zaprzestanie na wyzbyciu się własnych grzechów', ale i innych będzie zachęcał do poprawy życia, będzie się starał, jak najw ięcej zbłąkanych dusz przypro­ wadzić do Chrystusa. Z burzliwych fal morza północnego wydania się mała. licząca zaledwie kilometr kwadratowy, ruda wysepka Iielgoland. Miesz­ kańcy tego małego lądu. z braku wody źródlanej, biorą na użytek domowy deszczówkę. Dobra woda jest tam cennymi artykułem spożywczymi; szklanka wody uważana jest za wielkie dobrodziejstwo i świadczy o serćlecznem przyjęciu. Wśród miesz kanców panuje piękny zwyczaj; gdy niosą do chrztu noworodka, większe dzieci znoszą po trosze wodę, potrzebną do chrztu; w ten sposób wszyscy przyczyniają się, by' w duszy nowo ochrzczonego zapłonęła laska Boża. Ten piękny zwyczaj powinien bym dla nas wzorem i pobudką do ofiarnej, gorącej miłości dla bliźnich i pragnienia, żeby' roz­ niecić w' ich duszach płomień laski Chrystusowej, i wr ten sposób ii*

164

okazać Alu swoje współczucie. Współczuj Chrystusowi przez pracę nad duszami oziębłemi i grzesznemu a.) Współczuj Chrystuson i nawracając dusze oziębię, nieczułe na Jego cierpienia, zachowujące się biernie wobec Jego ofiary krzyżowej. ozy niących podobnie, jak żołnierze rzymscy, którzy stalt pod krzyżem Chrystusowym zimni, jak głazy! Znajdowali się pod krzyżem i ludzie, którzy współcierpieli z Chrystusem, my również chcemy by4 takimi. Byli i tacy. Jego zaślepieni wrogowie, którzy przeklinali ze złością. Nie rozumiem tych. którzy obojętnie stali pod krzyżem Clnystusowym; którzy w najważniejszej chwili dziejów ludzkości, grali spokojnie i obojętnie w kości. Na krzyżu umiera Zbawiciel świata, a oni z nudów grają pod krzyżem w kostki! Blisko nich jest Bóg. a oni są tak daleko od Niego! Żyjcie wielu dzisiejszych ludzi jest powtórzeniem tej taje­ mniczej zagadki: blisko nich jest Bóg, oni zaś tak daleko od Niego! Ochrzczeni są krwią Wrystufea, ale nie ciekawi są Jego osoby-, przystępowali do sakramentu pokuty' i komunikowali się’ ale już kilkanaście, albo nawet kilkadziesiąt lat zerwali duchową łączność z Chrystusem. Żyją wśród nas, może nawet w jednym domu, w sąsiedztwie, niedaleko kościoła, słyszą głos dzwonów wołający cli na nabożeństwa), ale to ich nie obchodzi, zamiast słuchać niedzielnej Mszy świętej, siadają do brydża., jadą na wycieczkę, na majówkę, albo nudzą się w domu. Może nie mają złej woli, nie napadają na wiarę, ua Kości®1, ale są obojętni, dlatego napróżno przelewał dla nich Swoją Krew Jezus Chrystus. Kozpacz nas ogarnia, kiedy pomyślimy, że Clnystus Pan napróżno wydał za nich Swą Krew! Czy to możliwe, żeby Krew Chrystusa dla wielu napróżno się przelała? Potwierdzają to słowTa Pa na Jezusa. Chrystus widząc zatwardziałość mieszkań­ ców Jerozolimy, płakał i powiedział: „gdy byś i ty7 poznało. . . co ku pokojowi twemu: a teraz zakryte jest od oczów twoich11 (Łuk. 19, 42). Jak bliscy7 byli mieszkańcy' Jerozolimy Boga! Słyszeli o Nim dużo. widzieli Go. a jednak serca ich pozostały tw7arde, nieczułe, obojętne, zimne! Bracie! 1P miarą możności s t a r a j się wynagrodzić Chrys tu s o ir i obojętność ludzka/, rozszerzaj, biou i pielęgnuj Jego

165

m t u h ( ', ż e b y

K rę te J e t j o , i r y l a n a

za

nas

ir s z y s fk ic /t.

n ic j i i y n r l a

n a p ró żn o l

b) Współczuj Chrystusowi przez piacę nad duszami nbujct nenii i zintnenń, oraz mul duszami ziemi i y rzesz nem i. Na granicy Chile i Argentyny, w Andach, jest olbrzymi pomnik Chrystusa, który wybudowały te dwa, państw a na pa­ miątkę zgody zawartej za pośrednictwem papieża. Pomnik ten wśród wysokich granitów stoi już od kilkunastu lat, ale niedawno ostałem o nim smutną wiadomość: został podziurawiony kulami, bo ostrzeliwują go turyśoi z Buenos Aires, chcąc wydobyć, ciekawe dźwięki bronzu w górach. Smutno pomyśleć, że ludzie dla pustej przyjemności słucliowej, potrafią strzelać do posągu Chrystusa! Ale zastanówmy się, Bracia, ile to razy nowocześni Judasze, Kajfasze, Herody zbeł>zczeszczają nie martwy posąg, ale żywe przybytki Chrystusa, ludzi niewinnych, odkupionych Jego Przenajświętszą. Krwią! Kościół katolicki uczy nas, że wszyscy stanowimy mistyczne Ciało Chrystusa^ którego On jest głową. Skoro tak, to wszelka obraza duszy naszej i naszego bliźniego jest naruszeniem ciała Samego Chrystusa, — dlatego powinniśmy dbać o czystość duszy własnej i bliźnich, żeby w ten sposób okazać współczucie i wdzięczność Chrystusowi za Jego ofiarę. Powinniśmy rozniecać miłość w' duszacn nieprzyjaciół Chrystusowych (Pil. 3, 18), w duszach, które zieją nienawiścią i buntem przeć iwko Bogu. *

*

*

Bracia! Jednym z najsmutniejszych momentów' w Cierpię niach Chrystusowych, było ukoronowanie cierniem. Żołnierze, skończywszy biezowuu Chrystusa, mieli jeszcze sporo czasu, zanim zapadła decyzja Piłata o dalszych losach Zbawiciela, więc postanowili się zabawić. Słyszeli, że Chrystus uważa się za króla żydowskie,'go, więc ubrali Co w stary, czer­ wony płaszcz, zamiast berła dali Mu trzcinę do ręki i upletli Mu koronę z cierni, — potem klękali przed Nim i wołali szyderczo: „Bądź pozdrowiony, królu żydowski!11 linii, kopali Co i bili po głowie i po twarzy. Proszę wszystkich, którzy współczują w tak okropny sposob spotwarzonemu Chrystusowi, żeby się rzewnie modlili, bo tak

166

okropną krzywdę, jaką wyrządziła Chrystusowi złość i podłość ludzka, można wynagrodzić tylko serdeczną modlitwą miłości. Panie, ofiarowałeś się z wielkiej ku nam miłości, znosiłeś najhaniebniejsze cierpienia; więc zato poświęcam Tobie swe życie przez to. że będę posłuszny Twoim Przykazaniom. Żadnego dnia nie zaniedbam się w modlitwie. Będę przestrzegał przepisany cli postów, nie opuszczę niedzielnej i świątecznej Mszy świetej! Będę w miarę możności często przystępował do sakramentu pokuty, żeby zasłużyć nu żywot wieczny. Wierzę, Panie, że z miłości ofiarowałeś się za mnie i dlatego chcę pozostać na zawsze Twojem wiernem dzieckiem. Amen.

XXI. JUDASZ. Kochani Bracia w Chrystusie!

L

epiej poznamy cierpienie Chrystusa, jeśli przypatrzymy się niektórym ważniejszym postaciom, które odegrały pewną rolę w Jeg'o Mece. Oznaką prawdziwej przyjaźni jest wierność w niedoli. Siła charakteru, czy słabość moralna, szlachetność, czy podłość, wierność, czy interesowność najlepiej uwydatniają się w chwilach ciężkich prób i cierpień. Przypatrzmy się postaciom bliżej zainteresowanym w cier­ pieniu Chrystusa, jak się zachowywały, i weźmy przykład z ich ujemnego, czy dodatniego postępowania. Pierwszą osobą, która rzuca się nam w oczy z powodu swej podłości i nikczemności, jest zdrajca Judasz. Człowiek powoła­ niem stojący między^ najgodniejszymi, a jednak stosują się do niego groźne słowa Ewangelji: „Dobrze mu było, aby się był nie urodził on człowiek" (Mat. 26, 24). Z imienietp Judasza związane są najpodlejsze określenia języka ludzkiego. Już starożytne na­ rody potępiały7 niewierność i zdradę, która w formie popełnionej przez Judasza jest najokropniejsza. Wszy7scy wzdrygają się na słowa: „Judaszów pocałunek", „Judaszowy charakter", „chci­ wość Judasza". Powinniśmy się wszyscy zastanowić nad I) upadkiem Juda­ sza i II) nauką z niego wypływającą. I. Upadek Judasza. A) W historji cierpienia Pana Jezusa spotykamy rozmaite osoby, które staramy7 się w różny sposób, z wyjątkiem jednej, usprawiedliwić. Święty Piotr wyparł się Pana Jezusa, ale robił to

16K

poci wpływem chwilowej ludzkiej słabości. Piłat skazał Chrystusa na śmierć, ale zrobił to pod wpływem namów i groźby. Annasz, i Kajfasz nienawidzili Chrystusa, ale to ich wrogie ustosunko­ wanie się tłumaczymy źle zrozumiałą gorliwością, —- tylko Judasza bezwarunkowo, jednogłośnie, już 1900 lat potępia cała ludzkość. Dlaczego? Bo b \ł zdrajcą! Dzisiejszy świa-1 pod wieloma względami nie jest wybredny, zwłaszcza w' kwestjach moralnych człowiek przyzwyczaił się do rozmaitych wypaczonych poglądów. >Są ludzie, którzy częściowo usprawiedliwiają, Judasza. Tłumaczą jego chciwość, egoizm, na­ wet jego samobójstwo traktują pobłażliwie', ale najbardziej mo­ ralnie upadły człowiek oburza się z powodu bezczelności Judasza, który tak haniebnie, pod pozorem miłości, sprzedał osobę zawsze i szczerze mu życzliwą. B) Tern wstrętniejsza jest clla nas postać Judasza, jeśli zwa­ żymy liczne środki i sposoby, któremi Pan Jezus chciał go utrzymać na drodze zbawienia! a) Kiedy Judasz na Ostatniej Wieczerzy bezczelnie zapytał Chrystusa-: Czy ja jestem Twoim zdrajcą? — zasłużył, żeby mu Pan Jezus powiedział w oczy, wobec wszystkich Apostołów: Tak ty jesteś zdrajcą! Ale Chrystus postąpił delikatniej. Dał mu sposobność nawró­ cić się; szeptem powiedział mu na ucho: Tak, ty Mnie zdradzisz. Judasz powinien był w tej chwili upa?ć na kolana przed Panem i wyznać swój grzech, ale niestety, nie zrobił tego. Wstał rozgniewany od stołu i wyszedł z Wieczernika. Ewan­ gelista dodaje ponure słowo, że „była noc“ (Jan. 18, 80) — ciemna, beznadziejna noc. Jakżeby nie! Przecież każdy grzesznik, który wwparł się Boga, idzie w ciemność! b) Ale Chrystus jeszcze nie stracił nadziei, że Judasz się nawróci. Kiedy w ogrodzie Oliwnym przystąpił do Jezusa z po­ zdrowieniem: Ave Rabbi! Bądź pozdrowiony, Mistrzu! — Chry­ stus nie ukarał go natychmiast za jego podłość i zdradziecki pocałunek, ale cierpliwie czekał. . . może się zastanowi. Ave Rabbi! — pozdrowił Judasz Chrystusa, Ave! To pierw­ sze słowo Pozdrowienia Anielskiego, z którem Gabrjel zawitał do

169

Panny Marji: „Ave. gratia pleuaP A\ó! Tem słowem rozpoczy­ nają codziennie lmłjony ust ludzkicli piękną modlitwy: „Aac Ma r ia „ A v e . vermn Bplpus natum!“ — lirzmi początek prze­ pięknej pieśni do Przenajświętszego Sakrament n. „O, crux. ave spes unica!" — tenii słowy pozdrawiamy już 1900 lat jedyną nadzieję ludzką na ziemi: krzyż Chrystusowy. Judasz sprofanował piękne słowo „Avą“! O, nieszczęsny człowiecze, jak nisko upadłeś! Najpiękniejszy wyraz miłości, wierności i oddania się. wykorzystałeś jako środek do swego haniebnego, podłego celu. Nikt przed tobą tego nie uczynił, to szczyt podłości! Na zawsze pozostaniesz przedmiotem największej wzgardy, a twój pocałunek, który złożyłeś na obliczu Chrystusa, pocałunek Judasza, będzie symbolem podłości! c) Chrystus nie tracił nadziei nawet wtenczas, kiedy Judasz przyszedł na czele służby arcykapłana, by wydać Go w ręce nieprzyjaciół. Nawet na zdradziecki pocałunek odpowiada sło­ wami pełnej miłości: „Przyjacielu, nur oś przyszedł?11 (Mat. 2(5, ot)). Przyjacielu! Słowo to napewno przypomniało wiole serdecz­ nych chwil, spędzonych w obecności Chrystusa, Jego serdeczną miłość. Pytanie to w duszy Judasza z pewnością wywołałft uczucie wstydu i pozwoliło mu do głębi ocenić jego podły' zamiar. Serdeczne słowa Pana Jezusa nie znalazły- oddźwięku w zatwai działej duszy Judasza; był stracony na zawsze. Już w kieszeni miał 30 srebrników, cenę niewolnika. Tylko tyle był wart dla. ciebie twój Bóg?! Możnaby wytłumaczyć twój czyn, gdybyś wydał Chrystusa z przekonania, albo za wielką sumę pieniędzy, ale za trzydzieści srebrników, za cenę nędznego niewolnika za­ przedać swego Mistrza, Pana, Boga?! Taki czym może napawać ty-lko oburzeniem i wstrętem do twojej osoby! Gardzimy tobą! Zresztą sarn się potępiłeś, nędznie, marnie, przez powieszenie kończąc swe podłe życie! W kilka godzin po strasznej zbrodni. Judasz wpadł w roz­ pacz. Żałował swojego czynu, ale już nie dało się go odrobić. Jedyne pocieszenie, jakie usłyszał od wrogów Chrystusa, były słowa: „Co nas to obchodzi, to twoja sprawa!" Smutnie przedstawiała się ta jego sprawa! Wzgardzony przez ludzi, zdała od Boga, sam decydował o swoich losach i tą samą ręką. którą liczył pieniądze za Giry-

170

stusa, którą Go obejmował w ogrodzie Oliwnym, przeciął pasmo swojego życia. C) Przerażenie ogarnia nas na myśl, że ten człowiek był kiedyś apostołem, powołanym do szczytnych ideałów. Należał do grona uczniów, był bliskim Jezusa, jak dwunastu innych. Był wybrańcem losu. słusznie mógł wzbudzać powszechną zazdrość Żył przy boku Jezusa przez trzy lata. Bvł Jego przy­ jacielem; codzień słuchał Jego nauk, patrzył na Jego cuda, widział, jak uzdrawiał chorych, jak pocieszał strapionych i od­ puszczał grzechy. Codzień czuł w swojej duszy ożywcze ciepło Chrystusowej miłości, widział Jego dobry przykład, czyli, że był w centrum miłości Bożej, — pomimo to dusza jego pozostała zimna, podła, okrutna. .,Jeden z dwunastu" fMat. 26, 24). Nawret smutno pomyśleć. Judasz miał głosić na-ukę Chrystusową, miał siać światło prawdy Ewangelji, jak jedenastu innych, miał stanąć w aureoli chwały wiecznej na ołtarzach chrześcijaństwa, jak reszta Apostołów; miał zasiadać w niebie po prawicy Syna Bożego. Co spowodowało straszny Jego upadek? Posłuchajmy, bo to jest ważijj dla nas nauką. II. Czego nas uczy upadek Judasza? A) Straszny upadek nieszczęśliwego apostoła przedewszystkiem przypomina nam, że wszyscy jesteśmy powołani przez Boga, ale nie wszyscy słuchamy Jego głosu. Bóg wszystkich wzywa do Siebie, ale nie każdy człowiek idzie za Jego natchnieniem. Bóg wszystkich obdarzył zdolnościami, ale nie wszyscy je wykorzy­ stujemy. Przyczyną upadku Judasza było, że nie pracował nad doskonaleniem swojej duszy, nie niszczył chwastów swojego charakteru i stracił powołanie. Każdy człowiek ma skłonność do grzechu, wszyscy musimy wukzyć ze smętni ziemi nałogami. Judasz tego nie robił i to go zgubiło. . 9 Prawo fizyki: swobodnego spadania ciał, ma zastosowanie również w świacie moralm m. Biada człowiekowi, który wdaje

171

się w targi i kompromis z grzechem! Kto stanął na pochyłości zła, ten niepowstrzymanie stacza się po niej coraz niżej. Widzi­ my tysiące ofiar grzechu, które za mało stawiały oporu przy pierwszym upadku. Jeśli rozpruł się nam szew na ubraniu i nie zaszyjemy go na nowo, podrze się cale ubranie. Jeśli nie naprawimy natych­ miast wału ochronnego i przerwanego przez wylew, to wszystko zaleje woda. W duszy Judasza chciwość zrobiła pierwszy wyłom, — u innych ludzi początkiem zguby może być zmysłowość, próż­ ność, żądza sławy, lenistwo, szukanie rozkoszy, — Judasza zgu­ biło lekceważenie swojej złej skłonności. Prawdopodobnie już za młodu popełniał małe kradzieże, kłamstwa, i nie było nikogo, ktoby go powstrzymał od złego. Nie miał kochającego ojca, któryby go ujął w karby, nie miał czułej opieki matczynej, któraby wzruszyła jego twarde serce i zapaliła w niem ogień miłości, dobra i cnoty. Nasienie zła kiełkowało w jego duszy i rozrastało się z biegiem lat. Został wybrany na apostola — powierzono mu wspólny skarb, który prawdopodobnie nadużywał dla zaspokojenia swego łakomstwa. Umiał ukrywać to przed otoczeniem, z wyjątkiem Chrystusa. Tylko święty Jan znał jego przebiegłość — wspomina, o niej, gdyż Judasz gorszył się, że Marja Magdalena kosztownym olej­ kiem pomazała nogi Jezusowe, zamiast sprzedać wonności, a pie­ niądze rozdać ubogim. Święty Jan zaznacza, że „to mówił, nie iżby miał pieczę o ubogich, ale iż był złodziejem, i mieszek mając cło wkładania nosił“ (Jan. 12, 6). bmutnie kończy człowiek, który zawczasu nie zwalcza swych namiętności! Wszyscy je mamy, jest to wspólny los naszej natury, ale chrześcijańskim obowiązkiem jest
172

('o mi dacie za, to. że Clo wam wj dam ? DajciB mi lepszą, posady, zaszczyty, lionorjj, wyprę się wiary, zasad, swoich prze­ konali. Daj mi bogactwa, posag, zamożnego męża, a wyrzeknę się katolicyzmu, dzieci i szczęścia małżeńskiego. Daj mi brylan­ towy pierścionek, ładne kolczyki, a oddam się rozpuście. Daj, mi piękną suknię i zabierz mnie z sobą na bal. wyrzeknę się zbawienia duszy. Daj mi wygody, luksusowe mieszkanie, dużo pieniędzy, postaram się pozostać zawsze młodą, powabną, będę unikała zapłodnienia, by zachować piękną linję. Lnbię eiepłt łóżeczko, z rana trochę dłużej poleżeć, więc nie nudź mnie w niedzielę kościołem. . . Szeroko po świecie brzmią słowa Ju­ dasza: „Co mi dacie, a ja Co wam wydam?". B) Ale kto trzeźwo patrzę na jego smutny upadek, ten skorzysta z tego smutnego przykładu. Judasz wierzył złu, a grzech, jak zwykle, okłamał go tylko. Judaszowi zdawało się,, że trzydzieści srebrników- zaprowadzi go na szczyty szczęścia, innych grzech otumania innego rodzaju obietnicami, każdego potrafi podejść i wykorzystać jego słabostki, każdego oszuka, jak oszukał Judasza. Aareszcie spełniły się obietnice grzechu, czy jesteś z tego* zadowolony? W kieszeni czujesz pieniądze, zdobyte nieuczciwie,, czy jesteś spokojny? Czy spokojnie z nich korzystasz? C zy jesteś szczęśliwy? Jak długo? Judasz już wr kilka godzin po otrzymaniu nieuczciwie zdobytych srebrników miał wyrzuty su­ mienia, gnębiło go straszne rozczarowanie, rozpacz i samobójstwo Jaka głębia znajomości psychiki ludzkiej bije z kart Ewangelji! Zaledwie Judasz popełnił przestępstwo, następuje naturalne odruch sumienia, i jak wrząca lawa rozlewa się po jego duszy! Kto z nas nie doświadczył podobnych rozterek? Chwil, kiedy w nagości ujawnia się przed nami kłam. ułuda, podłość grzechu! Z początku obiecuje nam niewymowni! szczęście, poeddebia, wabia kiedyśmy mu ulegli, z przerażeniem widzimy szyderczy uśmiech i zostajemj sarni wśród męczarni upadku! Czy chcecie, żeb\ was spotkał los Judasza? Pamiętajcie o przyrzeczeniu złożonem Bogu podczas chrztu: „Wyrzekasz się czarta?" — „Wyrzekam". — „I wszystkich uczynków- jego?" — „W\ rzekam". — „I wszelkiej pychy jego?" — „Wyrzekam!"„Powiadam wam, iż jeden z wras mnie wyda" (Mat. 26, 21) — rzekł Pan Jezus w czasie Ostatniej Wieczerzy. Apostołowie za-

173

smuceni oglądają sit; wokoło i pytają z trwogą: .,Azażem ja jest, Panie?11 Co mówi glos mojego sumienia o mojem życiu przeszłem, o moich myślacli. słowach i uczynkach? — Boże, czy Cię nie zdradziłem? C) Z upadku Judasza wynika jeszcze inna wielka nauka. Wiadomo, że jego grzech był najokropniejszym ze wszystkich, ale daleko straszniejsza jest jego rozpacz i zwątpienie w miło­ sierdzie Boże, które owdadnęły jego grzeszną dusze. To było końcem jego tragedji. Wiacie, dlaczego uległ tak strasznej rozpaczy? Bo nie miał zwyczaju się modlić! Żeby zamaskować swoją pustkę, nazewnątrz udawał pobożnego i gorliwego, ale dusza jego dawno zerwała z Bogiem. Skąd to wiem? Stąd. że gdyby się szczerze modlił, nigdyby tak strasznie nie upadł! Przypominacie sobie, że kiedy Judasz opamiętał się, szukał różnych sposobów ratunku, tylko o modlitwie, ani o żalu za grzechy nie pomyślał. Przestał dla niego istnieć Bóg, bo się nie modlił! A przecież Judasz żałował za grzech: „Penitentia ductus11, był „żalem zdjęty11 (Mat. 27, 3) — i poszedł do arcykapłana, przyznał się, że źle zrobił. „Zgrzeszyłem!11 — powiedział, oddał z powrotem trzydzieści srebrników, czyli, że odbył spowiedź, żal, zadośćuczynienie, — a jednak jest stracony, bo brakowało w jego duszy uapozór drobnego, a jednak niezbędnego aktu ufności w miłosierdzie Chrystusa, które wybacza grzesznikom. Historja nieszczęśliwego apostoła poucza nas, żebyśmy zawczasu zwalczali swoje złe skłonności, żebyśmy nie wierzyli w ponętne obiecanki grzechu, a jeżeli upadniemy na drodze cnoty, żebyśmy nigdy, przenigdy, w żadnych okulicznoś. iuch nie oddah sie rozpaczy! Do każdego grzesznika odnoszą się słowa proroka: Choćby były grzechy wasze, jako szkarłat, jako śnieg ■wybieleją; i "Choćby były jako karmazyn czerwone, będą białe, jako wełna11 (Iz. 1. 18). Każdego grzesznika dotyczą słowa świę­ tego Jana Zlotoustego: „Czy iskry mogą podpalić morze? Nie! Morze je ugasi. Grzechy twoje to iskry, a miłosierdzie Boga jest bezbrzeżnem morzem11 (Horn. 8. de poenit. n. 1). 0, Boże, wielkie są moje grzechy, ale nieskonczdue wieli ie jest miłosierdzie Twoje! 5*2

174

Bracia! Tego samego dnia, może nawet w tę samą godzinę, przybito Chrystusa na Kalwarji do krzyża, w innych stronach za miastem w zaciszu leśnern zawisł na drzewie pewien człowiek: Judasz - zdrajca ’). Jaka straszna różnica! Na krzyżu umiera Zbawiciel za grzechy całej ludzkości, a między innemi i za grzechy Judasza; na innem drzewie wisi Judasz, za którego napróżno Chrystus wylał Swą krew. Imię Judasza łączy się z najohydniejszą ludzką podłością! Wiemy z historji, że rozmaici bezbożnicy, wrogowie religji, którzy miotali oszczerstwa na Boga i na Jego Kościół; byli ojcowie, którzy swoim córkom ze względu na pociąg do złego, dawali imię Satanella. — ale nikt nie nazwał swego syna Judaszem. Imię to jest powszechnie pogardzane na całym świecie. „Ty Judaszu!" — przezywają człowieka bez czci i ho­ noru. „Jesteś Judaszem" krzyczą na tego, kto łatwo za pieniądze wyrzeka się ideałów. kto za gotówkę zdolny jest zaprzedać rodzinę, wiarę, ojczyznę, Boga. Judasz się powiesił. Ale gdyby wszyscy Judaszowie czasów teraźniejszyc.h postanowili się powiesić, czy nie zabrakłoby po­ wrozów w sklepach, a drzew w lesie? . . . Panie Jezu, daj nam siły wytrwać w dobrem, a nadzieję w ciemnościach grzechu. Jeśli sprzeniewierzyliśmy się Tobie, — to wracamy zpowrotem, ucałuj nas. przytul do Siebie i zapytaj serdecznie: „Przyjacielu, po co przyszedłeś?" — a usłyszysz naszą odpowiedź: Przychodzę do Ciebie, Panie, żeby już na zawsze z Tobą pozostać, żeby prosić o przebaczenie za grzechy, żałować za nie i zadośćuczynić. Przychodzimy, żeby spocząć w cieniu Twojego miłosierdzia, żeby zapłonąć w świetle Twej miłości. Amen. ) Weckug Kluga.

XXII. ŚWIĘTY PIOTR. Kochani Bracia w Chrystusie1 wóch apostołów wyparło się Pana Jezusa: Judasz i Piotr. Jaka jest jednak olbrzymia różnica w ich losach! Judasz wyparł się Jezusa, a kiedy uprzytomnił sobie ogrom winy, wpadł w rozpacz i powiesił się. Piotr nie mniej obraził Chrystusa, ale kiedy zastanowił się nad swoim upadkiem, dusza jego serdecznie zapłakała nad swoją niedolą i zaraz błagał Chrystusa o przeba czenie, a Bóg odpuścił mu jego grzechy! Jeśli upadek Judasza jest dla nas dobrą przestrogą, to równie pożytecznie jest zastanowić się nad słabością i szczerem nawróceniem się Piotra. W dzisiejszem kazaniu postaram się przedstawić I) Charakter Piotra, żebyśmy II) zrozumieli jego upadek i III) mogli go naśla­ dować w nawróceniu.

D

I. Charakter Piotra. Upadek Piotra, byłby dla nas niezrozumiały, gdybyśmy znali tylko jego gorliwość, szlachetne porywy, dobrą wolę, bez­ interesowność, a pominęli jego sangwiniczny charakter. A) Święty Piotr był człowiekiem głęboko religijnym; świad­ czą o tern Ewangelje. Jeszcze zanim stał się uczniem Chrystu­ sowym. już widzimy go z bratem Andrzejem w gronie uczniów świętego Jana Chrzciciela: tu poznał Chrystusa i przyłączył się do Niego. Jego gorliwość Pan Jezus często chwalił; Piotr był Jego ulubionym apostołem i uczestnikiem wszystkich ważniej­ szych wypadków Chrystusowego życia. Widzimy Piotra przy

176

boku Jezusa w czasie przemienienia na górze rJ abor i w ogrodzie. Jego ustanowił fan Jezus głową Kościoła. Piotr na każdym kroku okazuje Panu Jezusowi bezintere­ sowność i uczciwość, Przypomnijmy sobie scenę, kiedy Pan Jezus przed ostatnią wieczerzą, myjąc nogi apostołom, zbliżył się do Piotra, a ten zakłopotany, stanowczo zaprotestował: „Nie bę­ dziesz mi umywał nóg na wieki". Pan Jezus odpowiedział mu: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał części ze Mną". Wówczas Piotr z niewypowiedzianą miłością, radością i oddaniem zawołał: „Panie, nietylko nogi moje, ale i ręce i głowę" (Jan. 13, 8—11). Był to żywiołowy wybuch szczerej miłości! Oto druga scena świadcząca o przywiązaniu Piotra do Chry­ stusa. Wczesny ranek na wybrzeżu morskiem. Apostołowie łowią ryby. Nagle na brzegu zjawia się jakaś postać, święty Jan poznał, że t
177

zgorszę!11 Kiedy l*an Jezus przepowiedział Piotrowi, że do rana zmieni swoje stanowisko, ten jeszcze namiętniej przeczył: „choćby mi też z Tobą przyszło umrzeć, nie zaprę się Ciebie" (Mat. 86, dl, 33, 33). „Choćby się wszyscy zgorszyli, ja nigdy się nie zgorszę!" Piotrze, to zarozumiałość. M iemy, że gorąca miłość przemawiała w tej chwili przez ciebie, ale i z miłości można uczynić głupstwo. Piotr mówił te słowa pod wplywmn czystej, prawdziwej miłości, ale gdyby się trochę głębiej zastanowił nad sobą, spo­ strzegłby •lęk na dnie swej duszy. Kiedy idąc po morzu, zaczął tonąć, prędko opuściła go odwaga. Gdyby się zastanowił nad swem tchórzostwem, nie zlekceważyłby przestrogi Pana Jezusa: „Szymonie spisz?", ale uważałby na siebie i ustrzegł się upadku. „Czuwajcie, módlcie się, byście nie weszli w pokuszenie. Duch wprawdzie ochotny, ale ciało mdłe" (Mar. 14, 37, 38). Boskie słowa! Często przckonywujemy się o ich prawdziwości! Piotr je Iekcew-aży-ł nie stosował się do nich w swojem życiu, dlatego upadł. II. Upadek Piotra. A) Jeśli znamy- ujemne i dodatnie cechy- charakteru Piotra, zrozumiemy jego upadek, wyparcie się Chrystusa, smutne słowa, które trzy razy- powiedział na podwórzu arcykapłana: „Nie znam tego człowieka" (Mat. 26, 72). a) 0, Boże! Piotrze, co ty' mówisz? Nie znasz Go? Przecież przed chwilą wieczerzaliście razem! P płyn cło za lwiwie kilka godzin, jak stawałeś w Jego obronie! Człowiecze, opamiętaj się, przecież trzy- lata żyłeś z Nim, słuchałeś Jego nauki! Nie znasz Go? Przecież byłeś .lego najukochańszym uczniem! Byłeś z Nim na górze Tabor, w ogrodzie Oliwnym, widziałeś Go, jak się modlił, walczył z trudami życia, krwią pocił, — a teraz mówisz, że Go nie znasz? Piotrze! Czy nie pamiętasz, że kiedy wszyscy chcieli Go opuścić, to powiedziałeś te wzniosłe słowa: „Panie, do kogóż pójdziemy? słow-a żywota wiecznego masz, a my wierzymy i po­ znaliśmy-, żeś Ty- jest Chry-stus, Syn Boży-" (Jan. 6, 69—70), — a teraz mówisz, że Go nie znasz? 12

17&

Piotrze! kiedy Oli pytał apostołów, za. kogo Go mają. ty w imieniu wszystkich odpowiedziałeś: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego" ■Mat. IG, 16), — a teraz Go nie poznajesz? Piotrze, przed kilkoma godzinami, kiedy mówił, że wszyscy Go opuszczą, ty dumnie, pewny siebie, powiedziałeś: „Choćby sir; wszyscy zgorszyli z Ciebie, ja nigdy się nie zgorszę" (Mat. 26, 36), a teraz nie przyznajesz się do Niego? Mi.noweli budzi się w nas pytanie, zarzut: Piotrze, jak mo­ głeś hyć tak tchórzliwy? — ale natychmiast cichniemy, gdy zastanowimy się nad swojem życiem. Czy nigdy nic powiedzie­ liśmy o Chrystusie tych strasznych sio a:: „Nie znam tego czio wieka!"? — Sami wobec siebie, gdy nas nikt nie widzi, może potrafimy In ć religijni i pewni swojej wiary, ale broń Boże» w towarzystwie, gdzie spotykamy inne od naszych przekonania, a tern bardziej, jeśli znajdziemy się wśród ludzi innych wyznań, tam zamiera głos na naszych ustach. — jedyną odpowiedzią, którą dajemy w obronie Chrystusa, są słowa: Nie zuam Go! Piotr wobec służby zaparł się Chrystusa. Dzisiejsi Piotrowie wypierają się Go dla głupiej mody, dla zachowania pozorów' ludzi inteligentnych, rozumnych, przejętych duchem postępu. Dziś jest niemodnie przestrzegać postów', mieć więcej niż dwoje dzieci, zawiesić w pokoju krzyż, zamiast rzekomo artystycznych, bez­ wstydnych aktów'. Dziś niemodna jest spowiedź, słuchanie Mszy świętej. Czy to nie straszna i smutna rzeczywistość, powtarzać słowa: „Nie znam tego człowieka!"? Bracia! Zastanówmy się nad sobą, zbadajmy swe sumienie i zapytajmy: Czy nie jesteśmy tchórzliwi, kiedy trzeba śmiało bronić Boga? Czy nigdy, podobnie jak Pioti, nie wyparliśmy się Chrystusa? Wypiera się Chrystusa, kto dla jakichkolwiek względów wy­ rzeka się zasad, czci, honoru i swoich przekonali. Wypiera się Chrystusa, kto dla względów inaterjalnycli porzuca, normy mo­ ralne i zasady wiary. AVypiera się Chrystusa, kto dla karjery politycznej, żeby się trochę — jak to mówią — „odkuć", nie przyznaje się do wiary, gdyż boi się, by z tego powmdu nie stracił względów swoich przełożonych. Wypiera się Chrystusa, kto dla ludzkiej słabości boi się wystąpić w 'razie potrzeby wr obronie wiary i Boga. Wypiera się Chrystus*, kto w towa­ rzystwie raczej przyłącza się do banalnych żartów', dwuznacznych

179

dowcipów, żeliy t\lko nie powiedziano o nim, że jest „świę­ toszkiem". „bigotką", „dzieckiem", ,.dewociarzem". Wypiera się Chrystusa. kto lekkomyślnie popełnia grzech. Bj Bracia! Ociekacie przed rozpaczą grzechu? Nie chcecie wyprzeć się Boga? Jeśli pragniecie zostać Mu wierni, to skorzy s tajcie ze smutnego upadku Piotra, przypatrzcie się, co spowo dowało jego straszny grzech, żebyście go mogli uniknąć. a) Czy święty Piotr nie koclial Boga? Kto się osmicld cos podobnego twierdzić? Kochał Boga. ule ślepo wierzył ir siebie! -Miał naturę popędHwą. charakter sangwiniczny i to spowodowało. że naraził sic na pokusę, której usłuchał. Ślepa ufność we własne siły wzbiła go w dumę, skoro publicznie, z zapałem oświadczał: „Choćby się wszyscy zgorszyli z Ciebie, ja, nigdy się nie zgorszę". Ilu to ludzi zbytnia ufność we własne siły przyprowadziła do zguby! „Jem, ów padnie, ale ja nigdy". Młody człowiek nawiąże stosunek z młodą dziew-czyną, — czują dla siebie tylko szacunek, są dobrzy, moralni, religijni, często się spotykają, spowiednik przestrzega ich o ewentualnem niebezpieczeństwie, oni z oburzeniem protestują: „Proszę się o nas nie obawiać. Inni w podobnych okolicznościach mogą cos-złego zrobić, ale my — nigdy! To wykluczone!" Nie czytaj złej książki, nie chodź na niemoralne przedsta­ wienia, nie przebywaj wr złem t,OAvarzystw'ie! — Proszę się o mnie nie bać! Kto inny może zgrzeszyłby z tego powrodu, ale ja — nigdy! Przecież nie icłę tam grzeszyć! — Wiem, że nie idziesz w' celu grzeszenia. . . Młynarz również nie idzie do młyna, by się powalał, mąką, a jednak ma zupełnie zamączone ubranie. Święty Piotr też nie poto szedł grzać się przy ogniu, żeby się wyprzeć Boga: szedł dlatego, że było mu zimno i tak dostał się miedzy ludzi o przeciwnych światopoglądach. My również często spotykamy się z ludźmi nic mającym nic wspólnego, albo bardzo mało z chrześcijaństwem. Okolicz­ ności życiowe zmuszają nas obeowmć z ludźmi o obcych nam poglądach etycznych, religijnych i często musimy słuchać ich szyderczych drwin: „Czy panią tak zaślepiła w.ara, ze sobie nie chce pozwolić na mały flirt?" „0, jakiem ty jesteś dzieckiem, jeśli się boisz wesołej muzyki kabaretowej!" „Jesteś człowiekiem zacofanym, bigotem, świętoszkiem, jeśli nawet tego się boisz!" 12*

180

Szczęśliwy, kto potrafi uniknąć tego rodzaju przyjaciół! Piotr również nie byłby opadł, gdyby się usunął w oliwili, kiedy go zaczęli wypytywać: skąd .. .V ja k ...? Co robić, jeśli nie można uniknąć złych ludzi? robić, jeśli warunki życiowe naraziły mnie na niebezpieczne towarzy­ stwo? — Starać się wszblkiemi silami zostać wiernym Chrystu­ sowi! Piotr mógł przypuszczać, że będzie nagabywany i powinien być przygotowanym do obrony. Tembardziej, że dopiero przed chwilą upominał Pan Jezus w ogrodzie Getlisemani: „Czuwajcie, a módlcie się, abyście nie weszli w pokusę!" bj Ale Piotr, z powodu zbytniej ufności we własne siły, nie posłuchał słów Chrystusa, naraził się na pokusę i upadł. Grzech jego jest dla nas nauką, żebyśmy sobie nigdy zbytnio nie ufan i nie narażali nie na pokusy. Nawet wtenczas, kiedy mamy za sobą kilkanaście lat wiernej służby Bogu. Dopoki człowiek żyje, dopóty narażony jest na niebezpieczeństwo grzechu. Człowiek z pewnością upadnie, jeśli zbytnio sobie ufa. Piotr wyparł się Boga dła względów ludzkich, z powodu swojej słabości. Nie jakaś wielka przeciwność go złamała, ale zdanie prostej służącej, żydówki. Faktycznie można powiedzieć, że głupstwo było powo­ dem jego upadku! Tajemniczą głębią jest dusza ludzka! Głębią, na dnie której wyją z głodu dzikie bestje. .Powinniśmy je krótko trzymać na wodzy, powinniśmy je skuć kajdanami pokory i nieustannego czuwania. Biada, jeśli wyrwą się z wiązów! Niv dnie duszy Pię­ trowej kryło się tchórzostwo, przesadne liczenie się ze względami ludzkiemi i ono zniszczyło miłość, gorliwość i wiarę. Bywają rozmaite słabości duszy: jedni ulegają zmysłowości, zazdrości, inni łakomstwu, chciwości. . . Bracia, uważajmy i módlmy się! c) Upadek Piotra powinien nas skłonić, żebyśmy słuchał/ głosu sumienia! Wielką pomocą przeciw pokusie jest sumienie. Piotr upadł, bo nie zwracał mvagi na ostrzeżenie sumienia. He to razy sumienie uratowało nas od zguby! ^ie wolno ci iść na ten film, do tego towarzystwa, na to przedstawienie, powinieneś zerwać z tym przyjacielem, ten interes jest niemoralny. . . Szczęśliwcy człowiek, który panuje nad sobą i słucha swrego sumienia! Tak, szczęśliwy człowiek, który słucha głosu sumienia: upadek Piotra powinien nas nauczyć, żebyśmy sobie zbytnio nie ufali i nie lekceważyli napomnienia Chrystusowego: Czuwajcie i módlcie się!

181

III.

Nawrócenie Piotra. I padek Piotra jest dla nas przestrogą: jego wzruszając* pokuta i nawrócenie jest. naszym drogowskazem. Smutną wła­ ściwością człowieka jest upadać. — ale dźwignąć su; z grzechu, jest cnotą chrześcijańską. A) „Pan obróciwszy się, spojrzał na Piotra" (Łuk. 22, 61), — miało to miejsce zaraz po upadku Apostoła. a) O. jak smutne było spój rżenie Chrystusa! Piotr widywał często Chrystusa zamyślonego, zadumanego, ale tak smutnego widział po raz pierwszy! Chrystus był smutny, kiedy przepowie­ dział zburzenie Jerozolimę . . . kiedy stał nad grobem Łazarza . . . t lik. niejednokrotnie ból ogarniał Jego Serce, ale pierwszy raz Piotr widział (Jo tak zatroskanego, zawiedzionego, z tak bole­ snym wyrazom. 0. jak wiele mowd Mu pełen wyrzutu wzrok ChnstusaPiotrze! Naprawdę nie znasz Mnie? Ja jestem, który obrałem cię za Apostoła (Mai. 4, 18 — 22). Ja jestem, do którego spu szyłeś po falach morskich, by jak najprędzej dojść do Mnie (Mat. 14. 86 — 83). Nie poznajesz Mnie? Ja jestem, którego uznałeś za Syna Hożego (Mat. IG, 16). Ani teraz nie poznajesz Mnie? Piotrze! Ja jestem, który przed kilkoma godzin tmi klę­ czałem przed tobą i myłem twoje nogi! (Jan. 13, G). Ja jestem przed którym zaklinałeś się. że raczej umrzesz, aniżelibyś miał się Mnie wyprzeć (Mat. 2G. 33). Piotrze, jeszcze Mnie nie poznajesz? b) „Pan obróciwszy się, spojrzał na Piotra A 0, co to za spojrzenie! Piotr cały zadrżał! Co się dzieje ze mną? Czy to o mnie mówił kiedy i Pan: „Ja tobie powiadam, iżeś ty jest Opoka: a na tej Opoce zbuduję l v o s < mł moj“? (Mat IG, 18). Ja jestem skała. Opoka. — czy' ab\ nie chwiejna trzc-ina? Ja fundament KoPioła? Ja tchórz, który się wyparł Boga? Czy' do mnie mówił Pan: „Oto szatan pożądał was, aby przesiał, jako pszenicę: ałeiii ja prosił za tobą, aby' nie ustała wiara twoja"? iŁuk. 22. 31 — 32). Jezu Chryste, modliłeś się. żeby nie ustała wiara moja? O. Boże. dlaczego nie pilnowałem siebie, dlaczego się nie modliłem, dlaczego zanadto sobie ufałem?

182

oby śni, i my. kie raz. żeby z rozpaczy skończyć życie?! Piotr, szarpany bólem, chwyta Judasza za ręko: Bracie, ty raz się Co wyparłeś i rozpae zasz? A ja .. tej nocy . . . trzykroć . . . raz za razem . . . przysięgałem . . . zaklina­ łem się. że Go nie znam! Bracie drogi, czy nie pamiętasz, co nam mówił, kiedy (to zapytałem, ile razyr mamy odpuszczać bliźniemu przewinienia — może siedm razy —a On odpowiedział: „Nie powdadam ci. aż cło siedmiu razy, aż do siedmdziesięeiu siedmiu raczy" (Mat, 18. 22). O. Bracie, jeszcze z nami nie j*st tak źle, chodź ze mną. upadnijmy w pokorze i prośmy Go o przebac zenie Gdyby Judasz pokornie ukląkł i pokutował z Piotrem, z nadzieją w miłosierdzie Boże. z pewnością zająłby poczesne miejsce z innymi Apostołami na naszych ołtarzach, a tak stał się symbole m najwstrętniejszej zdrady. Jest to dla nas wielka nauka i wzruszające napomnienie, żebyśmy* zawrsze ufali w mi­ łosierdzie Boże! ) P. P. Lhande: Le bon Pasteur. Paris, 1928, 148.

183

C) Z hibtorji Piotra płynie jeszcze inna nauka W dwu ostatnich kazaniach byliśmy świadkami smutnych wypadków: widzieliśmy zawalenie się dwu filarów Kościoła. Załamał się Judasz i upadł Piotr! Zgrzeszyli, bo pomimo boskiego powołania i zaszczytnej godności, którą piastowali, byli ludźmi. Powinniśmy pamiętać, że Kościół jest instytucją boską, ale spra­ wowaną za pośrednictwem ułomnych ludzi: naszym obowiązkiem jest iść z pomocą braciom kapłanom, żeby dzieło P>oże na ziemi umacniało się coraz bardziej. Od czasu grzechu pierwszych apostołów, w historji kościoła często zdarzały się podobne smutne wypadki. Waliły się filary, upadały osoby wybrane, natchnione Duchem świętym, papież*' i inni dostojnicy Kościoła, — nie gorszmy się z teg-o powodu, nie kr) tykajmy i nie potępiajmy ich, ale módlmy się za nich! Bracia! Ozy modlicie się za kapłanów? Ho oni w każdej Mszy świętej modlą się za was! Módlcie się za dobrych kapła­ nów, aby byli godni swego boskiego Mistrza Jezusa Chrystusa, ale nie zapominajcie i o nieszczęśliwych, złamanych, zdruzgota­ nych filarach Kościoła, — nie bierzcie ich złośliwie na języki, nie grzebcie się w brudach, w które popadli, nie gorszcie Się nimi, ale módlcie sic za nich! Módlcie się za upadły* h braci kapłanów, żeby się opamiętali w nieszczęściu i za przekładem Piotra szczerze żałowali za swoje winy. *

&

&

Bracia! Często słyszymy, jak nasi grzeszni bliźni bronią się w ten ; uosób: „Dziwicie się, żeśmy upadli, przecież Piotr b’ 1 najbliższym Chrystusa, a też upadł“. — Tak, ale nie zapomi­ najcie, że Piotr cale życie za to pokutował. Judasz upadł, ale pozostał w grzechu. Piort również upadł, ale ratował się miłosierdziem Bożem i powstał z grzechu. Ludzką rzeczą jest upadać, ale, trwać w grzechu, to rzecz szatańska! Według legendy, święty Piotr od czasu, gdy zdradził Chry­ stusa, ile razy zapiał kogut, rzewnie płakał. Tak, to tylko piękna legenda, ale fakt, że Piotr resztę swojego życia niepodzielnie poświęcił' Bogu i był Mu wiernie oddany. Miał na myśli swój upadek, kiedy pisał do wiernych słowa napomnienia: „Trzeźwymi bądźcie i czuwajcie, boć przeciw-

184

iiik wtisz djabel. jako law ryczący krąży, szukając kogoby pożarł, któremu się sprzeciwiajcie mocni w wierze" (I. Piotr. 5. 8 —- 9). Gzy Piotr na każde pianie koguta płakał, nie wiemy, ale jedno wiemy pewno. Wiemy, ze 29-go czernią 67-go roku po Chrystusie, na jednym z pagórków rzymskich stał krzyż, a na nim głową w dół ukrzyżowany Piotr. Ten sam Piotr, który w chwili słabości wypaił się Chrystusa, ale męczeńską śmiercią odpokutował swój grzech . 0, Chryste Ukrzyżowany, daj, abyśmy popruwili nasze grzeszne życic, żebyśmy spokojnie i radośnie mogli stanąć przed Tobą w o]ozyz nie chwaty i ssc-ząśriu mlecznego. Vmen.

XXIII. PIŁAT. Kochani Bracia w Chrt/sfnsie’ |

'ula ]hmIlość. złość i nikczcnmość. niewierność i niewdzięczność serca ludzkiego ujawniła się w czasie cierpień Pana Jezusa. Widzieliśmy straszny grzech Judasza smutny upadek Piotra, dziś przepatrzymy się słabemu charakterowi Piłata. Obo­ wiązkiem Piłata, było bronie sprawiedliwego i niewinnego 'Chry­ stusa przed krwawy zemstą zachłanuycłi Żydów, tern bardziej, że przekonał się o niewinności Chrystusa. — pomimo to jednak potwierdził wyrok skazujący Co ua śmierć. Czyn ten świadczył o słabej, niezdecydowanej woli, o decyzji człowieka ociągającego się przed poniesieniem ofiar\ na rzecz sprawiedliwości. U dzisiejszem kazaniu przedstawię I) Piłata, żebyśmy mogli zrozumieć II) jego decyzję w sprawie Chrystusa i III) jego tragedję. 1. Piłat. W izasach Chrystusowych kraina żydowska była prowincją rzymską. Przedstawił mlem władzy cesarskiej od 2Ci do db-go r. był w niej Piłat. A) Wiemy, że Piłat nie reprezentował rzymian o „stalowych charakterach". Kraina żydowsska była mało znaczącą prowincją w potężnem imperjum rzymskie®, wice cezar z pewnością nie po.-balby tu najlepszego męża stanu. Zaufani ftezara nie bardzo kwapili się o stanowisko rządcy Palestyny: kraj ten nie dawał ani dochodów', ani zadowolenia, jak inno prowincje, a ciągle bunty Żydów' narażały na rozmaite nieprzyjemności.

18o

Piłat starał się jak najwygodniej urządzić sobie życie, żeby mieć jak najmniej nieprzyjemności ze strony niesfornego żydostw a. Żyć dostatnio i nie denericoicuć sie, było hasłem Piłata. Piłat mógł się urządzić wygodnie pod tym względem, ni­ czego mu nie brakowało, ale o spokoju trudno było marzyć. Piłat, był człowiekiem żonatym, więc tem bardziej mógł sie obawiać rozmaitych zatargów’ z Żydami, bo z pewnością żona jego dużo słyszała o Chrystusie, który był głośny w całej ziemi żydow skiej, jako nowy prorok, czyniący’ niezwykłe >uda. o któ­ rymi lud wyrażał się z zachwytem. Wieści te mogły zaniepokoić Piłata. Wyczuwał, że sprawa tego proroka dostanie się do Najwyższej lłady żydowskiej i znajdzie się przed jego trybunałom, często bowiem słyszał, że kapłani niechętnym okiem patrzą na sprawy nowego proroka. Piłat, człowiek z natur} sznkająey wygód, nie chciał się mie­ szać w tę sprawę. H) To, czego się obawiał, nastąpiło wcześniej, niż przy­ puszczał. Zwykli na święta wielkanocne Żydzi tłumnie zjeżdżali do Jerozolimy, tak samo było i wr roku 33-eim. W tym okresie, żeby zapobiec ewentualnym rozruchom, I‘iłat obecny był w mie­ ście. Tegoroczna Wielkanoc zapowiadała się nadzy \ czajnie. bo z pewnością przybędzie na święta do Jerozolimy' i nowy prorok, o którym krążyły wprost nieprawdopodobne wieści, że wskrzesza zmarłych, że lud jest nim zachwycony do tego stopnia, iż chce go okrzyknął' królem. Ten ostatni powód przeraził Piłata. Gdyby to była jakaś kwestja filozoficzna, albo religijna, nie troszczyłby się o to. ale była to kwestja polityczna, ((krzyknąć kogoś królem, zna­ czyło to podnieść bunt przeciwko państwu rzymskiemu. On, Piłat, jako przedstawiciel cezara, jako noszący tytuł „ainicus Paesaris", „przyjaciel cesarza", nie może na coś podobnego pozwolić! Rzecz zrozumiała, że Piłat, myśląc wr ten sposób, ucieszył się na wieść, że Chrystusa pojmano. Chwała Bogu. będę miał spokój — pomyślał. Żydzi sami sobie dadzą rade z prorokiem buntownikiem! Mniijsza o to. czy ma rację, czy mc. niech t' .ko uspokoją się umysły i niech mi nie zawracają głowy’ . . .

187

Ale radość Piłata nie trwała długo. Żyilzi zasadzili na śmierć proroka. ( hrystusa. dlatego J&gó sprawa oparła sio o tr\ bunal namiestnika, bo Żydzi nie mogli, bez potwierdzenia wiadra cezarowej, wykonywać wyroków śmierci. Kiedy Najwyższa lłada skazała ( 'liry.-dusa na śmierć. cały tłum, wreszcząc i hałasu­ jąc, udał się ze Skazańoem do Piłata, żeby potwierdził wyrok Sanhedry nu. dezus stanął przed Piłatem. II. Chrystus przed Piłatem. i okiem, czy stanąć po stronie Jeyo oskarżycieli? A) Z początku zdawało się, że stanic po stronie ( hrystusa. że przemówi jego ustami poczucie prawa i rzymianina! Tłum wrzeszczał, domagał się śmierci Chrystusa, ale Piłat chciał wpierw poznać przyczynę, dla której osądzili Go na śmierć. Zapytał więc ,,Za oo skargę przynosicie przeciwko człowiekowi ternu?" (Jan. 18, 29). Ale tłum jeszcze głośniej domagał się potwierdzenia wyroku. Na to Piłat zasłonił się powagą swego stanowiska i zadecy­ dował szczegółowo rozpatrzyć sprawę Chrystusa. Pomyślał: zo­ baczę, co to za człowiek, ten Prorok. Gzy naprawdę podburza naród, zakazuje płacie podatek dla cezara, mniema się być kroldrh (Łuk. rozdz. 23). Jeśli to wszystko tira wda, Iliada Alu!. . . Chrystus spotkał się z Piłatem po raz pierwszy, możemy więc sobie wyobrazić, jak wyniośle zachowywał się Piłat, potężny namiestnik mocarstwa rzymskiego, wobec skromnego, złamanego bólem, łagodnego Chrystusa!

188

To ma ty ć ten buntujący Prorok? Ten. który chce być królem? Inaczej sobie wyobrażałem postacie, królewskie! Praw­ dziwą monarszą postacią jest naprzykład mój cezar, przed którym drży cały cywilizowany świat! Postawa moja jest również repre­ zentacyjna. . . ale Ten niepozorny Chrystus, bezbronny, skrępo­ wany. złamany bólem ma być kandydatem na króla?!. . . Z lekceważeniem pyta więc Chrystusa: „Tyś jest król ży­ dowski?" (Jan. 18, 33). Z tonu można było poznać, że taki król z pewnością nie zaszkodzi cesarstwu rzymskiemu! Hj Chrystus odpowiada spokojnie, łagodnie, a słowa Jego zapadają głęboko w duszę Piłata: „Królestwo Moje nie jest z tego św iata ... Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, abym świadectwo dał prawdzie" (Jan. 18, 3(> — 37). Łagodne stówa Chrystusa zrobiłyr wrażenie na Piłacie! lYzeszyly całą, jego postać. Może przypomniał sobie swoją młodość, kiedy jeszcze przyświecała mu idea prawdy-, kiedy uzna wal różnicę między’ dobrem a złem, między cnotą, a występ­ kiem. między szlachetnością a podłością, kiedy prawda byia ideałem jego życia, ale została pogrzebana w gruzach życia! Napotkał ludzi łaknących sławy’, powodzenia, bogactwa, wygód_ gardzących cnotą, uczciwością, szacunkiem, prawem i sprawie­ dliwością -. . Później oswoił się z tern i sam się do nich przyłą czył. . . karmił się ich filozofją i przesiąkł ich haniebnemi, podłemi zasadami. . . ale dobrze mu z tem by ło . . . Kiedy przy­ pomniał sobie to wszystko, zapytał z cynizmem: „Co jest prawda?" (Jan. 18, 38). ( o to jest, prawda? Prawdą jest siła legji rzymskich! 1’iandą jest bogactwo Rzymu! Prawdą są rzecz' podpadające pod zmysły, które można zmierzyć i zważyć! Prawdą jest powo­ dzenie. przepych, bogactwo, dobrobyd. życie beztroska ! Cseinże jest wobec tego dusza, cnota, prawda w takiem znaczeniu, jak ty lozumiesz? . . . Tak mówił i tak myślał Piłat. Tak mówią pokrewni mu duchem dzisiejsi sceptycy i niedowiarkowie, którzy z szyderczym uśmiechem współczują i ubolewają na widok prawdziwej prawdy, cnoty' i wiary. C) ]>la Piłata, prawdy były tylko dobra matorjalno, obcą była mu prawda ducha i wiary: uznał Chrystusa za niewinnego, ale kazał Go ubiczować!

189

„Nie znalazłem w tym człowieku żadnej winy z tych, o któ­ rych nań skargę kładziecie, przetoż skarawszy Go wypuszczę" Łuk. 23, 14. 16). Dziwne rozumowanie, co za logika? Nie znalazłem w Nim winy, więc. . . Go ukarzę! Kozumny człowiek zakończyłby wniosek. Jeżeli ktoś jest niewinnie posądzony, a zbadałem oprawę, więc puszczam na wolność oskarżonego! To jest postę­ powanie logiczne, sprawiedliwe, decyzja człowieka z charakterem! Piłat był jednak nędzną kreaturą moralną! Chciał dogodzić i sprawiedliwości i Żydom, którzy na podstawie fałszywych dowodów oskarżyli Chrystusa. Stąd wypaczone rozumowanie: Chrystusa irważam za niewinnego — więc każę Go ubiczować. Rozumowanie niedorzeczne, — a jednak wielu ludzi podobnie czyni. Wiem i czuję, że Chrystus ma racje, piękna jest Jego wiara, w7zniosla Jego nauka, Jego prawa są słuszne i rozumne... ale nie poddam się im, bo wymagają odemnie dużo ofiar, poświę­ cenia, a światby to wyśmiał! Podobnie, jak Piłat, myśli „dziecko Chrystusowe", „chrześcijanin" tylko z metryki, który osłem życiem, moralnością przeczy zasadom Chrystusowym. „Nigdy nie sprzeciwiłem się światłu" — powiedział o sobie ■wielki konwertyta angielski, kardynał Newman. Jakże radować się musi dusza człowieka, który może o sobie powiedzieć: zawsze postępowałem zgodnie ze swojem sumieniem i z poczuciem moralności! D) Piłat nie mógł tego o sobie powiedzieć, to też z ubole­ waniem myślimy, co się działo w jego niezdecydowanej duszy, jaki ból i niepewność w niej nurtowały. Piłat pomimo swojej godności, jako przedstawiciel cezara i potęgi zbrojnej mocy, był jak słaba trzcina, zdana na podmuch wichru: był tchórzem, ■człowiekiem nie mającym własnego zdania, czego Żydzi nie omieszkali wykorzystać. Piłat używa rozmaitych wykrętów7, żeby tylko nie wypowie­ dzieć swego zdania! Posyła Chrystusa do Heroda, żeby Go ten sądził, ale Herod odsyła Chrystusa z powrotem. Wtenczas Piłat podaje wniosek uwolnienia Chrystusa, gdyż był zwyczaj, że z racji święta wielkanocnego wypuszczano jednego ze skazańców, -— ale lud domagał się, by uwolniono Barabasza, a Chrystusa skazano na śmierć.

190

Wtenczas Piłat każe Chrystusa ubiczować, myśląc, że tern zadowolili sic1 lud, ale rozjuszone żydostwo na widok krwi jeszcze natarczywiej domaga się śmierci Chrystusa. Wrogowie Jezusa skoro poznali, że można się targować z Piłatem, uderzyli w naj­ słabszą stronę jego charakteru. „Jeśli Tego wypuścisz, nie jesteś przyjacielem cesarskim" (Jan. 19. 12). Poznali Piłata! „Nie jesteś przyjacielem cesarskim!" Aha, więc oni chcą innie oskarżyć przed cezarem! Co on na to powie? Czy nie stracę jego łaski? Chciałbym uwolnić tę nieszczęśliwą ofiarę kłamstwa, ale jaka czeka mnie opinja u cezara, jeśli oni mnie oskarżą? Jaka będzie moja przyszłość, mój awans?. . . Ostatecznie, czyr ten jeden człowiek cierpi niesprawiedliwie?. . . I tak raz musi umrzeć! Głupstwo. . . nie trzeba się tern tak bardzo przejmować! ..Ibis ad crucem1', „pójdziesz na krzyż11 — powiedział Piłat, ..wtenczas tedy podał Go im. iżby był ukrzyżowany" fJan. 19. 16). III. Tragedja Piłata. V) Tragedja Piłata mieści dla nas poważne napomnienie. Piłat mógł uwolnić Chrystusa, gdyby był człowiekiem z cha­ rakterem! Gdyby się nie targował z Żydami o los Jezusa, ale stanowczo zadecydował: „Ten człowiek jest niewinny, puszczam Go na wolność i basta!11 Ale Piłat był. za slaby, żeby tak postąpić! Nie miał odwagi, by konsekwentnie działać. Byrł tchórzem, człowiekiem bez zasad, chwiejnym, szedł za zdaniem większości, gotów na wszystko — z wyjątkiem obrony prawdy! Dziś na każdym kroku widzimy' ofiary opinji publicznej, które nie mają własnego wyrobionego zdania, ale zmieniają swoje przekonania zależnie od opinji ogółu, lub większej garstki zwolenników! „Nie zrobiłby m tego sam na własną rękę11 — słyszymy często usprawiedliwianie się. Nie poszłabym na bal w tak głę­ boko wyciętej sukni, alebyT mnie wyśmiano, że jestem dziwaczką; zgodziłabym się mieć dwoje, troje dzieci, ale opinja publiczna wyśmiałaby mnie za to: „nie prenumerowałabym pisma, o którein

19)

pan mówi. że jest niemoralne, ale naogól uchodzi za odpowiedni dla nowoczesnej kobiety. . . “ Prawda, Piłat również nie skazałby na śmierć Chrystusa, gdyby się nie kierował zdaniem Żydowi Al gazetacli często spotykamy ogłoszenie: ,Samodzielny pan poszukuje mieszkania", ale rzadko spotkać samodzielnego, stanowczego człowieka z charakterem, któryby śmiało bronił prawdy i wypowiedział swoje przekonania religijne i moralne. Prawda nigdy nie będzie miała ogólnego popytu. Prawda często jest zapoznana i wzgardzona. V bez prawdy ludzkość zginie! Ludzkość zginie, jeżeli nie będzie miała jednostek o silnych charakterach, o które rozbija łvby się fałszywe zdania ogolu, któreby śmiało, nawet kosztem własnego życia stawały’ w obronie prawdy wobec napaści zepsutej opinji ogółu. Kompasy’ parostatków’ zaopatrzone są w pole neutralne, żeby' nie ulegały wpły wom innych magnesów’, żeby’ dokładnie mogh wskazywać kierunek. Tylko jednostki o siluy’cli charakte­ rach. niezależnych od utartej opinji ogółu mogą przodować ludzkości i prowadzić ją na wyżyny' prawrdziw’ego postępu! B) AY tragedji Piłata tkwi ważne upomnienie:
192

towej mają ci, którzy płyną z prądem neópoganizmu i wypowia­ dają się za wolną miłością i rozerwąlnośaią małżeństwa. C) Piłat umył sobie ręce na znak, że nie jest winien w spra­ wie Chrystusa. Nie kubeł wody, ale nawet cały Jordan nic mu nie pomoże, — ba wody całego świata nie zmazą jego grze­ chu! . . . Czy Avoda całego świata mogłaby zmyć grzech jego duszy? Jaki? Ten, że postąpił wbrew swemu sumieniu' Bracia! Czy zawsze idziemy za głosem sumienia? Czy często • nie kierujemy się » życiu, w zasadniczych kwestjacli wiary i moralności, względami ludzkiemi? Co powie ten, lub tamtem, czy nie wyśmieją mnie sąsiedzi, że jestem pod „pantoflem", że bez wiedzy męża nie pójdę na zabawę, że jestem dorosły, a postępuję ściśle według rad rodziców. . . że dla awansu nie ustąpię z zasad moralności. . . Zbadajmy, co mówi nasze sumie­ nie; czy nie postępowaliśmy wbrew jego ostrzeżeniom? „Proszę mi nie zawracać głowy jakiemś tam sumieniem!" — słyszymy często tegor rodzaju lekkomyślne słowa. Właśnie to jest największe zło dzisiejszego świata, że mało, albo zupełnie nie liczymy się z głosem sumienia. Sumienność, obowiązkowość, uczciwość, — to są rzeczy zapomniane, stare, niemodne! Wier­ ność w małżeństwie? To głupie gadanie! D) Wprawdzie sumienie można na pewien czas uciszyć, ale jeśli obudzi się — to przemówi strasznym głosem! Smutny przykład Piłata, uczy nas, że lepiej jest kosztem trudów i ofiar iść ciężką drogą obowiązków i cnoty, bo to podnosi nas na duchu, gdy tymczasem wygodne życie bez zasad jest krótkotrwale. i strasznie się mści już na tym świecie. Jak postępowała daleza karjera Piłata, nie wiemy szczegó­ łowo, — jedno wiemy napewno, że śmierć Chrystusa nie przy­ czyniła się do upragnionych awansów. „Jeśli Tego wypuścisz, nie jesteś przyjacielem cesarskim" (Jan. 19. 12), — wygrażał się tłum. Piłat uległ namowom i wydał Chrystusa na śmierć! Czy został przyjacielem cezara? Nie! Histon k Józef Flawjusz zaznacza (Antiq. 18, 3, 1: 4, 2), że w 3G roku Piłat został wezwany do Rzymu, żeby zdać swój urząd. Zanim przyjechał do Rzymu, cezar Tyberjusz umarł. U Euzebjusza (Hist. eccl. 2, 7) czytamy, że za panowania Kaliguli Piłat odebrał sobie życie. * % *

193

Historja mówi mało o losach Piłata, natomiast legenda daje nam wzruszającą naukę, godną ze wszech miar na uwagę! Płynąc łóCjką przez jezioro Yierwaldstadt, przykuwa nasz wzrok góra dziwnego kształtu, zwana Piłat. Piłat? Skąd ta dziwn i nazwa? Mówią, że po śmierci <'liry stusa prześladowały Piłata straszne wizje. Napróżno uciekał do swoich marmurowych komnat i głowę chował w dłonie, zawsze stała przed nim krwawa postać i pytała: „dlaczego skazałeś Mnie niewinnego na śmierć?" Piłat nie mógł długo tego wytrzymać, wyjechał w obce kraje, ale krwawa postać Chrystusa wszędzie szła za nim. Zrozpaczony błąkał się bez celu po świeoie, aż przy szedł nad jezioro Yierwaldstadt, z rozpaczy rzucił się do wody i utonął, ale woda wyrzuciła go na brzeg i jakieś nieznane duchy zawanły na jego ciało olbrzymią górę na wieczną czasów pamiątkę i góra ta zowie się Piłat. To tydko legenda. Ale fakt, że Piłat był człowiekiem bez charakteru i jego Smutne wspomnienie pozostało w chrześcijańskiem wyznaniu wiary daleko wyraźniejsze, niż w legendzie. Codzień w naszych modlitryach przypomina my sobie imię riłata. człowieka bez zasad i woli, który zgodził się na największe morderstwo, jakio znamy historji świata. Po wwsłuchaniu tego kazania, wróciwszy' do domu, zasta­ nówcie się na chwilkę nad słowami, które wypowiedział Chrystus, skazany na śmierć przez Piłata: „Który Miiie wyzna ^trzal ludźmi, wyznam go Ja. też przed Ojcem Moim, który jest ir mebiesiedt, a któryby się Mnie zapad przed ludźmi, zaprę się go i Ja pized Ojcem Moim" (Mat. 19. 3-2 33). Amen.

13

XXIV. HEROD. Kochani Bracia w Chrystusie! dziejach Jezusowego cierpienia spotykamy straszne fakty. Niektóre pobudzają nas do łez, szczerego współczucia, inne oburzają nas na widok strasznej zbrodni ludzkiej; są też rzeczy, które napełniają niemem przerażeniem, i o nich będę mówił w dzisiejszem kazaniu. Bolesny jest widok, gdy włóczą Chrystusa po różnych urzę­ dach śledczych! Trudno sobie wyobrazić, ile przeżył On upoko­ rzeń, zanim został skazany na śmierć. Po pojmaniu w ogrodzie Getsemany, zaprowadzono Go do Annasza, stamtąd do Kajfasza. Kajfasz skazał Go na śmierć, i posłał w celu potwierdzenia wyroku do Piłata. Piłat nie znalazł winy, ale z powodu gróźb Żydów, bał się wypuścić Chrystusa na wolność. Kiedy się dowie­ dział, że Jezus jest z Galilei, gdzie Herod, który był w tym czasie w Jerozolimie, sprawował rządy, wysłał do niego Chry­ stusa. Myślał, że w ten sposób uwolni się od całej sprawy. Niech sobie Herod sądzi swojego obywatela. Człowiek nie chce wierzyć oczom, kiedy czyta w Ewangelji, że Herod miał decydować w sprawie Chiystusa. Herod! Ten kacyk, faworyt cezara rzymskiego, który nad brzegiem jeziora Genezaret w Tiberias wybudował sobie wspa­ niałe pałace, gdzie w otoczeniu swoich wielbicieli, z żoną swego brata, Herodjadą, prowadził życie rozpustne! Trudno sobie wy­ obrazić rozpustę, jaka była na dworze Heroda, który dla kaprysu swojej kochanki kazał ściąć głowę wielkiego ascety i proroka, świętego Jana Chrzciciela. Chrystusa przywleczono do Heroda i ten rozpustnik miał decydować o Jego losach! O gorzka iron jo ludzkiej sprawiedliwości!

W

I9ó

Kochani Bracia! Towarzyszmy Chrystusowi i na tej drodze upokorzeń. Stańmy w czasie upokarzających poniżeń przy boku Jego z modlitwą przebłagania na ustach i zastanówmy się nad nauką, wypływającą z Jego zachowania się wobec Heroda. I.

Przeszłość Heroda. A) Chrystus przed Herodem. Była to chwila, kiedy Herod po raz pierwszy widział Chrystusa, — jak mówi Pismo święte — uradował się Herod, „bo Go od dawnego czasu pragnął widzieć1' (Łuk. 23, 8). a) Nareszcie ma przed sobą Chi i/stusa! Stoi przed nim obez­ władniony, wymęczony. Teraz się Nim pobawię — myślał sobie Herod, — odpłacę Mu się za Jego wyzywania — nazwał innie chytrym lisem!. . . Istotnie Pan Jezus pewnego razu nazwał Heroda lisem: „Idźcie i powiedzcie lisowi onemu" (Łuk. 13, 32). Poczekaj! Teraz lis pokaże, co może! We wspaniałej sali audjencjalnej zebrała się cała świta Heroda, by podziwiać sztuczki cudownego Proroka. Niektórzy mówią, że i piękna pa­ sierbica, Salome, cierpiąca na reumatyzm, była obeana. Herod postanowi! wykorzystać cudowną mm Jezusa, by uzdrowić swą pasierbicę. b) Chrystus stoi przed Herodem, „który Go pvtał wielu mowami, a On mu nic nie odpoiviadalu (Łuk. 23, 9). Chrystus ani słówkiem nie odpowiedział na pytania Heroda! A jak łatwo mógł pozyskać jego względy, wtedy z pewnością wypuszczonoby Go na wolność; napróżno wściekaliby się jego wrogowie, nicby nie pomogło! Pan Jezus wiedział o tern, że gdyby trochę względnie traktować sprawę, pominąć słabości Heroda, otrzymałby wolnoSć. Ale nie okazał nawet najmniejszych względów Herodowi, „który Go przyjął wielu mowami, a On mu nic nie odpowiadał". Kto nie zna przeszłości Heroda, tego zastanawia zachowanie się Chrystusa, ale zrozumiemy grobowe milczenie Pana Jezusa, jeśli przyjrzymy się osobie i życiu Heroda. B) Kim był Herod? i:r

196

u) Herod, o którym mowa. nie jest to Herod m&rderca niewiniątek w Betlejem, tylko jego następcą H e r o d A n t y p a s . Porzmił on swoją żonę i żył w nieprawe m związku z żoną brata, Herodjadą. Dla fantazji swojej kochanki kazał zamordować świętego Jana Chrzciciela, prowadzi! życie hulaszcze, gorszące i dlatego Pan Jezus odnosił się do niego z taką pogardą. Chrystus czuł niewymowny żal do Heroda z powodu za­ mordowania świętego Jana Chrzciciela. który byl mężem spra­ wiedliwym. uczciwym, ofiarnym, karnymi. Pan Jezus wyważał się o nim jak najlepiej: ,,Zaprawdę powiadam wam, nie jo wstał miedzy narodzonyuni z niewiast większy nad Jana Chrzciciela11 (Mat. 11. 11). Tak kryształowy' mąż. jakim był ś ir / ę f y J a n C h r z d c i e l . bohaterski obrońca jtraw Bożych, nie zachwiał się ni widok potęgi Heroda i śmiało jotępiał jego rozpustne życie, zarzucając mu, że pojął nieprawnie zonę swego brata. „Me godzi się tobie mleć żonyr brata twego11 (klar. 6, 9). Herod mało się przejmował napomnieniem Jana Chrzciciela, ale wiarołomna niewiasta nie mogła ścierpieć słów prawdy. Wprawdzie ten prorok ma olbrzymii posłuch u ludu i wdelu zwolenników', ale nie zniosę, żeln na mnie wygad\ wał i nazywa! mnie rozpustnicą, — każ go uwięzić! — namawiała Heroda — Herodjada. I uwięziono świętego Jana. Czy' Herod b,v jtojirzoSlal na uwięzieniu Jana ( łhrzciciela, nie wiadomo, ale fakt, że uległ namowie swojej kochanki i kazał zamordować wielkiego proroka. . . Kto stanął na pochyłości grzechu, ten szybko stacza się w przepaść! b) S ta ł o .sic to >r te n .s/io.-tob: Herod obchodził swoje imie­ niny', był porządnie podchmielony, tak jak i jego biesiadnicy', a Herodjada, jego kochanka, pozwoliła swojej dorosłej oóree. Salonie, zatańczyć przed gośćmi. Roznaiuiętnioiiy Herod przy­ pomniał sobiĆ ostre napomnienia Jana Chrzciciela: „Nic godzi się tobie mice żony brata twego11. Wzburzenie Heroda nie uszło chytrego wzroku kochanki, która czekała tylko na. sjiosobną chwilkę, by wyłudzić pozwolenie na okropny czyn. Ha sali robiło się coraz weselej, gorące południowe wino rozebrało gości, oczy wszystkich błyszczał', zabójczym ‘(gniciu upojenia . . . Salome z gracją wykonywała namiętne figury wschodnich tańców ...

197

matka z zadowoleni^ spogląda na zgrabną post ar swej rólki, rzekająr. kłody przemoyyic do serca. Sr rodu. Herod upojony winem i tańrem dziewczyny, daje słowo honoru wobec gości, że o cokolwiek poprosi Salome, da jej, chociażby to była połowa królestwa. llcrodjada czuła, że zbliża się decydujący moment, czas zemsty nad .Janem Chrzcicielem i, jak żmija syczącym głosem szepce córce: Proś o głowę dana Chrzciciela! Słyszysz, o nic innego! Żądaj tylko śmierci tego złośliwego proroka! Salome stanęła przed Herodem i z dumą, śmiało, rozkazu­ jącym tonem powiedziała: „Chcę, abyś mi zaraz dał na misce głowę Jana Chrzoi(iiela“ (Mar. 6, 2.1). Herod przeraził się; choć był pijany i upojony wdziękami młodego ciała tancerki, przerażała go myśl, że niesprawiedliwie pozbawi życia człowieka . . . może oprzytomniał na chyyilę i uznał, że Jan Chrzciciel ma rację, nazywając go wiarołomnym małżon­ kiem, rozpustnikiem, — co się działo w jego duszy nieryiadomo. . . Pismo święte zaznacza, że „zasmucił się“. Chciał obronić Jana, ale stanął na pochyłości grzechu i stoczył się po niej. Dał rozkaz, żeby ścięto głoyyę Janorvi. Herodjada dobrze obmyśliła plan zbrodni, przy pomocy alkoholu i swojej ( orki rwkorzystała sposobną chwilę i słabość Heroda. Zakrwawiona głoyva znalazła się na misie w rękach pięknej tancerki. Tak zakończył życie największy prorok. Herodjada z zado­ woleniem patrzyła na ociekającą krwią głoyyę . . . Bracia! Herodjada i Salome darmo umarły, ale rv liistorji ludzkości często w\ stępują pod innemi imionami. Świat pełen jest Herodjad, które przysięgają krwawą zemstę Kościołowi, że się ośmiela potępiać ich yyiarołomne życie, że zabrania im wstępOyvać za życia prawoyyitego męża w norce związki małżeńskie! Nowo­ żytne Herodjady z oburzeniem wołają: „Jakto? Co ma Kościół do mojego osobistego życia? Rzucę męża i rviarę katolicką i yyyjclę zamąż!“ Na każdym kroku spotykamy urodziwe Śalome, które upajają trzeźwych mężczy zn, a pijanym zupełnie odbierają przytomność; słychać ochrypłe głosy oszołomionych powabem ciała mężczyzn: Dam ci, co tylko zechcesz, pieniądze, honor, majątek, yyładzę . . . tak, wszystko, wszystko. . . Współczesne kurtyzany nie żądają

198

głowy świętego Jana Chrzciciela, ani połowy królestwa, — t\ lko mordują dusze upojonych namiętnością i alkoholem Herodów. II. Milczący Chrystus. A) Chrystus przed, Herodem milczał, w ten sposób bardziej go upokorzył, niż gdyby go najgorzej zwyzywał. Mowa jest po­ tęgą, ale milczenie czasem bardziej zdruzgoce. a) Biedny Chryste, dokąd się dostałeś! Wiele cierpiałeś z powodu korony cierniowej, biczowania i szyderstwa, — ale doznałeś największego bólu, kiedy zaprowadzono Cię do sali kapiącej od bogactw, przed oblicze rozpustnego Heroda, przed jego pochlebców i nałożnice! Teraz łatwo zrozumiemy, dlaczego Chrystus milczał u oto czeniu grzechu i podłości. Sala przepełniona wyziewami roznamiętnionycli ciał, zapachu alkoholu, nie odpowiadała powadze trybunału sprawiedliwości. W domu, gdzie z każdego kąta szczerzyła zęby rozpusta, gdzie podeptano świętość małżeństwa i cnoty, gdzie wszechwładnie panowała kurtyzana za swoją córką, pomocnicą grzechu, gdzie płynęła krew niewinnej ofiary, męża nawskroś uczciwego i świętego, Chrystus nie mógł zabrać głosu. Wiemy, że chętnie rozmawiał, rozpraszał troski i bóle, gor­ liwie nauczał łaknących prawdy, chętnie dysputował z uczonymi swego narodu. — ale teraz, przed władcą Galilei milczy i lekce­ waży bobie potężnego monarchę. Chrystus nie poskąpił słów dla jawnogrzesznicy, serdecznie rozmawiał z Samarytanką, która porzuciła, pięciu mężów, ale wszystkie te osoba okazały skruchę i żal za swoje grzechy. Herod był jedynym człowiekiem, którego Pan Jezus spotkał i nie odpowiedział na jego pytania. Cłmstus rozmawiał z Piłatem, z Annaszem, z Kajfaszem, z ukrzyżowanym łotrem, — tylko do Heroda nie odezwał się ani słowem: „Nigdy tak człowiek nie mówił, jak ten człowiek" (Jan. 7. 46) — mó­ wiono o Chrystusie. Można powiedzieć, że nigdy żaden człowiek tak druzgocąco i lekceważąco nie milczał, jak Chrystus przed Herodem. Stówka nie rzekł, bo rozpustnik nie b y łg o d z i^ by Chrystus do niego przemówił. Herod był człowlefueu ptfijwm. cynikiem, któiy pił grzech, jak wodę, który zatracił poczucie i zabił sumienie. V

199

b) Straszną jest rzeczą, kiedy ir człowieku umrze głos Boży, głos sumienia! Dopóki sumienie dręczy, pali, możliwy jest jeszcze ratunek, ale grozi wielkie niebezpieczeństwo zupełnej zguby, jeżeli sumienie zamarło. Bracie! Gdybyś teraz stanął przed Chrystusem, — jak są­ dzisz — czy rozmawiałby z tobą? Zastanów się . . . Najgroźniej karze Bóg, zostawiając nas samych! Dopóki nas karze, zsyła klęski, cuci bólem i cierpieniem — jesteśmy w pro­ mieniu działania Jego łaski. Ale biada, jeśli przestanie się nami zajmować! Teraz rozumiemy błaganie Psalmisty: „Nie milcz, Panie, nie odchodź odemnie“ (Ps. 34, 22). „Do Ciebie, Panie, wTołam, Boże moj, nie milcz przede mną“ (Ps. 21, 1). Często słyszymy narzekanie: Jestem człowiekiem religijnym, • uczciwymi, a życie moje jest pasmem niepowodzeń. Spotykam mnóstwo łajdaków, liultajów, leniwych, rozpustników, którym uśmiecha się szczęście, którym powodzi się w życiu. . . Bracie! Posłuchaj napomnienia Psalmisty: „Nie oburzaj się z powodu złośliwych ani zajrzyj czyniącym nieprawość" (Ps. 36, 1). Kaczej przerażaj się ich powodzeniem i spokojem. Czy wiesz, komu daje się folgę w jedzeniu i piciu? Więźniom skazanym na śmierć. Biada, w kim zamarł głos Boga, głos sumienia! Przed burzą bywa
200

h) Dzisiejsza śmiał pełen jest llcrodótr! Wielu jest. którzy nie mogą przy sufeit śeiorpieć uczciwości, sumienności, którzy pokpiwają z wiary i warjatami nazywają ludzi uczciwych, by odwrócić uwagę od Avłasnej podłości. Świat pełen jest ludzi, dla których nic istniej- żadna świętość, wielkość, żaden ideał, którzy wszystko, czego sic dotkną, skalają grzechem i porwą na dno rozpusty! Ile razy słyszymy kpiny grzesznego, wyzutego z uczciwości świata z Kościoła, z ludzi porządnych, sumiennych, pracowitych, gorliwych?! Szyderstwo jest najstraszliwszą bronią, która tysiące, miljony ludzi zabija na drodze uczciwmści — ale dla Chrystusa musimy je pokonać! Uozpustmk i wiarołomca Herod odział Jezusa w biały płaszcz i nazwał (Jo warjatem. Dzisiejszy świat drwi i wyśmiewa ludzi o śnieżno białych duszach — nazywa ich nienormalnymi, zboczeńcami, warjatami Chrystus milczeniem odpowiadał ciekawemu llerodowu i jego pochlebco®, stał bez słowa, niezachwiany, pełen powagi. Wiurny, jak trudno wśród szyderstw zachować równowagę duszy; trudno wśród miłych znajomych o lekkich obyczajach wytrwać wdernie przy zasadach wiary i moralności! Ile to razy słyszymy drwinki, uśmieszki, widzimy grymasy i krzywienia się nowo< zesnych Herodów- na- widok ludzi o prawdziwie chrześcijańskich zasa­ dach, którzy należycie pojmują miłość, małżeństwo, dzieci, życie społeczne. Jak często ludzie źli szyderczo odzywają się o ludziach stałych zasad, nazywając ich „bigotami", „zacofanymi", „nie­ uspołecznionymi", „nie nadającymi się do dobrego tow-arzystwa". Smutek ogarnia nas, słysząc tego rodzaju opinję z ust jednostek, których pełno dziś na ulicach i w towarzystwach! Młodzieńcze, jesteś warjatem, że prowadzisz życie uczciwe i czyste!. . . Czy zwarjowałaś, będąc tak młodą, siedzisz w domu i nie używasz śwuata?... Nie mogę zrozumieć, że pani, będąc tak piękną, młodą, pilnuje tylko swojego męża i dzieci?!... Pan jest nieroztropny, będąc w- tak krytycznem położeniu, a nie korzysta z nadarzającej się sposobności!. . . Tak mówią nowocześni naśladowcy Heroda. Dalby Bóg, żeby icli namowy odbiły się o nasze głuche, stanowcze i w-zgardliwe milczenie. Żeby jak najwięcej było

201

„warjatów11, „ludzi nienadającycli się do icli dobrego towarzv stwa1', żeby nasza młodzież, dorośli, starcy, mężczyźni i kobiety z dumą i odwagą stawiali zwycięski opói szyderstwom nowo­ czesnych Herodów' i pokonywali ich cyniczną ciekawość. Dziś również się powtarza fakt. o którym wspomina Pismo śv,ięte, że Piłat pogodził się z Ilciodem. pos\ łając doń Chrystusa, chociaż przedtem się z nim gniewał. Dziś rów nież wszyscy wro­ gowie Chrystusa łączą się z sobą. choć poza tern nic me mają wspólnego, a, uzęsto zwalczają się wzajemnie. JeSt to fakt stw icrdzony, na który nie potrzeba dowodów. Dla nas. zwolenników Chrystusa, płynie stąd wielka nauka, żebyśmy się stanowczo, wspólnemi siłami przeciwstawiali Jego i naszym wrogom, i wy­ trącili im bron z ręki przez dobry przykład, uczciwe życic, nie­ naganne pożycie małżeńskie, sumienną i gorliwą pracę, przez zakładanie i umiejętne prowadzenie stowarzyszeń, związków i instytucyj katolickich, społeczny cli. przez wzajemną miłość Chrystusową! *

*

*

Bracia! Stara legenda mówi, że kilka lat po ukrzyżowaniu Chrystusa, Salome, frywolna pasierbica. Heroda, eluiała pewnego razu przejść przez zamarznięte jezioro, ale lód załamał się pod nią i wpadła po szyję do wody; a kry odcięły jej wystającą głowę, tę piękną główTkę, która perlistym śmieciłem i czarownemi oczyma wywoływała burzę zmysłów w sercu ojczyma, która stała się powodem śmierci Jana Chrzciciela. Jest to tylko piękne opowiadanie, bez żadnych historycznych dowodów. Ale faktem jest, że Herod z całą świtą i swemi nałoż­ nicami stanął przed trybunałem Bożym, gdzie sądzi ten sam Chrystus, którego wykpił, wyśmiał i nazwał warjatem. . . Chrystus, jako Sprawiedliwy Sędzia, z pewnością przemówił do niego .. . Panie Jezu, chce tak żyć, bym stanąwszy przed Twojem Obliczem, byt czysty i wolny od zarzutów, które może spotkał1/ nieszczęśliwego Heroda. Amen.

XXV. CIERPIĄCY CHRYSTUS I KOBIETY. Kochani Bracia w Chrystusie! ostatnich kazaniach zapoznawaliśmy się z nadzwyczaj sniutnemi typami mężczyzn. Poznaliśmy charakterystykę zdrajcy Judasza, tchórzliwego Piotra, Piłata bez charakteru oraz zmysłowego Heroda. Straszna słabość ludzka i smutna nędza ciuchowa bije z tych postaci! To mężczyźni. Jak przedstawiają się kobiety, występujące w historji cier pienia Chrystusowego? Dzisiejsi księża niejednokrotnie musieli się zająć na ambonie niemiłą kwestją mody kobiecej, ich moralnemi wadami, powierz­ chownością, lekkomyślnością. Człowiek robił to niechętnie, ale konieczność tego wymagała. Niezmierna więc radość ogarnia człowieka, że można powiedzieć o kobietach słowa zasłużonego uznania i pochwały. Płeć żeńska nie odegrała smutnej roli w cierpieniu Pana Jezusa. Mężczyźni wyparli się Chrystusa, pojmali Go, osądzili, biczowali i ukrzyżowali. Kobiety zachowały się w sposób szla­ chetny, budujący. Dzisiejsze kazanie poświęcimy zagadnieniu: jaką rolę odegrały kobiety w cierpieniu Chrystusa? Niech to kazanie nietylko wyrazi pochwałę dla niewiast, ale zarazem pouczy, czcm była szlachetna rola kobiet w cierpieniu Chrystusa?

W

I. Żona Piłata. Pierwszą kobietą, która odegrała rolę w cierpieniu Chry­ stusa, była żona Piłata. Pan Jezus stanął przed Piłatem, otoczony wrogami, którzy domagali się Jego śmierci.

203

Wtedy przyszedł posłaniec ud żony Piłata z wiadomością: „Nic tobie i Sprawiedliwemu temu; albowiem wielem wycierpiała dziś przez sen dla Niegou (Mat. 27, 19). A) Wśród wielu wrogów znalazła się dusza, która Pana Jezusa nazywa „Sprawiedliwym"! Nareszcie odważył się ktoś zabrać głos w obronie Chrystusa! Kim była ta kobieta? Wiemy o niej bardzo mało, prawdopodobnie nazywała się Claudia Procula, mniejsza o jej imię. Z jej postępowania widać, że była kobietą uczciwą, sumienną, sprawiedliwą, nie mogła znieść haniebnego oskarżenia i stanęła w obronie Chrystusa. Należy podziwiać jej aawagę, że ośmieliła się bronić Pana Jezusa, kiedy prawie cały lud był zbuntowany przeciwko Niemu. Jestem przekonany, że taka kobieta, przy każdej sposobności, potrafiłaby zamknąć usta przeciwnikowi dobrych obyczajów, który' prawi niesmaczne dowcipy, że ośmieliłaby się w towarzy­ stwie zabrać głos w obronie wiary i prawa Bożego. A była przecież poganką. . . B) Żona Piłata nietylko dlatego, by okazać współczucie Chrystusowi, posłała to oświadczenie, ale powodowała nią troska o męża. Wiedziała, że Piłat ma wiele kłopotów w związku z tą sprawą, więc starała się w miarę możności w decydującej chwili przyjść z pomocą mężowi. Wiemy, że nie ustrzegła go przed popełnieniem błędu, ale zrobiła wszystko, co leżało w jej mocy. Bóg ocenia szlachetne zamiary. Ta mężna kobieta zasługuje na to, żeby mówić o niej, jako o wzorze żony! Spełniła rolę, jaką Bóg powierza żonom: była sumieniem rodziny, aniołem stróżem męża, jak cherub stała na straży w świątyni czystości i uczci­ wości domowego ogniska! Idealne żony bezwiednie, lub świado­ mie wzorują się na tej szlachetnej kobiecie, gdy starają się z pobudek miłości ocucić swoich mężów z odrętwienia i zapalić w ich sercach wiarę w Boga. Nie trzeba udowadniać, że są to prawdziwe, święte prawa żony. Bo te „prawa", które wywalczyła sobie nowoczesna kobieta w postaci posłowania, reprezentowania, agi+acji, chodze­ nia na rozmaite zebrania, — tylko ośmieszają kobietę i odrywają od jej praw dziwy eh, naturalnych i szczytnych zadań. C) „Wielem cierpiała dla Niego" — mówiła żona Piłata.


204

Szczęśliwy człowiek, jeśli może to powiedzieć przy wieczor­ nym rachunku sumienia: Dziś wiele cierpiałem clla Boga! Sta­ czałem zacięty bój ze swojemi namiętnościami; publicznie broni­ łem zasad wiary i moralności; taktownie i umiejętnie przyczy­ niłem *ię do nawrócenia człowieka, który od kilkudziesięciu lat żył zdała od Boga, od kościoła, starałem się być jasną gwiazdą dla błądzących po manowcach grzechu bliźnich. ,, Wiele cierpiała dla Niego Oto po* olaniu kobiety w Kościele! Często słyszymy ubole­ wania. dlaczego Bóg nie powołał kobiety do stanu kapłańskiego? Siostry, kobiety, panny — nie narzekajcie! Macie pełnie obo­ wiązki kapłańskie, tylko w innej formie; powinneście dbać 0 utrzymanie praw' wiary wt rodzinie, w towarzystwie, w życiu społecznem. Kobiety 'wzorujcie się na żonie Piłata! II.

Weronika. Drugą kobietą, która okazała serdeczne współczucie Chry­ stusowi była Weronika. Cisino święte nie mówi o niej. ale tradycja Kościoła z pie­ tyzmem wspomina o jej miłosierdziu. Kiedy' zmęczony' Chrystus, dźwigając, ciężki krzyż, szedł na górę Kalwarji, otarła z krwi 1 potu twarz Chrystusa ,swoją chustą. Jak piękną i szlachetną jest postać Weroniki wśród triumfu zla i grzechu! Słaba kobieta niosła pomoc i ulgę cierpiącemu Chrystusowi! IB każdej duszy istnieje obraz Chrystusa, ale niestety nie w każdej równie wyraźny! Kto dba. żeby' oblicze Chrystusa byio w duszy bliźniego piękne, wyraźne, ten spełnia podobny' uczynek, jak Weronika. Niestety, tak mało -ja,: dusz podobnych do duszy W eron ikr! Nasze miasta pełne są opryszków. uliczników, którzy bez­ czelnie sięgają do kieszeni przechodniów’ i wyuywuęją torebki z rąk paniom, — te wyrzutki tułają się i żyją bez opieki. O. Chryste, gdzie są dusze podobne do duszy Weroniki, któreby obmyły, oczyściły Twoje oblicze w duszach ludzkich?

20 5

Tysiące nędzarzy żyje w naszych wielkich miast u h. Kto łeb zliaay? Wiadomo, że jest ich mnóstwo. Zajmując się choć cokolwiek sprawami spolecznenii, człowiek z przerażeniem jlowia«tije się eo chwilę o jak.ejś nieszczęśliwej, chorej kobiecie, która już od kilku miesięcy leży gdzieś w wilgotnych suterynaeh bez środków do życia, wśród obdartych, głodnych dzieci, że w są­ siedztwie nocują cztery małoletnie sieroty, które tlało dnie spędzają na ulicy, żyjąc z żebraninę, i to jeszcze dobrze, bo nieraz z braku opieki staczają się w bagno rozpusty, kradzieży i niordorstwa! O, Boże. gdzie są ręce Weroniki, ktoreby otarły znój i krew z Twojego oblioea ó ('liryste, pomagając tym ni< szczęśliwym istotom. Pamiętajmy na słowa Pana .Jezusa: „Za­ prawdę powiadam v un: pókiśeie nie uczynili jednemu z tych najmniejszych, aniśeie Mnie uczynili" (Mai. 25, 45). dyszycie? Każda osuszona Iza na twarzy bliźniego, odpuszczenie urazy, pogoda, którą rozjaśnisz smutne twarze bliźnich, delikatne okej śeie się z nieprziehylnimi ludźmi, dobra rada, którą dusz zbłą­ kanemu wr ciemnościach grzechu, wszystko to są czyny Weroniki oeit rające j najdelikatniejszą jedwabną chustką skrwawiono obli­ cze .samego Chrystusa. Nie omieszkaj w miarę możności ulżyć Chrystusów i. który idzie kałwary jską drogą w niil jonaeh dusz ludzkich. Dbajmy prz udr /r szt/s/ kinu o nią sną dusze! Żeby nigdy nie zatarło sic w niej oblicze Chrystusa' Starajmy się, żeby' bioto grzaehu, nie zaciemniło twarzy Chrystusa w naszych duszach: żtby* najświętsze oblicze Chrystusa jaśniało i promieniowało na nasze otoczenie. O, święte oblicze dezusa, przeniknij Swoją miłością całą moją istotę! Kobiet)/, irzon/jrip się na Tl eynnire! III. Kobiety płaczące nad Chrystusem. W i męczony, skrwawiony Chrystus, upadający pod ciężarem krzvża, spotkał grono opłakujących Go niewiast - spojrzał na nie z wdzięcznością i powiedział: „Córki jerozolimskie, nic płaczcie nado Mną. ale same nad sobą płaczcie i nad synami waszymi" (Łuk. 23, 28).

206 A) Płaczące nad Chrystusem kobiety okazały współczucie i nielada odwagę. a) Płacząc nad Chrystusem, serdecznie współczuły w Jego cierpieniu. Kobiety łatwiej płaczą, niż mężczyźni i często wyle­ wają łzy z powodu błahostki, kaprysu, uporu, ale córki jerozo­ limskie płakały wtenczas ze słusznej przyczyny. Ich łzy miały wartość bezcennych brylantów. Strasznie smutny musiał być widok idącego na śmierć Chrystusa! Córki jerozolimskie, nauczcie nas roztropnie wylewać Izy! Są ludzie, którzy nad byle jakiem głupstwem potrafią płakać, ale nie brak i takich, którzy są, jak głazy. Są ludzie, których pobudza do rzewnych łez uczuciowa powieAk rzewnemi łzami opłakują^ nieszczęśliwe losy bohaterów, lub bohaterki romansu, a be. wzruszenia patrzą na skrwawione oblicze Chry­ stusa. Starannie ubierają i dobrze karmią pokojowego pieska, ale nie wzruszają się nędzą ludzką, żyjącą w tym samym domu w brudnych suterynach, pożeraną robactwem i chorobami. Jeśli, broń Boże, zdechnie ulubiohy kundel, są całe tygodnie niepocie­ szeni, ale nic ich nie obchodzi, że dzieci stróżki jedno po drugiem umierają na suchoty. Upadnie koń na bruku, żałuje go dziesiątki ludzi, a czy kto ubolewa nad upadkiem duszy ludzkiej? Przecież Chrystus cierpi w każdej grzesznej duszy, w głodnym człowieku, w zbłąkanym na bezdrożach niewiary, w nakłaniającym do zła, tak, Chrystus wszędzie cierpi, gdzie dzieje się krzywda duszy! „Dziś tak dużo jest zła na świecie. że nie możliwe wszyst­ kim pomagać!“ Prawda, ale róbmy, ile możemy. Jeśli nie możemy materjalnie dopomóc, to przynajmniej okazujmy szczere współ­ czucie nieszczęsnym ofiarom macoszego losu. przynajmniej obdarzmy je dobrem słowem, zrozumieniem, odczuciem smutnej niedoli żyoia.. b) Kobiety jerozolimskie miały odwagę nazeienątrz okazać swoje 'współczucie, co nie było łatwe, jakby się nam zdawało. Przypomnijmy sobie, jakie było otoczenie, wśród którego cierpiał Chrystus. Znaczna część ludu była podburzona przeciwko Niemu, szło wojsko, słudzy kapłanów i faryzeuszów i najzaciętsi wrogo­ wie, by nasycić się Jego cierpieniem. Apostołowie pouciekali. Piotr - opoka, załamał się. — a gdzie podziały się szeregi cudownie uzdrowionych? Niewiadomo — tylko słabe kobiety współczuły Chrystusowi i ośmieliły się głośno płakać.

207

W czasie komunizmu na Węgrzech, 1919 roku na wiosnę, proste robotnice obroniły klasztor żeński w Budapeszcie przed horda czerwonej armji! Były to godne następczynie córek jero­ zolimskich, które odważyły się płakać nad Chrystusem. Takie kobiety z pewnością nie będą plotkować na złych kapłanów, na „zacofane11 zasady Kościoła katolickiego, nie oświadczą się za rozwodami, nie będą zatruwały swoich dusz majaczeniami teozofów, spirytyzmem, okultyzmem, — ale zawsze staną wiernie w obronie praw Chrystusowych. Opatrzność Boża tak zrządziła, że kobiety wylewają więcej łez od mężczyzn, ale pomijając, że są delikatniejszą, trzeba przyznać, że więcej cierpią, niż mężczyźni. Dziś również jest dużo płaczących kobiet. Dlaczego płaczą dzisiaj kobiety? Jedne z powodu nędzy materjalnej, drugie, że zostały zwolnione z po­ sad, inne, że straciły dzieci, męża, lmtłrf, rozpaczają nad gruzami zburzonego małżeństwa, ale czy płacze która z powodu panoszącego się zła na świecie? B) Chrystus był wdzięczny niewiastom za ich serdeczne współczucie! Spojrzał na nie łaskawem okiem i przemówił do ^♦Icnich z miłością i majestatem: „Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną, ale same nad sobą płaczcie i nad synami waszymi. Albowiem oto przyjdą dni, w które będą mówić: Szczęśliwe niepłodne i żywoty, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły. Wtedy poczną mówić górom: Padnijcie na nas: a pagórkom: Przykryjcie nas: Albowiem jeśli to na zielonem drzewie czynią, cóż na suchem będzie?" (Łuk. 23, 28 — 31). a) Nie pieczcie nade Mną, ale nad sobą! Słowa te należy w ten sposób rozumieć, że Bóg pragnie raczej, bvśmv opłakiwali swoje grzechy, a nie Jego cierpienia. Żeby nasz smutek i łzy nie były czczem narzekaniem, ale byśmy unikali grzechu. Płacżecie nade Mną! Dobrze, ale niech wasze łzy zwilżą twardą glebę dusz, żeby wyrósł z nich czysty, szlachetny owoc miłości Bożej. Płaczcie nad sobą, mówi Pan, nad kobietami, które szminką szpecą swoje twarze, które ubóstwiają psy i koty, a nie znoszą dzieci, płaczcie nad ofiarami mody, konkursów piękności i plaż. Płdczcie nad „małżeństwami na próbę", nad rozwodami i spę­ dzaniem płodów. Płaczcie nad strasznym upadkiem poczucia kobiecości w dziedzinie takich sportów, jak boks. zapaśnictwo. które wyzuwają kobietę z jej cech przyrodzonych.

-208

Ni och nikt się nie zasiania, że togo rodzaju sport kobiety uprawiały już za czasów rzymskich. Prawda, ale takie hartowanie ciała nie przyczyniło się do podniesienia życia rodzinnego. Owszem były kobiety, które walczyły w cyrkach i pokonywały w pięcioboju mężczyzn, ale, jak historja zaznacza, ci roku zmieniały mężów łłisto n k .Juwenal wyśmiewa pewną kobietę, która w przeciągu pięciu lat ośm razy- wyszła, za mąż: ciekawy jestem, cohy powiedział o znanej w Ameryce kobiecie. która liczy 43 lata, a zdążyła sit; już 28 razy- rozwieść. b) ('orki jerozolimskie nie płaczcie nade Mną, ale nad sobą i nad stcojc/ni dziećmi. Przypatrzmy' się uważnie dzisiejszej młodzieży, czy rozumie zadania Kościoła, wiary. OjczyznyV Po dzieł* nie zapominajcie, że odpowiedzialność za to spada na was. Nie rozczulajcie się nad i'ierpieniem Chrystusa, ale żyjcie sami i wychowujcie swoje dzieci w duchu jego nauki, bo wtedy okażecie najszczersze współczucie cierpiącemu .Jezusowi. Cliry stus do w-as, matek, przemawiał w ostatnich chwilach życia. Przypatrzcie się, wr jakich okolicznościach mówił: na głowie miał koronę cierniową, na ramionach krzyż: słowra Jego, to życzenie umierającego, a życzenia konający ch z uszanowaniem spełniamy. •Chrystus powierzył w am nietylko zdrowie cielesne waszych dzieci, ale ich dusze; powinniście dbać, żebyr urosły- na ludzi uczciwych, sumiennych, piacowitycli i dobrych. Kobiety, matki, starajcie sic spełnić wymaganie, jakie ■stania wam Chrystus! IV. Matka Bolesna. Jestem przy- końcu kazania, a jeszcze nie powiedziałem wszystkiego. co należy-. Bez wątjiieiiia, że Weronika, żona Piłata i inne niewiasty współczując ( "irysi lisowi okazały bohaterską odwagę i dowód prawdziwej miłości, ale najw-iększą pociechą dla Chrystusa w ciężkich chwilach cierpienia, b \ła Matka Bolesna. Najświętsza Panna Maria! Matka Bolesna. W Andaluzji istnieje legenda, któia mówi, że kiedy- Matka Bolesna stała pod krzyżem, zalewając się gbrzkiemi łzami z po­ wodu śmierci Pana Jezusa, Bóg posłał aniołów-, żeby- pozbierali

209

Je; Izy Łzy te rozrzucili aniołowie po błękicie ni* bios i tak po­ wstały maleńkie, jasne gwiazdy. Mieszkańcy Andaluzji „Mleczną drogę11 zwą „lagriinas de la Yirgen“ — „łzami Fanny Marji“. O, ile łez przelała Matka Bolesna! Kiedy ostatni raz widziała Swego Syna. był On jeszcze wolny, witano Go uroczyście, a teraz? Jakże bolesne musiało być spotkanie. Na ramionach Chrystus niesie ciężki krzyż, idzie skrwawiony wśród ulicznego kurzu, prowadzą Go na śmierć! Jakiż niewymowny ból i cierpienie musiał przenikać serca Matki i Syna? Żadna gorycz ziemska, żaden smutek, żadne zawód;, nie dadzą się porównać z męką tych dwóch serc. Matka Bolesna cierpliwie znosiła ciosy! Stabat Muter dolorosa! Stała Matka Boleściwa! Każdy ból Jej kochanego Syna przeszywał Jej serce i duszę, ale trwała niezłamana: Stabat Matei! Syna Jej napawają żółcią, przeklinają, szadzą z Niego, ale Ona niezachwianie wierzy, że Bóg Jej nie opuści: Stabat Mater! Słońce się zaćmiło, ziemia drży w posadach, skały pękają, lud ucieka w rozpaczy i popłochu, Matka Bolesna stoi wiernie przy Swoim kochanym Synu: Stabat Mater! Zdaje się, że znikła dla Niej wszelka nadzieja, że rozpacz rozpostarła nad Nią swe ponure skrzydła, a jednak nie przeklina, nie odgraża się, nie mówi, że Bóg jest okrutny, ale z miłością kochającej Matki, mając wiarę i nadzieję, czuwa wśród strasz­ nych boleści u stóp Ukrzyżowanego: Stabat Mater! Matka Bolesna jest szczytem szlachetności i serdecznego _ współczucia, jakie okazały niewiasty cierpiącemu Chrystusowi. Cieszył się Chrystus, kiedy żona Piłata stanęła w Jego obronie, kiedy Weronika otarła Mu pot z czoła, kiedy Mu współczuły niewiasty jerozolimskie, — ale ze wszystkiego najbardziej remi miłość i wierność Swej Najświętszej Matki. *

*

*

Bracia! Dzisiejsze kazanie było pochwalnym hymnem rodzaju niewieściego. Oby to Bóg sprawił, żeby dziś i na przyszłość żadna kobieta nie obrażała Go niemoralnem, gorszącem życiem, tak, jak dawniej żadna nie przyczyniła się do Jego cierpień i śmierci. u

210

( hrześcija listwo podniosło kobietę do rzędu ludzi, bo przed tein uważano ją za istotę podrzędną, niższą od mężczyzny. Teraz odwrotnie: kobieta 'powinna podnieść chrześcijaństwo! Pamiętajcie kobiety, że w waszych rękach spoczywa los męż­ czyzn i całego świata: możecie miljom dusz zepchnąć w bioto, albo je podnieść do Boga. Świat potrzebuje idealnych kobiet! Kobiet, któreby potrafili/ dużo cierpieć dla Chrystusa, juk żona Piłata. Świat potrzebuje hobift. któreby łagodziły cierpienia Chry­ stusa, jak Weronika. Chrześcijaństwo potrzebuje kobiet, ktureby wiernie towarzy­ szyły cierpiącemu Chi ystusowi swem ofiar nem, pelnem poświę­ ceń i miłości życiem, jak niewiasty jerozolimskie. Kościół potrzebuje kobiet, któreby zrozumiały icielkei miłość Matki Chrystusowej. Amen

XXVI. UKRZYŻOWANY CHRYSTUS. Kochani Bracia ir Chrystusie! eszłego roku świat chrześcijański obchodził jubileusz 1900lecia śmierci Chrystusa Pana, zmarłego za na* na krzyżu. Ufność i nadzieję naszego zbawienia, posłannictwo Chrystusa i istotę chrześcijaństwa można streścić w krótkich słowach: Chrystus umarł za -nas na Krzyżu! Pewien pisarz męczył się, żeby napisać książkę, którabv miała tylko jedną stronę, i jedno słowo, ale, żeby w słowie tem zawierało się wszystko, co chciał wypowiedzieć. Długo myślał nad tem i doszedł do wniosku, że jest to niemożliwe.
Z

212

Bracia! Pod wpływem świętego jubileuszu, stańmy poił krzyżem <'hrystusa Pana i starajmy się zrozumieć I) czem jest dla nas Jego krzyż? i II) co należy robić, żebyśmy uczestni­ czyli w łasce Chrystusowego krzyża? I. Czem jest dla nas krzyż Chrystusa? Krzyż ( Jirystusa jest naszym A) drogowskazem. B) zbawie­ niem, C) miłosierdziem i D) pocieszeniem. A) Krzyż Chrystusa jest naszym drogowskazem. a) Pan Jezus dużo i pięknie nauczał, ale najwspanialej i najskuteczniej czynił to z krzyża. Krzyż uczy nas oceniać prawdziwe wartości życia, rozpoznawać, co jest konieczne, co względne, czego powinienem unikać a co naśladować, wskazuje, jak ohydną rzeczą jest grzech w oczach Boga, mówi o tem, że powinienem zadośćuczynić za popełnione winy i prowadzi na drogę zbawienia. Pewnej karawanie zabrakło wody na pustyni. Słońce i pra­ gnienie dotkliwie dawało się odczuwać, ludzie i zwierzęta coraz bardziej opadali z sił, gdy oto na horyzoncie ukazały się palmy oazy. Wszyscy rzucili się w kierunku upragnionej zieleni, ale wstrzymał ich przewodnik, wołając: „Stójcie! to fata morgana!“ Zasmucili się podróżni i dręczeni strasznem pragnieniem szli dalej. Rozgorączkowanym wzrokiem co chwilę spostrzegali to tu, to tam urocze pęki zieleni wśród morza suchego piasku, ale przewodnik ich zapewniał, że to tylko złuda. Zniechęcenie opa­ nowało większość ludzi, — jeden z uczestników', zniecierpliwiony i zdenerwowany, wydobył rewolwer i zabił przewodnika, który z trudem, resztkami sił, wskazał kierunek, mówiąc: „Idźcie tam, bo inaczej zginiecie!1' Dla nas drogowskazem jest śmierć Chrystusa. Konający Jezus wskazuje zbłąkanej na pustyni życia ludzkości źródła żywych wód i woła: Idźcie śladem krzyża, bo inaczej zginiecie! „Chrystus ucierpiał za nas, zostawiając wam przykład, abyśeie naśladowali tropów Jego11 (I. Piotr. 3, 21). b) Krzyż Chrystusa jeszcze w innem znaczeniu jest naszym drogowskazem. A) Od chwili, kiedy krzyż Chrystusa stanął na Golgocie, otworzyły się oczy ludzkości na dręczący od wieków problem

213

cierpienia. Przed przyjściem Chrystusa ponurj pesymizm. roz­ pacz rozdzierały dusze ludzkie, napróżno silono się znaleźć rozwiązanie dla zagadnienia cierpienia! Czarną melancholją prze­ pełnione są. słowa największych filozofów świata starożytnego: Najlepiej się nie urodzić, a jeśli kogoś spotkało to nieszczęście, że przyszedł na świat, to niech się stara jaknajprędzej go opuścić! Ile bólu i smutku jest w dramatach Sofoklesa i Eurypi­ desa. jaki niewymowny chłód wieje z grapy Laookona! Nawet jeden z natchnionych pisarzy’ Starego Testamentu przemawia smutnego skwarni: „Chwaliłem więcej umarły ch, aniżeli żywych, i miałem za szczęśliwszego nad obydwóch tego, który się jeszcze nie narodził, ani nie widział złego, które się dzieje pod słońaem" (Eklezjastes 4, 2 — 3). Krzyż Chiystusa rozwiązał wszystkie trudności związane z cierpieniem. Krzyż Chrystus* jest ołtarzem ofiar niezasłużonego cierpienia. Niewinne Chrystus, w którym nie było ani cienia grzechu, wziął na Siebie wszystkie cierpienia, spowodowane przez zło. żelęv zadośćuczynić za nasze grzechy'. Krzyż
214

W ten sposób krzyż OllnystuSa jest nasz< m zbawieniem. (!) Krzyż Chrystusa jest źródłem miłosierdzia Bożego. Nasz i >jeiec Niebieski faktycznie jest nieskończenie miłosierny; prze­ baczanie nie jest. koszmarem, lecz rzeczywistością — świadczy 0 tem Chrystus na krzyżu i łotr nawrócony. Ewangelja nie trspomina. jakie pobudki wpłynęły na duszę1 łotra, klon' wisząc na krzyżu, wyszeptał słowa skruchy, ale to łatwo zgadnąć. W ostatuieh chwilach życia, przejął się współ­ czuciem dla Chrystusa., łaska Boża spłynęła na jego duszę, 1 przypomniał sobie swoją grzeszną przeszłość. .Skruszony, spój rz.ał gasnącemi źrenicami na Chrystusa i wyjąkał słowa żalu: „Panie, pomnij na mnie, gdy przyjdziesz do Królestwa Twego11 (But. 2:>. 42). Konający Zbawiciel natychmiast go rozgrzeszył: „Za prawdę mówię tobie, dziś ze Mną będziesz w raju“ (Łuk. 23,43). Zatrzymajmy się na chwilę. Człowiek zdumiony pyta: Jakto? Czy Bóg do tego stopnia jest miłosierny? Czy zadawałnia się jednem zdaniem nawróconego człowieka? Wystarczyło, by łotr spojrzał na Chrystusa i powiedział kilka słów. a został zbawiony i Tak, łotrowi utorowało drogę do zbawienia krótkie zdanie. Im płynęło z duszy szczerzt pokutującej. Naturalnie, że nawrócony łotr musiał jeszcze odpokutować na tamtym święcie za stroje grzechy, ale był napewmo zbawdony. Bracia, którzy smucicie się na wspomnienie swojej prze­ szłości i wątpicie w zbawienie — patrzcie na nawróconego łotra i za jego prz.\ kładem skierujcie swój wzrok na Chrystusa, pro­ sząc, Go o przebaczenie. Ckleknijcie z pokorą przed konfesji, nałrm, wyznajcie szczerze stroje grzechy i starajcie się poprawi ! ,,Ty. co Marji grzech zmazałeś, łotra modłów wysłuchałeś i mnie też nadzieję dałeś11 — mewi Kościoł słowuuni pięknego hymnu „Dies irae‘‘. W ten sposól) krzyż Chrystusa stał się naszem miłosierdziem. P) Krzyż Chrystusa jest naszem pocieszeniem. Śmierć Pana Jezusa hańbiący znak krzyża zamieniła w s y m b o l pocieszenia. Stawiamy' krzyże na grobach naszych zmarłymi, jako symbol pociechy, nadziei zwartirytJncstania, jako znak życia pozayrohoircyo. Święty krzyż zdobi nasze kosciołr. doili szkoły', pola. świat. cały'. W pobliżu Ilelgolamlu. na moizu Półnoenem. znajduje się mała. niezamieszkała wysepka. na której jest, nnentarz. Smutnie,

215

melancholijnie iuvSVr;vja nas w.dok tego cmentarza, gdzie cho­ wają nieszczęśliwych topielców. których fale morskie wyrzuciły na brzeg wyspy. .Tuż sama nazw a cmentarza, „Friedhof der Ileimatlosen", „cmentar: tułaczy'1*', wywołuje nieokreślony smu­ tek i ból. Niewiadomo, kto byli pogrzebani tu ludzie, kto byt ich ojcem, matką, kto opłakuje ich w domu, śpią. ukołysani szumem morza. Niewymowne smutek ogarnia nas na myśl, gdy­ byśmy mieli złożyć swoje prochy na tak opuszczonym cmenta­ rzu . . . a jednak. Bracia, dla ihrześctjunina nie jest smufyietn miejsce, jeśli tylko istnieje na niem krzyż Chrystusowy — znal, naszego zbawienia. Sztuka ludzka stworzyła wspaniałe pomniki dla zmarłych, ale najpiękniejszy jest prosty krzyż. Każdy chrześcijanin powi nien pragnąć, by po śmierci na jego groble postawiono krzyż. Powtarzajmy pełne miluści słowa świętego Jana Damasceńskiego: ,,Krzyż jest naszą obroną, znakiem zwycięstwa, nadzieją grzesz­ ników'. podporą świętych, pocieszeniem słabych, siłą nawróco nych. drogowskazom cnotliwych, zbawieniem duszy i ciała, ohrońeą prawdy, źródłem wszelkiego dobra, rękojmią życia wiecznego11. Wyznawajmy ze śwT. Pawiem: „Nie daj, Bożo, abym się eliln bić miał, jedno w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego mnie świat jest ukrzyżowany, a ja światu" (Gal. 6, 14). Słynny pisarz norweski, Strindbceg, ezująo zbliżającą sie śmierć, powiedział te budujące słowa: „Na moim grobie postaw­ cie krzyż z napisem: . ive ern.r. spes nnicn/“' Bądź pozdrowiony, krzyżu święty, jedyna nadziejo nasza! Bądź pozdrowiony, (litry sto, który ofiarowałeś się za nas, codzień błogosławią Cię miljom dusz! Jezu ukrzyżowany, daj, żeby moje uczynki, mowa, myśli, były źródłami ofiarnego życia. żebym zrozumiał, żeś dla mnie umarł, żeby Twmj świcie krzyż Był moją pociechą! II. „Z Chrystusem jestem przybity do krzyża". Święte Paweł niet.ylko zachwycał się i byl dumny z krzyża <‘hrystusowego, ale wskazał, w' jaki sposób możemy osiągnąć błogosławieństwo krzyża.

21 6

Co po wiiiftiśilły robić, żeby osiągnąć łaski, ph nąoe z krzyża < In j stusowmgo V Zastanówmy siq nad napomnieniem świętego Pawła: „Z Chrystusem jestem przybity do krzyża“ (Gal. 2, 19). Co przez to chciał wyrazić? A) Jeśli szczerze pragnę uczestniczy ć w łaskach krzyża, powinienem przedewszystkiem z szacunkiem odnosić się do krzyża i ofiary Chrystusowej. Szanuję krzyż Chrystusa Pana, jeśli szczerze dbam o czystość swojej duszy, o życie nadprzyro­ dzone, jeśli nie szczędzę ofiar, by osiągnąć wieczną szczęśliwość. Powinniśmy uczcić krzyż Chrystusa, szerząc cześć Jego w ro­ dzinie, w społeczeństwie, wypełniając praktyki religijne, które nakazuje Kościół. Teraz rozumiem, dlaczego Kościół obowiązkowo każe słu­ chać Mszy świętej: Msza święta jest powtórzeniem niekrwawej ofiary Chrystusa Pana. B) Wspomniane przed chwilą słowa świętego Pawia napo­ minają nas. żebyśmy stanęli w szeregach wyznawców krzyża! Niezliczone mnóstwo obrazówr, posągów powstało pod wpły­ wem Męki Pana Jezusa. Wśród wielu arcydzieł malarskiej sztuki kościelnej, Jan Berami przedstawił Chrystusa, kroczącego pod ciężarem krzyża na górę Kałwarji. Po jednej stronie drogi stoją szeregi ludzi Mu oddanych — to tabor miłości, po drugiej sku­ pili się wrogowie — armja nienawiści. Po stronie oddanych Chrystusowi widzimy starca umierają­ cego na rękach kapłana, który wskazuje na Chrystusa, dalej leży tanin żołnierz z rękoma złożonemi do modlitwy; opodal panna w ślubnym wianku pokornie schyla się przed Panem Jezusem i rozmodlona zakonnica .. Wfezyscy ci kochają Chrystusa. Po drugiej stronie widzimy smutne, bolesne sc<-n\. Jeden z katńwTbije pałką Pana Jezusa; ubrana w czarną szatę kobieta. „Nienawiść", buntuje robotników^ przeciwko Chrystusowi, posta cie ludzkie o zwierzęcym wyglądzie, rozzłoszczone pędzą za krzyżem. . . W rogu obrazu, naprzeciwko grona modlącej się dziatwy, stoi elegancko ubrany młodzian z jakąś podejrzaną damą pod rękę, cynicznie się uśmiecha na widok Chrystusa, kobieta śmieje się bezczelnie. . . Oni nienawidzą Chrystusa! ,.Dziwaczna fantazja, też pomysł!" — ktoś powie na widok tego obrazu. Mylisz się. Bracie, to nie fantazja, to rzeczywistość!

217

Od czasów pierwszej drogi krzyżowej, towarzyszą Chrystusowi dwa obozy: obóz Miłości i Nienawiści. Jedni wołają: Hosanna Synowi Bożemu! Drudzy: Ukrzyżuj Go! Bracie, rlo którego obozu należysz? Pamiętaj, że ludzkość dziś tak samo jest podzielona, jak w pierwszy Wielki Piątek. Jedni stoją wiernie pod krzyżem, żyjąc według Przykazań Bożych: drudzy, obojętni, zachowują sie cynicznie, jak rzymscy żołnierze, którzy grali w kostki, kiedy tuż. obok nich Zbawiciel świata umierał na krzyżu. Dziś również pełno jest ludzi zbuntowanych, którzy miotają przekleństwa na Jezusa, którzy Go nienawidzą i zwalczają. Wielu jest obojętnych, którzy za nic Go sobie mają. Ale nie brak i szczerze Mu oddanych. Do których należysz? Na średniowiecznych malowidłach, wyobrażających ukrzyżo­ wanie Chrystusa, widnieje ciekawa postać. Obok nienawistnego tłumu faryzeuszów, surowrych rzymskich żołnierzy i ciekawych gapiów, w kącie obrazu ktoś klęczy, modląc się żarliwie. Artysta przedstawiał w tej postaci zazwyczaj mecenasa, fundatora ko­ ścioła i obrazu, albo siebie. Oglądając taki obraz, czy możemy powiedzieć, że wśród ludzi nienawidzących Chrystusa*, jesteśmy Mu oddani i podobni do tej pokornej, rozmodlonej postaci? Czy możemy powiedzieć, co konając, powiedziała o sobie święta Teresa od Dzieciątka Jezus? Na pytanie: „A co powiesz Jezusowi?14 — odrzekła: „Je ne Lu i dis rien: je L’aime!“. „po­ wiem, że Go kocham!44 Za przykładem małej Tereni pokornie upadamy pod krzy­ żem Twoim i z głębi serca wołamy do Ciebie: Panie Jezu, kochamy Cię! * * * Bracia! Krzyż, wT chwili kiedy Chrystus na nim zawisł, był uważany za najbardziej hańbiące narzędzie śmierci. A ozem się stał krzyż w ciągu 19-tu wieków?! Zdobi korony królów, bramy miasta, wieże kościołów, ołtarze, domy, drogi, pola; krzyż jest oznaką, chwały i zaszczytu! Przed krzyżem klę­ kają i modlą się ludzie; wstajemy, czyniąc święty znak krzyża i z nim kładziemy się na spoczynek; krzyż jest naszą nadzieją.

218

ufnością, pomocą L silą, krzyż jest naszym doradcą, przyjacie­ lem, ojcem, matką, wszystkiem! Za czasów Chrystusa Pana był zwyczaj w Jerozolimie, że skazanych na ukrzyżowanie przybijano albo przywiązywano Jo krzyża twarzą odwróconą od miasta, żeby konający nie przeklął miasta. Pana Jezusa, tak samo przybito plecami do miasta. Wrrok ukrzyżowanego Chrystusa był skierowany na zachód, odwTócony od niewiernej, niewdzięcznej Jerozolimy. . . i poprzez morza, dalekie kraje, poprzez stulecia — wzrok Chrystusa objął cały świat, wszystkie narody .. , pokolenia . . . jednostki i . . . mnie . . . Tak. na mnie również spoczął Jego wzrok, krew Jogo spłynęła i na moją duszę! „Kęcw Jego na nas“ — ryczały wrogie tłumy pod k,rzyżem Chry stusa. ,,K nvw Jego na nas“ — modlimy* się dziś w pokorzt 0 Jezu, daj, żeby Twój krzyż byt dla nas drogim skazem, ~baicientcm, miłosierdziem i pociechą! Chryste. wysłuchaj naszego pokornego wołania, które już ty siąc dziew iećset lat rozbrzmiewa po całym świecie: Chwalimy 1 błogosławimy Cię, Panie, boś przez krzyż Swój święty świat odkupił. Amen.

XXVII. „WYKONAŁO SIĘ" (Jan. 19, 30). Kot kani Brut tu w Chrystusie!

zień dzisiejszy, Witriki Piątek. jest dniem zwycięstwa! Lzy, które dziś wylewamy pod krzyżem Chrystusa, są Izami dziękczynienia! Ten, który skonał dziś na krzyżu, objął władzę nad całeni królestwem dusz. Ten, którego przed 1800 laty przy­ bito do hańbiącego drzewa krzyża, podniósł i uszlachetnił dawny znak hańby i wprowadził go w nasze życie osobiste i społeczne. Święty znak krzyża zasłynął we wszystkich przejawach świata chrześcijańskiego, stał się naszym celem i naszą, nadzieją. „Wykonało się!“ - powiedział Chrystus stygnącemi war­ gami — i w słowie tem zawiera się pełnia zwycięstwa. Chrystus, konając na krzyżu, zawołał potężnym głosem na cały świat: Wykonahi się! Świat chrześcijański 19 wieków wnika w głębię tego słowa i stara się je zrozumieć. Słowo „wyrkonało siq“ znaczy, że Chnstus cały rodzą., ludzki odkupił. Chrystus przyszedł, b>r „służyć i dać duszę Swą na okup za wielu1, (Mat. 20, 28), - że tak „Bóg umiłował świat, żo Syna Swego dednorodzonego dał“ (Jan. ■>. 10). Czyli, że I) dokonało się posłannictwo Chrystusa i II) Chry­ stusowa miłość osiągnęła szczyt najwyższy.

D

I. Dokonało się posłannictwo Chrystusa. Co to znaczy? A) 'Po znaczy, że z chwilą śmierci <’hrystusa, został o s i ą ­ gnięty cel żyrcia ziemskiego Pana Jezusa, Bóg przez cierpienie i śmierć Chrystusa dał świadectwo Swojej nieskończonej miłości. Do >rodnu niewymownej miłości Chrystusa wzr/hylcnt
220

Lubimy- często mówić o tom. co jest nam bliskie, miłe, ko­ chane. Niezliczoną ilość razy Chrystus mówił o 8wojem c.erpieniu. Pismo święte przepełnione jest słówkami Pana Jezusa,.- świadcząeemi o Jego wielkiej miłości względem ludzi, za których cierpiał z radością. „Począł Jezuś okazywać uczniom Swoim, iż potrzeba jest. aby w-szcdł do Jeruzalem i wiele cierpial“ (Mat. IG, 21). „Oto wstępujemy do Jeruzalem, a Syn człowieczy będzie w y d an y ... na śmierć . . . i podadzą Go poganom ku naigraw-aniu i biczowa niu i krzyżowaniu" (Mat. 20, 18—-19). „Syn człowieczy będzie wydany w ręce ludzkie“ (Łuk. 9, 44). „Jako Mojżesz podwyż­ szył węża na puszczy, tak potrzeba, aby podwyższony był Syn człowieczy" (Jan. 3, 14). Przepiękne i wstrząsające są słowa, w których z utęsknie­ niem czeka na Swoją mękę: „Mam być chrztem ochrzczony, a jako jestem ściśniony, aż się wykona" (Łuk. 12, 50). Z chwilą śmierci Chrystusa wszystko się dokonało! Spełniło się proroctwo Ezechjela: „Izali w wroli mojej jest śmierć niezbożnego, — a nie aby się nawrócił od dróg swoich, a żył?" (Ezecii. 18. 28). Chrystus cel Sw-ego ziemskiego posłannictwa osiągnął na krzyżu. Całe życie Jezusa było nieprzerwanem pasmem cierpień. W Betlejem, w Egipcie, w Nazaret, w Jerozolimie widzimy owoce Jego ofiarnej pracy, Krew Jego aż na Golg’ocie spełniła wr całe,; rozciągłości słowa: „Ojcze • •. Jam wsławił Ciebie na ziemi i wy­ konałem sprawę, którą Mi zleciłeś. . . oznajmiłem Imię Twe ludziom. . . których Mi dałeś, strzegłem" (Jan. rozdz. 17). ..Mojać jest pomsta" (Pow. Praw. 32. 35) — mówi Bóg. Czas pomsty Bożej nad grzenliem nastąpił w chwili, kiedy Pan Jezus skonał na krzyżu, wtedy pokonał zło i otworzył nam podwoje zbawienia. O, błogosławiona, szlachetna zemsta ukrzy żow auego Chrystusa! B) Chwalebna i błogosławiona jest śmierć Chrystusa! a) Wielki Piątek jest rocznicą śmierci Chrystusa i zbawienia rodzaju ludzkiego. Dziś jest rocznica ofiary Mszy świętej, sakra­ mentu pokuty, który' miljony dusz oczyszcza ze zmazy grzechu, przywracając im źródła łaski Bożej! Łaski Mszy świętej i wszystkich sakramentów- biorą począ­ tek z krzyża Chrystusowego. — dlatego dzień śmierci Pana Jezusa jest dla nas tak drogi i pełen nadziei.

221

b) Y\ lelki Piątek jest dla nas wiclkiem nupomnie niemi Krzyż Chrystusowy z perspektywy 11łtu wieków historji świata, roz­ brzmiewa potężnem wołaniem: Ludzie, od chwili, kiedy umarł za was Chrystus, nie możecie żyć bez Niego! Społeczeństwo, które wyrzekło się Chrystusa, musi zginąć. W przepaść śmierci stacza się społeczeństwo, które wydaje miljony na luksusowe gmachy grzechu, gdy tymczasem ludzie giną w spelunkach nędzy i rozpusty; na wymarciu jest społe­ czeństwo, które pełną garścią sypie pieniądzmi w lupanarach, w nocnych knajpach, w kabaretach, a nie widzi tysięcy wy­ głodniałych braci; oznaki przedśmiertne widnieją na społeczeń­ stwie, które lekceważy, drwi z sakramentu małżeństwa, które propaguje wmlną miłość, spędzanie płodu; na wymarciu jest społeczeństwo, którego członkowie zapomnieli o uczciwości, su­ mienności, obowiązku i pracy! O tern wszystkiem przypomina Wielki Piątek! Lepiej zrozumiemy cierpienia Chrystusa, jeśli poznamy ich główną przyczynę ■ — grzech. Kto widzi zewnętrzną stronę Męki Pana Jezusa, upokorzenia, biczowranie, cierniem koronowanie, drogę na Kalwarję, ukrzyżowanie, ten może się tem rozczuli, ale nie zrozumie głębi i znaczenia cierpień. Mękę Pana Jezusa zrozumie ten, kto pojął słowa Chrystusa: „Syn człowieczy przy­ szedł, aby zbawił, co było zginęło" (Mat. 18, 11). „Syn człowie­ czy nie przyszedł, aby Mu służono, ale służyć i dać duszę Swą na okup za wielu" (Mat. 20, 28). „Jeruzalem, Jeruzalem, które zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są po­ słani, ilekroć chciałem zgromadzić syny twoje, jako kokosz kurczęta swoje pod skrzydła zgromadza, a nie chciałaś?" (Mat. 23, 37). Okropny ból rozdzierał Serce Chrystusa, który z wysokości krzyża patrzył na niewdzięczne, zaślepione miasto, zbliżające się do zguby! Każda dusza jest dla Chrystusa bliska, bliższa, niz Jeruzalem; jeśh wiec Chrystus płakał nad upadkiem tego miasta, to bez porównania większy smutek przenika Jego dusze na widok zguby ludzi, których pożera robactwo nędzy i grzechu! Ten kocha i współczuje Chrystusowi, kto dba o czystość swojej duszy, kto potrafi iść śladami Przykazań Bożych, kto z pokorą wyznaje swoje grzechy i stara się naprawić swoje życie.

222

(kres Wiotkiego i'o&tn daje doskonałą sposobność, by ożywić w sobie ducha imputującego. — odświeżyć, wzmocnić v arę. Grzesznik wobec ogromu miłości i cierpienia Chrystusowego sto skruszony, tern bardziej, jeśli zastanawia się nad. prawdami wiary. II.

Najwyższy szczyt miłości. UStatnie słowo ukrzyżowanego Chrystusa, „Wykonało sic*, oznacza metylko. że spełniło się dzieło odkupienia, ale także, że nieskończona. Boska miłość Chrystusa Pana zapłonęła w duszach ludzkich. Spełniła się przepowiednia Jeremjasza: „Miłością wieczną umiłowałem cię i dlatego przyciągnąłem litując się“ (Jer. 31, 3). A) Te piękne słowa Pisma świętego świadczą o wielkiej miłości Chrystusa względem nas. „Miłością wieczną umiłowałem cię!“ Człowiek religijny czuje się wzruszony do głębi pięknem i szlachetnością słów-: „Miłością wieczną umiłowałem eię!“ Cz\ istnieje na świecie wieczna miłość? Życie społeczne ludzi uuurmowane jest miłością, przyjaciele, znajomi, narzeczeni, przyrze­ kają sobie wieczną miłość i wierność. — ale niestety czas pyłem zapomnienia i niewierności tłumi szlachetne porywy, czasem przerywa je śmierć — taki jest los tak zwanej „wiecznej miłości“ wśród ludzi! Czy istnieje na świecie wieczna miłość? Czy kto kochał mnie przed stu laty? Ludzie tak samo żyli, chodzili, troszczyli się. jak i dziś, czy kto % nich myślał o mnie wtenczas, czy kto mnie kochał? Nikt, tylko Bog, kuny wiecznie kocha wszystkich. Jak wyglądał nasz kraj przed tysiącem lat? Inne zamieszki­ wały go ludy, inne panował;, zwyczaje, inna wiara .. Kto myślał o mnie wtenczas, kto mnie kochał? Jedrnie Bóg Swoją wieczną miłością. A kto myślał o mnie, kiedy jeszcze na ziemi nie żyli ludzie. . . kiedy jeszcze nie było naszej ziemi wogóle. . , Kiedy jeszcze nie było aniołów. . . kiedy tylko Bóg był we wszecliświeoio. Kto mnie kochał wtenczas? Bóg Sw'oją wieczną miłością. B) Ależ to nieprawdopodobne! — może ktoś powiedzieć. A jednak to oczywista prawda, wyraźnie mówi o tem Pismo śwr.

22 J

Tak. Bracia, krzyż Chrystusa jest tego dowodem. Potwierdza nam miłość CŁuystufca, nieustannie spływająca w nasze dusze. Iiohatcrska odwaga Jego wyznawców, cały świat chrześcijański, który w Wielki Tadek obchodzi uroczystość Męki Tańskiej. Taty świat z utęsknieniem, bezwiednie, luli świadomie spogląda na krzyż Chrystusa i od Niego czeka, ratunku. Teraz rozumiemy, czem jest dla nas uroczystość Wielko Piątkowa. Ludzie obchodzą, rozmaite rocznice i uroczystości. Obchodzimy imieniny urodziny, jubileusze pracy społecznej, zawodowej, rocznice zakładów naukowych, przemysłowych, wy­ chowawczych . . . Kościół katolicki dziś, w7 Wielki Piątek, obcho­ dzi uroczystość pamiątki śmierci Chrystusa Pana. Bądź błogosławiona święta Krwi, która 1900 lat krążysz i ożywiasz nasze dusze! #Bądź błogosławiona święta Krwi, która wydałaś wspaniałe kwiaty bohaterstwa i duchowego piękna! Bądź błogosławiona święta K ral Chrystusa, która 19 wieków zwilżasz oschłą glebę dusz i jesteś jedyną nadzieją grzeszników7 i sprawiedliwych! * * ❖ Bratni! Wśród wielkopiątkowych cercmonji najbardziej wzru­ szające jest „odsłonięcie świętego krzyża". Każdt chrześcijanin zna krzyż, ale Kościół w Wielki Piątek specjalnie zwraca uwagę wiernych na krzyż, który stał się ołtarzem ofiarnym, bo skonał na nim Zbawiciel świata. Kapłan odprawiający Mszę stoi na najniższym stopniu ołtarza trzymając At ręku zasłonięty fioletowym welonem krzyż: odsłania jecłuo ramie krucyfiksu i śpiewa: „Ecce lignum crucis. .. “ „Oto drzewo krzyża, ua którem zawisło Zbawienie świata . . a chór odpowiada: „Pójdźmy, m\ielbiajm\ Go". Następnie kapłan do połowi odsłania krzyż i idzie o stopień \v\ żej i podniesionym głosem śpiewa po raz drugi to samo. Potem odsłania cały krzyż i stojąc na środku przed ołtarzem, po raz trzeci śpiewa: „Oto drzetro krzyża, na którem zawisło Zbawienie świata", chór od­ powiada po raz trzeci: „Pójdźmy, irwielbiajmy Co". Jest to prastara A\7zruszająca ceremonja! KążiL, chyba czuje się, na widok krzyza, dłużnikiem Chry­ stusowym za Jego przelaną Krew za nas, za to. że nas odkupił, że Jemu zawdzięczamy nasze cielesne i duchowe życie, że jest

224

źródłem wszystkich dobrodziejstw. Chrystus jest panem naszej duszy, naszego umysłu, woli, pragnień, czynów i myśli. Uklęknijmy pod krzyżem, złóżmy na nim pocałunek i zróbmy szczere postanowienie wiernie stać przy Nim. Wyznajmy Mu swoją miłość i gotowość do czynu i wszelkiemi siłami starajmy się z Nim współpracować nad dziełem naszego zbawienia. Ale przedewszystkiem złóżmy przyrzeczenie wierności i mi­ łości za Jego „wieczną miłość", którą zawsze nas otaczał. Panie Jezu, dziękujemy Ci za Twą nieskończoną miłość! Dziękujemy za nasze zbawienie! O, Panie Jezu, daj, żebyśmy za cenę Twojej przelanej za nas Krwi osiągnęli żywot wieczny. Amen.

CHRYSTUS W CHWALE.

XXVIII. CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁY! Kocham Bracia w Chrystusie! dyby katolickie wjznanie wiary zawierało tylko omówione dotychczas prawdy, chrześcijaństwo pomimo swego piękna i czaru, byłoby tylko zwyczajnym, niedołężnym i słabym syste­ mem filozoficznym. Gdyby nasze „Wierzę w Boga“ kończy ło się słowami: „umęczon pod Polickim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion", - gdyby się tym tragicznymi akordem kończyło działanie Pana Jezusa na ziemi, wtenczas chrześcijaństwo byłobym bezwładne,1 jak dom z gliny7 zbudowany na piasku, któremu lada chwila grozi zawalenie. Tak pojęte chrześcijaństwo mogłoby stać się systemem filo­ zoficznym, nauka moralna Chrystusa miałaby' pewną wartość; ale ktoby wytrwał w zachowywaniu Przykazań Chrystusowych, kto staczałby boje ze złem i życiem bronił chrześcijaństwa, gdyby Chrystus by ł tylko człowiekiem, któiy wprawdzie boha­ tersko, ale zginął raz na zawsze, a wrogowie zatriumfowali nad Nim i nad Jego nauką?!. . . Nasze „Wierzę w Boga“ ma na szczęście dalszy' ciąg — głosi rzeczy nieprawdopodobne, niesłychane: „trzeciego dnia wstat z martwych11. Już święty Paweł czuł, że na tej prawdzie opiera się całe chrześcijaństwo, bo „jeśli Chrystus nie powstał, próżne tedy jest przepowiadanie nasze, próżna jest i wiara nasza" (I. Kor. 15, 14). Faktycznie, tak! Gdyby Chrystus nie wstał z martwych, cóżby mnie, człowieka 20-go wieku obchodziło, że przed 1900 lat_v żyd sobie jakiś cnotliwy, mądry filantrop, cudotwórca. którv odpuszczał grzechy' pokutującymi; wcaleby7 mnie to nie interesu-

G

228

wało, gdyby umarł, jak wszyscy ludzie raz na zawsze i spróchniał w ziemi — co tu mówić?! Możebym (Jo podziwiał, jak podziwiamy wielu genjuszy, szanował Jego pamięć, jako czło­ wieka dobrego, — ale kochać Go, uwielbiać, kosztem wyrzecze­ nia siebie, słuchac Jego przykazań i być gotowym do złożenia w ofierze własnego życia dla Jego zasad? — o nie. nie zgodził­ bym się na to, gdyby Chrystus nie wstał z martwych. . . A jf.s/i irtifał z martwf/c/t? Jeśli budził podziw nietylko słowem, charakterem, przykładem, cudami, ale Swo jem życiem potwierdził największe znamię 8wej Boskości. i własnemi siłami wstał z martwych? Co wtenczas? Co powiesz na widok miljonów, gotowy :di życie złożyć za Jego wiarę; jeśli widzisz, że przez całe wieki na miejscu Jego stóp kwitną najwspanialsze kwiaty bohaterstwa i cnoty. — co wtenczas? Co powiesz na to? Nie pozostaje ci nic innego, jak uznać, że Chrystus nie mógł być tylko człowiekiem, jak ty, ten, lub ów, — ale, że był prawdziwym Bogiem, wobec którego powinieneś sio ukorzyć, jako przed Panem życ-ia i śmierci, — ty, nędzne stworzenie. Tak, jeśli Chrystus zmartwychwstał. Znając doniosłość zmartwychwstania, zupełnie zrozumiałe, że wrogowie kościoła poruszyli wszystkie możliwe zarzuty, by zniszczyć tę wiarę. Wiedzą oni bowiem doskonale, że zmartwych­ wstanie Pana Jezusa jest największym znakiem Jego Boskości, i jeśli jest faktem istotnym, to szaleństwem byłoby je zwalczać i żadna moc nie pokona chrześcijaństwa. Dla nas chrześcijan jest obowiązkiem znać prawdy naszej wiary. W dzisiejszem kazaniu zapoznamy się z dowodami, że I) Chrystus faktycznie zmartwychwstał i II) przypatrzymy się zarzutom przeciwko zmartwychwstaniu Pańskiemu. I. Skąd wiemy, że Chrystus zmartwychwstał? Zmartwychwstanie Chrystusa nie jest legendą, ale faktem historycznym. Jest faktem potwierdzonym przez naocznych świadków, jak wszystkie inne fakty historyczne. Paktem histo­ rycznym jest, że Chrystus rzeczywiście umarł i został pochowany.

229

Pewnikiem historycznym jest, że w dzień wielkanocny grób. do którego złożono Chrystusa, był pusty. Faktem historycznym jest. że Chrystusa po Wielkanocy wielu ludzi widziało, rozmawiało z Nim, jak z człowiekiem normalnym, a więc żył! Najwymowniejszym i bezsprzecznym dowodem zmartwych­ wstania Chrystusa są A) Ewangelje i B) zmiany, jakie zaszły w psychice apostołów. A) Zmartwychwstanie Chrystusa potwierdza Pismo święte. a) Chcąc się przekonać, że tak jest, weźmijcie do ręki Ewangelią i przeczytajcie sobie 28 rozdział u św. Mateusza, 16 rozdział Ewangelji św. Marka. 24 rozdział ze św. Łukasza i 20 rozdział Ewangelji św'. Jana. Czytamy tani, że Chrystus umarł na krzyżu, został pocho­ wany, grób zawalono olbrzymim kamieniem, a rankiem pierw­ szego dnia Wielkanocy Chrystus zmartwychwstał. b) Świadkami, obrońcami i głosicielami zmartwychwstania Chrystusa są nietylko ewangeliści, nie i mm uczniowie Pana Jezusa. Święty Piotr 50-go dnia po zmartwychwstaniu Pana Jezusa publicznie na placach Jerozolimy głosi tę prawdę tłumom ludzi. — Widzieliście Chrystusa na krzyżu? — pyta. — Widzieliśmy — odpowiadają. — Widzieliście Go umarłego? — Widzieliśmy!!! — Czy widzieliście, kiedy żołnierz przebił Mu bok i wypły­ nęła rozkładająca się krew? — Tak, widzieliśmy! — Otóż i ja. i stojący tu około mnie apostołowie widzie­ liśmy po śmierci zmartwychwstałego Jezusa, „czego my wszyscy jesteśmy świadkami" (Dz. Ap. 2, 32). Z Dziejów- Apostolskich widać, że święty Piotr mówił o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, jako o fakcie naogół znanym, którego nie potrzeba dowodzić. Mówił o zmartwychwstaniu, jako o znanym fakcie w całej Jerozolimie, któremu nikt nie może przeczyć. Musiał przemawiać o tem do wielu ludzi, skoro w' sam dzień zmartwychwstania nawróciło się 3.000 osób! (Dz. Ap. 2, 4). Święty Piotr mówił o zmartwychwstaniu Chrystusa w bramie kościoła jerozolimskiego, kiedy uzdrowił chromego (Dz. Ap. 3, 6).

230

Nie udawadnia zmartwychwstania- Pana .Tezusa, ale powołuje się, jako na ogólnie znany fakt. Naturalnie poza Jerozolimą trzeba było udawadniać tę prawdę, bo ludzie, albo wogńle nie słyszeli o niej, albo bardzo mało. W domu Korneljusza, w .'czarci, tak mówi Piotr: „My jesteśmy świadkami wszystkiego, co czynił w krainie żydowskiej i w Jeruzalem, którego zabili zawiesiwszy na drzewie. Tego Bóg zbudził dnia trzeciego i dał Go, żeby był objawiony nam, któ­ rzyśmy z Nim jedli i pili potem, gdy wstał od umarłych" (Dz. Ap. 10, 39 — 41). Do Żydów w Antjochji znów śiv. Pairel mówi o zmartwych­ wstaniu Pana. Jezusa: „Zdjąwszy Go z drzewa, złożyli Go do grobu, lecz Bóg wzbudził Go od umarłych dnia trzeciego, któiy widziany był przez wiele dni od tych, którzy z Nim pospołu przyszli byli z Galilei do Jeruzalem, którzy aż dotąd są świad­ kami Jego do ludu" (Dz. Ap. 18, 29 — 31). Innym razem znowu: „Chrystus umarł za grzechy nasze według Pisma. A iż pogrzebany jest i też powstał zmartwych trzeciego dnia, według Pisma. A widziany jest od Cefy, a potem od jedenastu. Potem był widziany więcej, niżli od pięciuset braci wespół, z których wielu ich trwa aż dotąd . . . a na końcu po wszystkich był widziany i ode mnie" (I. Kor. 15, 4 — 8). B) Obok dowodów, jakich dostarcza Pismo święte, prze­ dziwna zmiana, jaka zaszła w apostołach, wymownie świadczy o zmartwychwstaniu Chrystusa. Wszyscy rozumiemy załamanie się duchowe apostołów po śmierci Chrystusa Pana, Z chwilą śmierci Pana Jezusa, aposto­ łowie zostali zdezorjentowani i byli w strasznej rozterce. Posłu­ chajmy, jaka rezygnacja panuje w duszy uczniów z Emaus: „Myśmy się spodziewali, iż On miał był odkupić Izraela" (Łuk. 24, 21). Kiedy nad rankiem w dzień Wielkanocny nie­ wiasty z radością przybiegają do apostołów z wiadomością, że grób pusty, oni osłupieli, stoją bezradni (Łuk. 24, 22), — wieczór tego samego dnia z obawy przed Żydami pozamykali drzwi domu. w którym się zebra1! .. I ci ludzie tchórzliwi, znękani, złamani zwątpieniem, nagle ph ną odwagą męczeńską. Niedawno zamykali za sobą drzwi, z obawj przed napaścią Żydów, teraz publicznie, na placach,

231

w świątyni, śmiało głoszą zmartwychwstanie Pana Jezusa, stawając odważnie w Jego obronie, mimo zakazu kapłanów. Gzem to wytłumaczyć, jeśli nie faktem, że Chrystus zmar­ twychwstał? Jeśli nie przyjmiemy tego tłumaczenia, to zagadką pozostanie fakt: skąd apostołowie, będąc ludźmi prostymi, zdro­ wymi, nabrali tyle pewności siebie i wiary w prawdę zmartwych­ wstania; skąd się wzięła w nich ta zmiana religijna, moralna, społeczna, intelektualna, — jedyna w całej historji świata?! Czem tłumaczyć pewność i wielostronną zmianę, jaka zaszła w apostołach, jeśli odrzucimy zmartwychwstanie Chrystusa. Mo­ żemy śmiało twierdzić, że zmartwychwstanie Pana Jezusa jest absolutnie pewnym historycznie faktem.

n. Zarzuty przeciwko zmartwychwstaniu Chrystusa. Wobec druzgocących dowodów o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, śmiesznemi, godnemi politowania są zarzuty przeciw­ ników. A) Stoją bezradni wobec faktu pustego grobu Chrystusowego. Wiemy, że kiedy pobożne niewiasty chciały oddać ostatnią posługę i namaścić ciało Chrystusa, znalazły pusty grób. Zaraz zawiadomiły o tern apostołów; Jan i Piotr natychmiast udali się do grobu i przekonali się, że grób pusty (Jan. 20, 8). O tern, że grób faktycznie był pusty, świadczy fakt, że wkrótce, kiedy wieść rozeszła się po mieście, kapłani żydowscy nie mogli zbić szerzących się wieści o zmartwychwstaniu Pana Jezusa. Przekonali się, że grób faktycznie jest pusty, lecz gdzie się podziało ciało? . . . a) Ciało Chrystusa ukradli apostołowie, — to była deska ratunku kapłanów i faryzeuszów, którzy przekupili żołnierzy, straże, żeby świadczyły, że podczas ich snu, uczniowie Jezusa wykradli Jego ciało. Jakiż to pełen sprzeczności i niedorzeczności psychologicz­ nej pomysł! Tchórzliwi, przerażeni, wątpliwościami złamani apo­ stołowie, raptem, niewiadomo skąd, nabrali odwagi i ośmielili się, mimo obecności żołnierzy, ukraść ciało Chrystusa Pana. Pizekomo żołnierze wtenczas spali, ale w takim razie, jak mogli widzieć, że apostołowie ukradli ciało? Jeśli nie spali, to jak

232

mogli pozwolić na coś podobnego i* Wiemy z historji, jak strasznie karano żołnierza, który zasnął na warcie, a tu dowiadujemy się, że im dobrze zapłacono za to, że oskarżyli apostołów o kradzież ciała Chrystusowego! b) Niemniejszą niedorzeczność popełnili ci, którzy twierdzili, że śmierć Chrystusa była tylko pozorna, że w zimnym grobie oprzytomniał i wyszedł z grobu. Próżne i bezsensowne gadanie! Faktem niezaprzeczonym jest, że Chrystus umarł rzeczy­ wiście. Śmierć Chrystusa jest faktem. Już w czasie drogi krzy­ żowej Pan Jezus był nawpół przytomny. Weźmy pod uwagę sposób krzyżowania: grubemi gwoździami do krzyża przybito ręce i stopy, krew musiała spłynąć, w dodatku żołnierz otworzył bok Chrystusa, przebił serce, z którego wypłynęła rozkładająca się krew; po zdjęciu z krzyża wielkim kamieniem przywalono Jego grób. Zastanówmy się nad nienawiścią Żydów, faryzeuszów i kapłanów cło Chrystusa; z pewnością przypilnowali, żeby znie­ nawidzonego Proroka nareszcie sprzątnąć! Przypuśćmy, że Chrystus ocucił się w grobie, wstał i przy­ szedł do Swoich, którzy się Nim zajęli, leczyli Go, ale wkrótce umarł, — czy możemy sądzić, że tego rodzaju wypadek spowo­ dował przed chwilą wspomnianą głęboką zmianę psychiczną w apostołach? B) Może wiara w zmartwychwstanie Chrystusa była tylko fantazją, wizją, halucynacją? Wrogowie Kościoła nie omieszkali wykorzystać zdobyczy nowoczesnej fizjologji i psychologji, żeby zaprzeczyć zmartwychwstaniu Pana Jezusa. a) Przypuśćmy, że apostołowie i niewiasty, które pierwsze dowiedziały się, że grób Jezusa jest pusty, były psychicznie podniecone, egzaltowane, ale jak wytłumaczyć faktyczną pustkę grobu, o której przekonały się tysiączne rzesze?! b) Apostołowie byli ludźmi prostymi, o zdrowych nerwach, o normalnej psychice. wiec u ykluczoną była tu wszelka halu­ cynacja! Wizja i halucynacja u zdrowego człowieka jest możliwa wtenczas, jeśli się wyczekuje kogoś, lub czegoś niecierpliwie. Kiedy zapowiadany i bardzo oczekiwany gość nie przychodzi, wtenczas każde stuknięcie, każdy szmer, zdaje się mówić: już idzie, już jest tu, — tymczasem niema nikogo; .ale apostołowie

23 3

nie spodziewali się. że Chrystus wstanie z martwych! Nawet gdy niewiasty przyszły z wiadomością, że gróh jest pusty, nie wie­ rzyli, az sami się przekonali naocznie. Uczniowie z Emaus wieczorem w dniu zmartwychwstania wątpią, żeby Chrystus zmartwychwstał, Tomasz apostoł, nawet wted\ nie uwierzył, kiedy już wszyscy uczniowie widzieli zmartwychwstałego Jezusa, aż sam namacalnie się przekonał. Tern bardziej wykluczona jest tu wizja, bo bliscy Chrystusa z początku (Jo nie poznają. Magdalena na widok Jezusa myśli, że to ogrodnik, uczniowie z Emaus uważają Go za podróżnego. Halucynacja jest możliwa u ludzi nerwowo chorych, a wiemy, że apostołowie byli to zdrowa rybacy, zahartowani życiem. c) Gdyby Chrystus ukazał się raz, albo dwa razy, możnaby przypuścić, że była to wizja, halucynacja, mara ale wiemy, że w ciągu czterdziestu dni ukazu,t się u,idol,rolnic. Widział Go święty Piotr, Marja Magdalena i inne pobożne niewiasty, dzie­ sięcin apostołów w nieobecności Tomasza, potem razem z Toma szem, i wielu innych. Święty Paweł w liście do Koryntjan powołuje się, że jeszcze żyje dużo ludzi, którzy na własne oczy widzieli zmartwychwstałego Chrystusa (I. Kor. 15. 6). Przyto­ czone świadectwa, aż zanadto dostatecznie dowodzą faktu zmar­ twychwstania. Ofiarą halucynacji, wizji, — mogło paść kilka osób, ale nie cale tłumy, żeby 500 osob jednocześnie widziało to samo! W takim wypadku wykluczoną jest halwjj nacja. Czterdziestego dnia po zmartwychwstaniu, wr dzień Wniebo­ wstąpienia Pańskiego, przestali widzieć Chrystusa. Dlaczego? Gdyby to była tylko halucynacja, to z pewnością, byłaby się i nadal powtarzała. Zmartwychwstanie ( hrystusa jest faktem historycznym. Naocznymi świadkami są kobiety, które spodziewały się wszyst­ kiego, tylko nie zmartwychwstania Chrystusa; świadkami są apostołowie, którzy z początku nie chcieli uwierzyć, że Pan Jezus wstał z martwych, aż naocznie, słuchem, dotykiem sami się przekonali i swoje przekonanie życiem potwierdzili. Świadkami zmartwychwstania Pana Jezusa są tłumy pierwszych męczenni­ ków, którym Pan Jezus ukazał się po zmartwychwstaniu. Świad­ kiem jest 19-wiekowa liistorja Kościoła katolickiego. Na widok bohaterstwa męczenników, szlachetnych kwiatów cnót chrześci­ jańskich i niezłomnej wiary, narzuca się pytanie, czem to

234

wytłumaczyć, jeśli Chrystus jak wszyscy ludzie umarł i zgnił w ziemi? Kto uwierzy, że rozkładający się trup zdoła zapalić iniłjony ludzi do bohaterskiej pracy nad sobą i położyć podwa­ liny życia wiecznego?! Zmaitwychwstanie Chrystusa jest ukoronowaniem dzieła zbawienia, największym dowodem Synowstwa Bożego. Kiedy Chrystus konał na krzyżu, wrogowie naigrawali się z Niego: „Innych zachował. Sam Siebie zachować nie może; jeśli jest król Izraelski, niech teraz zstąpi z krzyża, a uwierzymy Jemu" (Mat. 27, 42). Otóż Chrystus dał większy dowód swego Bóstwa, bo po śmierci wstał z grobu. Teraz rozumiemy, dlaczego największą uroczystością chrze­ ścijańską jest Wielkanoc. Zmartwychwstanie Chrystusa jest fundamentem naszej wiary, triumfem prawdy, nadzieją życia i obietnicą naszego zmartwychwstania. *

*

*

Bracia! W pierwszy dzień Wielkanocny zebrali się wszyscy apostołowie z wyjątkiem nieszczęśliwego Judasza i Tomasza. Gdzie był wtenczas Tomasz, nie wiemy. Smutny nastrój panował wśród uczniów Chrystusa. Ciału Pana Jezusa znikło z grobu, kapłani rozgłosili, że apostołowie je ukradli. Nastrój był przykry, w powietrzu wisiało niebezpieczeństwo. Jak wiemy, apostołowie pozamykali drzwi, bojąc się kapłanów. Co teraz robić? Jak spełnić plany Chrystusa? Cóż począć, kiedy wszyscy jesteśmy złamani, zniechęceni, rozczarowani? Wtem nagle zjawia się Chrystus. Drzwi były zamknięte, ale Chrystus stanął wśród nich. „Jam jest, nie bójcie się!“ Jakby chciał powiedzifcć: porzućcie nareszcie pesymizm! Widzicie, że dotrzymałem obietnicy, jestem. zvję, — ale teraz potrzebuję ludzi odważnych, bohaterów, męczenników, którzyby swoje życie gotowi poświęcić dla Mojej nauki! „Nie wierzyli i dziwowali się od radości" — mówi Pismo święte i w ich słabych duszach zapłonął ogień bohaterskiej odwagi. Od tej chwili Chrystus zmartwychwstały jest nieustanncm źródłem siły. Słowa Składu Apostolskiego: „trzcaiego dnia zmartwychwstał" — są nadzieją i triumfem naszej wiary.

235

Tak: Chrystus żyje wśród nas nie ir postaci mitu, legendy, ale realnie, naprawcie! Ten Sara Chrystus, który chodził po Palestynie, dziś chodzi po całym świecie; Ten Sam, który przed 1900 laty przemawiał do ludów Palestyny, dziś po całym świecie głosi Swoją naukę, wzmacnia, pociesza, napomina, czeka, przy­ garnia do Siebie całą ludzkość. Bracia! Żyjmy to stałej łączności, z laską Pana Jezusa, żebyśmy idąc śladami Jego świętego krzyża, wstali z martwych .i osiągneji żywot ■ wieczny. Amen.

XXIX. ZMARTWYCHWSTANIEMY! Kochani Bracia w Chrystusie! ' / nacie wszyscy triumfalną pieśń wielkanocną: „Wesoły nant dziś dzień nastał, Alleluja! Król Niebieski kiiam zawitał, jako śliczny kwiat zakwitał. Po śmierci się nain pokazał, Alle­ luja!" „Wesoły nam dziś dzień nastał". Z czego powinniśmy się radować, czemu powinniśmy się cieszyć? Czy z powodu zwycięstwa Chrystusa nad Swemi nieprzy­ jaciółmi? Nad triumfem prawdy i życia? Nad wspaniałym dowodem największego cudu Chrystusa i Jego Boskości? Tak. wszystko to jest przyczyną naszej radości, naszego wesela w dzień zmartwychwstania Chrystusa. Ale wr duszach nasz.', ch bije jeszcze inna radość, nadzieja naszego zmartwychwstania, o której apostoł wr ten sposób się wyraża: „A Bóg i Pana wskrzesił, i nas też wskrzesi mocą .Swoją" (I. Kor. G, 14). Pustka grobu Chrystusowego przemawia do nas potężnym głosem: Chrystus wstaj z martwych i my też wstaniemy z mar­ twych! Jest to niesh chana, wspaniała nauka naszej wiary! Często słyszymy narzekania: „Katolicyzm jest bardzo tru­ dny!" O, tak. Jeśli przypatrzymy się innym religjom, widzimy, że bez porównania pobłażliwiej traktują słabości ludzkie i bar­ dziej naginają się do wygód i kaprysów swoich wyznawców. „Nie przyszedłem puszczać pokoju, ale miecz" (Mat. 10, 34) — mówi ra n Jezus, i rzeczywiście, często czujemy na swojej grzesznej naturze głębokie cięcia Jego miecza. Bóg wymaga od nas nietylky modlitwy, chodzenia do ko ścioła, wspierania ubogich, — ale całego naszego życia, myśli, słów. uczynków. Zabrania nam grzeszyć nietylko czynem, ale-

237

nawet myślą Poskramia nasz smak, potępia lenistwo, naraża nas na pokusy i zabrania im ulegać, zsyła na nas wątpliwości, a każe nam ślepo wierzyć — o, są to rzeczy niełatwe!. . . Katolicyzm jest surowy, twardy, nieugięty! Wymaga od nas samozaparcia, olbrzymiego wysiłku woli, panowania nad namiętnościami, nawet życia naszego, jeśli chodzi o obronę zasad Chrystusowych, — ale jednocześnie daje nam obietnicę, jak żadna inna. religja. że wszyscy zmartwi ehwstaniemy! Czasem opanowuje nas zwątpienie, czy zmartwychwstaniemy naprawdę? Trudno w to wierzyć, — bo to tak niesłychana, zdumiewająca obietnica! W dzisiejszem kazaniu przypatrzmy się 1) Dowodom, jakie daje wiara o naszem zmartwychwstaniu, II) zarzutom przeciw nauce o zmartwychwstaniu i III) owocom wiary w zmartwych­ wstanie. I. Dowody wiary naszego zmartwychwstania. Wiara w' zmartwychwstanie jeSt niezrównaną tajemnicą, że bez wyraźnej nauki Chrystusa Pana. nie możnaby jej sobie wyobrazić. A) Pan Jezus jasno i wyraźnie mówił o naszem zmartwych­ wstaniu, więc, niema powodów wr to yyątpić. Mało prawni pod­ kreślał z takim naciskiem. Może dlatego, że znał jej tezy, sprzeciwiające się codziennemu doświadczeniu. aj Posłuchajmy, jak wyraźnie mówi Pan Jezus o naszem zmartwychwstaniu w Ewangelji świętego Jana: „Przychodzi go­ dzina, w którą wrszyscy, co są w grobach, usłyszą głos Syna Bożego; i wyjdą, którzy dobrze czynili, na zmartwi ehwstanie żywota, a którzy źle czynili, na zmartwychwstanie sądn“ (Jan. 5. 28 — 29). W inneni miejscu mówi o tein samem: „Ta jest wola Ojca Mego, który Mię posłał, iżby każdy, kto widzi Syna. a wierzy weń, miał żywot wioczny, a Ja go yyskrzeszę w ostatni dzień" (Jan. G, 40). „Kto pożywni Ciała Mego i pije Moją Krewę ma żywot wieczny, a Ja go wskrzeszę w ostatni dzień" (Jan. G, 55).

238

b) Jak rozpowszechnioną była wśród wyznawców Chrystusa wiara w zmartwychwstanie ciała, świadczy o tem odpowiedź Marty, którą dała Chrystusowi nr zapytanie, dlaczego tak roz­ pacza, przecież Łazarz wstanie z martwych, Marta naturalnym głosem odpowiada. „Wiem, iż zmartwychwstanie w zmartwych­ wstaniu w ostatni dzień" (Jan. 11, 24). Przy tej sposobności Pan Jezus głosi Swoją naukę o zmartwychwstaniu ciała: „Jam jest zmartwychwstanie i żywot: kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyw będzie" (Jan. 11, 25). c) Pewnego razu Saduceusze, ówcześni wrogoicie nauki 0 zmartwychwstaniu ciała, chcieli podchwycić Jezusa i zapytali Go: Posłuchaj, między nami żył pewien mężczyzna, który miał siedm żon; po zmartwychwstaniu, która z nich będzie jego prawdziwą żoną? Zdawałoby się, że to dość rzeczowe pytanie. Posłuchajcie, co odpowiedział na nie Chrystus: „Synowie tego wieku żenią się i za mąż idą, lecz oni, którzy godni będą mimo wieku swego 1 powstania od umarłych, ani pójdą zamąż, ani żon pojmować będą, umrzeć bowiem więcej nie będą mogli; bo są równi Aniołom i są Synami Bożymi, będąc synami zniart wycliwsta­ nia" (Łuk. 20, 34 — 30). Chrystus Pan więc często i wyraźnie głosił naukę o zmar­ twychwstaniu ciała! B) Ale Chrystus nietylko uczył o zmartwychwstaniu, lecz przykładami potwierdzał głoszoną prawdę. Mam tu na myśli nietylko trzech zmarłych, o których wspo­ minają Ewangelje, ale przedewszystkiem największy cud, który spełnił Pan Jezus: Sam zmartwychwstając! Kobiety idące w ranek wielkanocny do grobu Chrystusa, by Go namaścić wonnemi olejkami, martwiły się, kto im odwali ciężki kamień grobowy? Przed zmartwychwstaniem Chrystusa taki ciężki kamień leżał na duszy każdego człowieka. Każda mogiła ludzka była przywalona ciężką bryłą rozpaczy, podobnie jak i dziś dla wielu niewierzących grób jest kresem uczuć, pragnień, miłości i wszelkiej nadziei! Czy mogiła jest celem człowieka? Kie! Zmartwychwstały Chrystus odwalił leżący na duszy ludzkiej ciężar beznadziejności grobu! „Jam jest zmartwych­

239

wstanie i żywot: kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyw będzie*1 (Jan. 11, 25). Czy to nie przesada? Ozy to jest możliwe? To niepojęte słowa! To nie przesada, ani niedorzeczność, to fakt, który po­ twierdza Zmartwychwstanie Chrystusa! Słusznie mówi święty Paweł: „Jeśli o Chrystusie powiadają, iż zmartwychwstał, jakoż mówią niektórzy między wami. ze zmartwychwstania niemasz?** (I. Kor. 15, 12). Z chwilą, kiedy Chrystus spoczął w grobie, każda mogiła jest dla nas świętą; z chwilą, kiedy Pan Jezus zmartwychwstał, żyjemy' i umieramy z nadzieją zmartwychwstania. Przed Chry­ stusem umierali ludzie tal samo, jak i potem: ale przedtem pisali na grobach: „Tu spoczywa N. N. w beznadziejnej ciem­ ności". Po zmartwychwstaniu Chrystusa piszemy-: „Tu spoczywa w nadziei zmartwychwstania X. Y.“. — Tak. wierzymy' wr zmar­ twychwstanie, bo Chrystus tego uczył i potwierdził S wojem zmartwychwstaniem. C) Nauki Chrystusa o zmartwychwstaniu ciała dowodzi myśl Boża, przejawiająca się w człowieku. a) Zmartwychwstania ciała domaga się twórczy plan Boży. Człowiek składa się z duszy i ciała. Życie psychiczne jest ściśle zespolone z funkcjami ciała, ono jest początkiem wszelkich przejawów' ciała: ciało istnieje dzięki duszy. Smutna dusza każe oczom płakać; gdy jest wesoła, całe ciało ogarnia pogodny' nastrój. Człowiek wtenczas jest człowiekiem, jeśli dusza jest połączoną z ciałem! Ostateczna doskonałość życia ludzkiego domaga się, żeby po chwilowem zerwaniu węzła, łączącego duszę z ciałem, nastąpiło ich ponowne zjednoczenie. b) Zmartwychwstania ciała domaga się Majestat Boży. Po­ trzebne jest ostateczne zdemaskowanie zła, grzechu, mniemanej wielkości, odpłacić wszelką krzywdę i uwidocznić sprawiedli­ wość Bożą. Trzeba wykazać, że bezkarnie nie można deptać praw Bożych! Trzeba złożyć hołd Stwórcy nieba i ziemi, każdy musi oddać Mu pokłon i uznanie, a nawret ci, którzy za życia Nim gardzili, muszą być olśnieni Jego Majestatem i zawołać: Tyś Jedyny, wieczny, który' trwasz niezmieniony’ po wszystkie wieki wieków'! c) Zmartwychwstania ciata, domaga Się sprawiedliwość Boża. Jeśli prowadziłem życie nienaganne, jeśli zwalczałem swoje

240

namiętności dla Chrystusa i usilnie starałem się utrzymać łączność z łaską Bożą, powinienem brać udział i w zasługach ( hrystusa Bana. Sprawiedliwość spotka mnie napewno, jeśli przyjdzie czas zapkdy. jeśli jest zmartwychwstanie ciała. Całe życie ludzkie jest nieustanną walką, samoza)tarciem, ofiarą. Elementarne prawa sprawiedliwości domagają się ukarania złoczyńcy i wynagro­ dzenia czynu dobregó, potępienia grzesznika i uszczęśliwienia cnotliwego. Zmartwy chwstanie będzie przeglądem czynów' duszy ludzkiej. Będzie wielkim, ostatecznym sądem, wtenczas zostanie wynagrodzona cnota i miłość, jaką okazywały dusze ( hrystusowi, ostatecznie zostanie pokonane zło i wszelki grzech. Wierzę w to, bo tego uczył Chrystus i potwierdzi! to rfwojem zmartwy chwytaniem, bo do tego zmusza mnie rozumo­ wanie ludzkie i tego domaga się sprawiedliwość! 11.

Zarzuty przeciwko wierze w zmartwychwstanie ciała. B< zwątpieniu, że zmartwychwstanie ciała jest zrządzeniem woli Bożej. Wszechmocna wola Boga jest czynnikiem, który umożliwi zmartw jph wstanie bez wyjątku każdemu człowiekowi i tylko na podstawie Jego wszechmocy możemy usunąć trud­ ności, związane ze zmartwychwstaniem. A) Są ludzie, którzy dręczą się pytaniami, juk sianą na sądzie ostatecznym ci, których na drobne kawałki rozszarpał np. granat, lab ci, którzy utonęli w morzu, Którzy sic spalili i t. p. Czy oni również wstaną z martwych? Jak to możliwe? Zastanowicie się nad tern, Bracia, Siostry', czy to, co powie­ dzieliście. sprawia trudność wszechmocy Bożej? Czy' to jest przeszkodą, w' działaniu Ti‘go. kto st worzy ł z niczego pierw sze życie? Czy' nie łatwiej jest — rozumując po ludzku — prz\wyócić utracone życie, niż je stworzyć? Stwórca, który jednym aktem Swojej woli powołał do istnienia nieskończone światy', z pewnością nie Stanie na martwym punkcie, realizując Swój plan zmartwychwstania ciała.. Już świętemu Pawiowi zadano pytanie: ..Jakoż zmartwych­ wstają umarli, a w jakiem ciele przyjdą?" (I. Kor. 15, 35). Jaki} •otrzyunali odpowiedź? — ,,Insipiens!“ „Głupi!"

241

Bo jakże inaczej odpowiedzieć na takie pytanie? < zy Ten. którj obdarzył cię życiem raz, nie może po laz dragi zrobić tog.) samego? <’zy może jakieś stworzenie tak zginąć, żeby go Wszechmocny Bog nie mógł przy wrócić do życia? Ozy gra­ nat, ogień, woda może rozłożyć tak twoje ciało, żeby go Bog, jeśli zechce, nie zdołał przywrócić do życia? W jesieni brz\dka poc.zuarka układa się do snu, a na wiosnę ■wylatuje z niej piękny motyl, — czy to rozumiesz? B) Inni mówią: kto zgnił w grobie, ten więcej nigdy nie wstanie! — Otóż wstanie! Ewangelja mówi, że zmarli w dzień zmartwychwstania usłyszą, wołanie Syna Bożego. Jaki to będzie głos, że aż go umarli usłyszą? Będzie to u olanie Stwórcy, Wszechmocnego Boga, którego usłyszy każde stworzenie. Ołos Stworzyciela zabrzmiał nad młodzieńcem z Naim: „Młodzieńcze, tobie mówię, wstan!“ — i zmarły wstał i orka Jaira leżała martwa na łożu, wołanie Chrystusa: „wstań!" przy­ wróciło ją do życia. Łazarz był cztery dni w grobie, kiedy rozległ się nad nim glos Chrystusa — i wstał. Tak samo na głos Wszechmocnego Boga wszyscy wstaniemy z martwych! Bóg, Pan ży cia i śmierci, już w świecie materjalnym wyrył znamiona Swojej wszechmocy'. Po nocy' następuje ranek, wiosna grzebie zimę, woda, która wymiarowała, spada w postaci rośy. z ziaren, rzuconych w ziemię, powstaje nowe życie; a tylko posiew' ludzki, w który Bog złożył najcenniejsze skarby', imałby' zginąć bez śladu? 0, nie, nie zgnijemy bezpowrotnie! Przyjdzie czas, a oży­ jemy na nowo, będzie powszechne zmartwychwstanie! Dopiero zmartwychwstaniem zakończy się 'dzido odkupienia. Wtenczas będzie ostateczne żniwo życia naft śmiercią (I. Kor. ló, 20). WtenCzte otrzymamy żjtoie, o ktorein mówił \ 'hrystus. Wtenczas nastąpi dzień radości, zapowiadany' w Piśmie świętem: „Otrze Bóg wszelką łzę z oczu ich. a śmierci dalej nie będzie, ani smutku, ani krzyku, ani boleści" (Apok. 21, 4). 1Yierzą w zmartwychwstanie ciała! TTT.

Co nam daje wiara w zmartwychwstanie? Powinienem nietylko wierzyć w zmartwyclnvstanie ciała, ale żyó z myślą o tern. 16

242

Wiara, w zmartv , eh wstanie jest wiekiem napomnieniem. — daje nam pomoc przeciwko grzechom i rozprasza smutek śmierci. V) Myśl o zmartwychwstaniu napomina nas, żebyśmy się szykowali na ostateczny rozrachunek z Bogiem. Bedzie to naj­ większe wj darzenie w liistorji świata. Tylko jeden moment był do niego podobny, pierwszy dzień, kiedy rozległ się głos Stwórcy: „Niech się stanie światłość!" Z ust tego samego Boga zabrzmi wołanie: „Niech sie stanie ciemność i koniec wszel­ kiego życia na ziemi". Ziemia z a d iż \... zmarli w stan ą... miljony, miljardy istot ludzkich opuści swoje grobowce, mogiły, ziemia wyda wszystkich, sprawiedliwych i grzeszników", sławnych i zapomnianych, przyjaciół i wrogów Chrystusa wszyscy ujrzymy .Jezusa, Syna Bożego w Majestacie, odzianego w potęgę i ' i cli walę. Pi zygotamijmy sir na ten dzień! Wtenczas nie będą uwzględnione żadne wymówki, dlaczego nie służyłem wiernie Iłogu! Dlaczego nie przegotowałem się lepiej do życia wiecznego, dlaczego przychodzę z pustą ręką. bez zasług i dobrych uczynków?! Wiara w zmartwychwstanie napomina nas: Człowiecze, sząkuj się do zmartwychwstania! Ż\ -j tak, żebyś \ każdym dniu przyłożył ziarnko zasług do skarbca duszy! B) Wiara wt zmartwychwstanie ciała napomina nas słowami świętego Pawła: „Przeto jeśliście wspołpowstali z Chrystusem, co wgórze jest, szukajcie" (Kol. 3. 1). Wiara w zmartwychwstanie jest pomocą w walce z grze­ chem! Jeśli pamiętam o dmu ostatecznym, — wola moja staje się silniejszą do pokonania zła, do walki z namiętnościami ciała. Kiedy nastąpi ten dzień? Nie wiem, ale nie wolno się nie­ cierpliwić! Czy mam prawo i czy mogę wtrącać się do planów Bożych? Cze wolim mi narzekać, jeśli wiem. że cierpienia moje będą ozdobą Chrystusa? Zmartwychwstanie Zbawiciela jest moją siłą w bojach o żywot wieczny i nadzieją mojego zmartwych­ wstania. C) Wiara w zmartwychwstanie jest pocieszeniem w smutku śmierci. Z pewnością widzieliście zaćmienie słońca. Dla nas, ludzi inteligentnych, jest to rzecz zrozumiała, wiemy, że to zjawisko naturalne. Ale nawpół dzikie plemiona Peru, w czasie zaćmienia słońca popadajn w' straszne zamieszanie i rozpacz. Kobiety za

243

c/.jnają krzjczeć. wrzftszcznó wniebogłosy, rozdzierają szat\. drapią ciało do krwi, podcinają sobie żyły z rozpaczy, że już więcej nie będzie słońca. Wielkanoc jest pocieszeniem w śmierci. Ud chwili zmar­ twychwstania Pana Jezusa wiemy, że zaćmienie słońca naszego życia, ciemność, śmierć, jest krótkotrwała. My również płaczemy, narzekamy i smucimy się nad mogiłą kochanej osoby; ale nie tracimy nadziei, bo wiemy, że od czasu zmartwychwstania Chry­ stusa. złamała się potęga śmierci. Wiemy, że złożone w nas zarodek zmartwychwstania kiedyś zejdzie i zakwitnie nowem życiem. Wiemy, że „który wzbudził Jezusa i nas wzbudzi" (II. Kor. 4, 14). Wiemy, że słońce żywota zajdzie nad nami, ale wyjdzie na nowo. Wiemy, że życie nasze minie, ale wiemy, że to tjlko przejście do morza wieczności. Wiemy, że zmierzcli jest bliski, ale cieszymy się nową wiosną. Wiemy, że ciało umrze, ale jesteśmy przekonani, że wstaniemy z martwych. Wierne, że < hrystus jest życiem i zmartwychwstaniem naszem: jeśli wie rżymy w Niego, będziemy żyli na wieki. Wiara ta oświeca nam ciemności życia; wiara w życie wmożne jest kotwicą nadziei wr czasie burzy, kiedy na horyzoncie duszy pojawiły się czarne chmury śmierci. Wiara w życie wieczne, w zmartwychwstanie' ciała, jest słońcem naszej nadziei. :{:

Jfc

Ą :

Bracia! Przy wejściu na. cmentarz paryski. Pere Lachaise, jest wzruszająca rzeźba, poświęcona pamięci zmarłych. Wida.4 tam bramę śmierci, odsłaniającą ciemną przepaść, do której niewidzialna siła przemocą wciąga tłumy ludzi. Jedni stawiają jej zacięty opór, ale napróżno; inni nieprzytomni, wciągani są w paszczę śmierci, niektórzy bezwiednie ulegają tajemniczemu prądowi. W strasznym wirze śmierci dwie osoby idą spokojnie,, z pogodnem czołem, na spotkanie śmierci. Skąd ta równowaga ducha? Pod ich stopami widać ciemną przepaść grobu, z której jaśnieje promiennym blaskiem gwiazda wiary życia wiecznego! Wiara w zmartwychwstanie jest promienną gwiazdą, która świeci nam w ciemnościach śmierci. Zmartwychwstały Chrystus zapalił nadzieję naszego zmartwychwstania, wzmógł nasze wy­ magania. zachęcił do żywota wiecznego, przyobiecał dotychczas nieznany świat ducha: jeśli wolno powiedzieć, zbuntował rodzaj 16'

244

ludzki, otwierając przed nim bramy wieczności. ()d tego czasu nie zadawalniamy się byle czem, ale domagamy się od Boga życia wiecznego. Grobie święty, tyś naszą nadzieją, tyś promieniem świetla­ nym w ciemnościach śmierci! O, Chryste zmartwychwstały, po­ rywasz nas triumfem Swego zwycięstwa nad grzechem i śmiercią, i wpisujesz do naszych serc słowa radości, że po trudach cier­ pienia, doświadczeń, ciernistej drodze życia, po śmierci poza tjramiemni znikomosci, rozkładu, zniszczenia, czeka nas korona iy wota wiecznego! Wesoły nam dziś dzień nastał, którego z nas każdy żądał. Tego dnia Chrystus zmartwĄ ehwstał! Alleluja! Wierzę w zmartwychwstanie ciała i żywot wieczny! Amen.

XXX. ZMARTWYCHWSTANIE CHRYSTUSA NASZĄ OTUCHĄ. Itocfami Bracia tr Chrystusie' czesnym rankiem w dzień Wielkanocny pobożne niewiasty Spieszyły do grobu ( Uirystusa, bj naniaście Jego ciało wonnemi olejkami, jak było w zwyczaju u Żydów. Ale na kra wędzi pustego grobli siedział anioł i przemówił do nicli: „Nie lękajcie sic: Jezusa szukacie Nazareńskiego. ukrzyżowanego: wstał, nienusz Go tu: oto miejsce, gdzie Go położono" (Mar. IG, <>). Czy widzieliście napis o podobnej treści na nagrobkach? ż pew nością. nie! Jak zasadniczo różnią się od żyrwego nagrobka Chrystusa, nasze napisy na pomnikach i krzyżach! „Tli spoczywa11 taki a ta k i. . . znakomity' mąż stanu, wielki uczony, zasłużony' u ódz. sławny monarcha, wybraniec losu, powszechnie znany i kochany, z którego wspaniałomyślności, wielkiego majątku, odznaczeń, została się. . . tylko mogiła. Tu gnije w ciemnym grobie, majątek i bogactwa nie uchroniły' go od zniszczenia. Gzarna ziemia pogrzebała jego potęgę: czas przyprószył jego pamięć pyleni zapomnienia, niesforny wiatr zeschłemi liśćmi hula na jego mogile. . . Tu spoczywa. . . — Tu spoczy wa---Zupełnie inny nasi rój uderza nas u grotu Chrystusa. który był w życiu opuszczony, biedny, potęga Jego zrodzda się u tego pustego grobu: trzeciego dnia wstał z martwych, żeby zatrium­ fować nad śmkreią i otworzyć nam bramy żywota wiecznego. Błogosławiona śmierć Jezusa i chwalebne zmartwychwstanie! Zmartwychwstanie Chrystusa jest największą uroczystością świata chrześcijańskiego, świętem radości i wesela duszy chrze ścijańskiej!

W

246

Po odsieczy Wiodni.i IGSJ-go roku. ludzie zupełnie ohcv cal owali się z radości na ulicach miasta, wszyscy mówili tyłki) o swojem oswobodzeniu. Nareszcie jesteśmy wolni! Jesteśmy wolni!. . . Chrześcijaństwo w pierwszych wiekach, w dzień Wiel­ kanocny szczerą radością czcząc pamiątkę zmartwychwstania Chrystusa, pozdrawiali się: Chrystus zmartwychwstał. Odpo­ wiedź brzmiała: Naprawdę wstał z martwych! W Wielką Sobotę wieczór, jakby cały świat ożył: ulice roją się od ludzi. Trudno wysiedzieć w domu, w cichy m pokoju. Jakiś prąd iswego, tajemniczego życia przebiega po ludziach i ciągnie ich na ulice. Cała ziemia się raduje, — szybkim krokiem zbliżasię .wiosna, pączh ■ uśmiechają się do nas z drzew i krzewów. Dusze nasze również budzą się do wiosny nowego życia. i k -y V" %‘ Wśż^oty się fndiijemy, ale czy wiemy dlaczego? Z czego się cieszymy? Na czem polega radość zmartwych­ wstania Chrystusa? I. Budzenie się natury ze snu radością napełnia ludzkie Serca. Człowiek jest odzwierciedleniem natury, całego wszechświat i. dlatego nazywa się mikrokosmosem, małym światem. Ciało nasze, jak niemy', składa się z rozmaitych związków chemicz­ nych i wszystko to jest ujęte w celowro działającą całośc przez pierwiastek duchowy, duszę. Znany filozof grecki. Athenctgoras, tak określił człowieku: „Człowiek, to byt, który' rośnie, jak roślina, czuje jak zwierze i my śli jak anioł**. Możemy' powie­ dzieć, że organizm nasz jest mikroskopijną odbitką 'wszech­ świata. Xi< więc dzhynego, że weselimy' się z wiosną, a smutkiem napełnia nas listopadowa- mgła, ponure, dżdżyste dni jesienne. Ciało nasze zbudowane jest z pierwiastków: chemicznych, znajdujących się we wszechświeoie, nie więc dziwnego, że rasem z ziemią czujemy jej tęsknice jesienne i promienną radość budzącej się wiosny'. Kiedy na wiosnę nowe życie śpiewa hymny ku czci Stwórcy. śpiew" przenika i nas. mikrokosmos. naszą duszę, podobnie, jak uderzymy" w strun, harfy', to <>zwi. się inny. obok niej znajdujący się im trument muzymzny, riasta wionjr na te samą wwsokosć tonu. Na wiosnę krąży" wr nas radość nowego życia. Nigdy" nie cieszymy" się tak, jak 1 ni

247

wiosnę, kiedy pn zimęwej śmierei cala natura wstaje zwycięsko do nowego żyri i. II. Z tajemnicy zmartwychwstania ( 'liry stusa wypływa jeszcze inna nauka: ufność i siła w życie społeczne. W łlz> mie. w cyrku Nerona stal olbrzymi obelisk, który na rozkaz cesarza Kaliguli został przewieziony z Heliopolis. Obecnie ten obelisk stoi na placu świętego Piotra. Ludzie ze wszystkich stron świata podziwiają dzieło starożytnej techniki i czytają wyryty na nim napis: „Chrystus żyje. Chrystus zwy­ cięża, Chrystus króluje". Prawdziwość tych słów najhardziej uwydatnia się w czasie zmartwychwstania Chrystusa, na Wiel­ kanoc. Świat roślinny w miljonach pączków pełen jest zieleni, nadzieli, kielichy kwiatów chylą się pod ożywczym wiosennym powiewem. . . cała natura śpiew a... wszędzie panuje kojący nastrój budzącego się życia, tak jakby raz na zaw sze znikł mroźny powiew zimy. Niedawno jeszcze, narzekaliśmy, że wiosna nie nadchodzi, że gdzieś ugrzęzła w przestworzach międzypla­ netarnych. Różne czynniki atmosferyczne mogą spowodować opóźnienie się wiosny, która jednak w końcu przyjdzie! Ciemności mogą walczyć z światłem, ale pokonać go nie mogą! Zlo do pewnego czasu może triumfować, ale w końcu uczciwość i dobroć zwy­ cięża. Nad Chrystusem tylko trzy dni triumfowali Jego wrogo­ wie . . . trzeciego dnia pękły okowy śmierci i Chrystus zajaśniał nieznaną dotychczas chw ałą... Od tej chwili Chrystus żyje, Chrystus zwycięża,
nui j< i.lnnst ki, któro wierzą w Boga. w życie wieczne, ma ludzi uezfriwycli. pracowitych, szanującycli l)liźnich, ofiarnycli. azyli prawdziwe filary — zmartwychwstanie. III. Doszliśmy do najgłówniejszego powodu do radości ze zmar­ twychwstania: natura nasza jest nastawiona na życie wieczne. Ka/dy za u u azy. że to, co dotychczas powiedziałem o rado­ ści Wielkanocy, było niewyczcrpująee. .Skąd radość? Skąd nie­ wypowiedziany optymizm duszy? Czy tylko z powodu zieleni, kwiatów i drzew'? Bynajmniej! Weselem wtóruje nasza natura, nastawiona na dźwięki odradzającej się natury; radość i pogoda ducha napełnia nas, bo czujemy w sobie echo. oddźwięk i za rodki życia wiecznego. Budząca się natura stokrotnem echem odbija, się w naszych duszach, bo od czasu zmartwychwstania Chrystusa, wiemy, żc po śmierci czeka nas nowa wiosna życia. Kiedy wiosna napełnia lasj. pola, łąki, ogrody bukietami kwia­ towy oczarowane ich wonią serca nasze tęsknią pragnieniem powszechnej wiosny zmartwyolrwstania. Nadzieja zmartwychwstania, złożona w naszych duszach, dajr odpowiedź na droczące od wieków zagadnienie, co czeka nas po śmierci? Czy nasze krótkie życie zginie- na zawsze w' ciemnym grobie? Nadzieją naszego zmartwychwstania jest pustka grobu Chry­ stusowego. <3rób Zbawiciela jest jutrzenką pocieszenia wśród ciemnej nocy śmierci: rozprasza, ponurą, ciążącą na nas mgłę znikomości i przygnębienia. Rozkołysane dzwony wielkanocne śpiewają: Ludzie, słuchajcie: waszym ostatecznym celom jest życie wieczne, którego zdroje odsłonił przed wami zmartwych­ wstały Chrystus! JNfi odgłos dzwonów Rezurekcji dusza nasza zatapia się w głębiach myśli Psalmu lo go: Bryle błogosławił Pana. który mi dal zrozumienie. nawet ir nocy poznały mmc wnętrzności moje! Miałem Pana zaicsse przed mcmi oczyma. bo jant po mej prawicy, bym me był poruszony

24P

Przełóż się mccsęUlo serce moje i rozradował sic jeżyli mój. nadto i. cudo moje ir nadziei odpoczywać Indzie: ulboidem nic zostawia duszy mojej tc piekle, ani da świętemu twemu oglądać skażenia. Pukazaleś mi drogi żywota. pełen jestem iresclo przy obliczu Twojem. rozkosz (być) po prawicy Twojej do końca! Nauka zmartwychwstania kryje u soliie niezmierzone gle­ bie życia duchownego! Uczy nas nietylko, że dusze nasze są obdarzone życiem wiecznem. gdyż ta prawda była poniekąd znana już w czasach przedchrystusowyeh. Uczy nas, że nie wszystko kończy się grobem: ludzkość zawsze wierzą la. że dusza po śmierci ciała, będzie się cieszyła, życiem w Królestwie Bożem. Nauka zmartwychwstania uczy, że po pewnym czasie dusza z powrotem przywdzieje szatę cielesną, naturalnie me u obec­ nym składzie chemicznym, ale uduchowionego, wyjętego z pod praw dzisiejszej materji. Żj cie ludzkie po zmartwychwstaniu ciała hed/.it charakte­ ryzowało doskonałe panowanie duszy nad ciałem, do którego szlachetne jednostki już za życia ziemskiego usilnie dążą, ale nie mogą go w zupełności osiągnąć. Żroie obecne polne jest słabości, niedomagali, okrucieństw, niedoskonałości, hraków. Nie będzie tego po zmartwychwstaniu. Przypatrzmy się zmartwychwstałemu Chrystusowi, Jego ciało nie uznaje przeszkól! materjalnych, przestrzeni, czasu. Chrystus ukazuje sio ** Jerozolimie, za chwile w Calilei, w moment potem staje sic niewidzialny, — nie istnieją dla Niego przeszkodj. ani żadne granice. Doskonale wie. czem jest nadzieja zmartwychwstania ten. li to ma w mogile kochaną matkę, żonę. męża, dziecko. Budząca ic wiosna i zmartwychwstanie Chrystusa głoszą, że w naturze nic śmierć ma ostatni głos. Podobnie, jak po jesieni i t mierci zimowej następuje wiosna, tak człowiek po chwilowej przerwie życia, po śmierci - obudzi sir na nowo. Śmierć jest tylko formą zmiany, ale nig zniszczeniem samego życia. Nie mówmy o swoich kochanych, że ,.umarli'1, tylko, że „odeszli" — życie jest silą.

'250

która działa nietylko w fonnie obecnego
•231

Co robić, żeby sobie zapewnić owoce żywota wiecznego? ■Starajmy się już za życia ziemskiego żyć zgodnie z prawami duszy i ciała, już teraz uwydatnić wyższość dusz] nad ciałem, uchronić .-ię od bagna i trzęsawiska nieujarzmionej zmysłowości. Żyć według praw duszy, znaczy, urzeczywistniać w sobie wolę Bożą, żyć w Jego łasce. Wartość dusz] polega na pulsującej mocy miłości Bożej. Nie widać tego nazewnątrz. Działanie mocy i miłości Hożej w człowieku można porównać do prądu elektrycznego. Obecnie wisi przedemną mikrofon o delikatnej konstrukcji, który na cały świat roznosi moje słowa. Gdybyśmy wyłączyli z niego prąd. w tei chwili wisiałby przedemną bezużyteczny sprzęt i nikt, prócz zgromadzonych tu w kościele, nie słyszałby moich słów. Nazewnątrz nie się nie zmieniło, mikrofon jest taki, jak przed chwilą, - tylko prąd został wyłączony. Podobnie nieużyteczny jest człowiek, który wyłączył się przez grzech z działania łatki Bożej. Niezdolny jest podnieść się do sfer duchowych. — grzęźnie w prawach natury materjalnej. Niezliczone zapasy łaski Bożej mieszczą się w Sakramentach Kościoła katolickiego; zmartwych­ wstanie Chrystusa każe nam korzystać z bogactwa t\ cli łask! „Jako Chrystus wsiał z martwych przez chwalę ojcowską, tak i my, żebyśmy w nowości żywota chodzili" ęKzym. 6, 4) — napomina nas święty Paweł. Powinniśmy żyć lioweni życiem! Co to znaczy? To znaczy, że pow-inniśmy żyć z łaski Bożej. Powinniśmy dbać, zęby nasza nieśmiertelna dusza nic ugrzęzła w matorj.ilny m świecie. Mamy żyć na świecie. ale wolni od grzechu! Podlegamy smutkom, cierpieniu, boleści, ale nie wolno rozpaczać! Powinniśmy zawsze pamiętać na obecność Bożą. Cza­ sami w życiu spotykamy' ludzi nieznośnych, obrzydliwych. — jednak nie wolno zniechęcać się do nich! Czasem życie nas dręczy', bije, katuje, wlecze na beznadziejne pustkowia mimo to powinienem wszystko bohatersko pokonać. Tylko w ten spo­ sób zdobędę wyżyny życia duchowego, Bożego. Pamiętajmy', jaką twardą szkołę życia przeszedł Chrystus, zanim zabłysła nad Nim aureola sławy' zmartwychwstania. Chcesz zmartwychwstać w żywocie wiecznym? Staraj się za życia ziemskiego wzbogacić swoją duszę ow-ocem wytrwa1ego cierpienia. Podłe, brudne, jałowo życie nie doprowadzi do szczę­ śliwego życia wiecznego, podobnie, jak z pustego gniazda nic

252

wyfrunie szczebiocące ptaszę, ani z pustej zołedzi nie wyrośnie potężny dąb. Kio otwiera duszę na ożywcze działanie łaski zmartwych­ wstałego Chrystusa, ten już za życia ziemskiego stoi pod zna­ kiem wieczności, ten już za życia myśli i działa według’ wymagań życia wiecznego; cierpienia, trudy, przj jemności, radości i smutki takiego człowieka są wstępem do wspaniałej muzyki jego szczę­ śliwej nieśmiertelności. • Badośó Wielkanocy zawiera w solne obietnicę nowego życia. Ssano budzenie się* wiosny jeszcze nie dało człowiekowi nadziei zmartwychwstania, ani zarodków nieśmiertelności. Żyli poeci, trubadurzy, były mity, wierzenia religijne, ale nie potrafili wzbudzić nadziei w życie wieczni-. Dokonał tego zmartwychwstały Chrystus. O. grobie święty, o zmartwychwstały Chryste! Tyć nadzieją i obietnicą naszej nieśmiertelności, — Ty jedynie potrafisz uwić ze zwiędłych liści naszych grobowych wieńców szmaragdowy wianek wiecznej szczęśliwości! żwyUski. zmartwychwstały Chrystus wzmacnia nas, dodaje nam otuchy, pociesza nas: Bracie cierpiący, nie upadaj na duchu, nie rozpaczaj! Grób Mój opromienia wieczna chwała, ale krwawa droga- krzyżowa prowadziła Mnie do niego! Dziś zawitał do Mnie blask wiecznego triumfu, ale straszna była noo wielkopiątkowa! W uzarownych leczonych kolorach błyszczy Moje zwycięstwo, ale 10 tylko morze łez odbite w pryzmacie wiotiznogo słońca Śliczna jest kwitnąca, róża. ale wyrosła wśród cierni. Ka 1aurach spoczywam, aje zdobi łem je kosztem trudów i znojów. Tylko ten będzie triumffkeać z Chi tystusemi zmartinychiestaIf/in. kto razem z Nim odbył drogę kr~yżoirą na Kahrar/ę. ^ ^ ^ Bra<*ia! Wielkanoc obchodzimy wszy cy. którzy wiorz\ mv V zmartwychwstanie Clinstusa. a także i ci, którzy Co nie uznają. My w' zmartwychwstaniu Chrystusa widzimy ostateczno zwycięstwo życia nad śmiercią. Dni biedni, zadawałniają sic radością kwitnącej wiosny, mo widzą w jej upojnych melodjacn zarodku ponurej śmierci. Zmartcliwychw stały Chrystus jest obietnicą naszego życia wiecznego. .Test obietnicą, że nasze dzieje zm irtwychwstania nie

253

są pustem marzeniem, ale zapewnieniem ftóżem. Jest obietnicą, że ezarna brama śmierci nie zawrze się za nami raz na. zawsze, ale, że pękną kajdany i zwycięsko wejdziemy do żywota wiecz­ nego. Czyli, że śmierć jest początkiem nowego życia, a życie ziemskie wstępom do żywota, wiecznego. .Na ziemi mogę być poniewierany, ale jeśli jestem naprawdę wartościowy, nie minie mnie -nagroda. Może choroba znęca się nade mną'? — sile swoją okażę w niebie! Jestem biedny? — bogactwem mojem są uczynki zasługujące na niebo! Jesteś sin bym człowiekiem — staraj się żyć zawsze w łączności z Bogiem, staniesz się olbrzymem! Jesteś brzydką poczwarą'z — jeśli masz piękną, duszę, staniesz się ozdobnym motylem Boga! Jesteś niedoskonały? jeśli masz dobrą wolty Bóg zrobi z ciebie perle cnót! — Oby dał Bóg, żebyśmy już tu na ziemi rozpoczęli żywot wieczny, który czeka na nas w całej pełni w niebie! Zmartwycliwrstały Chrystus napomina nas, żebyśmy często myśleli o śmierci, jako początku życia wiecznego, czekającego nas w niebie. Amen.

XXXI. POZDROWIENIE CHRYSTUSA ZMARTWYCHWSTAŁEGO* Kochani Brana w Chrystusie! pewnością wiecie, jaka radość bije ze Mszy wielkosobotniej; żadna czynność liturgiczna nie odznacza się taką radością, jik właśnie Glorja tej Mszy świętej. Odbyło się poświęcenie ognia i wody, odśpiewano litanję do wszystkich świętych, odczy-tano pinroctwa Starego Zakonu... poczem rozpoczyna się Msza św. Jeszcze przed chwilą kapłan, modląc się. leżał na ziemi; ale teraz ubrany w radosny' — biały — kolor ornatu, przystępuje do ołtarza. Wiosenne słońce zagląda przez szyby' kościelne, dyim kadzideł, tłum wierny ch, lada chwila wy-buchną tą upragnioną, oczekiwaną radością. Wkrótce zabrzmi w kościele radosny głos kapłana: „Gloria in ex&Glsis l)eo!“ — ,,Chwała Bogu na wysokościach'1. Organy zawtórują pełnym głosem, małe dzwonki i dużo dzwony ko­ ścielne. które od Wielkiego Czwartku głucho milczały', rozdzwo­ nią się radośnie, rozentuzjazmowani wierni zaczną śpiewać ,.Gloria". Słusznie! Kto zna i przeżywa cudną tajemnicę zmar­ twychwstania Chrystusa, ten nie może być smutny w ten dzień. <'lny stus Pan Swojem zmartwychwstaniem przesyła ludziom gwoli pozdrowienia. Abyśmy należycie zrozumieli radość pły­ nącą z Wielkanocy, przypatrzmy się kolejno tym pozdrowieniom.

Z

I. Pozdrowienie pobożnym niewiastom. Najpierw pozdrowił zmartwychwstały' Chrystus pobożne nie­ wiasty. które wczesnym rankiem, kiedy jeszcze cała Jerozolima 1tyła uśpiona, spieszyły do grobu, by ciało Pana Jezusa namazać

255.

wonnciui olejkami. Zbolałe icli dusze fuzyguiakił .smutek tak ciężki. jak kamień z grobu ( 'hrystusa. Wtem. o dziwo?-. .. Co się stało.-'... Już 7, daleka widać, że odwalouj kamień z grobu. biegną przerażone niew iasty... pa­ trzą . . . grób pusty! I nagle widzą, że na odwalonym kamieniu siedzi anioł, który je pozdrawia: „Nie bójcie się, gdyż wiem, iż Jezusa, który ukrzyżowany jest, szukacie. Nie masz U<> tu: albowiein powstał, jako powiedział; chodźcie, a oglądajcie miejsce, gdzie by! położony-" {Mat. 28, 5 — Oj. Oto, pozdrowienie, jakie Chrystus Pan przysłał pobożnym niew iastom przez anioła. Pobożne niewiasty', chciały- wy świadczyć przysługo ciału Chrystusa Tana, i dlatego one pierwsze były świadkami najdonioślejszego faktu w historji świata. Czyli, że Chrystus Pan za najmniejsze uczynki Sobie wy świadczone, hojnie wynagradza. Wymienione niewiasty tylko martwe ciało Chry­ stusa chciały otoczyć opieką, a On się im za to tak hojno odwdzięczył, a w-obec tego jaka nas czeka nagroda, jeśli dbamy 0 Jego żywe ciało, o Jego ducha w- nas samych i w- duszach naszych bliźnich, które zginęłyby’ w- czeluściach grzechu, gdyby' nie mój. lub nasz dobry przykład. Chrystus będzie mi wdzięczny za najmnujszą przysługę, jaką wyświadczam Jego wierze! II. Pozdrowienie przesłane Piotrowi. Drugie pozdrowienie Chrystus zmartwy-chwstaly’ posłał Pio trowi. który się Go wyparł. Anioł, którego pobożne niewiasty spotkały’ przy grobie, mówił dalej: „wstał, niemasz Go tu: oto miejsce, gdzie Go położono. Ale idźcie, powiedzcie uczniom Jego 1 Piotrowi, iż was uprzedza do Galilei" (Mar. 16, 6 — 7). „Powiedzcie Piotrowi. . . " W jakim stanie był Piotr w ranek zmartwychwstania? Z pewnością zrozpaczony’ i smutny siedział w gronie swoich towarzyszy. Przypomniał sobie tragiczną chwilę zaparcia się Chrystusa, świętym Jan był pod wrażeniem ostatnich słów- Chrystusa w chwili śmierci, — reszta z pew-nością martwiła się. sądząc, że przepadły wymarzone idee, plany- na przyszło.a Siedzieli pospołu w- milczeniu, smucąc się. . . Ale nagle ktoś zapukał... sły-cliać jakieś zdenerwowano kobiece głosy, które żądają, by otworzono drzwi i wołają: Piotrze, Piotrze, chodź tu' Pan zmartwychwstał i posyła ci pozdrowienie; . . .

256

Piotrze! Nie słyszysz? Pan Jłrzysy la ci pozdrowienie! ('liociaż się (>o tr/yk rot nie wypadeS, toinę. który zaklinałeś sic. że
Pozdrowienie Marji Magdalenie. Uieąo lepiej poznać głębię Chrystusowego miłosierdzia, za­ stanówmy się nad pozdrowieniem, które przesłał Pan Jezus pokutującej rozpusfcncy, Marji Magdalenie. A) Już szeroko rozeszła się chwała zmartwy chwytania Pań­ skiego, a przy pustym grobie Chrystusa klęczy kobieta smutna, zrozpaczona i gorzko płacze, — to Marja Magdalena. Przeszłoś, jej była ciemna, grzeszna, ale nawróciła się z drogi rozpusty i wiernie wypełnia Przykazania Boże; dlatego Chrystus uznał ją za godną fozdrowienia, bo kiedy Marja Magdalena płakała rzewnie przy pustym grobie, mówiąc; „Wzięto Pana mego, a nie wiem, gdzie Go położono" (Jan. 20, 13) — staje za jej plecami Chrystus. Ona Go jednak nie poznaje. Pan Jezus pyta wtedy: „Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?" Ona myślała, że to ogrodnik i rzekła: „Panie, jeśliś Go ty wziął, powiedz mi, gdzieś Go położył?" Jezus odpowiedział dawnym, znamm jej głosem: „Marjo!" Marja Magdalena, jakby rażona blaskiem, natychmiast przy­ pomniała sobie słowa Pana Jezusa: „Jeśli odejdę i przygotuję wam miejsce i przyjdę znowu i wezmę was do Mnie Samego" (Jan. 14, 3). Faktycznie minęło „maluczko", przez który czas „nie ujrzycie Mię", i nastał czas, kiedy „ujrzycie Mię" (Jan. 16, 16). Przy szły Magdalenie na myśl te słowa Pana Jezusa i spodzie­ wała się przyjścia Królestwa Chrystusowego!

257

B) Rzucała się do stóp Jezusa, a On jej rzekł: „Nie tykaj -się Mnie: bom jeszcze nie ir.sl.apit do Ojca \leqo" (Jan. 20, 17). JeSzcze nie ustąpił Jo Ojca. jeśli stamtąd wrogi, zabierze nas z Śobą. To znaczy, że Królestwo Boże jeszcze się nie speł­ niło. Z chwilą, kiedy Syn Boży zstąpił na ziemię. Królestwo Bo/e zawitało do nas, ale tylko u zaczątku. Śmierć, którą pomosł Chrystus, by nas odkupić, przyczcniła się do wzrostu Królestwa, Bożego, ktorego ostu (oczny rozwój nastąpi w dzieli powszech­ nego zmartwychwstania, kiedy znótr zjawi się C/nysfas. To samo mówią aniołowie w dzień Wniebowstąpienia Bana Jezusa apostołom, zapatrzonym w błękit przestworzy, gdzie znikł <(hrystus: „Czemu stoi< ie patrząc wr niebo? Ten Jezus, który wzięty jest od was do nieba, tak przy jdzie, jakoście Bo widzieli idącego do nieba11 (Dz. Ap. 1. 11). Chrystus wróci, zanim przyjdzie, dał nam ważne zlecenie: „Idąc na wszystek świnf. opon udajcie Ewangelję wszeinu stwo­ rzeniu- (Mar. 16, 15). Ban Jezus, nie pozwalając dotknąć Swojego ciała Marji Magdaleuie, wskazał, jak straszn.i przepaść istnieje miedz , zwy •czajnem ciałem ludzkiem. a ciałem chwalebnemu ale, żeby nas nie zasmucić, pociesza nas słowami: „Wstępuję do Ojca Mojego i Ojca waszego, Boga Mojego i Boga waszego11 (Jan. 20, 17). Czyli, że idę do naszego domu wspólnego, do naszego Ojca. do wspólnego dziedzictwa, które stanie się i waszym udziałem. Chrystus idzie do domu Śwego Ojca, żeby przygotować miejsce dla tych, „ktorz\ wierzą w Imię Jego'1 (Jan. 1, 12). „Niech sic nie trwoży serce wasze. . . w domu Ojca Mego jest mieszkania wiele. . . A jeśli odejdę i przygotuję wam miejsoe i przyjdę znowu i wezmę was
258

niśmy przyczyniać się do budowy Królestwa Bożego na ziemi i w pogotowiu czekać na przyjście Chrystusa. IV. Napomnienie wrogom. Zmartwychwstanie Pana- Jezusa zwiastuje nietylko radość, wesele, — ale i napomina tych, którzy się Mu sprzeciwiają. Przypatrzmy się, co się dzieje w nocy poprzedzającej zmar­ twychwstanie __Cała Jerozolima śpi. Śpi spokojnie Piłat, któiy przez swe tchórzostwo spowodował haniebną śmierć Chrystusa Pana. Śpią kapłani, zadowoleni, że udało im się usunąć niebezpiecznego dla siebie Proroka i, że będzie spokój w Izraelu! Śpi zbuntowany tłum, który na swoją odpowiedzialność brał śmierć Chrystusa. Ale oto przychodzą do arcykapłana bladzi, wystraszeni żoł­ nierze, warta, która pilnowała grobu — koniecznie chcą się widzieć z arcykapłanem, — bo Chrystus wyszedł z grobu. . . i niema Go! Wieść spadła, jak grom z jasnego nieba! Co tu robić? Trzeba, ratować powagę arcykapłańską! Nic nie pomoże! Najle­ piej kłamać? la k , kłamać, mówić niedorzeczności — byleby tylko lud uwierzył! O, jak często spotykamy dziś podobne wyrachowane kłam­ stwa, a lud uwierzy! Mówcie ludowi kłamstwa o Chrystusie, o Kościele, o wierze, a on wam uwierzy! Od czasu Wielkiego Piątku, ile to razy Kościół słyszał ochrypłe, zwyrodniałe wycia: Precz z Kościołem*!!! Nie chcemy Boga!!! Na latarnie z księżmi!!! Język ludzki niezdolny powtórzyć przekleństw, miotanych na Kościół, mistyczne ciało żyjącego wśród nas Chrystusa. Ile to razy spotykamy w życiu jednostki, które zieją nienawiścią do Bog^i, d*o Kościoła! Jednak światło zmartwychwstania szeroko, szeroko promie­ nieje po świecie! Wrogowie chcieli Chrystusa krzyżem zgnębić, a oto krzyż stał się Jego chwałą. „Jeśli będę podwyższony od ziemi, pociągnę wszystko do Siebie" (Jan. 12, 32). Możni i władcy ziemi sprzy­ sięgli się przeciwko Niemu, ale Pan nieba wyśmiał ich (Ps. 2, 4). Żydzi szydząc, kłaniali się przed krzyżem Chrystusowym i zostali

259

rozproszeni po całym świecie na przekleństwo innych ras; mj wierni Chrystusowi, idziemy pod Jego sztandarem w zwartych szeregach; trzysta miljonów ludzi śpiewa hymn Kościoła katolic­ kiego: „Oto drzewo krzj za. na którem zawisło Zbawienie świata. p> jdźmy, uwielbiajmy Go!“ Rozjuszony tłum z wściekłością krzyczał pod krzyżem: Nie chcemy Jego panowania! Nie clicemi króla! Mamy cesarza! Dziś głosy te zamarły w potężnym śpiewie Kościoła: „Chwalimy i błogosławimy Cię. Panie, boś przez krzyż Swój święty świat odkupił!11 Chrystus napomina Swoich wrogów, żeby się nawrócili, bo inaczej zginą. W Pozdrowienie wiernym. Chrystus w dzień Swego zmartwychwstania posłał również pozdrowienie wiernym. Zapada zmrok. W domach zapłonęły światła. W Wieczerniku zebrali się smutni, przygnębieni apostołowie. Piotr i Jan byli u grobu Jezusowego i przekonali się, że jest pust\. Kobiety opowiadają niestworzone rzeczy. . . Apostołowie boją się, ale podświadomie nie tracą nadziei — Aż nagle — co to za jasność? — Pan! Płaczą z radości i z niedowierzaniem dotykają się Jego szat i wołają: O, Panie nasz! 0, Mistrzu! Po chwili Chrystus przemówił: „Pokój wam: Jam jest, nie bójcie się“. Jakby chciał powiedzieć: Porzućcie smutek! Poko­ nałem grzech i śmierć! A) Chrystus pokonał grzech. Święty Ambroży mówi, że w Chrystusie „zmartwychwstało niebo, wszechświat i ziemia". Zmartwychwstanie wszechświata i ziemi należy rozumieć w ten sposób, że został usunięty zgrzyt, wywołany przez grzech. Adam dał początek rodzajowi grzesz­ nemu, Chrystus zaś zapoczątkował nowy rodzaj ludzki, Krwią Swoją wychowuje przyszłych obywateli Królestw'* Niebieskiego. Jakie były pierwsze słowa zmartwychwstałego Chrystusa? „Pokój wam“ {Jan. 20. 19). Mówiąc to, tchnął w nich Ducha Świętego, i dał im władzę odpuszczania grzechów. !7*

260

-

Chrystus doskonalę znał duszo ludzką! Dobrze wiedział, że człowiek pragnie pokoju, którego grzech jest największym wro­ giem! Żeby w duszach uasz\ cli zapanował pokój, dał możność odpuszczania grzechów. OrzeSzna dusza nie może mieć pokoju! Dlaczegóż Dlatego, że jest obrazem Hożym i jest niespokojna, jeśli straci swoje podobieństwo do Boga-. Czy może mieć spokój ten. kto walczy z Bogiem:' O, jak wielkiem błogosławieństwem jest spowiedź, która. duszy przywraca spokój! Bez wielkanocnej spowiedzi niema, spokoju w duszy. „Księża Ciągle tylko o spowiedzi mówią'1 — słyszymy często narzekania. Zastanówmy się, Bracia, czy nie świadczy o waszej nieroztropności, jeżeli w ten sposob mówicie? Bj ('hi tj.shis pokonał śmierć. Ludzie i po zmartwychwstaniu Chrystusa umierają, ale ich życie nie kończy się śmiercią. Zmartwychwstanie Chrystusa obda­ rzyło nas ziarnem życia wiecznego. „Umarliście i żywot wasz ukryty jest z Chrystusem w Bogu" (Kol. 3, 3) — mówi apostoł: złożone w nas ziarno nieśmiertelności już kiełkuje i w chwili zmartwychwstania rozwinie się w duszy naszej we wspaniały kwiat,. „(Idy się Chrystus, żywot wasz, ukaże, wtedy i wy z Nim ukażecie się w chwale" fKol. 3. 4). Chrystus Swojem zmartwychwstaniem zrobił wyłom w prawie natury: pokonał śmierć. Posłuchajcie radosnych słów świętego Pawła: „Pamiętaj, iż Pan Jezus Chrystus powstał z martwych" tlL Tym. 2, 8). Śmierć jesl prawem naturj, następstwem grzechu. Śmierć to nie jesl coś zewnętrznego, indywidualnego; ze śmiercią przycho­ dzimy na świat, z każdą chwilą w życiu jesteśmy bliżej śmierci. Życie jest wielką zagadką, ale nie mniejszą jest i śmierć. Dręczy nas zagadnienie życia, ale również i śmierci. Śmierć jest wdad czynią świata, wszystko jej podlega. Znalazł się ktoś na ziemi, kto pokonał śmierć! Posłuchajcie pełnych zachwytu słów śwdętego Pawła: „Ody co śmiertelne przy oblecze nieśmiertelność, wtedy się stanie mowa. która jest napisana: Pożarta jest śmierć w zwycięstwie, (bizie jest zwy­ cięstwo twe. śmierci? Odzież jest śmierci, oścień twrój? Oścień śmierci jest grzecb, a moc grzechu zakon. Lecz dzięki Bogu. który nam dał zwycięstwu), przez Pana naszego Jezusa Chry­ stusa" ęl. Kor. 15, 54 — 57).

261

Platon głosi. że nasze żvcie ziemskie jest. jak wiezienie, ale cnotliwe życie podnosi nas do rzędu nieśmiertelnych boyów. (Jfcóstwia nas. Kant mówi. że naszej nieśmiertelności domaga. się rozum. Leibnilz naucza, że prawa etyczne domayają się życia wieczneyo. Goethe droyą rozumowań doszedł do teyo sameyo wniosku, mówiąc, że duch ludzki jesl tworem, domagającym się nieustannej pracy: jeśli na tym śniecie ciało, jeyo narzędzie, stało ąię niezdolne do wykonywania zleceń duszy, to po śmierci ciała musi istnieć jakaś inna forma, inny sposób działania duszy. Najwięksi gen jusze ludzkości wierzą w nieśmiertelność duszy ludzkiej. Że tak jest faktycznie, dowodzi jasno zmar­ twychwstanie Chiystnsa. Nadzieję nieśmiertelności głosili wielcy myśliciele świata, wyznaje ją cała ludzkość, ale dopiero ( hrystus przez Swe zmartwychwstanie dał niezbity don ód. (Chrześcijaństwo opiera się na Ewungelji. Ewanyelja znaczy tyle. to „dobra nowina“. Istota tej dobrej nowiny polega na tem. że Chrystus przez Stroją śmierć pokonał grzech, a przez Swoje zmartwychwstanie zwyciężył śmierć. Przypatrzmy się napisom na nagrobkach z czasów przede lirysi usowycli, jaka z nich bije bez­ nadziejność, smutek, rozpacz! \ przypatrzmy się teraz napisom na pomnikach grobowych z czasów starochrześcijańskich, jaka z nich tryska ufność, nadzieja zmartwychwstania. Chrystus przeszedł przez bramę najbardziej upokarzającej śmierci, która stała się dla Niego stopniem do najwyższej chwały. Od tego czasu Wielkanoc głosi nam prawdę: Żyjemy*, żeby' umrzeć, ale umieramy' poto, żeby' żyć doskonale. „Padół płaczu", w którym żyjemy*, jest przedpokojem pałacu naszej nieśmi< rtelności. Ż\ cie zgodne z wolą lłożą to nie chimera, ale posiew wiecznych wartości, które przynoszą, owoc w przyszłeni życiu: śmierć nie jest kresem naszej wędrówki, tylko bramą, za którą czeka nas inne piękniejsze, doskonalsze, •wieczne życie! Oto najwspanialsze pozdrowienie zmartwychwstałego Pana Jezusa! jfc

sfc

^

„Alleluja, alleluja, alleluja!“ brzmią słowa radości w Wielko­ sobotniej Alszy świętej —• i słusznie! Bo na widok zwycięstwa zmartwy chwsf-ałogo Chiystusa zwątpienie znika, a anioł buntu pada bezw ładny.

262

Zmartwychwstanie Chrystusa jest fundamentem wiary chrze­ ścijańskiej, ono przekształciło oblicze świata, stało się źródłem głębokiej wiary, gorliwości apostolskiej i bohaterstwem męczen­ ników. Zmartwychwstanie Chrystusa zapoczątkowało wszelką wielkość duchową, siłę moralną, gorliwość, pracę i wysiłek duchowy, trwający już 1900 lat istnienia chrześcijaństwa. Zmar­ twychwstanie Chrystusa było natchnieniem dla poetów, malarzy i rzeźbiarzy. We wszystkiem, co w ciągu 1900 lat wielkiego wytworzyła poezja, malarstwo, rzeźba, muzyka, można odczuć triumf Zmartwychwstania Pańskiego, Jego życiodajnego ducha. Starajmy się zrozumieć pozdrowienie zmartwychwstałego Chrystusa! Jego pozdrowienie przysłane przez anioła pobożnym niewiastom, którem zachęca do pracy apostolskiej, pozdrowienie przysłane Piotrowi, którem pociesza dusze pokutujące, pozdro­ wienie Marji Magdaleny, którem zachęca nas do poprawy życia, pozdrowienie przysłane wiernym, w którem okazuje Swoją miłość i daje dowód Swego zwycięstwa nad grzechem i śmiercią. Kto zrozumie pozdrowienie Chrystusa Pana, ten duszę swoją chętnie skieruje do Boga. „ P a n i e , d a j , ż e b y ś m y C i b y l i w i e r n i ; żeb y

nasze

w zro k C ie

oddane

u jr z a ł p o

nadal

u s ta

ś m ie r c i

u w ie lb ia ć ;

s ię n a 'tr ic k i d o

C ie b ie

z a s ty g ły T w o ją

żeb y

serce

na

krzyżu ,

c h w a łę ; po

żeb y

żeb y du sza

nasz

s z k lis ty

n a sza

z m a r ttr y c h w s ta n iu

m o g ła

p r z y tu liło

, który zwyciężyłeś grzech i śmierć". Amen.

XXXII. „WSTĄPIŁ NA NTERTOSA“. Kochani Bracia w Chrystusie! astąpiła ostatnia chwila pobytu Pana Jezusa na ziemi. Zebrali się Apostołowie, a Chrystus powiedział do nich słowa: „Dana Mi jest wszystka władza na niebie i na ziemi. Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Nauczajcie je chować wszystko, eona wam kolwiek przykazał: a oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata11 (Mat. 28, 18 — 20). Potem poniesiony mocą nadziemską, znikł w obłokach; Aposto­ łowie długi czas z bólem w sercach stali zapatrzeni w niebiosa. Staniny przy Apostołach i przypatrzmy się wstępującemu w niebo Chrystusowi. Żegna się Ten, który nigdy nikomu nie zrobił nawet najmniejszej krzywdy, któiy przyszedł, by wszyst­ kim służyć, który przelał za nas Swoją Krew, któiy wszystkich chciał podnieść do Boga, który był wzorem skromności, a mimo to sława Jego zabłysła na cały świat, który odsłonił nam rąbek tajemnicy Bożej i otworzył źródła nieskończonego miłosierdzia i bezgranicznej miłości. W jednym kościele w Kopenhadze znajduje się słynna rzeźba, dłóta Thorwaldsena. Pewien podróżny był rozczarowany, zobaczywszy posąg, i ze zdziwieniem zapytał przewodnika: — Co w tej rzeźbie jest nadzwyczajnego, że tak się nią zachwycają? Ja nic nadzwyczajnego w niej nie widzę — dodał. Przewodnik odpowiedział: — Proszę, niech pan uklęknie i spojrzy z dołu na twarz Chrystusa. Podróżny usłuchał, ukląkł, i dopiero wówczas spostrzegł czar rzeźby.

N

264

Podczas dzisiejszego kazania w pokorzi ducha uklęknijmy u stó]> w niebo wstępującego 'Chrystusa. Otwórzmy przed Nim swoją duszę i przejmijmy się Jego ostatmemi słowami. ładujmy się Jego obietnicą, żeby — chociaż zniknie nam z oczu — cała nasza, istota została na- zawsze pod Jego niewymownym uro­ kiem. Posłuchajmy I) co nakazał odchodzący Chrystus? i II jak nas pocieszył? I. Przykazanie odchodzącego Chrystusa. Chrystus po śwojem zmartwychwstaniu żył jeszcze 40 dni na ziend i dawał wskazówki Apostołom. Czterdziestego dnia wyprowadził ich na gorę Oliwną i tam w ich oczach wstąpił do nieba. Nie pokryjomu, ale otwarcie, uroczyście, w biały dzień, żegnał się ze światem. A) .Starajmy sie odczuć psychikę i nastrój żegnającego się ze światem Chrystusa i starajmy się zrozumieć Jego radość i myśli. a) Chrystus, zastanawiając się nad Śwojem życiem ziemskicun. czul radość i zadowolenia w duszy. Śmiało mógł powie­ dzieć Swemu Ojcu Niebieskiemu: „Jani wsławi! Ciebie na ziemi i wykonałem sprawę, którą Mi zleciłeś1*' (Jan. 17, 4). Jak me wymownie szczęśliwa musi być dusza, która po życiu ziemskiem może tak powiedzieć o sobie! Błogosławiony jest człowiek, który wr chwili śmierci może powiedzieć o sobie..'— czy to że miał wielki majątek, sławę, wpływowm stanowisko, pieniądze? Czy to. że panował nad miljonami. że sława jego nauki promieniowała na cały świat, że dożił lat Matuzalema? O, nie! Niew\ mowmie szczęśliwy jest człowiek, który w* chwili zejśdia z tego świata może powiedzieć: Ojcze. Boże. „wykonałem sprawę, którą mi zleciłeś11. b) Drugie uczucie, jakie przenikało duszę w niebo wstępu­ jącego Chrystusa, było staranie o rozwoi dalej rozpoczętego dzieli, odkupien/a. Sam zasiał ziarno zbawienia, ale dalsze jego łosi powierzył Apostołom. „Będziecie Mi świadkami w Jeruza­ lem. i we wszystkiej żydowskiej ziemi i wr Samarji i aż na kraj ziemi11 (Dzieje Ap. 1, 8). „Idąc na wszystek świat, opowiadajcie Ewangelję wszemu stworzeniu11 (Mar. IG. lo).

265

Innego czekalibyśmy nakazu od triumfującego Chrystusa! Spodziewalibyśmy się. że powie: Idźcie i poinścijoie Mojił śmierć! TTkarzc:ie Aloicli wrogów, którzy Alnie męczyli i ukrzyżowali!. . . Coś podobnego byśmy czekali. A ( hrystus dal inny nakaz: Idźcie, nauczajcie wszystkie narody, że jesteście wyswobodzeni z niewoli grzechu! Idźcie, odpuszczajcie grzechy, umacniajcie słabych, pocieszajcie opusz­ czonych. otwierajcie zdroje łaski Bożej! B) Prostem i słowy żegna się Chrystus. a jak cudowny i wielki jest ich skutek! Jeśli kto wątpi w bóstwo Jezusa, w Jego cudowne zinartwyclrwstanie, ni ?cli się zastanowi nad niezwykłemi skutkami Jego ostatnich słów” „Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody1” niech spojrzy na imponujący Kościół katolicki, niech się zasta­ nowi nad jego żywotnością, niezrównaną potęgą organizacyjną i jego znaczeniem społecznem. a) Apostołowie idą m świat, nie mając za sobą powai/i ziemskiej. Pochodzą z prostych rodzin, nie -mają wyższego wy kształcenia, ani funduszu dyspozycyjnego. Dwunastu prostych robotników udało się w świat głosić naukę Chrystusa. W ogrodzie Oliwnym kilkunastu żołnierzy zdołało rozprószyć Apostołów, może i teraz przelękną się zbrojnej mocy'? Co widzimy 'i Ci sami Apostołowie, którzy w ogrodzie Gctbsemani tchórzliwie uciekli od Chrystusa teraz świadomie trwają wiernie u boku Chrystusa i żadna siła nie zmusiłaby ich, by zeszli z drogi wytkniętej przez Niego! „Chrystus zgnił wr grobie11? Jeśli tak. to skądby się wzięła ta niesłychana odwaga. Apostołów? Czy byłoby możliwe, żeby ten sam Piotr, który' obawiając się o swre życie, zaklinał się przed zwykłym sługą, że nic zna. Chrystusa, teraz stanął na forum Romanum w Rzymie i zabobonem nazwał pogaństwo?! Żeby na głos prostego, obdartego rybaka tysiące ludzi otwarło swoje serca i dusze, słuchając nauki o Chrystusie? Czy byłoby' to możliwe, gdyby Chrystus „zgnił11 w grobie? Czy trup potrafi w'zniecić pożar serc. i dusz? Pomyślmy. gd\ by' tak nie prosty ry bak. nie zwyczajny robotnik, ale cesarz rzymski wystąpił z podobną, niesłychaną nauką, jak święty' Piotr, to do realizacji swego planu musiałby użyć wiele przemocy, krwi i miecza, chcąc rozpowszechnić

266

swoją ideologję. Apostołowie nie mieli ani miecza, ani wojska, nie mordowali, nie zabijali tych, którzy sprzeciwiali się głoszo­ nej nauce, sami chętnie kładli swoje życie w obronie głoszonej prawdy. Świat starożytny, hołdujący pięknu ciała, ubóstwiający zmysłowość i potęgę ziemską, teraz dobrowolnie poddaje się twardej nauce, wymagającej bohaterskiego samozaparcia i wy­ siłku moralnego. W ltzyinie, gdzie przedtem nikt ubogiemu nie dał grosza, teraz w Imię Ukrzyżowanego Chrystusa bogacze rozdają majęt­ ność. Ozy rozkładający trup mógłby spowodować coś podobnego-' Do grona westalek, w którem mogły być panny ze znakomi­ tych rodów, często brakło kandydatek, a przecież nienaganne życie obowiązywało je tylko w czasie służby, — teraz tłumnie zgłaszają się dziewice z najznakomitszych rodów do biskupa chrześ< ijaiiskiego, gotowe dla Chrystusa całe życie prowadzić w czystości. Czy gnijący trup potrafi dokonać czegoś podobnego? b) „Niebo i ziemia przeminą, ale stoma Moje nie przeminą“ — powiedział raz Zbawiciel. Dziś widzimy, że słowa te się spraw­ dzają. Cała nauka Chrystusowa zamyka się w kilkudziesięciu kartkach Ewangelji, a jednak potrafiła zmienić oblicze świata! Często widzimy na półkach księgarskich „Dzieła zbiorowe N. N. w 20-tu tomacli“. Potężne tomiska! Nowość! Kto je czyta? Nauka Chrystusa mieści się zaledwie na kilkudziesięciu stronach, ale z każdego słowa bije moc. zdolna przekształcić świat i duszę! .Tak cudowny prąd elektryczny przenika powietrze, tak nauka Chrystusa przenika świat; minęło 1000 lat, a nic nie straciła ze swojej aktualności. Czy nie przesadne jest twierdzenie, że w nauce Chrystusa znajdziemy odpowiedź na wszystkie zagadnienia- duchowe, że nią uleczymy wszystkie rany serca, że najskuteczniej oddziałamy tui duszę? Czy te kilkadziesiąt stron Ewangelji mogą uśmierzyć tysiączne bolączki i zawałę zagadnienia nowoczesnego życia spo­ łecznego i indywidualnego? Tak, Ewangelja jefet najskuteczniejszem lekarstwem dla duszy, bo j(jj twórcą jest najznakomitszy- Lekarz - Bóg, który doskonale zna pochodzenie chorób, leczy ich przyczyny, tępi u korzenia wszelką słabość. Odkąd Chrystus stanął na ziemi, zmienił się nasz sposób myślenia. Teraz w-iemy to, czegośmy-

267

nie wiedzieli dawniej: poznaliśmy wartość naszych dusz, znamy prawidła nowego życia, wiemy co robić, jeśli wpadniemy w mdła grzechu. Żyje wśród nas Ten. który nauczył nas kroczyć po drodze doskonałości i ciągle zachęca nas do cnotliwego życia. Wzorem jest dla nas doskonałość Chrystusa* Nie ustawajmy w pracy nad sobą, by się do Niego upodobnić! Rzeczywiście, Bracia, gdyby Chrystus był rozkładającym się trijpem, jak bywają wszystkie inne ciała po śmierci, wtenczas nie istniałoby chrześcijaństwo. Gdyby Chrystus Pan nie wstał z martwych, świat toczyłby się staremi torami nędzę i rozpaczy. Bez żywej wiary w Chrystusa zmartwychwstałego apostołowie nie roznieciliby płomienia nauki Chrystusowej, — świat nie miałby porywającego przykładu w męczennikach prawdy, nie byłoby kapłanów", świętych, nie byłoby Rafaela, Michała Anioła, Dantego, nie byłoby bazyliki śwdętego Piotra, katedry kolońskiej, nie istniałaby dzisiejsza k u ltu ra... Gdyby Chrystus nie rozkazał. „Idąc na wszystek świat, opowiadajcie Ewangelję wszemu stwo­ rzeniu", świat tonąłby dalej wr mrokach zabobonów, trwałby w szponach barbarzyństwa. II. Słowa pociechy wstępującego do nieba Chrystusa.

)

„Pan Jezus potem, jako do nich mówił. wzięty jest do nieba i siedzi na prawicy Bożej" (Mat. IG, 19). W zdaniu tem kryje się pociecha, którą Pan Jezus zaszczepił w nasze dusze.

A) Fakt, że Chrystus z góry Oliwnej wstąpił do nieba, do wiecznej chwały, ma pouczające znaczenie i jest prawdziwą pociecłią! Pan Jezus wstępuje do wiecznej szczęśliwości z tego miejsca, gdzie w Wielki ( zwartek zalewał się krwawym potem, gdzie tonął w morzu cierpienia, z tego ogrodu, gdzie nie prze­ brzmiało jeszcze echo bolesnego wołania: „Ojcze, jeśli chcesz, przenieś ode Mnie ten kielich", gdzie tarzał się w boleści, gdzie otrzymał pocałunek od Judasza zdrajcy, gdzie widać było jeszcze 1 ślady stóp żołnierskich, którzy Go pojmali, gdzie zagasło słońce Jego życia ziemskiego, — stąd wstąpił do wiecznej chwały. Chrystus z miejsca Swego cierpienia wstąpił do nieba. Fakt ten wiele mówi: los Chrystusa Pana jest naszym losem, droga

268

Jąsjó chwały prowadziła przez cierpienie, którego nie możemy uniknąć, jeśli chcemy osiągnąć szczęśliwość wieczną. cierpieniu i niedoli naszej starajmy się zrozumieć napomnieiiK ( hry stu.,u Pana: „Izali nie by 16 potrzeba, aby to byl cierpiał Chrystus i tak wszedł do chwały Swojej11 (Łuk. 24, £(*). Przejmijitiy się slow .mii śwdętego 1’awla: f.Szukajcie, co w górzejest, gdzie Chrystus siedzi na. prawicy Bożej: co w górze jcstniiłujcie, nie co na ziemi1. Kol. .‘i. 1 — 2). ('kochajmy modlitwęKościoła katolickiego, którą odmawia kapłan we .Mszy św.: „Daj nam, prosimy Cię, Wszechmogący Boże, abyśmy. którzi w cu downe wniebowstąpienie Syna Twego Jednorodzonego a Odku piciol:i naszego wierzymy. sercem i myślą z Nim w niebieprzebywali11. Po pełnem trudów życiu ziómskiem czeka nas żywmt wieczny., oto jest pierwsze słowo pociechy, którą pozostawił nam w niebo* wstępujący <'hrystus. B) Pan Jezus jest naszym pośrednikiem u Swego Ojca., stara się zaskarbić dla nas Jego łaski. „Siedzi na prawicy B o ż e j...1, Wiemy, że to tylko obrazoweprzedstawienie wen nętrznego stosunku Chrystusa do Boga Ojca.. Bóg nie ma rąk bo nie ma ciała, jest najdoskonalszym, wszędzie, obecnym duchem. Wyrażamy się w sposob ludzki, — bo u nas. posadzić kogoś ])o stronie prawej, znaczy okazać mu szacunek, — to samo więc mówimy o Chrystusie. w Jego stosunku z Bogiem. Badosna to dla nas nowina, ze Chrystus pośredniczy w naszej’ sprawie przed Bogiem. Posłuchajcie pilnych zachwytu slow św. Pawła: „ChrystusJezus, który u m a rł... i zmartwychwstał, który jest na prawicy Bożej, który się wstawia za nami1' (Rzym. 8. ,'*4). Posłuchaj?ie słów radości św. Jana: „Piszę, abyście nie grzeszyli... jeśliby kto zgrzeszył, rzecznika ma u Ojca. Jezusa Chrystusa Sprawiedli­ wego11 (I. Jan. 2. 1). Czyli, że wśród najsmutniejszy cli cierpień depresji ducha, nieszczęścia, bólu. niedoli i zwątpień, powinniśmy zawrze pamiętać, że przed Bogiem pośredniczy' skutecznie nasz Biat. Jezus i hrystus. Dlatego- modlimy się: „per Doniinum nostrum Ji sum Christum1' — „przez Pana naszego Jezusa Cliry Stusa1-. Teraz rozumiemy słowa świętego Makarjusza: „Patrząc na słońce, wadzimy jego tarczę na błękicie firmamentu, jego odżyw-

269

cze ciepło utrzymuje zi< mię: Jezus Chrystus wstąpił na nie­ biosa . . . a miłość Jego stnmtąil promieniuje na dusze i pociągu je ku sobie". C) Trzecie największa pocieszenie. które zostawił nam w niebo ustępujący Chrystus, just to, że w niebie nas oczekuje. C<1 tego czasu „nasze obcowanie w liiobiesiech. skąd też Zba­ wiciela oczekiwanie" (Filip. :). 20). „Wstąpił na niebiosa", czyli, że poszedł w inny świat, nie mający ani granic, ani czasu, ani przestrzeni, gdzie niema wschodu ani zachodu słońca, gdzie niema zmęczenia, ludu, smutku, rozczarowań, gdzie niema grze­ chu, ani śmierci - -gdzie wszechwładnie króluje Bóg — naj­ wyższy Pan. a) Te trzy słowa „wstąpił na niebiosa", jak grom porywają naszą uwagę z mielizny życia ziemskiego i kierują nasz wzrok ku nic bu. Czy faktyczrńe istnieje dla człowieka inni/ śnńat, oprócz ziemi? Tak zrośliśmy z ziemią, że ciężko nam uwierzyć w istnienie innego świata! Tu na ziemi jesteśnn u siebie, w domu, wielu nie szczędzi żadnych ofiar, żeby nabyć kawmłek gruntu, wybudować chałupę, czy pałac i rozłożyć się na dolne na kochanej kuli ziemskiej! Ż\Jzi na puszczy złotemu cielcowi oddawali cześć boską, ale to wydaje się drobiazgiem wobec powszechnego bałwochwalstwa mamony dzisiejszego świata! Natura ludzka zrośnięta jest ze światem, ale oto Zbawiciel występuje do nieba i tern samem wskazuje, że prawa natury zależą od ich Stwórcy, daje przykład, że nie należy życia ziem­ skiego uważać za jedyny cel istnienia, ('hrystus żyjąc na z:emi, używa! jej darówr w miarę koniecznej potrzeby. Przez Swe wniebowstąpienie mówd do nas: — Ludzie! Żymie ziemskie jest tylko środkiem do osiągnięcia życia wiecznego! Biada wam, jeśli o tern zapominacie! Biada, jeśli życie ziemskie zasłoniło przed wami bramę wieczności! Biada, jeśli radości, smutków', trudów i uciech życia ziemskiego nie wykorzystujcie dla nieba! Spójrzcie na Mnie. jak używałem skarbów' świata, chodżeit Mojemi drogami! b) Życie pozagrobowe, wieczność! Jak to dzianie brzmi w uszach wieku ludzi! Kręcą głowami z niedowierzaniem i mówią: „Odwlec ten świat, o którymi Kościół tyle mówi, można było widzieć, sfotoguafowmć, co innego, — ale tak, człowiek inteli-

270

gontuy wprost nie może w to uwierzyć. Gzem jest życie poza­ grobowe.'' Czy wogóle istnieje?!“ Faktycznie, Bracia, nie uwierzyłbym w jego istnienie, gdyby nam tego Chrystus nie udowodnił. Nie wierzyłbym, że gdzieś daleko, nie wiadomo wr jakim kierunku, jest jakiś świat, zwany' przez chrześcijan niebem, gdyby Chrystus tego nie nauczał Świat ten nie podpada pod moje zmysły', alf wierzę w jego istnienie, bo wierzą Chrystusowi! Wspomniany świat jest dla nas niewidzialny' i nie wiedzie­ libyśmy' o nim, gdyby nam Chrystus nie objawił jego istnienia przez usta świętego Pawła, który mówi, że ani oko ludzkie nie widziało, ani ucho nie słyszało, umysł człowieka nie zdolny' jest pojąć, co przygotował Bóg tyun, którzy Co miłują (1. Kor. 2, 9). Nie wiedzielibyśmy nic o tym świecie, gdyby go nam święty' Jan nie opisał w natchnionych słowach, jako miejsce, gdzie ludzie już „nie będą łaknąć, ani pragnąć więcej, ani na nich słońce przyrpadnie, ani żadne gorąco, albowiem Baranek. któiy jest w pośrodku stolicy, będzie ich rządził i poprowadzi icli do źródeł wod żywota, i otrze Bóg wszelką łzę z oczu ich“ (Apok. 7, 16 — 17). Świat ten nie podpada pod nasze zmysły i nie wiedzielibyśmy' 0 nim, gdyby Chrystus nam nie powiedział, że tam idzie i stamtąd da nam znak za pośrednictwem Ducha Świętego, którego, jak przyrrzckł, zesłał na apostołów (Łuk. 24, 49). Chrystus wstąpił do nieba — apostołowie zostali sami. Sami? Nie! Chrystus spełnił daną obietnicę, dał im Swoją moc w postaci Ducha Świę­ tego i kazał im głosić Swoją naukę po całym świecie. Mocą Ducha Świętego apostołowie opowiadali Łwangelje wśród Swoich wrogow na placach, na arenach cyrków! Moc Ducha Świętego pomagała im wytrwać podczas krwawych prze­ śladowań, nie znać trwogi ani w szponach dzikich zwierząt, ani w ogniu, głodzie, ani wobec rozmaitych tortur, któremi męczyli ich wrogowie Chrystusa. Moc Ducha Świętego 1900 lat ożywia każdą dusze chrześcijańską w trudach i ęierpieniacli ży'cia. Wlewa otuchę w serca ludzkie, nawiedzone smutkiem, klęską 1 różnemi kataklizmami moralnemi. Rozum i serce ludzkie, zapatrzone w światło wiary, widzą świat przyszły7 niepomiernie większy' od naszej ziemi! Przecież daleko więcej jest zmartech, niż żywych.

271

c) Gdzie jest ojczyzna zmarłych? Może tu kolo nas żyj;] miljardy istot zmarłych, a my nic o tem nie wiemy? Cz> to możliwe? Kto z was był w jakiemś rvielkiem akwarjum, np. w neapolitańskiem, albo helgolandzkiem, napewno z wielkiem zaintereso­ waniem oglądał tajemniczy świat istot z głębin morskich. Zwie­ dzający podziwiają rozmaitość zwierząt morskich. Można tam widzieć stworzenia różnego kształtu, bez głów, bez ogonów, 1o znowu o kilkunastu kończynach, jedne ruszają się żywro, inne są leniwe, albo stale trwają nieruchoino pizyczepione do ściany, albo do dna akwarjum, niektóre wyglądają jak sztuczna gwiazda, tymczasem żyjąca, inne podobne są do rośliny, jeszcze inne do delikatnych koronek, do róży__Jedne skaczą, drugie leniwo się wloką, nie możesz oderwać oczu od tego dziwnego świata, którego członkowie z pewnością nie zdają sobie sprawy, że patrzysz na nich zdumiony, że oprócz ich morskiego świata, jest inny świat, na którym żyją istoty rozumne — ludzie, mający własną sferę ducha, chełpiący się kulturą, postępem, podróżujący samolotami, porozumiewający się za pośrednictwem radja — piszący książki, mający kościoły, szkoły, cmentarze. . . tak, po jęcia nie mają o naszym, ludzkim święcie, różnym od znanych im rzeczy. Co wie o naszym świecie motyl koh szący się na kwiatku? . . Powiedzcie, czy naprawdę jest niemożliwe, żeby koło nas był inny, niewidzialny przez nas świat nadprzyrodzony, królestwo dusz, o którem tyle wiemy, co ciekawa rozgwiazda, którą podzi­ wiamy w akwarjum. Świat nadprzyrodzony? Gdzie jest? Może w przestworzach ? Za chmurami? Byłoby to bardzo materjalistyczne pojęcie! Więc gdzie są zaświaty? Tam, gdzie mieszka Bóg i gdzie może się nam objawić. Gdzie mogę widzieć Boga, tam jest niebo, tam wieczna szczęśliwość; gdzie nie można widzieć Boga, tam jest piekło, miejsce wiecznego zatracenia. Posłuchajcie modlitwy Pana Jezusa: „Ojcze, których Mi dałeś, chcę, aby gdziem Ja jest i oni byli ze Mną“ (Jan. 17, 24). Czyli tamten świat jest tam. gdzie przebywa Ojciec, a my z Nim. *

5}S

Sj«

272

Brama! Kiedy Ban .Jezus pewnego razu wy l.ierał się do •Judei, gdzie zagrażali Mu Żydzi, święty Tomasz posiedział: „Pójdźmy i my, abjśmy z Nim pomarli41 (.Jan, 11, 1(>). Po wniebowstąpieniu 1’aua .Jezusa możemy uzupełnię powie■dzenie świętego Tomasza: „Idźmy za Chrystusom, żeby z Nim żyć!“ Ohrystus wstąpił do nieba, ale nie przestał przebywa* z nami na ziemi. Kto
273

po której nie nastąpi n iosna. . . ale niemożliwe, żcb\ się nie spełniły słowa Chrystusa. — Jakie słowa? „Jam jest zmartwychwstanie i żywot, kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyw będzie" (Jan. 11, 25). „Ta jest wola Ojca Mego, który Mnie posłał, izby każdy, kto wadzi Syna i wierzy Weń, miał żywot wdeczny, a Ja go wskrzeszę w ostatni dzień" (Jan 6, 40). O, Panie, Chryste zmartwydtustal//, wierzą Twym .słowom! Wierzę, — bym kiedyś mógł być z Tobą! Amen.

I.S

XXXIII. „PRZYJDZIE SĄDZIĆ ŻYWYCH 1 UMARŁYCH". Kocham Bracia w Chrystusie! yśl apostolskiego wyznania wiary, która chcę wam przed­ stawić w dzisiejszem kazaniu z racji swojej przejmującej tref ci, niepokoi i przeraża wiele dusz. Są ludzie, którzy chętnie wyznają większość prawd naszego „( reda": cieszą się z narodze­ nia Pana Jezusa, smucą się z cierpiącym Chrystusem nawet płaczą nad Nim — ale wobec prawdy, że Chrystus „przyjdzie sądzić żywych i umarłych" krzywią się, marszczą i protestują „Lepiej nie mówmy o te m . . . to tak niemiły, niewdzięczny, denerwujący temat, że lepiejby zrobił Kościół katolicki, gdybj tego nie poruszał. . . " Myśl o sądzie ostatecznym może być najbardziej denerwująca i niemiłą, jednak nie może jej pominąć katolicka ambona, choćby tylko dlatego, że prawda ta wchodzi w skład wyznania wiary, z którem każdy katolik powinien się jak najlepiej zapoznać. Rozumniej jest spojrzeć w oczy choćby najokropniejszej prawdzie i wyciągnąć z niej odpowiednie wnioski, niż oszukiwać siebie i innych, i twierdzić, że nauka o sądzie ostatecznym jest złośliwą bajką, wymyśloną przez księżyc. Nie w celu straszenia poruszam temat sądu ostatecznego, ale dlatego, że fakt ten może nam nasunąć dużo pożytecznych wskazówek, jak powinniśmy na przyszłość urządzić swoje życie, jeśli chcemy z radością stanąć do ostatecznego rozrachunku z Bogiem i otrzymać koronę chwały. W dzisiejszem kazaniu zastanowimy się I) czy sąd ostateczny faktycznie nastąpi, II) jak będzie wyglądał i III) jak można sąd ostateczny pogodzić z dobrocią Bożą. Na przyszłą niedzielę przedstawię naukę chrześcijańską o sądzie ostatecznym. Jeśli poznamy możliwie wszechstronnie prawdę wiary o sądzie osta-

275

tecznyui, przekonamy się, że nit jest on tak stra*/m . jak wielu ludzi go sobie wyobraża: a nauka wypływającą z rozważania na ten temat da nam dużo pożytecznych wskazówek, jak powin­ niśmy pracował nad sobą. I. Czy faktycznie będzie sąd ostateczny? Na jakiej podstawie chrześcijaństwo naucza, że Bóg każdego człowieka, który kiedykolwiek żyd, żyje, albo żyć będzie na tej ziemi, mocą Swojej twórczej siły obudzi z martwych i będzii sądzić. Przypatrzmy się podstawom nauki chrześcijańskiej o sądzie ostateczny ni. Świadectwa Pana .b-zusa. Aj Kto zna Ewangelję, ten wie, że Pan Jezus często mówił o sądzie ostatecznym. Spotykamy wyraźną wzmiankę o tern iv kazaniu na górze (Mat. 7, 22. i nast.j. Innymi razem mówi, że losy Sodomy- i Gomory były lżejsze niż miasta, które nie przy­ jęło Jego apostołów- (Mat. 10, 15). Temat sądu ostatecznego porusza w wdelig^przy-powieściach, jak lip. o kąkolu, o sieci, 0 dziesięciu pannach, o wdodarzu, o w innicy , o talenlaeh. o uczcie weselnej. Ale najwyraźniej, nawet szczegółowo, Chrystus Pan opisał sąd ostateczny- w strasznych słowach, które zgTozą przejmują serce ludzkie: „Słońce zaćmi się i księżyc nie da światłości swojej a gwiazdy- będą padać z nieba; mocy- niebieskie pozwane będą. A na on czas ukaże się na skale znak Syna Człowieczego na niebie: i w-tedy będą narzekać wszystkie pokolenia ziemi 1 ujrzą Syna Człowieczego przy-chodzącego w obłokach nie bieskich z mocą w-ielką i majestatem" (Mat. 24. 29 — 30). Kiedy to nastąpi? Kiedy się spełnia słowa. Pana Jezusa? Nikt nie wie! Niektóre sekty-; pseudomistycy, już co do minutyobliczydi czas sądu ostatecznego, zapominając o słowach Pana Jezusa: „O onym dniu i godzinie nikt nie wio. ani aniołowie niebiescy, jedno Sam Ojciec" (Mat. 24, 30). Pan Jezus nie objawił nam godziny sądu ostatecznegoDlaczego? Dlatego, że nie potrzebujemy tego wiedzieć. Może pow-iesz, gdybym wiedział, kiedy nastąpi dzień sądu ostatecznego. is*

5 7 1;

postarałbym się lepiej przygotować swoją «1uszt na spotkanie z Bogiem; Właśnie Fan Bóg- widocznie z tego powodu nit ozna­ czył czasu sądu, żebyśmy nie pracowali nad sobą tylko z obawy przed sądem ostatecznym, ale, żeby każdy czyn nasz wypływał z wolnej i nieprzy muszońej woli. „Nie potrzeba wiedzieć czasu sądu ostatecznego — mówi sutki u August yii. — Czyń tak jakbyś jutro miał stanąć przed obliczem Bożem i wtenczas nie będziesz się bał sądu Bożego14. B, < nrystus Fan nie powiedział nam, kiedy będzie sąd ostateczny, ale zapewnił nas, że kiedyś napewno nastąpi i sta­ niemy w obliczu Boga i otrzymamy sprawied liwy. bezstronny wyrok za nasze życie; ponownie przyjdzie ten sam Chrystus, który urodził się w stajentft betlejemskiej, który za nas umarh wstąpił do nieba. ,,naonczas się ukaże znak Syna Człowieczego na niebie i wt< dy będą narzeka* wszystkie pokolenia ziemi44 (Mat. 24, 80). Czy tym strasznym Sędzią, przed którego Majestatem upa­ dają aniołowie, na ktorego stowo ustanie życie na święcie i powstaną znaki sądu ostatecznego, jest słabe Dzieciątko betle­ jemskie, Dobry Pasterz, Jezus, który ustanowił Przenajświętszy Sakrament. Chrystus odpuszczający grzechy i modlący się na krzyżu za SAAoich a\ rogow?. . . Tale, ten sam, Stwórca, Zbawiciel, a zarazem surowy Sędzia, bo sprawiedliwie wymierzy każdemu człowiekowi to. co się mu należy. Sąd ostateczny nastąpi z całą pewnością, bo Chrystus zapewnił nas o tem. II. Jak będzie wyglądał sąd ostateczny? Zapowiedź Fana Jezusa o sądzie ostatecznym wryła się głęboko av duszę ludzką i rozmaicie sobie przedstawiamy przyj­ ście Najwyższego Sędziego. W roku 1541 na Boże Narodzenie odsłonięto olbrzymi fresk Michała Anioła av kaplicy Sykstyńskiej: ,.Kąd ostateczny44 Obraz ten na Avszystkich zwiedzających AvyAA’iera olbrzymie Avrażenie. Postać Chrystusa, Sędziego nie przypomina znanego nam miłego, łagodnego ZbaAAiciela, ale oblicze pełne majestatu bh skawio; które

277

wszystko krusz;}, co napotkają i><* drodze. Na widok togo obrazu lęka się każdy ezłowii k. Na olbizymiem malowidle wridać krzesało trzysta postaci, proroków, apostołów, męczenników'. Ojców Ko­ ścioła .. Vniołowie trąbią, na ich glos umarli wstają z grobów, a przerażono matki tulą. do piersi d/iooi — przyjaciel przyja c ielą... na wszystkie li twarzach widać ślady niepewności i stra clm. Nikt nie wio. jaki lujdzjć wyrok Sędziego. To tylko fantazja artysty! Ale przedstaw m\ sobie A) juJi> będzie naprau dę sad ostateczni/ i P») bied// iish/sz///ni/ ir//rok Nitjury iszego Sędz iego. A) Ukaże się znali Si/na (Człowieczego na niebie. I każe się krzyż, na widok którego przerażenie ogarnie człowieka. Krzyż, który często kalałem mojemi grzechami, we krwi Pana Jezusa, przelaną za mnie. którą wzgardziłem. Krzyż, który oskarża mnie o zniewagi, niedbalstwa i krzywdy, jakie -mu wy rządziłem. Ukaże się Chrystus, w jasności i blasku Su ego Majestatu, otmzony świętą gromaelą aniołów wobec Niego niczem jest przepych królestwa ziemskiego. Jednogo razu Chrystus Pan odsłonił rąbek posągu tiwego Majestatu, a obecni pudli na twarz ra/em: było to na górzi Oliwnej, kiedy przyszli słudzy kapłanów z wojskiem, by pojmać Jezusa. Chrystus powiedział wtedy' tylko dwa słowni: „Jani jest“, ale to wystarczyło, żeby padła na ziemię zbrojna siła ludzka! Co bedzie z nami w dzień sądu ostatecznego, kiedy usły­ szymy" ulowa Pana Jezusa: „Jam jest!" — z pewnością padniemy skruszeni wobec ogTomu Majesł ltu i powagi tych słów'. Jestem Chrystus który cierpiał za ciebie, by wybawić twoją duszę zo szponow' grzechu, a ty Mnie lokc. ważysz. Jestem Chiystus, dałem prawa moralne, ktoremi wzga rdziłe.-. Jestem Chrystus, o którym napisano że na Imię Jego „wszelkie kolano klękło" — a t\ ze Mnie szydziłeś. Jestem ( hrystus. któremu „dana jest wszystka władza na niebie, i na ziemi" (Mat. 28. 18) — a ty się przeciwko Mnie buntowałeś. Jestem Chrystus, chciałem zgromadzić wszystkich ludzi w chwale Mego Ojca. „jako kokosz kurczęta swffle pod skrzydła zgromadza11 (Mat. 22.. 87) a tyś nie słuchał. Przerażeniem napełnią nas słowa Chrystusa „Jam jest!"

2 78

1!) Chrystus wyda ostateczny wyrok nad złymi i dobrymi. a) „Wtedy rzecze Król tym, którzy będą po prawicy Jego: Pójdźcie błogosławieni Ojca Mego, otrzymacie Królestwo nam zgotowane" (Mat. 25, 84). Będzie to wielka radość dla dusz sprawiedliwych i milii jącycli Boga! Pójdźcie! którzy możnie stawialiście opór namiętnościom ciała, którzy potrafiliście zachować czystość wśród brudnego świata, którzy prowadziliście dla Mnie, życie pełne wyrzeczeń i ofiar, którzy znosiliście szyderstwa dla Mego Imienia. Pójdźcie „błogosławieni Ojca Mego!“ Ewangelje trzykrotnie mówią o bło­ gosławieństwie Pana Jezusa. Pierwszy raz błogosławi dziatwę,, która miała staną>- wr przyszłości do walki z życiem; błogosławii apostołów przed Swojem wniebowstąpieniem, idących nauczać, a trzecie błogosławieństwa Bana Jezusa będzie w dzień sądu ostatecznego tych, którzy wyszli zwycięsko z boju życia. Bedzie to błogosławieństwo wdzięczności, uznania i nagi ody Bożej! b) Ale straszne słowa czekają tych, co znajdą się po lewicy Bożej! „Wtedy rzecze i tym, którzy po lewicy będą: Idźcie odt Mnie przeklęci w ogień wieczny, który zgotowany jest djablu i aniołom jego" .Mat. 25, 41). Przeklęci! W ewangeljach jeden tylko raz czytamy to straszne słowo usłyszą jo ci, którzy' zasłużyli sobie na wieczne potępienie. Idźcie odemnic przekleu! Nie możecie na Mnie narzekać, że jestem surowy, bo gardziliście Mną cale żyjcie; oto plon waszej pracy: zupełne zerwanie ze Mną. wieczne potępienie! Znaliście Moje Przykazania, a nie zachowywaliście vh — teraz was nie znam, Całe życie dogadzaliście tylko swemu ciału, zaniedbaliście duszę, — czego tu chcecie? życie wasze było nieprzerwanem pasmem brudów, przekleństw', złorzeczeń, służy­ liście grzechowi, — czego szukacie u wrót, wicezności? Chcecie wejść do Królestwa niebieskiego? Pokażcie swoje zasługi, mo­ dlitwy, zachowanie przykazań kościelnych, samozaparcie sic,, obowiązkowość, pilność, uczciwość, miłość, wierność. -— Nic nie macie, żadnych zasług, więc wynoście sic stąd, nie znam was! Niektórzy ośmielą się zapytać: Panie, nie poznajesz innie? Byłem katolikiem . . . ochrzczonym wodą święconą . . . wierzyłem w' Twoje istnienie . . .

279

Xie znam cię — odpowie i'" ”-. — wprawdzie nazywałeś Mnie Bogiem, ale gardziłeś Mojemi Przykazaniami! Byłoś ochrzczony, ale sliańbiłeś chrześcijaństwo. Czy nie znasz Moich Słów: „Nie każdy, który Mi mówi: Parne, Panie, wnijdzie do Królestwa, niebieskiego, ale który czyni wole Ojca Mego. który jest w niebieSieoh. ten wnijdzie do Królestwa niebieskiego" (Mat. 7, 21). Precz orłemnie! Którzy wzgardziliście Moją ofiarą, śmiercią, cierpiałem dla was długo i dałem wam Najświętsze Sakramenty, precz odemnie, sami wybraliście sobie wieczne potępienie! Bracia! Z pewnością widzieliście małe dzieci, gdy żegnały odjeżdżających rodziców, z jak żywem uczuciem bólu rzucają się na piersi kochanej matki, jak tuła sic do dobrego ojca, zanim pociąg zniknie im z oczu z kochanymi rodzicami, biegaja po peronie obok wagonów i wyciągają do nich rączki, wołając: „Do widzenia, Mamusiu! Pa, pa, kochany Tatusiu!" Bodzice 7, bólem i miłością wTołają elo nich: „Pa, pa, do widzenia! Niecłi Bozia będzie z wami!“ — Do przeklętych dzieci Ojciec Niebieski powie strasznym głosem: „Przeklęci, odtrąceni na wieki od Boga!“ Co fu znaczy, nigdy nie widzieć Boga? Najsmutniejszym objawem natury — pisze pewien członek wyprawy do bieguna północnego — jest pragnienie odżywczego słońca. Człowiek i cala naturą ginie bez słońca, a cóż dopiero mówić o duszy wiecznio odenvanej od Boga! Jak straszną musi być rozpacz żyć wiecznie zdała ocl Boga, 7, powodu grzechów nigdy nie widzieć oblicza dobrego Ojca Niebieskiego, nie oglądać Zbawiciela, który Swoje życie za nas ofiarował. Jak straszne usłyszeć wyrok Sprawiedliwości Bożej: . Idźcie odemnie przeklęci w ogień wieczny“ (Mat 25, 41). „Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów “ (Mat. 18, 42). III. Dobroć Boża a surowość sądu ostatecznego. Zatrzymajmy się chwilę nad surowością sądu ostatecznego i przypatrzmy się jednej poważnej kwcstji. \) Jeśli prawdziwe jest to. co dotychczas pow ieds iałem o sądzie ostatecznym, to co sądzić o dobroci Bożej? Czy Bóg

280

nieskończenie dobry i miłosierny może być jednocześnie tak okrutny? Średniowieczni malarze, rzeźbiarze,* ze specjalnein upodo baniem lubili przedstawiać scenę sądu ostatecznego. W Monaehjuin, w Muzeum biarodowem jest stary witraż, ja/odstawiający zmartwychwstanie Chrystusa. Oblicze ZbaAvicie1a. na tcm jn do widie jest surowe, zimne: na widok tego obrazu ze zdziwieniem pytamy: Jakto, dlaczego tak ponury jest Pan życia, zwycięzca śmierci, chwałą zmartwychwstania odziany Chrystus?. .. Zastanawia nas to malowidło. Wielu się gorszy: Jak można tak strasznie przedstawić Chrystus*? Przecież On był samą łagodnością, dobrocią, gorącą miłością, łaskawością. — jak ten obraz pogod/.ić z opisem osoby Chrystusa, w biwangelji? Jak straszna, przepaść dzieli surowy sąd ostateczny od rozczulającego nastroju nocy betlejemskiej! P>yła to noc niezrównanie miła. a tu ma być dzień pełen okrucieństwa! Jak pogodzić radosny śpiew „
285

Srogość sądu ostatecznego z jego sfra.-zneini nustc/ist icaml u git ind z dzieła odlat/nenio C/trgstusoirego. Obeancwć Chrystusa nie cierpi niesprawiedliwości, krzywdy. wy rządzonej wskutek grzechu: jak sionce rozprasza ciemności, niszczy bakterje zgni­ lizny i pleśni, tak sprawiedliwość Chrystusa niszczy grzech. Fałszywie pojmuje istoty Bogu. ten, kto widzi w Nim tylko Pana miłosierni go. Fałszuje naukę Chrystusa ten. kto w Bogn widzi tylko łaskawą, miłość. JNl<- można pojmować Chrystusa, zacierając kosztem Jego nieskończonej dobroci potęgę Majestatu sprawiedliwości Króla nad królami (Apok. 10. IGI. Bóg jest Panem życiu i śmierci jest dhhnj i milosienrt/, ale również s/nturiedliinj. ^ ^ $ Bracia! Kiedy wojska cesarza 1’udolfu i Ottokara. króla czeskiego, stały naprzeciw siebie i czekały' na znak do boju, król czeski, wdclząc druzgocącą przewagę nieprzyjaciela, pojednal się z cesarzem. Prosił tylko o jeden warunek, żeby' pokój ten zawarto pokryliimm. w namiocie cesarza. Kiedy Ottokar składał przysięgę wasalską, klęcząc przed 1i udoiłem, ściany namiotu nagle opadły z rozkazu cesarza, i cale wojsko widziało upo­ korzenie króla. . . Ze wszystkich naszych zł\ cli uczynków, z nieczystych, ukrytych myśli, w dzień sądu ostatecznego spadnie zasłona. „I widziałem umarłych wielkich i małych, stojących przed obliczem stolicy', a księgi są otworzone i drugą księgę otwo­ rzono, która jest księgą żywota i osądzono umarłych z tego. co napisane bvło w cnych księgach, według uc/yuków ieh“ (Apok. 2(1. 12j. Na głos Boga Anioł otworzy naszą księgę ży­ wota. *) Stroni lice zawierają uczynki z każdego dnia . . . odkrywco stronnice z lat dziecinnych .. widać tam cały' twój stosunek do Boga, do rodziców. Pierwsze spowiedź. Prawdziwy żal za ni" które grzechy'. . . Palej następują karty* twojej młodości, nie opuszczono żadnej myśli, czynów, — wSzWko staranni, się zachowało! Anioł dalej przewraca karty' — twarz jego pokrywa się smutkiem . . . i ty zaczynasz się niepokoić. Widzi wielkie plamyl) l) V edług Kluga.

282

na stronnicach. . . grzechy ... Następuje zupełnie czarna karta, grzech śmiertelny. Dalsze stronnice takie same, czarne, straszne, okropne, przeraźliwe! Zatajone grzechy. . . Ostatnia karta rów­ nież czarna, okropna: nie wyspowiadałeś się, ani nie zaopatrzyłeś w ostatnie namaszczenie. Ynioł zamyka księgę twego żywota, która rozpoczynała się obiecująco, a smutnie skończyła . . Twój Anioł rttróż od< Iioilzi z płaczem od ciebie, a jego miejsce zajmuje szatan i mówi do Boga: „Sędzio, dla tego człowieka zstąpiłeś na ziemię, trudziłeś się przez 33 lat, by zbawić jego duszę, cierpiałeś i umarłeś za niego, u on pomimo Twej nieskończonej dobroci i miłości do mnie milciał! Osądź, czyją jest własnością, Twoją, czy moją?— “ „1 pójdą ci na mękę wieczną, a sprawiedliwie do żywota wiecznego*1(Mat. 25, 46). Nad bramą wiecznego zatracenia widnieją straszne słowa Dan­ tego: „Lasciate ogni speranza, voi ch’entrate“ - „wszyscy. którzyście tu ueszli, zrzeknijcie się wszelkiej nadziei. .“ Bracia, z miłości do Chrystusa i z obawy, żebyśmy się w* przepaść zatracenia nie dostali, módlmy się gorąco u stóp krzyża Giry stusi >wego: Pomnij na to, Jezu drogi, żeś wszedł dla mnie w ziemskie progi: nie gub mnie ir on dzień, tak srogi! Mnieś to szukał, smeczon w drodze, jtrzez krzyż zbawił, cierpiąc siodze: takich prac niech płoń nachodzę! Z jejdem żebrzą przed Twym tronem, z sercem z bólu w proch skruszonem: pieczą miej moim zgonem! >nwn.

XXXIV. POCIECHA SĄDU OSTATECZNEGO. Kochani Bracia ir Chrystusie!

ngielski główny urząd statysty cznv podał ciekaw ą v ,adomość. Przeprowadzono eksperyment psy ekologiczny wśród pracowników handlowych i przemysłowych — w czasie pracy urzędników zjawiał się w biurze posłaniec i zawiadamiał danego urzędnika: „Szef chce z panem mówić". Wrażanie tych słów było fatalne. Nar et ci, którzy zawsze byli sumienni, punktualni bledli na tę wieść i chwiejnymi krokiem szli za posłańcem; w ich przestraszonych sercach rodziło się przeczucie: Poco on mię wzywa? Może mnie zredukowano? Może grozi mi jakaś kara? Paro słów: „Szef chce z panem mówić", napełniło przestrachem całą ich istotę. Może dowiedział -się o moich dawniejszych zaniedbaniach, z pewnością czeka mnie smutny' los, stracę posadę, chleb, przyszłość. . . Niewymowni niepokój ogarnia nas na wieść, że przełożony cln e z nami porozmawiać, a co bedzie wr dzień sądu ostatecz­ nego, gdy zjawi się przed nami posłaniec Pana Boga i powie: „Bóg chce z tobą rozmawiać!" Pan, któiy w całem twojem życiu czytał jak w otwartej księdze! Pan, który będzie cię sądził z całego życia! Rzecz zupełnie zrozumiała, że myśli o sądzie ostatecznym napełnia nas strachem, ale jednocześnie jest ona pożytecznem napomnieniem: „We wszystkich sprawach t.woiah pamiętaj na ostatnie rzeczy twoje" — mówi Pismo święte — „a na wieki nie zgrzeszysz" (Mądr. Syr. 7, 40). Jeśli ostatni ■ kazanie było dla nas niemiłe, upokarzające, nie zapominajmy-, że myśl o Suro­ wości i stanowczości sądu ostatecznego może nas pobudzić do opamiętania się i poprawy. Od nas, ud naszej woli i uezynhówr

A

28-1

zależy, jak wypadnie wyrok sądu Bożego. ( v\ nic p<>\\.nniśm\ cieszyć się. że kiedyś przyjdzie chwila, kiedy każdy otrzyma sprawiedliwą zapłaty za dobni uczynki — kiedy zlo będzie po­ tępione? Pociecha sądu ostatecznego polega na tein. że I; każdy grzech będzie potępiony, a 11) dobre uczynki wynagrodzone.. I. Każdy grzech zostanie potępiony. Xa sądzie ostatecznym zatriumfuje sprawiedliwość. Ni ej a(i nokrotnie podłość na święcie zachowuje się tak wyzywająco.. bezczelnie. okrutnie, że dla ludzi uczciwych jest do pewnego stopnia ulgą myśl o sądzie ostatecznym, o wc mierzeniu słusz­ nej s] ira wiedli wości. V) Wyobraźmy sobie, jaka to będzie wielka rozprawa, na której zło zostanie potępione, a cnota wynagrodzona! a) Znane są "lwa doniosłe powiedzenia Boga: ,,Niech sic stanic’ światłość!11 i „-wstanne z m a r l i Pierwsze brio otwarciem dziejów' świata, drugie będzie ich zamknięciem. l’ienvsze słowa rozpoczęły życie na św leeie. drugie ciemną śmiercią spowiją ziamię. Wszy*! \ staniemy przed obliczem Koga. genjuszc. prostacz­ kowie, znakomitości świata, żebracy, starz), młodzi, święci i grzesznicy, znani bohaterowie i ci. nad którymi zapadła długa, noc zapomnienia . . . wszyscy . . . wszysi \ . Nastąpi wymiar sprawiedliwości Bożej. buz względu na godność, poważanie, czy wzgardę ludzką. Kez względu, czy byłeś biedm, czy bogaty, czy miałeś pałam marmurowe, czy lepiankę, czy spocząłeś w przepysznej krypcie, czy pogrzebano cię w rowie, Kóg będzie sądzi! według uczynków duszę, która stanie przed Nim. jak otwarta księga! b) Kog przez usta Kzechjela powiedział do niewiernego narodu: „Teraz koniec na cię. i puszczę zapalczywość .Moją na cię i będę cię sądzi! według dróg twoich, i położę przeciwko tobie obrzydliwości twoje. . . i nie sfolguje oko Moje tobie, ani się zlitu je... i doznacie, żem Ja Pan‘‘ (Ezecli. 7. i! — 4). ( zyn że w dzień sądu ostatecznego odsłoni się cale nasze : ecie we wszystkich swych przejaw ach. w całej podłości i złości, uwi-

285

do oznią się wszystkie nasze uczynki, nawet te. o których dawno zapomnieliśmy — grzechy lat dziecięcych, młodości i wieku starczego, w szą stko . . . Bóg- położy „przeciw ko tobie obrzydliwośoi twoje". ATa sądzie ostatecznym w przenikliwem świetle zbada naszą duszę Ten, „kron oświeci zakiycia ciemności i objawi rady serc" (I. Kor. 4, 5). Zdarta zostanie wielka zasłona grzechu i pełno będzie roz­ czarowała. Zobaczymy podłość luclzi z „dobncli domów'", „szla­ chetnie urodzonych", wia rolomstwo, zdradę, nieuczciwość osób. -o których mieliśmy jak najlepsze wyobrażenie, uważając ich za pobożnych! Stanie przed sądem ostatecznym człowiek, którego staw iano jako wzór bezintertffeowmosci i pracowitości, — gdy był to kłamca i egoista! Stanie urzędnik, o którym mniemano, że jest nawskróś uczciwy', a okazało się, że sprzeniewierzył się spra­ wiedliwości! Stanie mąż, ojciec, który miał kochaną żonę, dobrą matkę i miłe dzieci, ale potem upadł w' brud i nieczy stość! Stanie panna, którą nieustannie chwalono, jako chodzącą cnotę, pilność, pracowitość, a okazało się, że była roznosicielką za­ razków nieinoralności! Gdybyś chociaż sam stał przed trybunałem Bożym, bez świadków — ale patrz na wrogie tłumy, które cię otaczają: są to ci, których zgorszyłeś i namówiłeś do grzechu! Woła na •ciebie jedna z licznych osób: Ty przeklęty zwmdzicielu. przez ciebie straciłam cnotę, honor, szacunek, życie wieczne! Ty jesteś ta przeklęta, która mnie wciągnęła do bagna rozpusty. Ojcze, jesteś nieszczęśliwym i mnie zgubiłeś swojem gorszącem życiom, niemoralnością, rozpustą! Sławmy pisarzu, twoja książka zgubiła moją duszę! Twoja sztuka teatralna pchnęła mnie do rozpusty. .. Bądź przeklęty na wieki!. . . B) Nie lekceważmy nauki Kościoła o piekle; jest to straszna prawda, istnieje wieczne potępienie, domaga się tego sprawie­ dliwość, którą jednak codziennie depcze się wrn wszystkich obja­ wach życia ludzkiego; bez sprawiedliwości nie moglibyśmy uwierzyć w' istnienie Boga. Nie potrzeba udowadniać istnienia zła na ziemi; wielu ludzi ze st-rasznemi grzechami stanie przed Bogiem, całe życic rozkoszowali się kosztem cnoty, tysiące bliźnich sprowadzili z drogi uczciwości, czy nie spotka ich zasłużona kara? Zupełnie

286

słuSznh'- by sprawiedliwość Boża pomściła krzywdę, wyrządzoną przez grzech! *) Mnóstwo zła istniejącego na sv\ iec-ie domaga się sądu. W czasie rewolucji francuskiej przed sąd w Lyon przyprowa­ dzono pewnego kapłana. — Cz\ wierzysz, że istnieje piekłoV — zap\ tał sędziarewoluojonista. -— Wierzę! — odpowiedział proboszcz. — Wasze okrucień­ stwa jeszcze bardziej utwierdzają mnie w tej wierze. Gdybym nie wierzył wr jego istnienie, wasze okrucieństwa byłyby wzbu­ dziły we mnie wiarę w istnienie piekła. Faktycznie, mnóstwo zła, podłości, bezbożności, istnieją­ cych na ziemi, bezkarność grzechu, zmusza nas do wiary w istnienie piekła, bo inaczej musielibyśmy odrzucić istnienie sprawiedliwości Bożej. „Kowycli niebios i nowej ziemi według’ obietnic jego oczekujemy" (II. Piotr. 8. 13). Sprawiedliwość być musi, jeśli nie na tym, to na tamtym świecie! b) Lekkomyślność domaga sic sprawiedliwości! Wielu ludzi lekkomyślnie popełnia grzechy, nawet w chwili śmierci drwią sobie z Kościoła. „Poco mam się spowiadać? Nic złego nie zrobiłem ..." — i umierają w zatwardziałości, jak wilk, o któ­ rym opowiada bajka. Pewien wilk całe życie rabował, pożerał owce, ale na sta­ rość ciężko zaniemógł. Gdy leżał powalony ciężką niemocą, przyszła go odwiedzić kumoszka liszka. Wilk był zupełnie spo­ kojny. niebardzo potrzebował moralnej pociechy, mówił bez wyrzutów sumienia: — Tak, jestem grzeszny, jak inni, i zdaje mi się, że należę do największych grzeszników. Zrobiłem wiele zła, ale pamiętam też jeden dobry uczynek. Jednego razu mała owieczka podeszła blisko mnie, tak, że mogłem ją udusić, gdybym zechciał —- Masz słuszność, kumotrze. — odpowiada liszka — mogę. zaświadczyć, że tak było. bo doskonale pamiętam tę scenę, leżałeś wienczas całemi dniami, bo miałeś złamaną nogę i nie mogłeś się ruszyć z miejsca . .. Wilk już tych słów nie słyszał, ho leżał martwy. Odszedł z tego świata — ze „spokojnem sumieniem".

287

Sadzicie, że tylko ten stary wilk umierał tal lekkteinyślnie? Niedawno czytałem v nowościach kosmetycznych, że wśród światowych dam rozpowszechnia się idjotyczna moda. Golą sobie brwi i wyrywają rzęsy, a na ich miejsce przylepiają jakimś kle jem długie, piękne, imitacje; podobno ma to działać przyciągające na mężczyzn. Zabieg- ten jest bardzo trwały, tylko trzeba unikac zwilżenia oczu, więc rzucono hasło: „unikać płaczu!11 Kobiety te. dla głupiej mody, postanawiają wstrzymać łzy nad grobem matki, męża, dziecka! Powiedzcie, Bracia, czy nie powinien przyjść czas, żeby otworzyły się oczy tym lekkomyślnym isto­ tom. żeby ujrzały swoją głupotę, podłość, wyrafinowanie* za pomocą której prowadziły do zguby dusze bliźnich?! Czy ni. powinien nastąpić czas, o którym mówi Pan Jezus: „Pośle Syn człowieczy anioły Swoje, a zbiorą z Królestwa Jego wszystkie zgorszenia i tych, którzy czynią nieprawość, i wsuną ich w piec ognisty. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów" (Mat. 13, 4 i—42). C) Może który ze słuchaczy zarzuci mi: Ksiądz miał mówić o pociechach sądu ostatecznego. Czy to mają być tc pociechy'.' Czy okropność może być pociechą? 'Jwszem! Kiedy człowiek niesprawiedliwie cierpi, pociesza się myślą, że Bóg wszystko widzi i wymierzy sprawiedliwość, da słuszną zapłatę. Parnię tajmy’, źe z wymiarem sprairiedliirości nierozerwalnie łączy sic /Totępienic zla. Inaczej byTć nie może! Jeśli w złem towarzystwie znajdziesię uczciwa dusza, wszyscy czują straszną przepaść, istniejącą między nimi a nią na tle uczciwości czy stej duszy rażącoodbije się brudne sumienie całego towarzystwa. A co się stanie, jeśli nasza grzeszna natura znajdzie się w obecności Stwórcy Boga, który jest Najczy-stszynu Duchem? Lek i trwoga są nierozerwalnie złączone z przyjściem Syna Bożego wr dzień sądu ostatecznego. Na widok Chrystusa nie ostoi się żaden grzech w ukiyciu, sprawiedliwość Boża domagać się będzie ukaiania najmniejszej winy. a każdy', najdrobniejszy dolny uczynek zostanie wynagrodzom. Śwdętość Boga dokładni odzwierciedli wszelki brud i niemoralność. Na sądzie ostatecznym każdy otrzyma słuszny wy mim spra iriedliwośri. Spotkają się tam wrogowde i przyjaciele Chrystusa,, wszyscy' świeci i wszyscy okrutnicy i tyram, wszyscy ludzie. . . również i ja.

2 8 8

Jak będzie su; przedstawiała moja sprawa prz< d Najwyż­ szym Sędzią? [I. Każde dobro będzie wynagrodzone. Z wiary w sąd ostateczny wynika wniosek, że dobre uczynki będą wynagrodzone; jest to dla nas A) napomnieniem, B) po­ cieszeniem i C) nadzieją. A.) Sąd ostateczny jest dla nas napomnieniem. Na nagrob­ kach starochrześcijańskich czytamy napis: ,,L)ocessit in osculo Domini" — „Umarł z pocałunkiem Bana". .Szczęśliwa śmierć! Szczęśliwe życie, które się rozpoczęło i skończyło pocałunkiem Boga. Szczęśliwy człowiek, który całe życie pamięta o śmierci i na tę intencję mówi codziennie „Zdrowaś Marja". Bracie! Ozy w każdej chwili jesteś gotów stanąć przed Bogiem? Wielkie nieszczęście wypaść w grzech śmiertelny, ale bez porównania smutniej trwać całemi miesiącami i latami w stanie grzechu ciężkiego. Kiedy Siostry zakonne zapytały swoją umierającą towarzyszkę, Marię Małgorzatę Alacoąue, ozy sobie czegoś życzy, odpowiedziała: „Niczego sobie nie życzę, jestem gotowa do drogi". —- Oby każdy, wr każdej chwili życia mógł powiedzieć o sobie te słowa! Jakbyś się czuł, gdybyś w tej chwili miał stanąć przed Bogiem?... Ozy uporządkowałeś wszystkie swoje sprawy? Czy nie gniewasz się z kim? Czy nie obraziłeś kogoś dotkliwie i nie przeprosiłeś jeszcze dotąd? Czy na t wojem sumieniu nie ciążą grzechy, krzywda ludzka? Jeśli czujesz na swojej duszy jakiś grzech, staraj się go usunąć, bo nie wiesz, kied? cię Bóg’ powoła. Szczęśliwy człowiek, który dba o czystość duszy! Na staro­ chrześcijańskich nagrobkach spotykamy i taki napis: „Decessit in albis" — „( marł w bieli", to znaczy, że umarł wr czasie, kiedy nosił białą szatę chrztu. Oby o mnie mówiono, jako o umarłym w stanie łaski, żeby na moim nagrobku można napisać: „Non moriuntiir. sed oriuntur" — „Nie umarli, dopiero zaczynają żyć". Powinniśmy żyć na ziemi, jak przechodnie, którzy, dążąc do ojczyzny wiecznej, zatrzymują się nań tylko przejazdem.

289

B) Myśl o sądzie ostatecznym jest nietylko napomnieniem, ale i pociechą. Kiedy nad jakąś okolicą hula straszny huragan, ludzie mówią, że zniszczy zasiewy i wszelką pracę rolnika, że to istny sąd Boży. Bracia! Nie szafujcie wyrazami! <’zy wiecie, czem będzie sąd Boży? „Dzień on, dzień gniewu Pańskiego . . . kiedy wszystko życie zginie. . Zginie wszelkie stworzenie? O, nie! Prawdziwe życie zostani ! na zawsze! Zginą tylko plewy, śmiecie, kąkol, pozory, kłamstwo, fałsz, oszustwo . . . Prawdziwe icartości staną sie /eszazc piękniejszemu aniżeli dawniej i to nas pociesza. Na początku świata, na głos Boga światłość odłączyła się ■oil ciemności; w czasie sądu ostatecznego dusze świetlane, czyste, odłączą się od dusz ciemnych, grzesznych; odłączą się dusze, ■w których jest obraz Chrystusowy, od dusz, które przez grzech zniszczyły w sobie wizerunek Boży. Kiedy Bon Bosco, założyciel Salezjanów, w roku 1883 był w Lyonie, mieszkańcy tego miasta obstąpili go, prosząc o wysta­ wiennictwo. Tłumy zastąpiły drogę furmanowi, tak, że tylko bardzo powoli posuwał się wóz, na którym siedział świątobliwy kapłan. Don Bosco cierpliwie słuchał każdego, ale dorożkarz rozgniewany, zawołał: „Chętniej wiózłbym cljabła, niż świętego!'4 Powiedzcie, Bracia, czy mało znacie ludzi, o których możnaby powiedzie#, że z radością wożą djabła?! Czy nie powinien przyjść czas zapłaty za trudy, wysiłek, uczciwość, któremi świat gardzi?! Czy nie powinien nastąpić czas, o którym z radością pisze Księga Mądrości: „Wówczas staną sprawiedliwi z wielką stałością przeciwito tym, którzy od nich uciekali i którzy po­ zbawili ich owocu prac. Na ten widok będą zatrwożeni bojaźnią straszliwą i zdumiewać się będą ich nieoczekiwanem zbawie­ niem; mówić będą sami do siebie, pokutę czyniąc, i w ucisku ducha wzdychać: „Oto są ci, których niegdyś wyśmiewaliśmy i obs\ pywaliśmy szyderstwami! My głupi, mieliśmy życie ich za szaleństwo i za sromotny ich koniec. Oto, jako policzeni są między synów Bożych i między świętymi dział ioli jest. Tak więc zbłądziliśmy z drogi prawdziwej i nie świeciła nam jasność sprawiedliwości i słońoe zrozumienia nie wzeszło nam. Napra
290

pomogła, pycha? Albo chełpienie się bogactwami, co nam przy­ niosło ?“ (Mądr. 5, 1 — 8). „Ale sprawiedliwi na'wieki żyć będą, a zapłata ich jest Vi Pana i' Staninie' o niby u'}'najwyższego. Dla­ tego otrzymują wspaniałe królestwo i piękną koronę z ręki Pańskiej" (Mądr. 5, 16 — 17). C) Myśl o sądzie ostatecznym dodaje nam sił i nadziei w walkach duszy. Napoleon razu pewnego robił przegląd wojska i spostrzegł starego sierżanta o twarzy pokrytej bliznami. Podszedł do niego i zapytał: — Brałeś udział w bitwie pod Ulm? — Tak! ■— Walczyłeś pod Austerlitz? — Walczyłem! — Pod Jeną? — Tak! — Pod Wagram? — Tak! — Pod Smoleńskiem? — Również! — Pod Dreznem? — Także! — Dobrze, jesteś moim dzielnym kapitanem — powiedział Napoleon i udekorował go najwyższem odznaczeniem. * Niewymowne Szczęście ńapełm moją duszę, jeśli w dzień sądu ostatecznego Chrystus stanie przede mną 'i śidialo będę móg* odpowiadać na Jego pytania: — Czy uczęszczałeś co niedzielę i święta na Mszę świętą? — Tak! — Czy dobrze się spowiadałeś? — Tak! — Czy się komunikowałeś? — Tak! — Czy pomagałeś biednym? — Tak! — Czy w razie potrzeby broniłeś wiary? — Tak! — Czy walczyłeś ze swemi namiętnościami? — Tak!

291

— Czy przyczyniałeś się do rozwoju chwały Bożej na ziemi? — Tak! Widzicie, jak potężnem źródłem siły i nadziei jest dla nas myśl o sądzie ostatecznym. Daje nam siłę do zwyciężenia pokus i znoszenia trudów życia. Nie lękamy się niczego, jeśli będziemy pamiętali, że Bóg wynagrodzi każdy dobry uczynek. Mówi o tein święty Paweł: „Złożywszy wszelki ciężar i grzech, który nas zewsząd obstąpił, w cierpliwości biegnijmy do boju nam wysta­ wionego, patrząc na Jezusa, przodka i kończyciela wiary, który mając przed Sobą wesele, podjął krzyż, wzgardziwszy sromotą. i siedzi na prawicy stolicy Bożej “ (Żyd. 12, 1 — 2). Teraz powiedzcie, czy wiara w sąd ostateczny jest tak bardzo smutna? Czy powinniśmy się bać sądu ostatecznego? Bać się towarzystwa świętych? Lękać się oblicza kochanego Chrystusa, jeśli dokła damy wszelkich moralnych wysiłków, by utrzymać się na drodze Jego Przykazań?! Nie bójcie się, że Kościół was oszukuje, głosząc naukę <> sądzie ostatecznym. Napewno nastąpi czas wymiaru boskiej sprawiedliwości! Nie cofajcie się dla dobra własnych dusz z pola bitew, gdzie walczycie ze swemi namiętnościami! Nie rzucajcie siebie na pastwę grzechu dla kar jery, pieniędzy i sławy ziem­ skiej! Starajcie się całe życie wiernie pracować dla Boga i dla zbawienia własnej duszy, „albowiem przy jdzie Syn człowieczy w chwale Ojca Swego z Anioły odważnie, a wtedy odda każ­ demu według uczynków jego“ (Mat. 16, 27). To jest największe pocieszenie i największa nadzieja, wypływająca z nauki o sądzie ostatecznym! *

*



Bracia! Rząd niemiecki w 1930-tym roku puścił w obieg srebrną, trzymarkową monetę — na jednej stronie pieniądza widnieje dumny niemiecki orzeł, stojący na moście nad Renem, zapatrzony w dal i napis: „Der Rhein Deutschlands Strom — nicht Deutschlands Orenze“ — „Ren jest rzeką niemiecka, a nie granicą Niemiec", nie granicą jest Ren, bo po obu brzegach rzeki kwitnie bujne życie niemieckie. Nad naszym grobem chrześcijańska wiara mówi: Grób jest pomostem życia, który łączy nas z wiecznością. Z chwilą, kie­ dyśmy się urodzili, stanęliśmy na tym moście i idziemy w kie19*

4

292

runku wieczności, ktuni nas wszystkich czeka, jedni wcześniej, drudzy później do niej przjj jdziemy. Obojętne, kto kiedy dojdzie, główną rzeęzą jest, żebySmy sumiennie dążyli po wytkniętej drodze, spełniając nałożone przez Boga obowiązki. Bracia! Starajmy się zapewnić solne żywot, wieczny! Ratujmy dusze swe przed wiecznem zatraceniem! Pragniesz szczęścia, zadowolenia, dobra, piękna, szlachet­ ności? Wszystko otrzymasz, jeśli wiernie będziesz służył Bogu! Jeśli odejdziesz od Niego, czekają cię wieczne męki. ciągły smutek, cierpienie, ból, wieczne potępienie . . . Uklęknijmy z pokorą i powtórzmy z głęboką miłością i na­ dzieją słowa pieśni: Sędzio pomsty sprawiedliwi/. Uczyń wyrok miłościwy. Niw nastąpi sąd straszliwy, Wzdycham, jako obwiniony, Wstyd mnie za grzech popełniony, Odpuść Boże nieskończony! Amen.

«

XXXV. „JEZUS CHRYSTUS WCZORAJ I DZIŚ: TEN I NA WIEKU1. (ź yd. is, s.) Kochani Bracia w Chrystusie! zisiejsze kazanie jest niefljjttko ostatniem kazaniem w ciągu roku akademickiego, ale jednocześnie zamyka cykl, który rozpocząłem przed dwoma laty na temat osoby Jezusa Chrystusa, i kończy dwie trzecie części kazań na temat „Wierzę", rozpoczę­ tych przed czterema laty. Prawie dwa lata mówiłem o Rogu Ojcu i z górą dwa lata o Panu Jezusie; pozostało nam jeszcze mówić o Kościele i o życiu wiecznem. Kiedy rzeźbiarz ma tylko ostatecznie wygładzić swój posąg, stara się to wykonać jak najostrożniej, by nie zepsuć owocu uciążliwej pracy; od ostatnich ruchów dłuta zależy czar i piękno dzieła. Podobnie i ja chciałbym zrobić ostateczne poprawki w obrazie Pana Jezusa, który starałem się przeszło dwa lata namalować w duszach moich kochanych słuchaczy, żeby na zawrsze mieli przed oczyma Jego święte oblicze. W dzisiejszem kazaniu, kiedy będziemy przypominali sobie nasze podróże z Panem Jezusem od Betlejem do Golgoty, przez grób Jego, zmartwychwstanie, do wniebowstąpienia i sądu ostatecznego — niech wyrwie się z serca naszego pełen zapału okrzyk: Jezus Chrystus, ten sam na wieki! W dzisiejszem kazaniu przypatrzmy się prawdzie: I) Jezus Chrystus żył wśród nas, potem wstąpił do nieba, ale II) Jego dzieje trwają nadal na ziemi.

D

I.

Chrystus żył wśród nas. Pismo amerykańskie „Cosmopolitan" zwróciło się do wielu znakomitych uczonych z prośbą, żeby wyrazili swoje zdanie na

294

pytanie: „Coby się stałe gdyby Chrystus przyszedł teraz na świat?" Były różne odpowiedzi, niektóre nawet surowe. Jedna odpo­ wiedź brzmiała, że gdyby Pan Jezus przyszedł na śwriat, to Stany Zjednoczone odmówiłyby Mu prawa pobytu u siebie, jako niebezpiecznemu pacyfiście. Według innych prędkoby Go unie­ szkodliwili, jako człowieka nienormalnego. Inni twierdzili, że byłby skrajnym socjalistą. Były zdania, że gdyby Chrystus przy­ szedł teraz na świat, zmieniłby Swoją dawną naukę: nauczałby panteizmu. . . Słowem różne i dziwaczne były odpowiedzi na to pytanie. Jeśli zastanowimy się nad temi odpowiedziami, widzimy, że są nieuzasadnione, płytkie, niedorzeczne! Trafną i słuszną odpowiedzią mogły być tylko słowa świętego Pawła: „Jezus Chrystus, wczoraj i dziś, ten i na wieki", czyli, że gdyby Pan Jezus ponownie przyszedł na świat, dosłownie uczyłby tego samego, co przed 1900 laty, gdy żył wśród nas. A) Nauka Jego zawsze jest aktualna i doskonała, i B) Jego miłość zawsze zostanie niezmienna! A) Nauka Chrystusa zawsze jest aktualna i doskonała. W osobie Chrystusa łatwo można było poznać Boga i pokochać Go; w osobie Chrystusa* jako w „Bogu-człowieku" ■— najbardziej zbliżył się do nas Bóg. Nauka Chrystusa rozbrzmiewa po całym świecie, człowiek tylko wtedy żyje życiem doskonałem, jeśli zastosuje się do Jego Przykazań. Ludzkość przed Chrystusem trwała w ciemnościach i niepew­ ności, nie znała ani kierunku, ani celu życia, nie wiedziała, co czeka ją po śmierci. Chrystus wskazał nam drogą i cel życia, ludzkość w Jego nauce znalazła sposoby rozwiązania najbardziej piekących zagadnień życia duchowego, moralnego i społecznego. Bóg jest jeden — potężny Stwórca, Pan życia i śmierci, ale jednocześnie kochający nas Ojciec, Każdy człowiek, bez względu na to, czy to czerwonoskóry Indjanin. czarny Murzyn, żółty Chińczyk, czy biały Europejczyk, czy ubogi, uczony czy prosta czek — jest adoptowanym synem Bożym, wszyscy jesteśmy bliźnimi, braćmi. Bóg zostawał nas na ziemi, na pewien czas. żebyśmy, słuchając Jego praw, zasłużyli sobie na wieczną szczę­ śliwość. Żyjąc na świecie, stoimy jakby na moście, łączącym

295

teraźniejszość z przyszłością — życie ziemskie z wiecznością, w której czeka na nas Bóg. Ale pierwszy człowiek obraził Boga przez nieposłuszeństwo, wskutek czego na całym rodzaju ludzkim powstała plama grze­ chu, wyłączając nas z działania łaski Bożej. Bog zsyła nam drugą Boską, osobę, Jezusa Chrystusa, w ciele lucTzkiem. który ma zadośćuczynić obrażonemu Majestatowi Bożemu. . . Tego nauczałby Ohnstus, gdyby dziś ponownie zamieszkał wśród nas. Powtórzyłby wspaniałe słowa kazania na Górze. Na nowo ogłosiłby Swoje prawa, zasady moralne, dodałby znane nam słowa: „Niebo i ziemia przeminą, ale słowa Moje nie prze­ miną", bo „Jezus Chrystus wczoraj i dziś: ten sam i na wieki!" B) Chrystus nietylko głosiłby tę samą naukę, co i wtenczas, kiedy żył wśród nas, ale cierpiałby tak samo za nas, jak cierpiał będąc na ziemi. Jego nauka, czyny i cierpienia świadczą o nie­ wymownej miłości względem nas! Jego Serce, płonące miłością, kazałoby cierpieć tak, jak cierpiał w ogrodzie Getsemany, znowu wziąłby ciężki krzyż na ramiona i szedłby drogą krzyżowrą na Golgotę. Dziś również nie posługiwałby się hufcami aniołow, aby uniknąć hańby i cierpie­ nia. Nie broniłby się, gdyby Go bito po twarzy, chętnie skłoniłby głowę i przyjął koronę cierniową. Wisząc na krzyżu i słysząc szyderstwa, modliłby się za nas: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią". Tak, Chrystus ponownie zniósłby ogrom cierpienia, bo jest niezmienny. „Jezus Chrystus wczoraj i dziś: ten i na wieki". Na ołtarzu krwawego krzyża powtórzyłby słowa: „Consummatum est". „Wypełniło się!" Wykonało się dzieło odkupienia rodzaju ludzkiego, człowiek został wyzwolony z więzów grzechu i może się stać oblubieńcem, synem Bożym, jeśli zechce korzystać z łask krzyża. Gdyby Chrystus przyszedł na świat, powtórzyłby Swoją krwawą ofiarę. Ale Chrystus nie potrzebuje ponownie przychodzić w ciele ludzkiem, bo jest wszędzie obeony na świecie i zawsze działa wśród nas.

*

296

II.

Dzieje Chrystusa są wieczne. A) Trzeci kilkoma, laty bardzo modną b\ la książka Papiniego: „Historja


297

Bafael. Beethoven, Hatodn. Mozart, 8eliubert. Platon. Arystote­ le s ... wszyscy jesteśmy śmiertelni. Dien senl est grand! Jedynie Bóg jest wielki, na ziemi, na krzyżu, w niebie, po wsze czasy! „Jezus Chrystus wczoraj i dziś: ten i na wieki“. b) Czy życie i zmurtwythwsianie Chrystusa me jest czcza iluzją? — powstaje wątpliwość w niektórych duszach. Wątpliwość tę możemy rozprószyć słowami uczonego świa­ towej sławy, niekatolika Eucken'a: „Gdyby . hrześcijaństwo, które przez całe wieki porywała swojemi prądami najodleglejsze jed­ nostki rodzaju ludzkiego i wyhodowało najwspanialsze kwiaty kultury i po dziś dzień uszlachetnia duszę ludzką — było ty lko ]Jodem wyobraźni ludzkiej, wtenczas musimy się stać sceptykami w stosunku do naszego umysłu. Jeśli ludzkość 20 wieków rozkwi­ tała. sama z siebie bez Chrystusa, to skąd tak nagle przyszła do prawdziwego poznania? Tego rodzaju twierdzenie świadczy­ łoby o niedorzeczności rozumowania ludzkiego. Kto przeczy, że chrześcijaństwo jest faktem historycznym, ten burzy gmach cywi­ lizacji ludzkiej, ten godzi w podstawowe warunki rozumowania i daje upust niezdrowej fantazji1' („Scliónere Zukunft", 31. III. 1029. str. 540). Faktycznie! Iluzjami nie da się wytworzyć duchowych wieJ kości, siły, bohaterstwa, ofiarności, jakie powstają dzięki życiu chrzęścijańskiemu. Fałsz nie ostałby się wober krytyki tysiąc­ lecia! Jest faktem, że Chrystus w niewidzialnej postaci żyje wśród nas! Faktem jest, że ludzkość nigdy nie może Go zapomnieć* Faktem jest, że „Królestwa Jego nie będzie końca11. Faktem jest Jego obietnica: „Oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata11 (Mat. 28, 20). To jest naszem pocieszeniem, naszą siłą i nadzieją! „Pan z tobą11 (Łuk. 1, 28) — pozdrawia anioł Marję i wlewa w serce Jej otuchę. „Ja jestem z wami po wszystkie dni11 — pociesza, błogosławi i dodaje nam odwagi Chrystus wniebowstępujący i przemawiający do apostołów i do Kościoła. Chrystus daje odwagę! Na co? do czego? Do walki! by przeciwstawić się złu! by7 zachować wiernie prawa Boże. „Kto wytrwa aż do końca, ten będzie zbawiony11 (Mat. 10, 22). Co to znaczy: „aż do końca11? Aż do skończenia świata? A kiedy to nastąpi? Może za tysiąc lat? Nie wiem. nie interesuję

298

się tem! Główna rzecz, żebym zawsze był w stanie łaski poświę­ cającej, żebym żył w Bogu, a On we mnie, żebym ani na chwilę nie rozstawał się z Nim, żebym pamiętał o słowach Chrystusa: „Ja jestem z wami aż do skończenia świata". B) Kto pilnie śledzi dzisiejsze stosunki społeczne i rodzinne, może mieć wąwliwość: czy dzisiejsze życie nie przeczy prawdzie: „Jezus Chrystus wczoraj i dziś: ten i na wieki". Zdaje się, że zepsucie tak olbrzymie zatoczyło kręgi, że ginie w nich głoszona prawda Ewangelji. . . czy nie należy się o nią obawiać? a) Wątpliwość ta ma swe uzasadnienie! Gdybyśmy nie mieli zapewnienia Chrystusowego, że kiedyś Syn Boży zjawi się na sądzie ostatecznym jako Sędzia, gdybyśmy nie słyszeli z ust Jego: „Jam zwyciężył świat", i obietnicy: „Ja jestem z wami aż do skończenia świata", gdybyśmy prawd tych nie mieli potwier­ dzonych w Piśmie świętem — musielibyśmy się zachwiać na widok otaczającej nas grozy i lekkomyślności świata. Zawsze były jednostki, które wypowiadały otwartą walkę Bogu, nigdy nie brakło ludzi złej wToli, którzy z nienawiścią odnosili się do Kościoła, do etyki Chrystusowej; znamy z historji straszne prze­ śladowania chrześcijan, ale żeby powstawały specjalne instytucje mające na celu zwalczanie Boga, moralności, poniewieranie naj­ świętszych uczuć ludzkich, to zdarzyło się tylko w naszych czasach i trwa dalej. Buch bezbożności! Samo wspomnienie przerażeniem nas na­ pełnia. Źródłem jego jest wschód: brudnemi niszczycielskiemi falami posuwa się na zachód. Kiedyś wschód zalał nas morową zarazą, w Europie dziesiątki tysięcy ludzi ginęły od cholery i dżumy, ale epidemja ta była nic-zem w porównaniu z zarazą bezbożności i niemoralności, jaką obecnie grozi nam wschód!. . . b) Ale nie traćmy nadziei! Bóg z nami! Zastanawiając się nad okrucieństwami nowoczesnego prześladowania chrześcijan, przychodzi nam na myśl legenda o świętym Feliksie z Noli. Kiedy świętego Feliksa z powodu jego gorliwej wiary szukali wrogowie, chcąc go zabić, ten schował się w szczelinie jakiegoś starego muru. Natychmiast, jak mówi legenda, pająk zakrył szparę siatką tak, że kiedy dobiegli wrogowie, widząc otwór zasłonięty pajęczyną, nawet się nie domyślili kryjówki zbiega. Tak ocalał święty Feliks. Jego biograf, święty Paulin, napisał te znamienne słowa: „Gdzie Chrystus jest obecny, tam i pajo-

299

czyna może się stać ścianą, gdzie niema Chrystusa, tam i ściana stanie się pajęczyną". Widząc szerzącą się zarazę bezbożności, przychodzą nam na myśl powyższe słowa — wierzymy, że nauka zwalczająca Chrystusa jest krucha, słaba, nietrwała, jak pajęczyna i roz­ padnie się. Europejska kultura pokonała zarazy przynoszone ze wschodu; cholera, dżuma, trąd — prawie, że już nie istnieją u nas — mamy nadzieję, że duch chrześcijańskiej Europy da sobie radę i z epidernją duchową wschodu. Tak, ludzkość nigdy nie jest bezbożna! Wiecie, co to znaczy bezbożnik? Bezbożnik to człowiek, który żyje bez Boga! Bezbożnik jest ten, kto zrywa z Bogiem i żyje wśród rozterek ducha. Bezbożny błąka się po manowcach gTzechu. bez światła nadziei. Bezbożnik, to bezbronna ofiara surowych praw natury. Bezbożnik, to człowiek zaprzeczający podstawowym prawdom psychologji i łamiący naturalne dążenie duszy. Być bezbożnikiem, znaczy rujnować podstawowe zasady życia indywidualnego i społecznego. Nie! Ludzkość nie może się obejść bez Boga, bo wiara jest instynktem, naturalną dążnością człowieka do Boga! c) Wiecie, dlaczego jeszcze nie może ludzkość żyć bez •Chrystusa? Bo bez Niego życie jest niewytłumaczoną tragedią. Koleje życia ludzkiego opisał Dante w „Boskiej Komedji". Goethe w „Fauście". Ten ostatni doszedł do ostatniej bramy tajemnicy, ale nie miał odwagi, raczej zabrakło mu wiary, by wejść przez tę bramę do życia nadprzyrodzonego, stworzonego przez Mękę Chrystusa. Dlatego Faust zginął wśród zagadnień życia i jest typem człowieka pogrążonego w doczesności, który w bezbrzeżnem morzu problemów zgubił drogę do życia nad­ przyrodzonego. Faust dążył do poznania najistotniejszych zagadnień życia: ale wiemy, że nie osiągnął celu, bo nie znal dróg wieczności! Podobnie, jak twórca Fausta na łożu śmierci wypowiedział swoje tajemnicze: „mehr Licht", to samo szepce dzisiejsza ludzkość, stęskniona do Bogu, rozczarowana błogosławieństwem techniki i nadprodukcji. d) Musiało to nastąpić, bo życie doczesne, to t \ Iko mniej wartościowa połowa naszego istnienia. Technika, cywilizacja ma-

300

tebaina nie zaspakaja całokształtu potrzeb życia ludzkiego. Ludzkość coraz bardziej zaczyna sit; przekonywać o tem i do chodzi do zrozumienia słów świętego Pawła: „Mnie żyć jest Chrystus" (Filip 1, 21j. Ludzkość dochodzi coraz bardziej doprzekonania, że Chrystus jest ośrodkiem świata, że wszystko, Co szlachetne, dobre, piękne na ziemi, od Niego pochodzi, dłuszniomówi znakomity pisarz niemiecki, „że świat bez Chrystusa jest jak zegar bez tarczy" — czyli, że bez Chrystusa ludzkość żyłaby chodziła, pracowała, ale nie umiałaby nadać kierunku swym dążeniom — nie wiedziałaby, czy się posuwa naprzód, czy cofa.. Dzisiejszy człowiek pod wdeloma względami różni się od' dawnego. Dawniej człowiek świecił kaganek oliwny — dziś posługujesię elektrycznością. Dawniej jeździł dyliżansem, dziś pociągami, samochodami, samolotami. Dawniej zapomocą żagli, albo wioseł pod różował po morzu, dziś jedzie parowcem. Dzisiejszy człowiek spróbował jeszcze czegoś — ale to mir się nie udało! Spróbował żyć bez Chrystusa, ale wyszedł na tem źle! Bez świecy, bez konia, bez wiosła można się obejść i wy myśleć coś wygodniejszego, ale bez Chrystusa, człoiciek nic orientuje się na drogach życia, bez Niego nie można nieść brze mierna trosk, bez Niego nie można osiągnąć celu życia! Spirytyści twierdzą, że duchy wywoływanie przez nich materjałizują się, czyli, że przybierają formę materjalną. eiele-mą.. podpadają pod zmysły. Trudno w to uwierzyć! Ale tem pewniejsza jest teza prze­ ciwna! Nie duch się materjalizuje i daje się dotykać, widzieć.. ale brak duchowości. Dzisiejszy chaos, bezradność, gorączkuwość w życiu jednostkowym i społecznem świadczy, że o jednostronnem pojmowaniu życia, o zabiciu w człowueku ducha, o odwró­ ceniu się od Boga, o nadmiernym przeroście ciała nad duszą! Jeśli na długo odwrócimy od słońca słonecznik, to blednie, więdnie, może nawet uschnąć. Żadne jednak stworzenie na świę­ cie nie jest tak heliotropowe, jak człowiek: dusza ludzka giniebez ożywczego ciepła wiary! Bo swojej koronacji, Pius XI. udzielił olbrzymim rzeszom zebranym na placu świętego Piotra błogosLiwdeiistwa. Wśród!

301

morza, sztandarów wysoko powiewała chorągiew włoskiej mło­ dzieży katolickiej z nadpisem: „O Christa, o morte/“ Ubo Chrystus, albo śnńerć!“ Tak: albo Chrystus, albo śmierć! Albo ludzkość wróci do < hrystusa i będzie żyć — albo oderwie się od Niego i umrze!

Żegnam was, Kochani Biada, pięknemi słowami świętego Augustyna: „Dlaczego głoszę słowo Boże? — zapytał pewnego razu wielki święty. — Dlaczego nauczam? Poco żyję? Tylko dlatego, żebyśmy wszyscy żyli dla Chrystusa. On jest moją sławą, moją zapłatą, moim celem, radością moją. Cliłybyście nie .słuchali moich kazań, mówiłbym i wtenczas. Celem moich trudów jest zbawienie wasze“ (Senno. 17, 2). W Swoich kazaniach miałem na względzie nie co innego, tylko „Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego . . . a mowa moja i prze­ powiadanie nie polegały na przekonywających mądrości ludzkiej słowach, ale w okazaniu ducha i mocy, aby wdara wrasza nie była wr mądrości ludzkiej, ale w mocy Bożej“ (I. Kor. 2, 2 — 5). Wstępując co niedzielę na tę ambonę, pamiętałem zawsze o słowach świętego Pawła: „Biada mnie, jeślibym Ewangelji nie opowiadał" (I. Kor. 9, 10). Czy w duszach moich kochanych słuchacze powstał głos: „Biada mi, jeśli nic wierzę i nie żyję według Ewangelji?!“
SPIS

RZECZY. Str.

I. II. III. IV. V. VI. VII. VIII. IX. X. XI. XII. XIII. XIV. XV. XVI. XVII.

Dlaczego Syn Boży stal się człowiekiem? . . 1 Tragedja c z ł o w i e k a ....................................................9 Czy Chrystus był optymistą, lub pesymistą? . . 17 Jaka wypływa nauka z grzechu pierworodnego? . 24 Osoba Z b a w ic iela ...................................................31 Dzieło odkupienia................................................... 39 „YVąż“ i „Baranek".................................................... 4G O d k u p i e n i ................................................................... 56 Jestem Synem B ożym !................................................ 64 Syn m arnotraw ny ................................................... 72 Chrystus cierpiący a ja ( I . ) ......................................... 80 Chrystus cierpiący a ja (II.) . . . . . 90 Cierpienie Chrystusa a moje (III.; . . . . 99 Cierpienie Chrystusa a moje (IV.) . . . . 107 Cierpienie Chrystusa a moje (V.) . . . .116 Cierpienie Chrystusa a moje (VI.) . . . .125 Owoce cierpienia Chrystusowego . . . . 133 CO CIERPIAŁ CHRYSTUS?

XVIII. Chrystus na górze O l i w n e j ....................................... 141 XIX. Chrystusa sądzą na ś m i e r ć ...................................... 150 XX. „W wierze żyję Syna Bożego, który mię umiłował i wydal samego Siebie za nipie" (Gal. 2, 20) . . 159 XXI. J u d a s z .........................................................................167 XXII. Święty P i o t r ................................................................ 175 XXIII. P i ł a t .......................................................................... 185 XXIV. H e r o d .......................................................................... 194

304

Sir.

XXV. Cierpiący Chrystus a kobiety......................................202 XXVI. Ukrzyżowany C h ry stu s.............................................. 211 XXVII. „Wykonało się“ (Jan. 19, 30)...................................... 219 CHRYSTUS W CHWALE. XXVIII. XXIX. XXX. XXXI. XXXII. XXXIII. XXXIV. XXXV.

Chrystus zm artw ychw stały!......................................227 Zm artw ychw staniem y!.............................................. 230 Zmartwychwstanie Chrystusa naszą otuchą . . 247 Pozdrowienie Chrystusa zmartwychwstałego . . 254 „Wstąpił na niebiosa" . . . . 20I. „Przyjdzie sądzić żywych i umarłych" . . 274 Pociecha sądu o statec zn e g o ...................................283 „Jezus Chrystus wczoraj i dziś: Ten i na wieki" . 293 *

*

*

P. Rob n toici (JleaPoici składam podziękowanie za doko­ nani!' przekładu z ori/t//nulu. Wydawca.

Tihamer Toth, Chrystus w cierpieniu i chwale.pdf

Tihamer Toth, Chrystus w cierpieniu i chwale.pdf. Tihamer Toth, Chrystus w cierpieniu i chwale.pdf. Open. Extract. Open with. Sign In. Main menu.

12MB Sizes 7 Downloads 163 Views

Recommend Documents

Tihamer Toth, Triumf Chrystusa. Kazania.pdf
Tihamer Toth, Triumf Chrystusa. Kazania.pdf. Tihamer Toth, Triumf Chrystusa. Kazania.pdf. Open. Extract. Open with. Sign In. Main menu.

W I aY
of colds, but they nevertheless make interesting reading. Why has this particular vol- ume generated so much pubfic plete with previous studies on vitamin C and its potential as a cold cure. It is this literature, coupled with the experiences oi. Pau

Syber ToTH Tournament T&C.pdf
Page 1 of 7. Bohol Profile. Bohol. Basic Facts. Geographic Location Bohol is nestled securely at the heart of the Central. Visayas Region, between southeast of Cebu and southwest. of Leyte. Located centrally in the Philippine Archipelago, specificall

3L7” \J/w M a' I”); I]
[73] Assignee: [2]] App]. No.: 48,276. [22] Filed: Jun. 13, 1979. Related U.S. Patent Documents ... a support floor and has a low coefficient of friction, and. Filed: Oct- 21. ... other as the column moves forward after a customer. 3.203.554 8/1965 .

C entrumvoor W iskundeen I nformatica
Software Engineering (SEN). Modelling ... In this paper an improved front tracking method for the Euler equations is presented. The .... resolve isentropic compressions - which can occur in real fl ow fields - because a compression in the local.

C entrumvoor W iskundeen I nformatica
We will also present a characterization of a minimal linear (bilinear) hybrid realization and a procedure to convert a linear (bilinear) hybrid system to a minimal one. Partial realization of linear (bilinear) hybrid systems will be discussed too. 20

C entrumvoor W iskundeen I nformatica
Consider a set of input-output maps Φ defined on some subset of switching .... By abuse of notation, for each x ∈ X define the input-output map yΣ(x, ., .) : PC(T ...

C entrumvoor W iskundeen I nformatica
ABSTRACT. The paper deals with the realization theory of linear switched systems. First, it presents a procedure for constructing a minimal realization from a given linear switched system. Second, it gives necessary and sufficient conditions for an i

Obliczenia statyczne fundamentów pod słupy i zakotwienia.pdf ...
There was a problem previewing this document. Retrying... Download. Connect more apps... Try one of the apps below to open or edit this item. Obliczenia ...

C entrumvoor W iskundeen I nformatica
Telephone +31 20 592 9333. Telefax +31 20 592 4199 ... Linear switched systems are one of the best studied subclasses of hybrid systems. A vast literature is available on ...... Theory, D.Reidel Publishing Company (1986) 3–32. 4. Berstel, J.

Ski-W 33 4g: 35 ill-45 I 43 I\*4|
Aug 10, 1993 - ... preferably be recorded, reproduced or erased onto/from the optical discs having dif. Aug. 9, ... TO IST SELECTOR IO. TO IST SELECTOR IO ...

W W Headhunterz Shocker
W W Headhunterz Shocker.878863025869.Generation earth bbc.Gang bang. movi.Midnightmovie 2008.Grahamhancock pdf.Heinmanyways representsan everyman-asinner with littleshame or honor, who nonetheless. maintainsat leastan outward concern four honorand ap

W/(////////% /\45
May 21, 2009 - dissipation from the edge of the substrate 9. For solving this ..... through Works such as delivery inspections in the manufac tures' factories and ...

w
menu registration button for the optionally selected item is. Dec. 4, ..... for the selected menu item into the user menu domain of the memory 150 in case that a ...

W/(////////% /\45
May 21, 2009 - ing layer 45 make an angle over 90 degrees against the vector of stress Within ... that pressure ranging from 1 MPa to 2 MPa is mechanically.

10 cos 3 cos x t w t = + w t ,
iii) What is meant by hamming distance? b) Consider a (7, 4) block code whose generator matrix is: i). Find H, the parity check matrix. ii). Compute the syndrome ...

W eekly S upportand R esistance W atch ...
Global Logistic Properties. GLP SP. 2.73. 2.65. 2.45. 2.86/2.95. 3.12. Singapore. Telecommunications. ST SP. 3.92. 3.85. 3.65. 4.08. 4.25. Capitaland. CAPL SP.

ry""W -
(P.S) t .t-tr rA. S.A. ftt'tnrnunutrun {62-stq tts t. 2014. Slslltu l l\utl lll l9 ou ... (P.S). 1706 -1738 I vs-AP / 2014. 121212014. Nothing adverse on records. 12.

w
lJil~1,;i"Yi1L ~1~1,;i'1J~n~1 nU~1~t1 U~LriI4L~!J'JLl.gi1L ar'1 8UU ~eJiJ~PJU '31"i)::'Yi11,;i'eJ (,;1J'in~1 f:i1 111'1 ~11t!M) L~-tia~'t'i1~PJar'1 . til1 m'1~1a-1 . q.